sobota, 30 marca 2013

Cock or cockatiel [OS]


☆ tytuł: Cock or cockatiel,
☆ typ: oneshot, 
 beta: Enji, 
☆ gatunek: komedia romantyczna, fluff,
☆ ostrzeżenia: kostiumy, puszek pomieszany z lateksem, zwierzątka (spokojnie, bez dewiacji~!) i... śmierć (tutaj też bez dewiacji),
☆ notka autorska: 

Fick zadedykowany jedynie Allis-chan, jako że był on napisany z okazji jej siedemnastych urodzin we wrześniu. Uzgodniłyśmy, że z powodu tegorocznych świąt wielkanocnych, podzielimy się tym fluffem razem z Wami!  (´∀`)♡
Przyczyną jest fakt, że zawarta w nim fabuła jest bardzo klimatyczna, przyjemna i w pewien sposób nawiązuje do jednego z symboli wielkiej nocy. 
Proszę nie zrażać się przykrym początkiem. Autorka zapewnia Was, że finał jest prawdziwym Easter Eggiem! 




Dla zadziornego ukesia z okazji urodzin.
お誕生日おめでとうございま!



Dedykuję Ci tą płyciznę intelektualną, licząc że zadowolisz się tą najdziwniejszą hybrydą jaką wżyciu napisałam. Fluff-lemon. Jestem świadoma tego, że dla Ciebie łamię dekalog yaoi (żadnego, a już na pewno nie takiego, sexu w puszku!).



 - Miał dopiero trzy lata – w głosie basisty dawno, a właściwie nigdy jeszcze nie było słychać takiego przygnębienia. Ruki siedział na nałokatnieku fotela w stylu retro obok pogrążonego w rozpaczy Reity. Gładził dłuższą chwilę jego puszyste blond włosy, a kiedy ręka zaczęła go boleć ze zmęczenia, po prostu przytulał ze współczuciem.

 - Masz jeszcze drugą – mruczał maminym tonem pozbawionym typowej dla siebie papierosowej chrypki. Wstrzymywał się od patrzenia w stronę ptasiej klatki, nakrytej symbolicznie czarnym całunem – zrobionym prowizorycznie ze starego t-shirtu the Exploited. Czuł nieprzyjemne ciarki, tym bardziej, że obok stała druga, taka sama, z osamotnioną, szarą papużką. Z niezrozumieniem w oczkach filowała w stronę swojego sąsiada, który już więcej miał nie zaćwierkać na jego widok. Ze smutku była dzisiaj milcząca, nawet jej piórka były nieco bardziej szare i chyba domyślała się, że Keiji już nie wróci.

 - Najbardziej mi szkoda Osukiego – wyszeptał, patrząc podpuchniętymi oczami na swoją jedyną od dzisiaj nimfę. - Nie wiem, jak on to przyjmie. Boję się, że on również... z samotności... - urwał, przygryzając wargi, aby powstrzymać płacz. Takanori był już w pogotowiu, tuląc do go do siebie.

 - To nie papużki nierozłączki. Nie rozchoruje się. Zresztą, kupimy ci drugą. Może samiczkę? Zobaczysz, od razu odżyje i we dwoje nadrobią wszystkie straty... - próbował go pokrzepić. Bardzo martwił się o swojego chłopaka. Był taki nieobecny, naprawdę kochał Keijiego. Niewiele osób wiedziało, że Akira w rzeczywistości był bardzo wrażliwym mężczyzną, który lubi małe zwierzątka.

 - Nie, nic mi go nie zastąpi. To nie będzie to samo – wzbraniał się przed śmiałą propozycją papuziej fermy Rukiego. Wokalista posmutniał, widząc, że niewiele mu pomaga. Czuł się trochę bezużyteczny, kapciowaty znacznie bardziej niż sam załzawiony basista.

                Reita wykorzystał zawieszenie ich rozmowy, wstał z fotela i podszedł do klatki, przyglądając się samotnie miotającemu ptakowi. Rozsunął drzwiczki i wyjął go ostrożnie z jej środka. Osuka posłusznie wdrapał się na ramię swojego właściciela, jakby rozumiał, jak się w tej chwili czuje.

 - Co, mały? Dajesz jakoś radę?

                Papuga intuicyjnie wiedząc, o co pyta go Akira, pociągnął go dziobkiem za złoty pukiel włosów.

 - Hej, hej... - upomniał go rozgniewany mężczyzna. - Nie jestem Keijim, łobuzie – uśmiechnął się blado. Był świadomy, że sam go z wyglądu odrobinę przypomina. - Musimy wziąć małego na pogrzeb – zwrócił się tym razem do Rukiego.

 - Że co? Zamierzasz go aż tak uczłowieczyć?

 - Osuka nie jest bardziej uczłowieczony niż twój pies – odparł szorstko. - Z tym, że ja jeszcze nie wpadłem na pomysł, aby dziergać mu kardigan z włóczki w stylu ombre.

                Takanori wydął usta w dziobek, ale rozchmurzył się, aby nie sprawiać dodatkowej przykrości swojemu chłopakowi bzdurnymi przekomarzankami.

 - Na pogrzeb przydałby mu się jakiś smoking.

 - Osuka ma odświętne ubarwienie pierza.

Milczeli chwilę, czując, że robi się odrobinę niezręcznie. Nie wiedzieli, o czym rozmawiać, aby temat nie schodził na świętej pamięci Keijiego.

