☆ sesja: Different Worlds,
☆ Roleplay: Reita - Enji (seme), Ruki - Allisven (uke),
☆ beta: Enji
☆ ostrzeżenia: seks, erotyka, przekleństwa, eks, przemoc, pomysły Allisven (to największe ostrzeżenie),
☆ notka
autorska:
Sesja o trochę innym klimacie niż pozostałe. Wiem, że w ostrzeżeniach zawsze na pierwszym miejscu jest seks, ale tutaj powinnam go jeszcze podkreślić. Jeśli ktoś nie przepada za mocnymi i częstymi scenami płciowymi, powinien zrezygnować w tym momencie, póki się nie wciągnie (*´∀`*). A jeżeli ktoś - przeciwnie - poszukuje czegoś w tej tematyce, you're welcome~!
Tytuł Different Worlds (Różne Światy) nawiązuje do dwóch różnych osobowości, jakimi w tej sesji są Ruki oraz Reita. Motyw yin yang. Bez dalszego spoilerowania, itadakimasu ☆ミ(o*・ω・)ノ.
1.
Codziennie
wykonywał ten sam kurs. Ze swojego mieszkania do małego bufetu Wonderland of Coffees
- gdzie zawsze wpadał punkt kwadrans po siódmej i zamawiał swoje ulubione,
czekoladowe cappuccino. A z kawiarni do pracy. Pracował w biurze całkiem sporej
firmy noszącej nazwę Mitsukari Company, która zajmowała się bankowością, jak i
doradztwem ekonomicznym. Figurował na stanowisku sekretarza, miał swoje własne
biurko niedaleko swoich „ulubionych” koleżanek z fachu. Lubił je, ale jak na zatwardziałego
geja przystało, nie interesował się nimi tak, jak im się to marzyło. Rysował
mocną granicę między: „sympatią”, a „spadaj, jestem homo”. Raz nawet usłyszał
przypadkiem - nie żeby podsłuchiwał, po prostu stał przy kserokopiarce - że
jedna z nich ma wielkie plany i już niebawem będzie nosić nazwisko Matsumoto.
Życzył jej powodzenia z uchyleniem czoła, krzepiąc się tym, że nie on jedyny
nosił to nazwisko (prawdopodobnie miało je kilkaset tysięcy innych Japończyków).
Tak
właśnie się nazywał owy pracownik: Takanori Matsumoto, lat 23, wzrostu za mało,
bo poniżej przeciętnej, gej od urodzenia (albo życia płodowego), lekki
paranoik, wiecznie zabiegany, spóźnialski tokijski, młody chłopak o kobiecych
rysach twarzy i natapirowanych, blond włosach. Po prostu Ruki.
Tego
dnia była godzina siódma pięćdziesiąt. Takanori zaspał, ucinając sobie bonusową,
poranną drzemkę (chyba każdy zna ten złudny tryb w budziku, pod tytułem „drzemka”).
Zawsze tak robił, ale tym razem nie nastawił ponownie alarmu w telefonie, więc
nie miało go co obudzić – odwieczny ból kawalera. Szybko się zebrał, ubierając
na siebie w pośpiechu czarne, obcisłe rurki i standardowo koszulę, tym razem
czerwoną w czarne paski. Krawat, jakieś dodatki: kolczyki i pierścionki. Gotowe.
Ruki nie posiadał jeszcze auta, ani innego środku pojazdu (poza nieprzystojącym
bankierowi rowerem górskim), więc do pracy wybierał się tradycyjnie pociągiem,
wraz z tabunem innych salarymanów.
- Nie.
Muszę… Bez niej nie dam rady –
pomyślał odruchowo, kiedy nie chcąc się spóźnić bardziej poważnie do pracy,
wpadł na pomysł, aby zrezygnować ze swojej startowej dozy kawy. Wybiegł ze
sklepiku z gorącym napojem wysokokofeinowym w kubku termicznym. Drugą dłonią
próbował wyciągnąć telefon ze swojej studenckiej torby na laptopa, w której
trzymał wszystkie dokumenty potrzebne do pracy oraz osobisty komputer.
