☆ typ: angst (nie do końca, chociaż w tekście będzie zauważalna gradacja smutku. Im dalej, tym smutniej),
☆ beta: Aguś,
☆ gatunek: romans historyczny, powieść obyczajowa,
☆ ostrzeżenia: przekleństwa, seks, prostytucja, dwa światy, zakazana miłość,
☆ gatunek: romans historyczny, powieść obyczajowa,
☆ ostrzeżenia: przekleństwa, seks, prostytucja, dwa światy, zakazana miłość,
☆ notka autorska:
Fick, który darzę wielkim sentymentem. Nigdy nie spodziewałam się, że osiągnie taką poczytność i sukces. Napisany pod natchnieniem "Wyznania gejszy" oraz "Czystej Ziemi". Mam nadzieję, że jak na romans historyczny napisany przystępnym językiem. Warte do przejrzenia ze względu na źródło wiedzy historycznej.
wielkie, wielkie UWAGA: Niech nikt, to nie lubi angstów bądź nie ma odporności na nie, tego ficka nie rusza! Niesamowicie (ponoć wciąga) i rozczarowuje fabułą.
Fick, który darzę wielkim sentymentem. Nigdy nie spodziewałam się, że osiągnie taką poczytność i sukces. Napisany pod natchnieniem "Wyznania gejszy" oraz "Czystej Ziemi". Mam nadzieję, że jak na romans historyczny napisany przystępnym językiem. Warte do przejrzenia ze względu na źródło wiedzy historycznej.
wielkie, wielkie UWAGA: Niech nikt, to nie lubi angstów bądź nie ma odporności na nie, tego ficka nie rusza! Niesamowicie (ponoć wciąga) i rozczarowuje fabułą.
Wszystkim tym, którym pozostawiłam wachlarz w sercu
oraz tym, którzy jeszcze go nie znaleźli~
I
Ueno, Tokio, Japonia; Współczesność,
Tokio.
Ogromna konurbacja stali i asfaltu. Stolica Domu Wschodzącego Słońca.
Gigantyczny, niezależny organizm.
Powierzchnia niewiele poniżej
2200 km2. Rodzinny dom około 13 200 000 Japończyków.
Sześćdziesiąt dwa dystrykty.
Jednak niewielu mieszkańców
metropolii wie, że gdzieś tam na południowym krańcu jednej z kilkudziesięciu
dzielnic – Ueno – znajduje się osobliwy zakątek, gdzie czas rządzi się własnymi
prawami; zatrzymał się jak stopklatka w niemym filmie, izolując od pędu współczesności. Pewnie jeszcze mniej mieszkańców ten fakt w ogóle obchodzi.
Muzeum Shitamachi – jest
wszystkim tym, co pozostało w żyjących w dobie komputerów i elektryczności
tokijczykach z hołdu dla małych rzeczy. Małych rzeczy takich jak pospolite i
brzydkie eksponaty w muzeum poświęconym pamięci ludziom z „Dolnego Miasta”.
Ubogich mieszczan, rzemieślników, handlarzy, rybaków bez genealogii. A to, co
pozostało z tego hołdu, jest zwykłym składzikiem garstki wspomnień i kolekcją
rzeczy nieciekawych i banalnych, obnażających swą prozaiczność.
Eddokoczyli dosłownie „Dzień Edo” – tak nazywa się czasoprzestrzeń w jakiej osadzona została wystawa. Jednak kogo dziś interesuje odrębna historia tych wszystkich
skazanych na zapomnienie narzędzi? Brzydki grzebień bezimiennej właścicielki znaleziony w
powojennym błocie, którym wyczesywała martwe włosy oraz naskórek. Jaworowa skrzynia
na ubrania, chociaż sfotografowana z niedbałością i zaklęta milczeniem – kiedyś skrywała w sobie skradzione łupy małomiasteczkowego
rzezimieszka.
