wtorek, 25 grudnia 2012

1. Zaliczenie

sesja: Zaliczenie,(po czasie, przestał mi się podobać ten tytuł)
☆ Roleplay:
Reita - Enji (seme), Ruki - Allisven (uke),
☆ beta: Enji
☆ ostrzeżenia: seks, przekleństwa, mezalians (tutaj jako związek między dwoma różniącymi się w hierarchii rolami społecznymi), samookaleczanie,
☆ notka autorska:

Wigilia była bardzo smaczna. Jestem zadowolona z prezentów – będę miała co czytać przez ten tydzień (tym bardziej, że Enji jest znów przeziębiona (T_T) ). Dostałam kilka ficków od koleżanek, w tym od mojej niedobrej Allisven (i tak Cię kocham <3).

A Wy lubicie czytać przez święta? Dobra książka, herbata i coś słodkiego (może fluff?) to dobra alternatywa dla siedzenia na facebooku. Murakami mnie wzywa, a tymczasem leci zapowiedziane uprzednio Zaliczenie~ . Mam nadzieję, że lubicie szkolne ficki tak, jak ja. (^_^ ;).


Dziękuję za nadesłane komentarze. Cieszę się, że robi się pomału ruch~. Nieśmiałych zachęcam do pokazania się, a być może wrzucę specjalny, świąteczny one shoot.




1.


Liceum ogólnokształcące imienia Kobayashiego Issa było placówką wiodącą prym w naukach humanistycznych w całej nadmorskiej Nagoyi. Z tegoż powodu, niewiele nauczycieli przedmiotów „ścisłych” potrafiło utrzymać się na tutejszym stanowisku i pogrzać stołek na tyle, aby zdobyć awans i staż do swojego curriculum vitae. Przyczyną były „niedydaktyczne metody wykładania lekcji humanistom o ciasnych wyobraźniach przestrzennych” – jak to tłumaczyli się w swoich protokołach zwalniani belfrowie, a „po koleżeńsku” w pokoju nauczycielskim „bo debile nie widzą różnicy między sześcianem, a graniastosłupem czworokątnym prawidłowym”. Akirze jednak nie przeszkadzało to, pomimo tego, że był biologiem z wykształcenia, zamiłowania i zawodu. Co więcej, jego wiedza przyrodniczo-pedagogiczna pozwalała mu zrozumieć proces oraz systemy nauki młodych. Także te nieszczęsne 3Z: zakuć, zdać, zapomnieć.
 
Wiedział zatem, że humanistyczny mózg zawsze zacznie od analizy ogólnikowej problemu, dopiero potem zajmie się jej szczegółowymi wytycznymi. Wiedział to oraz gros innych, nudnych nowinek psychologicznych, które w praktyce pozwalały mu trafić do młodzieży. Nie przez te suche fakty, ale ubranie ich w dwuznaczne półsłówka. Był lubiany toteż on sam lubił swoją pracę. Nawet jeżeli czasem musiał pracować z takimi indywiduami jak...

- O, witamy panie Matsumoto. Widzę, że w końcu pański zegar biologiczny przestawił pan na czas zimowy. Bardzo mnie to cieszy. Zaraz pana przepytam z pana ulubionej funkcji życiowej, czyli spania - uśmiechnął się znad swoich połówek okularów, wertując dziennik jak ulubioną gazetkę z golizną. - Chyba, że ma pan jeszcze bardziej lubiane funkcje życiowe, hm?

Ruki spojrzał na swojego nauczyciela i wywrócił oczami, ignorując jego słabe docinki, dobre dla kogoś pod trzydziechę. Podteksty seksualne, żenada. Zaspał do szkoły – jak co dzień - i nie miał ochoty na kłótnię z tym durnym biologiem, który po dwóch latach uczenia go, robi z tego jakąś anomalię. Na co komu ten przedmiot?! Tym bardziej w szkole humanistycznej, gdzie osiemdziesiąt procent uczniów pójdzie na japonistykę, aby do końca życia interpretować haiku i tanku, i jeść ziemię z korzonkami, zasilając stopę bezrobocia. 
 