 - Może... chcesz na rączki Osukiego? - zapytał, zdejmując ptaszka z ramienia. Ruki wyraźnie się speszył, ale nie potrafił mu odmówić. Wyciągnął w przód oburącz i złożył dłonie. - Potrzebuje teraz dużo opieki i towarzystwa.

 - Jaki on jest ładniutki – zaczął zachwycać się papugą. Prowadził z nim przez chwilę niewyraźny monolog, dopóki Reita znów nie poczuł przypływu nostalgii.

 - Przypomniał mi się dzień, kiedy go kupiłem. Traktowałem go tak samo – Akira znów skurczył się w sobie na fotelu. Podkulił nogi i oparł na nich podbródek. - Zupełnie jakby wykluł się wczoraj... Pamiętam jak był pisklęciem – w czekoladowych oczach Reity znów pojawiły się łezki, które szybko otarł. – Taka mała, szara, pierzasta kuleczka! Był taki słodki…

 - Rei… – zaczął niepewnie, patrząc na swojego chłopaka, który moczył spąsowiałe policzki. Osuka uczepił się przedramienia Rukiego pazurkami, więc mężczyzna mógł swobodnie podejść do Akiry. – Weź się w garść, no. Jesteś w końcu facetem…

 - Kiedy twój Sabu-chan zginął, musiałem parzyć ci ziółka na uspokojenie.

 - Ale Sabu nie był…

 - Chcesz powiedzieć, że Keiji był mniej ważny jako papuga?! – wrzasnął histerycznie głosem nieprzypominającym jego męskiego basu.

 - Oczywiście, że nie… - zaprzeczył, zdobywając się na odważniejszy ruch rękami. Spłoszony Osuka zaćwierkał i odfrunął w stronę półek z komiksami i płytami CD, chowając się między nimi. – Um… - mruknął, podchodząc do ściany i wspinając się na palce, aby zdjąć papużkę. Wyciągnął ręce, ale nadal nie sięgał, co go zażenowało.

 - Wychowywałem go. Karmiłem go jako pisklę, co było trudne, bo niewykarmione papużki są bardzo chorowite. Mógł się zachłysnąć i nabawić zapalenia płuc.

Rukiemu zrobiło się przykro, słysząc, ile pracy i serca włożył Akira w opiekowanie się Keijim. Przystanął i pogrążył się w zadumie, próbując znaleźć sposób, aby poprawić humor swojego chłopaka. W tym czasie Reita pomógł mu zdjąć Osukiego z naściennego regału i odłożył do klatki, aby mu nie pierzchnął. Nie zniósłby jeszcze jego ucieczki, a widział wyraźnie, że ptak jest dzisiaj odrobinę zdezorientowany.  Mógł się spłoszyć, wylecieć przez okno i zgubić , nie potrafiąc już wrócić.

                Takanori zmarszczył bródkę, widząc jak tęsknym wzrokiem Akira przygląda się papudze. Wolnym krokiem powłóczył stopami i podszedł do chłopaka. Opasł go rękami i przytulił do niego swoją twarz, na której od razu poczuł wypieki.

- A ja nie mogę być twoim zwierzaczkiem? – zapytał niewinnym głosikiem i zamruczał jak kotek. Reita parsknął wymuszonym śmiechem, ale coś zapiekło go w piersi.

 - Zawsze i wszędzie, mój kociaku – uśmiechnął się znikomo, ale to dla Rukiego było wystarczającą słodyczą. Takanori mocniej zacisnął dłonie na koszuli swojego chłopaka, chcąc zbliżyć się do niego jeszcze bardziej.

 - A… a czy… może mógłbym ci poprawić humor odrobinę cię pieszcząc? – trzymał go mocno, lecz paradoksalnie jego głos był cieniutki i zawstydzony, co rozczuliło Reitę. Widząc niechętny wzrok chłopaka, wyrażający dezaprobatę, poluzował nieco swoje kurczowe objęcia.

- Masz na myśli seks? – podpytywał, ściągając do siebie brwi. Jak zwykle dosadność jego chłopaka sprawiała, że pąsowiał z podekscytowania.

 - Możliwe… Chcę, żeby ci było dobrze – coraz bardziej ściszał głos. – Jakkolwiek mam to zrobić.

 - Jestem taki przygnębiony, że chyba nawet nie będę w stanie się kochać – odpowiedział zmęczonym głosem. Ruki zmizerniał, ale rozumiał doskonale stan swojego chłopaka. Wieczór więc spędzili wtulając się w siebie i dotykając z czułością. Czasem wplatali w gesty urwane słowa, zdania, ale nijak nie można było nazwać tego rozmową. Reita usnął w fotelu, tuląc do siebie swoją kruszynkę. Był spokojny, mogąc trzymać w swoich rękach najcenniejszego dla niego zwierzaczka. Ruki przyglądał się śpiącemu mężczyźnie, czując ukłucie wzruszenia. Wyglądał jak dziecko, które w końcu usnęło niewinnym snem, po ciężkim dniu.