Może
to wszystko faktycznie nie ma dla Ciebie znaczenia, gnający w stronę metra
licealisto z tomem ulubionej mangi pod pachą, ale powiedz mi, ile z Twoich
przedmiotów osobistych może pochwalić się taką historią, jak…
Drugie piętro Shitamachi Fuzoku
Shiryokan. Ekspozycja w kącie trzeciego korytarza. Tak, mówię o tym
przeciętnych rozmiarów tradycyjnym wachlarzu. Pewnie sądzisz, że zabieram Twój
czas, bo niewiele interesuje Cię przedmiot niegdyś chłodzący nos starszej
damulki, przysiadającej na ganku we wrześniowe popołudnia i pijącej orzeźwiającą jęczmienną mugicha.
Przeczytaj wykaligrafowane na ryżowym papierze znaki
pomiędzy drewnianymi żeberkami; znaki delikatne i subtelne jak oczka na motylich skrzydłach. Przeczytaj - być może zrozumiesz.
noc zasypia w oczach
kwiat starzeje się w dłoni
ja czekam na twój cień
dla Suzukiego
Akiry
Pewnie
dobrze znany jest Ci stary zwyczaj wywodzący się z epoki Heian, polegający na
zostawianiu wachlarzy z miłosnym haiku w sypialni lubej. Znak ten zwiastował, że
kochanek odwiedzi ją tej nocy.
Wiem, że nie interesuje Cię
adresat tego trójwiersza. Myślisz – wyznania miłosne ludzka rzecz, istnieją od
zarania dziejów. Suzuki Akira – drugie co do popularności nazwisko w Japonii.
Miano zapewne przyjęte przez prostą, rybacką rodzinę po reformie Meiji w 1870
roku, nakazującej każdemu Japończykowi przyjąć nazwisko. Suzuki czyli „okoń”.
Suzuki od 1909 roku pracownicy rozrastającego się koncernu motoryzacyjnego.
Wszystko to prawda, lecz pozwól mi dopowiedzieć jeszcze jeden istotny fakt.
Widzisz rączkę wachlarza i odciśnięte na nim kamon[1]? To herb dumnej i tradycjonalnej rodziny. Cztery czerwone kwiaty ułożone w rąb – Yotsu Hanabishi. Ród sławnych i znamienitych aktorów kabuki mający swój wkład w jego powstanie – klan Matsumoto[2].
Widzisz rączkę wachlarza i odciśnięte na nim kamon[1]? To herb dumnej i tradycjonalnej rodziny. Cztery czerwone kwiaty ułożone w rąb – Yotsu Hanabishi. Ród sławnych i znamienitych aktorów kabuki mający swój wkład w jego powstanie – klan Matsumoto[2].
Zastanawiasz
się, co robił przedmiot należący do najwyższej japońskiej kasty w rękach
zwykłego syna robotników? To prezent mój drogi. Prezent od ostatniego dziedzica
familii – Matsumoto Takanori’ego. Mały niepozorny podarunek, ale jeśli dobrze
się wdrążyć – zdradzający piękną i intymną historię o zakazanej miłości. O
uczuciu nie tylko dwóch mężczyzn, ale i dwóch światów.
Teraz
już możesz iść na swój pociąg. Usiąść w przedziale i zaczytać w swój komiks o mechach i kosmitach. Zostawić za sobą opowiastki drobnych rzeczy i zatopić się w pozornie własnym świecie - czy to gier komputerowych, czy komiksów - który tylko przywłaszczyłeś sobie jako "własny".
Ja
jednak dalej będę opowiadać historię nieszczęśliwej miłości, aby jej ogień
nigdy nie zgasnął. Aby jej bohaterowie mogli ją dopełnić w następnym życiu.
Tak jak prosiłeś, drogi dziadku.
Tak jak prosiłeś, drogi dziadku.
Ueno, Tokio, Japonia; 30. Dzień, 7. miesiąca, 10. roku ery Shōwa [3],
O tej porze dnia wzgórze
Ueno z umiejscowionym na nim parkiem było najbardziej zaludnionym miejscem w
dzielnicy, dlatego też to tutaj został wysłany młody Akira przez swojego
zwierzchnika, Uchida-samę. Trzymał w swoim ręku kosz z naręczem świeżej prasy.