- Mój organizm działa świetnie - uśmiechnął się cwaniacko. - Wszystkie narządy są w pełni sprawne - zaznaczył dosadnie i puścił mu perskie oczko. Usiadł na swoim miejscu i rzucił torbę z książkami - czy raczej zeszytami, bo połowy przyborów nie nosił, między innymi z biologii. Nigdy nie uraczył profesora Suzukiego pełnym przygotowaniem do lekcji. Odłożył listonoszkę na ziemię i zaczął coś skrobać w swoim brudnopisie. Ruki posiadał talent do rysowania i często na nudnych lekcjach szkicował, sądząc, że to znacznie bardziej przyda mu się w przyszłości.
Profesor Suzuki pokręcił do siebie głową na te wulgarne zaczepki uczniaka.

- Naprawdę? Dobrze, więc sprawdzę, czy aby wszystkie narządy są sprawne, bo nieużywane zanikają - uśmiechnął się do dziennika lekcyjnego. - A TEGO narządu z pewnością nie chcesz mieć małego.

Męska część uczniów zarechotała, więc Akira pospieszył z wyjaśnieniami.

- Matsumoto-kun na pewno nie chce mieć malusiego mózgu. Dobrze. Dam ci wybór. Standardowe pytanie czy biologiczna zagadka, huh? - podniósł się znad katedry i zrobił rundkę wokół rzędu Rukiego, zatrzymując się przy jego ławce. Oczywiście odpowiednio oddaloną od jego biurka o możliwie największą liczbę stołów.

Takanori wydął usta w specyficzny dla siebie sposób, dając do zrozumienia profesorowi, że stąpa po cienkim lodzie. Skrzyżował dłonie na piersi i wsparł się wygodnie na szkolnym krześle.
- Nie będę się bawił z profesorem w takie gierki. Proszę mi wpisać jedynkę - odpowiedział krótko i wrócił do swojego ciekawszego, według niego, zajęcia. „Na szybko” narysował twarz Suzukiego wraz z angielskim dopiskiem „dumb”.

Akira nie przestawał się uśmiechać, ani stać nad ławką chłopaka, co w innych okolicznościach na pewno zahaczałoby o psychodelę. Nie zwracał nawet uwagi na rysunek obrażający jego osobę.

- Co za nonsens. Ja nie chcę nikogo uwalać na siłę. Nie mam zamiaru ci wpisać bani tylko czegoś cię nauczyć. Bez wpisywania ci jedynek i tak nie zdasz. I nie przez moją złośliwość, ale swoją niewiedzę - podszedł do tablicy, aby zmazać z niej schemat maszyny translacyjnej DNA. – Widzę, że Matsumoto-kun musi lubić pały… Proszę tutaj podejść.

Uczeń zerwał się natychmiast z ławki.

- Jak to nie zdam?! - nie potrafił ukryć swojego zdziwienia. Oczywiście wiedział, że jego oceny są nienajlepsze, wahały się w dwuliczbowym przedziale zamkniętym (od jedynki do dwójki, z przewagą jedynek). Ale w końcu miał tych parę ocen pozytywnych! Wytrącony z równowagi, podszedł do tablicy. Stał nadąsany i spoglądał na Akirę, który coś tłumaczył reszcie klasy. Ruki zastanawiał się, jak zacząć swoje podchody, bo pomimo że koniec roku był dopiero za dwa miesiące, był zmuszony się za niego – za profesora, nie przedmiot – zabrać wcześniej, jeśli ma zdać bez większych problemów i oczywiście bez nauki…

Sensei zasiadł znów za sosnowym, tanim biurkiem. Z tego miejsca - nawet jeżeli był niższy niż wówczas, kiedy stał - wyglądał dostojnie i elegancko. Do szkoły nigdy nie przychodził ubrany w strój tak zwany „codzienny”, mimo to nie można było powiedzieć, że „nosił się bufońsko”. Proste, ciemne spodnie i markowe koszule z niewybrednym deseniem, czasem przyozdobione cienkim krawatem.