                Tydzień później po całym nieprzyjemnym incydencie, ceremonii pożegnalnej Keijiego, kiedy Reita jako tako otrząsnął się po stracie swojego pupilka, wybrali się z Rukim do jednego z największych sklepów zoologicznych w Tokio – przypominającego małe ZOO. Wybór był ogromny: od łusek i piór począwszy przez sierść prostą i lokatą oraz włosy, kończąc na dredach przywodzących na myśl mniej lub bardziej wysłużone mopy – psy komondory. Maszerowali przez całą galerię klatek, terrarium, akwarium i innych gablot ze zwierzakami, ściskając się nieśmiało za ręce. Zawstydzony Ruki do skrajnych czerwieni na swoich policzkach, ukrywał twarz opatulony w długi, pasiasty szalik z kaszmiru, w którym zatapiał usta.

                Reita zachwycał się asortymentem sklepu, ale widać nadal było tęsknotę za papużką. Był raczej niechętny, aby wyprzeć z pamięci obraz Keijiego i zastąpić nowym zamiennikiem. Wydawało się to odrobinę bezduszne.

 - Może kupimy ci po prostu drugą nimfę? - zapytał nieśmiało Takanori, widząc, że Akira nie jest zbyt entuzjastyczny. - Bardzo podobną do Keijiego?

 - To nie jest dobry pomysł. Upierzenie nimf zmienia się wraz ze stadium rozwoju i młody osobnik po kilku latach może zmienić się diametralnie – mruknął beznamiętnie, przyglądając się z obojętnością skaczącym po sobie chomiczkom syryjskim. Jeden z nich uniósł się na tylnych, różowych łapkach i zaczął skrobać pazurkami szybę, patrząc na
Rukiego prosząco.

 - Awwww! Jest cudowny! - Ruki prawie zapiszczał, przykładając dłoń do jego łapki. To przestraszyło małego gryzonia, więc pierzchnął w głąb grupki swoich braci. - Proszę, kupmy jednego! Proszę, tego rudawego!

 - Co miesiąc będziemy kupować jednego, kiedy zdecyduję się na pytona albinosa... ale długo się nim nie nacieszysz – odparł mrocznym głosem. Takanori pisnął z oburzenia, nazywając swojego chłopaka potworem.

 - Jak możesz to chcieć robić chomiczkom...

 - Ruki, chomiki nie są zbyt inteligentne. Nie mają praktycznie zmysłu samozachowawczego. Wdrapią się na firankę, wypadną przez okno i się zabiją, ponieważ nie są świadome, że upadek z wysokości może być śmiertelny – wyjaśnił mu.

 - Och, rozumiem – pokiwał główką, ale nadal spoglądał tęsknym wzrokiem na akwarium z chomikami. - No to może szczura?

 - Nie obraź się, skarbie, ale wolałbym coś może bardziej... męskiego?

 - To kup sobie dzikiego ogiera! Nie ma nic bardziej męskiego - żachnął się urażony, że jego chłopak nie chce się dać namówić na słodkie, futerkowe zwierzątko. - Czarny, umięśniony mustang...

 - Przyznaj, że chciałbyś mnie widzieć nagiego na takim rumaku – szepnął mu kusząco do  ucha, aż Rukiego zapiekło w podbrzuszu z podniecenia. - Na przykład na fryzie[1].

 - Aj... to całkiem seksowne, ale... - podłapał Ruki.

 - Ale co? Roznegliżowany z króliczkami na kroczu zostałbym wzięty jedynie za zoofila.  Nawet jeśli króliczek to playboyowa ikona płodności.

 - Szkoda, króliczki są...

 - Płochliwe i strachliwe. Nie wytrzymałyby głośno włączanego metalu czy punka – widząc smutną minkę swojego chłopaka, zatrzymał się i podniósł na siebie jego twarz. - Nie chmurz się. Po prostu chcę uniknąć takich sytuacji, kiedy pupilki umierają. To nie byłoby przyjemne, gdyby taki króliczek dostał zawału ze strachu. Czułbym się jak morderca – powstrzymywał się przed pocałowaniem go w usta na uspokojenie.

- Rozumiem – spróbował się uśmiechnąć wyrozumiale. - O! Zobacz, jakie dziwne! - chcąc zmienić niewygodny temat, wskazał palcem na nietypowy okaz zwierzęcia, który przypominał krzyżówkę ryby oraz jaszczurki. Po bokach głowy odstawały mu różowe, rozczepione skrzela, samo zwierzę zaś było białe, lekko perłowe. - Aksolotl ambystomy meksykańskiej – odczytał na głos tabliczkę obok zwierzątka. - Ta nazwa jest straszna...

                Akira przykleił się do szyby, podziwiając kilka pływającocząłagjących się okazików. Dwa były szare, reszta rozkosznie biało-różowa.

 - Patrz obok na samą ambystomę, jest świetna! Taki jakby morski, miniaturkowy smok – Reita zachwycał się szarym, nieco przerażającym płazem, który powoli stąpał po kamienistym żwirku i łypał spod byka swoimi wyłupiastymi ślepiami wielkości główki od szpilki. Ruki skrzywił się na widok ambystomy i udawał, że ma w sobie coś niewątpliwie czarującego, ale sam nie wiedział co.

 - Wydaje mi się, że wymagają sporej opieki – próbował odwieźć od szalonego pomysłu swojego chłopaka. - W końcu to meksykański okaz. Na pewno je jakieś robaki. Musiałbyś mieć w domu hodowlę świerszczy... bleh! To takie... niehigieniczne. 