Była to opłacalna praca, gdyż nie męczyła i za jej sprawą miał dostęp do czegoś
więcej niż teksty przerabiane niegdyś w szkole. Tak, potrafił czytać tylko
dlatego, że uczęszczał do przyklasztornej szkoły prowadzonej przez młodych mnichów
buddyjskich. Przez całą edukację czytał jednak jedynie religijne sutry i
przypowieści o joginach. Tutaj – w pracy – miał możliwość obejrzenia kawałka
świata przez drobne, prasowe okienko. Musiał jednak przeglądać gazety bardzo
dyskretnie, aby nie pozostawić śladów użytkowania. Gdyby tylko klienci donieśli jego zwierzchnikowi o wadliwości towaru, z pewnością Akira ściągnąłby na siebie jego gniew.
Słońce było mocne, ale tylko
poza granicami parku. W alei było chłodno od cienia jakie dawały niskie drzewa
wiśniowe. Bardzo dobrze. Rodziny i pary przechadzały się teraz na przełaj
rewiru, oddając się rekreacji oraz pogawędkom. Niektóre rodziny były mniej
liczne, inne bardziej, ale to nie zmieniało faktu, że ludzi było wielu. Mógł więc przebierać w klienteli i adresować swój towar do konkretnych, potencjalnych interesantów.
Nasunął
mocniej na swoje czoło kaszkiet, aby słońce go nie raziło i ruszył przed siebie
spacerowym chodem. Zachodnie nakrycie głowy nie pasowało zupełnie do letniej yukaty,
ale dla ludzi jego pokroju była to rzecz niemal luksusowa. Bardzo je lubił. Był
to prezent od jednego cudzoziemca, zapewne Amerykanina. Dokonał utargu – a przynajmniej tak mu się wydawało, gdyż nie znał angielskiego – wymieniając się za
zwój z buddyjską modlitwą o przychylność Susanoo. Tak czy owak funkcjonalna – osłaniała go przed
promieniami w dniówki, a czasem i przed deszczem.
Przy jednej z riksz zatrzymała
się akurat jakaś rodzina. Na jego gust bardzo bogata – wszyscy członkowie
popołudniowego spaceru mieli niezwykle połyskliwe kimona. Akira nie znał się na drogich
tkaninach, ale ta wyglądała faktycznie jak jedwab ręcznie haftowany modnymi letnimi
wzorami. Postanowił zaryzykować podejściem. Tacy ludzie nie tylko mieli dużo
pieniędzy, ale interesowali się chorobliwie polityką, a tej nie brakowało w
gazetach, zwłaszcza w tych liberalnych, potępiających poczynania władzy.
– Shitsurei-shimasu[4] – zagadnął uprzejmie, kłaniając się
delikatnie w stronę rodziny. – Chcą państwo kupić dzisiejsze wydanie Asahi Shimbun?
Chociaż uśmiechał się najładniej
jak potrafił to i tak odniósł wrażenie, że znów nasłucha się czegoś brzydkiego
na swój temat. Praktycznie nikt nie spojrzał w jego stronę, zupełnie jakby był
tylko oparem ciepłego powietrza. Na lekkie zainteresowanie z ukosa posiliła się
jedynie niska kobieta w średnim wieku. Nosiła na sobie najbardziej strojne
kimono w ryby koi, nurzające się w błękitnych falach wodospadu. Zapewne była
główną panią domu. Kobieta uśmiechnęła się, ale z pewną jadowitością ludzi z
wyższych sfer.
– Och! Popatrz Takanori-kun jaki śliczny
chłopczyk! Bardzo podobny do ciebie – zaskrzeczała ochrypłym od tytoniu i sake
głosem. Może ubrana była po królewsku, ale mówiła tonem właścicielki małego
baru z mętną nihonshu.