- Och!
Przepraszam najmocniej! Naprawdę nie chciałem! – wyrwało się z jego ust, kiedy
wpadł na jakiegoś… Motocyklistę i posłusznie prawom fizyki, wylał na niego
zawartość kubeczka. Zaczął go przepraszać i z rozpędu nawet obiecał, że zapłaci
za pranie lub nową kurtkę, którą miał na sobie nieznajomy. – Swoją drogą jest całkiem niezły. Wygląda
seksownie w tym stroju… - pomyślał Ruki, taksując uważnie mężczyznę po
całości. Był dobrze zbudowany, ale bez przesady – nie był napakowany pożywkami
proteinowymi. Blondyn nie lubił mięśniaków, pseudokulturystów, a ten facet był
idealny jak na jego standardy anatomiczne. Szkoda tylko, że… tak na niego klnie
i rzuca wymyślne obelgi, neologiczne wulgaryzmy. Przecież nie zrobił tego
specjalnie!
*
Akira
Suzuki, a w żargonie motorowych zwany Reitą. W półświatku motocyklowych piratów
nie należał do person wybitnie pożytecznych i wartych, aby wspominać o nich na
łamach społeczeństwa. Z obawy przed naśladownictwem. Drobni recydywiści,
lubujący się w regularnych zastrzykach adrenaliny, od których byli po części
uzależnieni. To poprzez nielegalnie szybką jazdę, nawet karalną na
autostradach, to po przez seksualne eskapady z bardzo doborowym towarzystwem
pań (lub panów, a nierzadko z obojgiem).
Permanentnie ubrany w swój crossowy strój, czasem zamieniany na przyległe skóry, kupione pewnie w sklepie dla amatorów sado&maso (tak, w tym obok artykułów szkolnych i akcesoriów dla bobasów „Hello Bobo”). Pachnący smarem lub olejem, mocnymi perfumami charakterystycznymi dla brutali i dymem papierosów oraz rury wydechowej.
Co
się stanie, kiedy takiemu wejdzie się w paradę? Niewątpliwie przekonał się o
tym pan Matsumoto, niechcący i niefartownie upuszczając nieco gorącej kawy na
jego mimo wszystko schludny kombinezon. W pierwszej chwili miał ochotę
porozmawiać z nim „na osobności”, ale kiedy zobaczył, że ma do czynienia z
niziutkim, słodkim pedałkiem, który drga nerwowo, świecącymi oczkami zza
okularów w modnie grubych oprawkach… Zwilżył tylko wargi, jakby się
przygotowywał do długiego wywodu.
–
Nie spiesz się tak sekretareczko. Szef zawsze ma ochotę na mały numerek na
biurku, nie musisz tak zapieprzać, zdążysz na swoją kolejkę – parsknął nerwowo.
-Słucham?!
– zapytał Ruki z niedowierzaniem w głosie. Czy on sugerował, że daje swojemu
szefowi du…ekhm? A już mu się spodobał i chciał zaprosić na kawę bądź coś
bardziej wyskokowego, w ramach przeprosin. No ładnie. Dobrze, że się
powstrzymał. Upił łyk swojej kawy i myślał szybko nad jakąś ciętą ripostą w
odpowiedzi dla pana motocyklisty.
-
Bardzo smaczna ta kawa. Szkoda, że zmarnowała się na twojej brzydkiej kurtce z second
handu - odpowiedział z chytrym uśmieszkiem. Sięgnął po portfel do tylnej
kieszeni swoich spodni i otworzył go, aby wyciągnąć z niego gotówkę. - Ile? Ile
chcesz za pranie czy tam nową… kurtkę?
Podejrzewam, że nie była droga –
pomyślał ironicznie.
Osobnik
rozdął niebezpiecznie nozdrza i nachylił się w jego stronę, łapiąc za rękę,
która grzebała w portfelu od prady. Pociągnął ją do góry.