 - Jak kupię tarantulę, to też będę musiał się w nią zaopatrzyć – zauważył, uśmiechając się chytrze. Takanori poczuł się spiorunowany.

 - No wiesz! Nie będę u ciebie spał wśród latających chrabąszczy i pająków! Nawet o tym nie myśl! - oburzył się. Ruki nie przyznawał się głośno, ale miał niedoleczoną arachnofobię. Na sam widok owłosionych nóżek egzotycznego pająka – chociażby na okładce magazynu - czuł mocne dreszcze obrzydzenia i panikę.

 - Ech, znając ciebie, pewnie wyląduję z jakimś jeżykiem pigmejskim albo fretką na chacie – westchnął do siebie. Akira musiał jednak przyznać sam przed sobą, że nie miał najmniejszego pomysłu na nowego pupila. Wszystko miało swój urok i było interesujące, ale zarazem nic nie sprawiało, że miał ochotę popiskować „ojej, chcę to, chcę!” jak mały chłopiec.

 - Ale sam powiedz, czy taki jeż nie jest przeuroczy? I można go brać na rączki – rozczulał się Ruki, stojąc przed gablotką z gromadką gryzoni. Przyglądali się chwilę zwyczajowemu, monotonnemu życiu takiego jeża, dopóki Akira nie stwierdził, że muli go od słodkości przez jego zabawę w trocinach. 

 - Sam nie wiem...

 - W czymś pomóc panowie? - do ich dysputy włączyła się ekspedientka z potulnym uśmiechem kosmetyczki. - Może chcieliby panowie wziąć na ręce zwierzaczka? Jeże te posiadają miękkie igły, więc w zupełności nie kują w ręce. Proszę spróbować – zachęcała ich sprytnie, wyjmując jedną sztukę z akwarium. Spłoszony Reita niechętnie wyciągnął dłonie, aby przywitać się z pupilkiem. Jeż zaczął piszczeć spłoszony, co rozczuliło Akirę.

 - Ej no, nie bój się malusi, cio? - zaczął gmerać paluszkiem pod łebkiem gryzonia, który się nieco ośmielił w jego dłoniach. - Faktycznie jest uroczy. Ile taki maluszek kosztuje?

 - Trzynaście tysięcy jen – odpowiedziała z nierzednącym uśmiechem na wyszminkowanych schludnie ustach. Akira usłyszał w głowie wyimaginowany odgłos tłuczonego szkła.

 - Ile? - pomyślał sobie. - Z pewnością żrą jakieś drogie karmy importowane z Afryki! Do tego dojdą cholernie drogie szczepionki, aby uodpornić go na nasz monsunowy klimat, które pewnie u weterynarza kosztują drugie tyle...  - kalkulował w myślach, coraz bardziej się krzywiąc.

 - A panowie życzą sobie jakieś bardziej egzotyczne zwierzę, czy jednak tradycyjnego pupilka? Mamy duży wybór kotów i psów, chociaż niektóre ściągamy na zamówienie – próbowała wyratować jakoś niezręczną sytuację.

 - Coś odpowiedniego dla kogoś, kto ma w domu papugi...gę – poprawił się, znów zapominając, że został mu tylko Osuka.

 - Hm, to nieco komplikuje sprawę – stwierdziła, postukując paznokciem po dolnej wardze. - Odradzam kota, bo to się może wiadomo skończyć. Wszyscy znamy bajkę o Tomie i Jerrym. Co do psów, to też nie jest dobra alternatywa, ale zawsze lepsza niż kot. Proponowałabym inny gatunek papugi, bądź fretkę. A może ma pan dość duży dom? Zawsze można zamknąć pomieszczenie z papugą.

                Akira poczuł się przytłoczony przez słowotok ekspedientki. Poczuł się znów jak kilkunastoletni gówniarz, który przychodzi zakupić swoje pierwsze zwierzątko. Chcę wszystko i nic, bo boję się, że nabroi.

 - Zwierzątko ma być dla pana, czy dla dzieci? - Reitą wstrząsnęło odrobinę to pytanie. W końcu – jakby nie było – był gejem, który odrobinę migdalił się ze swoim chłopakiem w tym miejscu publicznym.

 - W zasadzie dla mnie, ale na jedno wychodzi. Jestem trochę zdziecinniały – wybrnął, a jego tekst zabrzmiał odrobinkę flirciarko. W końcu – jakby nie było – oznajmił, że jest bezdzietnym kawalerem.

                Kobieta postukała się palcem po wardze.

 - Chyba mam pewną opcję, proszę za mną... - odparła enigmatycznie, znikając w głębi sklepu.
 - Ja po prostu w to nie wierzę... - mruczał do siebie Ruki, patrząc na swojego chłopaka, który klęczał na mechatym dywanie, bawiąc się z biało-kawową kuleczką, która skakała rozbrykana po całej jego płaszczyźnie. Wokalista podpierał swój pociągły podbródek na dłoni i z zażenowaniem pomieszanym z zazdrością przyglądał się zabawie basisty. – Ktoś coś mówił o słabych serduszkach, punku i płochliwości…

 - To uwierz i przyłącz się do nas. I przestań narzekać – odparł od niechcenia, zbyt pochłonięty swoim nowym zwierzątkiem, które w bardzo beztroski sposób pokicywało po połaci pokoju. Akira wpatrywał się w słodkiego, puchatego króliczka z wszechuwielbieniem. - Aaa! Taffy-chan! Czekaj, nie uciekaj – złapał za brzuszek gryzonia i podźwignął do góry. - Chodź, wujek Ruki pobawi się z tobą... - oznajmił ochoczo, podnosząc się z kolan.