- Ponieważ lubię twój temperament, jakiego za wszelką cenę nie chcesz mi pokazać, dam ci coś ekstra. Jedną zagadkę.

Pomasował się po podbródku.

- Co to za część ciała, która pod wpływem pewnych bodźców zewnętrznych powiększa znacznie swój rozmiar czasem siedmiokrotnie? - jego twarz była spokojna, ale słowa brzmiały podejrzanie.
Uczeń zbaraniał totalnie. Odpowiedź na pewno była banalna, ale Ruki jej zwyczajnie nie znał. Zaczął się zastanawiać, przypominać sobie coś z lekcji. Nie miał żadnego pomysłu… Właściwie to miał, ale wydawał się mu tak absurdalny, że z początku nie śmiał nawet wypowiedzieć go na głos. 
 
No co się może się powiększać kilka razy?! No penis, kurwa! Ale jemu na pewno nie chodzi o to… A może jednak? - Takanori prowadził wewnętrzny monolog, mający na celu wyłonić poprawną odpowiedz. 
 
- Um… no nie wiem… może… p-penis? - bardziej spytał niż odpowiedział. Mina profesora była jednoznaczna i Ruki od razu wiedział, że klasa go z lubością wyśmieje. 
 
Twarz Akiry stężała. Zakręcił długopisem między palcami, aby się wewnętrznie uspokoić i nie parsknąć. Wystarczająca była sama salwa śmiechu uczniów.

- Optymista z ciebie - próbował to obrócić w żart. - Chodziło mi o źrenicę. A konkretniej to zjawisko nazywa się adaptacją, przystosowaniem wielkości otworu do ilości światła w pomieszczeniu, która zależna jest od mięśni tęczówki: zwieraczy i rozwieraczy - wyklarował mu nauczyciel, co kilku uczniów zanotowało. - Ale jestem dobrej myśli i mam nadzieję, że na sprawdzianie z rozrodczego się popiszesz.

Ruki zawsze zgrywał cwaniaka, niedostępnego twardziela, który miał na wszystko i wszystkich „wylane”, to też rumieńce, jakie widniały na jego twarzy, kiedy cała klasa go wyśmiała, skrzętnie psuły mu jego wizerunek.

- Wali mnie to! – krzyknął rozjuszony i doszczętnie ośmieszony. Wrócił się do ławki po torbę i wyszedł z klasy, trzaskając drzwiami. Nie dbał o wycieczki do dyrektora, jakie po tym incydencie będą go czekać. 
 
Udał się na dach szkoły i tam przesiedział do pierwszej przerwy. Potem zebrał się, bo spora część uczniów lubiła tutaj przesiadywać, a Takanori nie potrzebował w tej sytuacji zbędnego towarzystwa. Przeniósł się na drzewo rosnące niedaleko boiska szkolnego. Siedział na grubym konarze i opierał się o rozłożystą koronę drzewa. Na podkurczonych kolanach trzymał szkicownik i rysował kwitnące pąki. Musiał się jakoś uspokoić. Przez ten czas zdążył już opuścić trzy pierwsze lekcje. To dziwne, że jeszcze żaden z nauczycieli nie zaczął go szukać, bo w końcu każdy wiedział, że jest na terenie szkoły.

Kiedy zadzwonił dzwonek oznaczający kolejną przerwę, wrócił do budynku i udał się do pokoju nauczycielskiego, szukać aktualnego wychowawcy. 
 
- Un, przepraszam czy Profesor Suzuki jest może w środku? - spytał nieśmiało. Nie mógł znieść faktu, że nauczyciel biologii zajmuje się jego klasą pod nieobecność ich wychowawczyni, która poszła na urlop macierzyński. Nie potrafił się z nim dogadać, a na domiar złego rodzice nie lubią telefonów ze szkoły, które niestety były wykonywane często i z różnych powodów, wcale nie pozytywnych… 
 
*

Zaś Suzuki-sensei tylko odprowadził wzrokiem ucznia, kiedy ten wybiegał z klasy. Sięgnął po dziennik i wpisał mu dla formalności nieobecność, na wypadek gdyby rozpędzony i zaślepiony przez własną złość wpadł pod jakąś mazdę. Gdyby nie był wychowawcą tej klasy to może dałby z tym spokój. W końcu nie będzie naprostowywał metod wychowania jego rodziców… Przecież na pożegnanie nie mówi się „wali mnie to”, ale „dowidzenia”. 
 