Chłopak, który prawdopodobnie
był owym Takanorim i równie prawdopodobnie synem damy, wyjrzał zza jej
przeciwsłonecznego parasola niechętnie, jakby został zmuszony do patrzenia na kolejną lokatą
świnkę morską. Akira musiał przyznać, że jeszcze nigdy nie widział Japończyka o
takiej urodzie… Pięknej, ale i zatrważającej.
Takanori zmierzył go przelotnym
spojrzeniem i pewnie nie dlatego, że nie zainteresowała go osoba gazeciarza,
ale dlatego że dłuższych spojrzeń nie został nauczony rzucać i też pewnie mu
ich zabraniono. Szybko uciekł wzrokiem za parasol matki, bez słowa zbędnego
komentarza, jakby nie tylko nie nauczono go patrzenia, ale i mówienia.
– Wiedziałam, że podzielasz moje zdanie –
kontynuowała kobieta, jakby porozumiewała się z synem w myślach. – Śliczny
jest, śliczny. Szkoda tylko, że pachnie jak wczorajsze sashimi – dodała kąśliwie.
– Chcę taką czapkę – to był jedyny komentarz
owego Takanori’ego. Akira zauważył, że głos również miał jakiś inny niż reszta
Japończyków. Nie chodziło o akcent, ale ton. Tembr był jakby czystszy, dźwięczniejszy,
zupełnie jak chóralny. Wypowiadał te słowa jak deklamację - odrobinę
uroczyście.
Chłopak potrząsnął dłonią,
otwierając rozłożysty wachlarz, aby osłaniając nim, i tak bladą twarz przed
kąpielą słoneczną. Akira musiał powstrzymać śmiech, bo uczynił ten gest
strasznie kobieco. Swoją drogą i ten gest, i wachlarz pasowały do jego
błękitnego kimona wyszytego w szkarłatne żurawie, kluczące przez srebrną
sadzawkę. Metaliczna nić połyskiwała tak intensywnie, że Akira miał ochotę
nacisnąć kaszkiet głębiej na oczy. Jednak krój stroju bogacza był dziwnie niestandardowy. Oscylował
na granicy kobiecego fasonu, a męskiego. Wyglądał bardziej jaki niezwykle
wystawna yukata. Może był muzykiem? To by pasowało do jego głosu…
– Taką czapkę? – skrzywiła się matka. – Widać
wyraźnie, że to rosyjska, komunistyczna moda. Rosjanie nie są dobrze postrzegani
w Japonii po ostatniej wojnie, dobrze o tym wiesz. Popieramy kapitalistów, prawda Takanori?
Z jakichś nieuzasadnionych
przyczyn kobieta wmieszała politykę w modę. Akira odrobinę orientował się w
padających terminach z dzienników, które pokątnie czytał. Mimo to powód był
mu obcy.
– Chodźmy już Takanori. Musimy dojechać do kissatenu[5]
na drugą – ponagliła go matka, wsiadając do dużej rikszy.
Chłopak kiwnął głową. Porwał
jeden egzemplarz dziennika i położył srebrną monetę w jej miejsce, kłaniając
się bez słowa. Ta kwota starczyłaby na syty obiad ze smażonej ryby przez kilka
dni dla rosłego mężczyzny. Akira nie zdążył mu podziękować, gdyż zniknął w
powozie i odjechał w swój hermetyczny świat herbaciarni i gejsz, gdzie będzie
rozmawiał o polityce zagranicznej bądź tylko o niej słuchał z tą swoją dziwną „przysięgą
milczenia”. Pokręcił do siebie głową z niedowierzaniem i odszedł w drugą
stronę.
Przed oczami jeszcze jakiś czas
miał obraz wyzierającego, lodowatego spojrzenia znad wachlarza bogacza. Takanori…
cóż za niezwykły Japończyk! Po kim on miał te oczy? Były błękitne jak… jak…
jego kosztowne kimono. Może dlatego tak szybko je zauważył? W dodatku były
pomalowane jak u artysty. I nie mógł oczywiście zapomnieć o
jasnych, blond włosach… Musiał jednak być Japończykiem, gdyż cała jego twarz miała
wyraźnie wyspiańskie rysy.