 - Zdurniałeś, że będę bawił się z niedorobionym zającem. Ty chyba masz jakieś braki z dzieciństwa – pieklił się, ale nie mógł nic zrobić, kiedy króliczek wylądował na jego złączonych po kobiecemu kolanach. Mężczyzna przełknął ślinę i wziął na ręce miesięcznego królika, przypatrując mu się z mieszanymi uczuciami. - I co śmierdzielu? Teraz mnie wygryziesz, prawda? Pokaż, czy w ogóle masz czym... - burczał, buszując mu w futerku po spodniej części ciała.

 - Ej no, ale nie grzeb mu tam... To ohydne.

 - Chcę sprawdzić, czy nie nazwałeś go zbyt pedalsko, jak na jego płeć. W końcu Karmelek to trochę... mało unisexowe imię – skomentował to Ruki.

 - Co za różnica, jakiej jest płci. I tak będę dzisiaj z nim spał – wokalista niemal usłyszał w jego głosie serduszko zamiast kropki. Mężczyzna przerwał swoje poszukiwania i spojrzał poważnie na całkiem niepoważnego Reitę.

 - Że co? Powiedz, że żartujesz! - żachnął się. Pomysł jego chłopaka był co najmniej idiotyczny. - Nie będę spał z tobą, rozdzielony tym gryzoniem wycierającym własne szczyny owłosionym kuprem...

Reita skrzywił się nieprzyjemnie na kaprysy blondyna.

 - Wiesz... masz w końcu jeszcze swoje mieszkanie. Wcale nie musisz u mnie spać co noc. Wypadałoby, żebyś zabrał w końcu swoje walizki, bo nie mam gdzie postawić kuwetki dla Taffy'ego.

                Tymi słowami Takanori poczuł się urażony. Była to otwarta prośba, aby się wyniósł na trochę, bo ma go dość. Pociągnął nozdrzami, prezentując swoje oburzenie, ale nic nie powiedział. Za bardzo poczuł się oszukany. W końcu to on zasugerował mu wycieczkę do zoologicznego i wspierał go w trudnych chwilach.

 - Świetnie, to ja pójdę się spakować. Życzę ci miłej nocki. Bogatej w uniesienia – wycedził przez zęby i wymaszerował z pokoju. Nie miał najmniejszego zamiaru ingerować i uczestniczyć w ciągu dalszym ich przesłodkich zabaw. Może jeszcze miałby dla niego kicać? Na pewno i tak robiłby to znacznie gorzej niż Taffy, rasowy królik miniaturowy. Bardziej miniaturowy niż on sam.

                Ruki musiał uzbroić się w cierpliwość, bo Akira przeżywał swoją drugą młodość. Zachowywał się skrajnie niepoważnie, trochę dziwacznie. Następnego dnia, zaraz po cudownym pomyśle spania razem z królikiem, obudził porannym telefonem Takanoriego, skarżąc się, że kiedy tylko wstał, Taffy'ego już nie było w łóżku. Chcąc nie chcąc – musiał pomóc swojemu chłopakowi szukać uciekiniera, namyślając się, kto jest na tyle głupi, aby nie przewidzieć prostego i logicznego faktu, że skoro króliki mają łapki, toteż będą się przemieszczać. Ten incydent był jeszcze zgoła w stanie przemilczeć z elegancją.

                Nieznośne jednak stały się powtórki tego samego dzień w dzień. Ruki został zepchnięty na dalszy plan wspaniałej koegzystencji króliczka i jego pana. Był tłem bądź rekwizytem ich zabaw, rozmów i – uwaga! - spacerów. O ile można było nazwać spacerem wypuszczanie gryzonia w parku, aby odrobinę pobiegał po trawie. Wtedy Taffy i jego pan robili furorę wśród małych dzieci i ich mam, które piszczały podekscytowane na widok puchatej kuleczki. Takanori zastanawiał się, gdzie jest granica pomiędzy opiekuńczością, a świrem i czy w tym wypadku została już przekroczona. Wszystko byłoby do zniesienia, gdyby Ruki nie zaczął odczuwać dotkliwego braku i deficytu swojego chłopaka. Pragnął go trochę popieścić, podotykać się lub zwyczajnie posiedzieć i porozmawiać o tym-i-o-tamtym. Gdyby nie był szczerym miłośnikiem zwierząt, wymyśliłby plan pozbycia się tego natrętnego przez swoją słodycz gryzonia. A właściwie, nie dosypał warfaryny w granulacie do jego karmy tylko ze względu na samego Akirę. Doskonale pamiętał jego łzy, rozpacz i przygnębienie, kiedy Keiji pożegnał się ze światem żywych. Nie chciał tego powtarzać, zwyczajnie za bardzo go kochał, ażeby sprawiać mu ból.

                Jednak, jeśli pozbycie się konkurencji nie wchodziło w rachubę, co powinien zrobić, aby odzyskać względy swojego kochanka? Triumfalnie pstryknął w palce, kiedy narodził się w jego głowie pewien pikantny pomysł, który z pewnością sprawi, że Akira przestanie spać z królikiem pod pachą.