Nie widział się z Matsumoto-kunem aż do południa, kiedy to jadł niespiesznie swój lunch, gawędząc z dziarskimi wuefistami, dopóki nie został wywołany za drzwi pokoju ciała pedagogicznego. Niechętnie porzucił posiłek na rzecz rozmowy z dysfunkcyjnym przypadkiem, ale nie mógł w końcu odmówić jako opiekun klasy.

- Co się stało, Matsumoto-kun? – zagaił, jakby nigdy nic, zgarniając z twarzy resztki ryżowych onigiri. 
 
Uczeń spojrzał na niego posmutniałym wzrokiem, po czym szybko go odwrócił.

- Nie dzwoń do nich - poprosił nieco szorstkim głosem, jak na kogoś, kto przyszedł wkupić się w łaski. Takanori nie cierpiał upraszać się innych o jakąkolwiek formę pomocy czy też przysługę, ale tym razem nie miał większego pola manewru. Zwłaszcza, że rodzice zagrozili mu, że następny telefon ze szkoły będzie oznaczał wakacje spędzone u babci na wsi. Tak, tego typu wsi bez dostępu do wi-fi, kumpli czy innych przyjemności z kategorii: kioski z brzydkimi gazetkami na wystawie. Będzie na niego czekać plewienie babcinego ogródka, wstawanie przed dziesiątą (przed dziesiątą! W wakacje!) oraz pomaganie dziadkowi w domowym majsterkowaniu („Wnusiu, weź pomaluj dziadkowi pło… ZzZzZ”). 
 
Akira uciszył gestem dłoni Rukiego i poprowadził w stronę swojego mini-gabineciku, poprzedzającego klasopracownię biologiczną. Położył mu ciepłą dłoń na plecach i delikatnie wypychając ku przodowi, aby wymusić na nim żeby poszedł. Takanori był bardzo oporny, bo każde sam-na-sam wróżyło tylko jedno. Nie, nie zboczone schadzki, zboczki. Oznaczało stratę czasu, a na pewno przerwy. 
 
Pomieszczenie należało do tych małych klitek, które równie dobrze mogłyby być karcerem - było zagracone pomocami naukowymi, umeblowane jedynie biurkiem z trzech dykt i stolikiem z parką krzeseł składanych, zaś pożółkłe już bielone ściany pomalowane w brzydką, zieloną lamperię.
- Napijesz się herbaty? - zaproponował. 
 
Uczeń zasiadł, rozglądając się krytycznie po pomieszczeniu, jakby dziwił się, że może zmieścić się tutaj jeszcze coś takiego, jak czajnik. 
 
- Nie chcę herbaty. Chcę tylko, żebyś nie dzwonił do rodziców – powtórzył swoje żądanie, licząc, że może stanowczością zdobędzie na czasie. Natarczywie się w niego wpatrywał, starając się wymusić, aby Suzuki nie wykonał telefonu do jego prawnych opiekunów (którzy często nie zachowywali się jak rodzice). - Proszę​... - dodał cicho, widząc jak na twarzy nauczyciela maluje się wyraz zdziwienia. No tak. Ruki przecież nigdy nie przejmował się swoim zachowaniem w szkole. Za pierwszym razem faktycznie może to być zaskakującym zjawiskiem.

- Jak chcesz, bo ja się chętnie napiję - odparł, stawiając czajnik z wodą i wybierając sobie liptonowską ekspresówkę, tym samym grając na zwłokę. Wpieniało to Takanoriego, ale chłopak nic nie powiedział. 
 