–
Pyskata jak na taką cipkę – mruknął, ale nie gniewnie tylko z rozbawieniem. –
Nie chcę twojej wyruchanej kasy. Ale mogę chcieć to sobie odpłacić w inny
sposób… – tutaj zmierzył go wyuzdanym spojrzeniem. Wysokohormonowi mężczyźni
słynęli z częstej chuci. A Akira jak dotąd nie miał hamulców. To znaczy, jakieś
tam miał, ale nie za często ich używał. Tych w motorze, jak i tych etycznych. –
Co ty na to?
- C-co…?! Ej puść mnie! – Takanori krzyczał w
panice. Nigdy jeszcze nie był w takiej sytuacji. Zaczął się go niebagatelnie bać, a jeszcze bardziej, kiedy chciał zadośćuczynienia w… tak zwanej „naturze”.
Ruki błagał bogów, żeby się mylił, że tylko mu się zdaje, iż ten facet chce go tak
po prostu przelecieć w jakimś obskurnym zaułku.
- Żartujesz?! Powiedz, że żartujesz! Puść mnie,
spieszy mi się! - wiercił się na wszystkie strony, próbując uwolnić z żelaznego
uścisku desperata. W kącikach oczu miał drobne łzy, które zgodnie z wolą
Rukiego, nie spływały. Czuł się bezsilny, kiedy te pożądliwe oczy motocyklisty
przyglądały mu się lubieżnie, jakby był zabawką erotyczną.
Niespodziewanie
Akira puścił go, jakby puszczał cudzą, brudną bieliznę nie należącą do
najświeższych.
– No pędź, bo twój szefuś rozdaje premie na biurku – zaśmiał się ochryple ze swojego obrzydliwie karykaturalnego kawału. – A raczej pod nim.
– No pędź, bo twój szefuś rozdaje premie na biurku – zaśmiał się ochryple ze swojego obrzydliwie karykaturalnego kawału. – A raczej pod nim.
Z
tymi słowami zostawił chłopaczka ze zdezorientowaną miną, uznawszy, że ma
sprawy ważniejsze na głowie, niż użeranie się z pyskatym, torebkowym
szczeniakiem.
– Módl się, żebyśmy więcej na siebie nie natrafili – machnął na niego ręką, nie patrząc w jego stronę.
– Módl się, żebyśmy więcej na siebie nie natrafili – machnął na niego ręką, nie patrząc w jego stronę.
Ruki
stanął nieruchomo, trzymając się za obolałe nadgarstki. Patrzył z szeroko
otwartymi oczami, jak wysoki blondyn odchodzi, a po jego policzkach w końcu
spłynęły wstrzymywane łzy. Jeszcze nikt – nikt! - go nie potraktował tak
brutalnie, jak ostatnią pierdołę czy ciotkę! Był niesamowicie zły, głodny,
roztrzęsiony i przede wszystkim spóźniony!
Otarł mokrą twarz rękawem od kardiganu i ruszył szybkim krokiem w stronę
stacji. Chwilę później dostał się do biura, gdzie został mu sprezentowany spory
ochrzan za godzinne spóźnienie.
Rozczuliło mnie ''W pierwszej chwili miał ochotę porozmawiać z nim „na osobności”, ale kiedy zobaczył, że ma do czynienia z niziutkim, słodkim pedałkiem, który drga nerwowo, świecącymi oczkami zza okularów w modnie grubych oprawkach… Zwilżył tylko wargi, jakby się przygotowywał do długiego wywodu. '' . Zajebiste, podoba mi się. ^^ KURDE AKIRA BED BOJ, A JAK PRZYJDZIE CO DO CZEGO TO PAPUŻKI KUPUJE.
OdpowiedzUsuńA propos Twojego komentarza o papużkach... Będę kiedyś musiała wrzucić mojego fluffa. Bardzo pasuje do Twojej uwagi o "bad boy'u" :3
UsuńEnji~
Podoba mi się waz styl. Skupiacie się na każdym szczególe
OdpowiedzUsuńDzięki~! Staramy się. Ja jestem detalistką, a Allis-chan jest drobiazgowa... Czasem są spięcia, ale cieszę się, że widać efekty naszej pracy. (^^;)
Usuń