                W tym celu był zmuszony odwiedzić jeden z większych sklepów ze zdobyczami technologicznymi miłości cielesnej. Wstąpił do ekskluzywnego bieliźniarskiego butiku Eres, kupując parę kabaretek przypinanych do pasa i leiste, czarne body z trykotu zapinane u spodu na zatrzaski. W jednym z bardziej szanujących się i klientów sex-shopie dobrał do kompletu białe królicze uszka – usagimimi - i ogonek. Pokusił się również o krwistoczerowną szminkę, której brakowało mu w swojej kosmetyczce z racji zbyt agresywnego i wyzywającego kolorytu. W końcu na co dzień nie zamierzał upodabniać swoich ust do Marilyn Monroe. Zabrakło mu funduszy i odwagi na zakup jakiegoś obuwia od marki pleaser słynącej z zamówień online napływających z branży striptizerskiej z całego świata, chociaż doskonale wiedział, że przydałyby mu się jakieś buty na platformie, aby wyokrąglić swoje pośladki w skąpym body i wysmuklić nóżki.

                Postanowił, że przywabi do swojego mieszkania Reitę. Musiał tylko wyszykować należycie siebie i lokal, aby stał się jaskinią rozkoszy. Zaścielił łóżko ich pamiątkową pościelą z satyny, którą kupili kiedyś wspólnie na wycieczce w Kioto. W niezbieżny sposób z rzeczywistością przypominała czasy feudalne, przedstawiając krajobrazy z drzeworytów. Ruki lubił ją, bo była małą namiastką luksusu. Rozpalił kominki na olejki eteryczne, wybierając na tę okazję zapach opium. Zasunął ciężkie, szkarłatne zasłony w oknach.

Odsapnął, postanawiając się odprężyć w kąpieli z solami zmiękczającymi skórę. Wypeelingował ciało i poddał epilacji. Wysuszył włosy, ułożył je pianką, aby pozostawały w nieładzie. Przyglądał się chwilę sobie w lustrze nago. Dotknął swoich miękkich, poskręcanych włosków na męskości i zrobił ekstatyczną minę. Zadrżał, bo doszedł do wniosku, że niemo i bez „efektów specjalnych” wygląda to beznadziejnie, wręcz śmiesznie.

                Włożył po kolei wszystkie elementy stroju. Zdecydował się na jedne ze swoich ozdobnych sztybletów na kilkucentymetrowym obcasie nabite ćwiekami. Nałożył mocny mejkap, idąc w tak zwane smokey eyes. Spryskał się swoimi perfumami unisex, wieńcząc tym samym swój erotyczny wizerunek. Czuł się skrępowany w tym bardziej przebraniu niż ubraniu. Wyprostował się i zakręcił tyłeczkiem w stronę lustra, chcąc ocenić czy „ogonek” trzyma się należycie. Pomimo swojej rażącej niedowagi, czuł się ociężale jak Bridget Jones, która udała się na przyjęcie – sądząc, że to bal kostiumowy – przebrana za króliczka. Idiotyczne uczucie.

                Rozsiadł się na fotelu i wybrał na swoim iphone numer do swojego chłopaka. Nawet do siebie zaczął stroić jakieś na poły słodkie, na poły wyuzdane minki niczym moe[2]. Nie poważniał nawet wtedy, kiedy w telefonie odezwał się już Akira. Wchodził powoli w swoją rolę.

 - Um, kochanie... - przyłożył paluszek do swojej dolnej, wyszminkowanej wargi. - Chyba coś mi się stało z satelitą. Nie odbiera sygnału telewizyjnego. Nie wiem, co się popsuło, a boję się wychylić za okno, żeby poprawić antenę. Pomożesz mi koteczku? - zamruczał uwodzicielsko, aby nie otrzymać sprzeciwu.

                Z drobnym ociąganiem, ale jednak w efekcie Akira zgodził się, aby rzucić okiem na usterkę. Takanori nie potrafił, nie uśmiechnąć się triumfalnie do siebie. Był to jego ostatni, swobodny uśmieszek, bo wkrótce dopadł go stres i niepewność związane z jego rolą, jaką miał do odegrania przed chłopakiem. I nie potrafił ich zaleczyć lexotanem. Na miękkich nogach stał i ćwiczył seksowne pozy, ale czuł się jak wystrugany z drewna pajacyk.

 - „Hej tygrysku, może masz ochotę pobawić się swoim króliczkiem?” – puścił do siebie perskie oczko. - Nie, nie, nie... to idiotyczne. Może... „Witam panie Suzuki, pokicamy razem?”. Boże, to żałosne... - ukrył twarz w rękach. - Nie jestem ani trochę perwersyjny, za kogo mnie fanki uważają!

                Nie miał więcej czasu na użalanie się nad swoim samodzielnie zgotowanym sobie beznadziejnym położeniem, bo domofonem zadzwonił Akira. Otworzył mu furtę i szybko, potykając się o przydługie noski sztybletów, uciekł do sypialni rozgrzanej ciepłym i pachnącym niesamowicie powietrzem.

 - Ruki? Już jestem – usłyszał w genkan, jak Reita ściąga swoje ciężkie, militarne buty.