Westchnął do siebie
zrezygnowany. Takanori… Takanori… może był taki niezwykły, ale mimo wszystko
nie chciałby więcej na niego wpaść. Tym bardziej sam na sam. Nie wiedział dlaczego. Było coś złowróżbnego w jego spojrzeniu. Nęcącego, ale melancholijnego - jak więdnące płatki niebieskiej hortensji.
Może dlatego, że przypominał mu
upiora o jakich opowiadała mu w dzieciństwie mama?
[1] (jap.) herb rodowy.
[2] W zasadzie tylko rodzina Matsumoto, ale przymknijmy na to
oko. Nie wiem czy nie są oni jakimś odłamem klanu Yanagisawa, gdyż noszą ten
sam herb. Być może to tylko kamon
aktorów kabuki o nazwisku Matsumoto.
Nie znam się do tego stopnia na japońskiej historii. Nie traktujcie tej
opowieści jako całkowite źródło informacji, w większości to autorska fikcja.
Wiadomo, że to i tak nie dotyczy rodziny Ruki’ego.
[3] Wg. kalendarza japońskiego:
3 sierpnia, roku 1936.
[4] (jap.) wyraz mający wiele
zastosowań, w tym przypadku użyte jako „przepraszam, że przeszkadzam”.
[5] Kissaten (jap.)
herbaciarnia, niegdyś miejsce gdzie kwiknęła rozrywka.
WOHO!!! HAIKU !! HAIKU!! NORMALNIE WAS KOCHAM!! KOCHAM WAS JESZCZE BARDZIEJ JEŚLI TAK SIĘ DA! KOCHAM WAS <33 WOHOOO !
OdpowiedzUsuńTakie śliczne...tak..bardzo..śliczne....;____;
PIĘKNE!
Kocham was!
"Przed przeczytaniem zapoznaj się z treścią notatki autorskiej dołączonej do opowiadania bądź skonsultuj się z lekarzem lub autorem tekstu, gdyż każdy fick niewłaściwie stosowany zagraża twojemu życiu lub zdrowiu."
UsuńHm, chyba dołączę to do mojego "słowa od autora". Tak na wszelki wypadek... To wcale nie jest śmieszne, ten fick jest naprawdę (n a p r a w d ę) smutny.
Ale i tak się cieszę, że Ci się podoba. Początkowo go pisałam jedynie dla siebie i nie zamierzałam go nigdzie publikować, po czym kiedy go wrzuciłam na rb zyskał wielu czytelników. Naprawdę mnie to cieszy, ponieważ ten fick jest nieco głębszy i bardziej wartościowy niż reszta. Obawiałam się, że ludzie mogą go nie zrozumieć. Także thank you <3
I uważaj na kontynuację, bo jest naprawdę... przykra ;c. /Enji
Spokojnie. Właśnie takie ff uwielbiam :)
UsuńJestem tak bardzo szczęśliwa, że to tu będzie <3
Mam u Was dość dużo zaległości. Ale to przez moje postanowienie. W Wielkanoc nadrobię ^^
OdpowiedzUsuńNominowałam Was do The Versatile Blogger http://gdy-nadejdzie-on.blogspot.com/2013/03/nominacja-do-versatile-blogger.html
Moje zaległości jak były tak są >.< Ale jak już mówiłam w Wielkanoc nadrobię xD
UsuńNominuję Was do Libster Blog Award http://gdy-nadejdzie-on.blogspot.com/2013/03/kolejny-post-i-niestety-znowu-nie.html
Informuję, że zostałyście przeze mnie nominowane do Versatile Blogger Award. http://reitukibyyume.blogspot.com
OdpowiedzUsuńświetne, boskie i wspaniałe... już nie mogę się doczekać następnych części <3
OdpowiedzUsuń