Nauczyciel usiadł naprzeciwko i zmarszczył brwi, patrząc na tego trochę niedorobionego buntownika. Pomiędzy nimi stał grzejący się czajnik, który lekko bulgotał podczas pracy. 
 
- Dlaczego mam nie dzwonić? - zapytał. - Takanori. Po pierwsze: nie jesteśmy sobie na 'ty'. Po drugie twoje zachowanie jest naprawdę karygodne. Nie wiem, co jest tego źródłem, dlatego cię tutaj zaprosiłem. Masz może... Wiem że to wstydliwe dla nas, facetów, ale czy masz jakieś kłopoty rodzinne? Sercowe? - zalał sobie herbatę, nie odrywając od ucznia wzroku. - To niepokojące, bo przekłada się nad twoje oceny. A za dzisiejszy wybryk powinienem wysłać cię do pedagoga szkolnego…

Uczeń westchnął niezadowolony z obrotu sprawy. Nie chciał rozmawiać o swoich problemach, w ogóle, bo tych rodzinnych w gruncie rzeczy nie posiadał. Był po prostu pyskatym, nieposłusznym dzieckiem. Rodzice go nie bili, ani źle nie traktowali.

- Nie mam żadnych problemów w domu. Po prostu, jak rodzice dostaną telefon ze szkoły, to będę miał skichane wakacje i tyle - Takanori nie zamierzał nic więcej mówić. Prosto z mostu, to chyba najszybsza technika, aby ktoś się odczepił. Odwrócił swój wzrok w stronę ściany i siedział ze skrzyżowanymi rękami oraz nogami bokiem do Suzukiego, który właśnie popijał dopiero co zaparzoną herbatę. - Możesz.​.. znaczy mógłby to dla mnie profesor zrobić? - spytał z goryczą w głosie. Ta sytuacja odciskała się na dumie Rukiego. Prosić wroga o pomóc! I to w dodatku nauczyciela, z którym ma napięte relacje od początku jak tylko zaczął chodzić do liceum, a w tym roku Matsumoto kończył druga klasę. Po dwóch latach walki zwraca się do niego z prośbą. Z pewnością stracił w oczach Akiry. To jak złożenie broni. Wywieszenie białej flagi bądź zdezerterowanie. 
 
Akira powoli dosypywał sobie cukier, słuchając uważnie chłopaka. A robił to tak mozolnie, jakby liczył powoli każdy kryształek z osobna.

- Jeśli nie zadzwonię, będziesz miał jeszcze bardziej skichene wakacje, spędzone na kuciu do egzaminu poprawkowego - odparł spokojnie, jakby mieli bardzo dużo czasu. - A biologia obok historii to przedmiot z największą ilością materiału do wkucia.

Przyglądał się jego postawie mającej na celu ucięcie kontaktu wzrokowego. 

- Dobrze. Nie zadzwonię do nich. W zamian będę prosił, abyś chodził na dodatkowe zajęcia z biologii. Te pozalekcyjne.

Ruki powoli zaczynał się uśmiechać, kiedy uzyskiwał swój cel. Jednak na twarzy pojawił się grymas wraz ze słowami „dodatkowe lekcje z biologii". To takie coś w ogóle istnieje?!

- Co? Jakie lekcje? Błagam, tylko nie to... - wymamrotał pod nosem i wykrzywił usta w wyrazie niezadowolenia. -​ Po co mi jakieś korki? Zrobię panu lod... znaczy... - wstrzymał się na chwilę, bo tak jak przy większości nauczycieli nie miał oporów ze swoimi „odważnymi” propozycjami, tak przy Suzukim ciężko mu było zastosować swoje wyuczone metody na zaliczenie. - Jakiś referat ładny?
Suzuki-sensei pokręcił do siebie głową. 
 
- Jeszcze nie wiem na jakie korki, ale powinieneś chodzić na zajęcia dodatkowe - mruknął. - A referat byle głupek ściągnie z Internetu. Dobrze, skoro chcesz referat to dam ci taki temat, na który z pewnością nie ma gotowca w necie. Zapisz sobie - odstawił kubek na blat stołu i pochylił się nieco w przód. - "Różnice i podobieństwa pomiędzy prąciem (penisem) a źrenicą człowieka". Dodam też, że kobiety również mają prącie, co warto nadmienić.