 - Dobrze, kochanie. Chodź tu na chwilę, chcę ci coś pokazać – zawołał go, czekając na niego, wsparty o ścianę. Niecierpliwie wyczekiwał równomiernych kroków swojego chłopaka, które zgrywały się we wspaniały i frustrujący sposób z akcjami jego serca. Kiedy tylko pojawił się w progu sypialni, Ruki elegancko podszedł do drzwi i zasunął je, blokując swoim ciałem wyjście. - Nie tęskniłeś za swoim zwierzaczkiem? - zapytał skruszonym głosem, wspierając się jednak w wdzięczny sposób o zasunięte shouji. Skierował kolana do środka i dotknął niewinnie swojej dolnej wargi. - Bo twój zwierzaczek bardzo tęsknił za zabawą... Czuję się... taki... - przeniósł swój palec na jego usta i trącił je delikatnie, patrząc na nie z pragnieniem - ...taki niewyżyty.

                Wyraz twarzy Akiry wyrażał pełnię niezrozumienia, zaskoczenia... Był oczarowany i onieśmielony zarazem. Gdzie podział się jego wiecznie zagniewany Takanori?

 - Ruki... - wyszeptał oniemiały, kładąc bezwiednie ręce na jego biodrach. Muskał jego miednicę przez cienki materiał niezwykle dopasowanego body. - Twoje ciało... - mamrotał.

                Chłopak zmrużył poczerniały wachlarz rzęs.

 - Podoba ci się? - wyprostował się, aby ułatwić mu chaotyczne błądzenie swoimi ciepłymi dłońmi wzdłuż jego sylwetki. - Mam wielką ochotę się z tobą kochać. Dam ci to, czego nie da ci twój pupilek... Będę twoim najwspanialszym zwierzątkiem. Tylko... tylko... - odwrócił wzrok, czując że robi mu się przykro. Poczuł, że szklą mu się oczy. - Tylko mnie nie zaniedbuj. Brakowało mi cię.

                Akira wodził wzrokiem po jego ciele, patrząc na niego łakomie. Przysunął swoją twarz do jego cudownie pachnącej szyi i ukrył w niej usta. Całował go bez pośpiechu, skubiąc wargami i gładząc palcami jego delikatny podbródek. Ruki zachwiał się, opierając plecami o drzwi. Westchnął głośno i odchylił głowę w tył, sapiąc cicho. Zachowywał się tak, jakby nigdy wcześniej tego nie robili.

 - Przepraszam, nie miałem pojęcia. Nic mi nie mówiłeś... - usprawiedliwiał się cicho Reita, zjeżdżając rękami do jego talii, którą w tym stroju miał dość mocno zarysowaną jak na mężczyznę.

 - Nieważne, nie tłumacz się... Pieść mnie, tylko tego chcę – Ruki czuł, że narasta w nim podniecenie. Że ciepła krew zalewa podbrzusze, a penis sztywnieje pod śliskim, ciemnym materiałem. Akira nijak mu nie pomagał, tylko drażnił palcami prostującą się męskość, sprawiając, że trykot opinał ciasno jego członek, prawie go obcierając. Poruszał dłonią w górę i w dół, bawiąc się tą pokaźną wypustką w body. Chłopak wstydził się początkowo dźwięków, jakie wydaje, ale kiedy przypomniał sobie, co właśnie ma włożone na swoje ciało i kogo gra, ulżył swojej zaciśniętej krtani.

                Reita rozpiął guziki u spodu jego body, podciągając ku górze, aby nie uwierało wyrośniętego penisa jego chłopaka. Rozsunął zamki po obu jego bokach, wpełzając pod materiał swoimi dużymi dłońmi. Odchylił go odrobinę ukazując różowy sutek, do którego natychmiast się przyssał wargami. Pieścił je, dopóki Ruki nie zaczął pomrukiwać z bólu, kiedy jego brodawki popuchły. Akira położył mu rękę na nagich pośladkach i wypychał ku górze, aby sięgnął jego ust. Chłopak czuł, że pod wpływem siły swojego kochanka, jego nogi odrywają się od podłogi. Wisiał w powietrzu, podtrzymywany od spodu przez swojego silnego basistę. Masował jego kark, gładząc przykrótkie kosmyki pociemniałych włosów.

 - A-Akira... zabierz mnie na łóżko... - poprosił Takanori, czując że kręci mu się w głowie i nie będzie w stanie utrzymać się na swoich zmiękłych nogach, kiedy go odstawi. Policzki miał równie czerwone z podekscytowania, co wargi z których nieco starła się intensywna szminka. Pozostawił jej resztki na szyi Reity, aby naznaczyć go tego wieczoru.

                Zaprowadził go do łóżka i klepnął w tyłeczek, aż Ruki opadł na kolana, na wpół klęcząc przed nim na materacu. Przebiegł go dreszcz podniecenia, kiedy pomyślał, że od razu chce się z nim kochać. Zmrużył powieki i oblizał usta.

 - Stwardniałeś? - zapytał kuszącym głosem. Nie chciał się obracać i patrzeć, jak rozpina spodnie. Sam dźwięk rozsuwanego zamka przeszył go, sprawiając że zadrżał. Na pewno sterczał na sam widok nagich pośladków Rukiego, wypiętych w jego stronę. Nie dostał odpowiedzi z ust Akiry. Najwidoczniej był już zbyt podniecony. Dotykał jego tyłka palcami. Tarł jego otwór, gładził mokre od potu uda, wcierając go w skórę. - W... w szufladzie masz... sam wiesz co – wyszeptał, spuszczając głowę jak winowajca, który ośmielił się przerwać swojemu kochankowi.