- A-ale ja żartowałem z tym referatem...- mruknął zły na siebie, że samego siebie uwalił na cały weekend. Mimo wszystko zapisał sobie temat pracy do brudnopisu, ale postanowił już więcej nic nie proponować, bo skończy się to siedzeniem po nocach nad biologią. Ruki nie zamierzał marnować na ten przedmiot więcej czasu niż miał w zwyczaju. Czyli nic. Wszelkie naruszenia w biorytmie, mogą poskutkować chorobami. Tak przynajmniej apelowali lekarze i psycholodzy. - To kiedy niby miałbym przychodzić na te lekcji do pana? Bo ja mam też swoje życie i inne zajęcia pozalekcyjne. - Czyli raz w tygodniu miał lekcje z grafikiem w ramach relaksu. Ale niech Akira myśli, że jest zarobionym młodzieńcem ze spieprzonym przez rodziców dzieciństwem lekcjami baletu, gry na trąbce oraz dwoma językami obcymi: katalońskim i hebrajskim.

- Dam ci jutro w takim razie znać. Zobaczę, czy nie będziesz chodził do pani Ishikawa, bo ostatnio mam dużo zajęć w szkole, głównie z III klasami – odparł, dopijając herbatę. - Możesz już iść na lekcję, przeproś ode mnie profesora.

- Okay - pożegnał nauczyciela i wrócił na zajęcia, które mijały mu powoli i doprowadzały do furii. W drodze do domu zastanawiał się, kto faktycznie będzie go uczył i czy jeśli będzie to Suzuki, to czy będą spotykać się u niego w domu, jak na prawdziwych korepetycjach. Wraz z tą myślą wpadł na pomysł, że może poszpera w jego szafkach oraz innych zakamarkach i znajdzie „coś na niego”. Kto wie? Jakieś dildo na wierzchu w toalecie? Maska BDSM? Wstydliwe zdjęcia z juwenaliów? Wtedy nie będzie musiał pisać ani referatu, ani uczyć się „ze swoim ulubionym nauczycielem”, tracąc swój cenny czas. Zaliczy przedmiot i nawet nie będzie musiał lizać kutasa temu kretynowi.

Ruki uradowany wszedł do domu i dzień przebiegł mu już spokojnie, kończąc się wraz z jego zaśnięciem po południowym posiłku.

11 komentarzy:

  1. Jaakiee faajne. A ciąg dalszy będzie? :C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haaaai. One shooty będą specjalnie oznaczone, ale jest ich niewiele. Zastanawiam się przed dodaniem jednego wkrótce ;3.

      Usuń
    2. Too czekaam baaaaaaaardzo niecierpliwie :)

      Same Reituki? Boże, mój wymarzony blog i - teraz - mój ulubiony <3

      Usuń
    3. Stąd adres strony ;>. "Fabryka" jest przeznaczona jedynie dla pary ReitaxRuki.

      Swoją drogą, próbowałam (mówi dalej Enji xD") pisać inne ff (dwie zaczęte AoixUruha, jedno z Kaiem i zdaje mi się, że było coś jeszcze) i żadnego nie skończyłam. Nie czuję w tym ognia. Myślę, że każde ma swój jeden, najulubieńszy pairing (#^_^#).

      Usuń
  2. Śmiem stwierdzić, iż owe opowiadanie, a raczej jego pierwsza część, przypadła do mojego skromnego gustu. Różnica wiosen, pomiędzy uczniem a nauczycielem dodaje pewnego erotyzmu i zakazanej rzeczy, przez co jest bardziej pożądana. Aczkolwiek mam ukrytą nadzieję, że już za niedługo panna podzieli się kolejną, wspaniałą częścią! Ochoczo ją przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. You're welcome~! :3

      Mezalianse to moja specjalność... Znasz moje ficki, to wiesz, jak to wygląda (Haiku na wachlarzu, Kopciuszek, Suckboy - to wszystko swego rodzaju złamanie hierarchii).

      Usuń
    2. Przepraszam za ten komentarz, ale tak wychodzi pisanie po wypiciu.. xD

      Znam bardzo dobrze, dlatego nie mogę się doczekać na kolejne części ;>

      Usuń
  3. Cześć, pierwszy raz tu weszłam. Z początku nie podobało mi się to opowiadanie, bo myślałam, że będzie takie sztywne, bez lekkości przez ten wstęp, ale... MYLIŁAM SIĘ! JEST ŚWIETNE! Pierwszy raz czuję piękące policzki, a jednocześnie ryję ze śmiechu. ^^ Kiedy napisałaś ,,Widzę, że Matsumoto-kun lubi pały'' jebłam. Już myślałam, że dalej nie przebijesz już niczym tego rozdziału, a jednak! Znowu się myliłam, bo potem walnęłaś tym penisem. Ale serio! Chyba każdy myślał czytając, że to penis, ale jak o tym pomyślałam, to stwierdziłam ,,Nie! Nie! To niemożliwe, by potem coś takiego odpowiedział! Niemożliwe, by Akirze o to chodziło!'' xd A jednak! ZROBIŁ TO! Serio, od tak dawna nie było nic tak zabawnego. Oczywiście, wiadomo jakie korepetycje będą. To znaczy, liczę na to! I lecę czytać kolejne chapy.

    OdpowiedzUsuń
  4. A! Bym zapomniała, bo pisałam tylko do Enji, ale świetnie się nawzajem uzupełniacie obie. :) To rzadkość takie zgranie. A do Allisven to fragment o robieniu loda i masce BDSM - serio? SERIO? NA PRAWDĘ TAK MYŚLI?
    I nie - nie będę nabijać komentarzy jak przy tym, wybaczcie, to przez roztargnienie, bo po przeczytaniu do końca wyleciało mi w połowie co chciałam napisać, stąd aż dwa. > < 1:39 robi swoje. Człowiek nie myśli. Ale to opowiadanie wybudza ze stanu ospania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na wstępie, witamy bardzo serdecznie i mamy nadzieję, że zadomowisz się u nas na dłużej. Lubimy poznawać nowych, odważnych czytelników, którzy nie boją się napisać komentarza (─‿─)

      Cieszę się, że zaczęłaś od Zaliczenia, bo prawdę powiedziawszy to chyba jedna z najbardziej puchatych zakąsek na tym blogu, dlatego - pomimo tych dwóch dość ciężkich akapitów (przyznaję to) - się nie zawiodłaś (skoro lubisz fluffy~!). Musisz jednak uważać, bo każde nasze małe dzieło ma zupełnie inny klimat i charakter. Niektóre mogą być zbyt ciężkostrawne, dlatego jeśli poszukujesz jeszcze czegoś puchatego, to sugeruj się metryczkami przy pierwszych rozdziałach każdej z serii (a niedługo dodamy opisy w spisie treści) :3

      Fajnie byłoby mieć za nauczyciela profesora Suzukiego, prawda?

      I dobrze, że zorientowałaś się, że sesje piszemy we dwie, bo Allisven byłoby bardzo przykro. A to przecież jej teksty dodają pikanterii całości. Nie potrafiłabym tak zagrać Rukim-uczniem c:

      Ależ nie szkodzi! Naprawdę nie przeszkadza nam "nabijanie komentarzy" (o ile coś takiego w ogóle istnieje...). Właściwie, to ostatnio cierpimy na deficyt, ludzie nie komentują, dlatego każdy pojedynczy cieszy nas podwójnie! Także, ślij do woli~ Lubimy i cenimy opinie innych. Nie przejmuj się, że czasem coś Ci umknie w komentarzu, zawsze możesz napisać drugi.

      Dziękujemy za Twoje zaangażowanie i mamy nadzieję, że jeszcze napiszesz dla nas kilka komentarzy. Do usłyszenia Suechan! (✿´‿`)/

      //Enji~

      Usuń