                Usłyszał, jak Akira otwiera komódkę i wyjmuje z niej lubrykant oraz prezerwatywy zadeklarowane jako ultracienkie. Rozprowadził żel w jego otworze palcami, co sprawiło, że Ruki dygotał w niekontrolowany sposób.

 - Zi-zimne – ocenił maź wypełniającą jego wrażliwe wnętrze. Powiedział to tylko dlatego, aby Akira nie zwlekał z wejściem w niego. Zacisnął dłonie na satynowej pościeli w nieznośnym oczekiwaniu.

 - Zaraz cię tak rozpalę, że staniesz się zwykłym zwierzątkiem – obiecał mu i sprzedał kolejnego klapsa, aż Ruki zawył, aby sprawić mu satysfakcję. Usłyszał odgłos rozrywanego sreberka i już wiedział, co to oznacza… zaraz się w niego wsunie.

 - Wejdź we mnie mocno – poprosił i rozstawił uda szeroko, aby rozchylić swoje pośladki.

 - Aż ogonek ci się zatrzęsie, królisiu – zapewnił go i wykonał silny ruch frykcyjny. Ruki krzyknął z zaskoczenia. Nie sądził, że włoży w to tyle siły.

                Nabijał się na jego szczyt. Słyszał jak strzelają oka jego kabaretek rozrywane naciągiem, ale nie dbał o swój jednorazowy strój. Spełnił swoje zadanie. Był taki szczęśliwy, nawet jeżeli zwyczajnie jego chłopak mocno go posuwał, nie patrząc niego. Wiedział, że to nie jest odznaka pogardy.

 - Tak, tak! Bosko! – jęczał na głos. Pochylił mocno głowę w przód, kiedy zaczęły targać nim spazmy rozkoszy. Dłonie Akiry tak nachalnie penetrowały ciało Takanoriego, wsuwając się pod body i dotykając w każdym miejscu z ciekawością. Czuł się obleziony przez dotyk swojego mężczyzny. Miał wrażenie, że jego ciało nie ma już przed nim tajemnic.

                W końcu pociemniało mu przed oczami, a przyjemność owładnęła go aż po końcówki włosów. Krzyknął na cały głos imię swojego kochanka, kiedy dochodził, spuszczając się na pamiątkową pościel z Kioto. Nie zauważył nawet kiedy, ale jak tylko uchylił powieki, leżał na swoim nagim Akirze, a on gładził jego mokre, rozwichrzone włosy.
Uśmiechnął się do siebie i zdjął z głowy pijącą go opaskę z usagimimi.

 - Um… kochanie – wymamrotał upojonym głosem w usta Reity.

 - Tak?

 - Powiedz, że jestem ważniejszy od Taffy’ego. Powiedz to…

Akira uśmiechnął się delikatnie.

 - Byłeś cudowny – pochwalił go, smyrając paznokciami plecy Rukiego. – Nikt nie jest od ciebie ważniejszy, skarbie. A Taffy… cóż… - Reita zrobił niewyraźną minę, co chłopak natychmiast podchwycił.

 - Co jest?

 - Wiesz… - basista zmieszał się. – Oddałem go siostrze. Królik to nie jest zbyt męskie zwierzątko.

                Takanori nie potrafił się nie rozpromienić.

 - Ach tak? – na jego usta wpełzł cwaniacki grymas.

 - Mhm. Kupiłem Kiciusia. Sakoke. Wygląda jak mały gepard.

                Rukiemu brakowało słów, aby opisać dziecinne zachowanie swojego ukochanego, więc tylko westchnął i już zaczynał w myślach projektować wygląd nowego kostiumu w stylu neko-shounen.


THE END


[1]    Skrót od konia fryzyjskiego.
[2]    Najogólniej lekko fajtłapowata (i przez to de facto słodka, urocza) postać z mangi. 

3 komentarze:

  1. Oooorany. *Q* To było cudowne.
    ''- I co śmierdzielu? Teraz mnie wygryziesz, prawda? Pokaż, czy w ogóle masz czym... - burczał, buszując mu w futerku po spodniej części ciała.'' - to mnie po prostu rozwaliło! XD
    Teraz będę miała fazę przez resztę dnia. Chociaż ta, którą miałam, gdy weszłam na bloga i zobaczyłam, że jest coś nowego przebiła wszystkie dotychczasowe.
    Czekam na nowe. ^-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm.. cholernie smutno mi się zrobiło, gdy wywalił Takę. Jeszcze te mamy... weź powiedz, że patrząc na króliczka nie zauważyłyby też jego. Ookej, Akira nie powinien mieć zwierząt. Gdyby mu zmarły papugi. Aż żal mi Taki.
    Świetna notka, będę cierpliwie czekać na resztę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Potrzebowałam solidnej dawki słodyczy, a ten shot idealnie mi ją uzupełnił
    Arigatou! *u*

    Rzeczywiście na początku było smutno, ale późniejsze wydarzenia wszystko zrekompensowały

    Taka króliczek *Q*

    WESOŁYCH ŚWIĄT!

    Pozdrawiam
    Chizuru

    OdpowiedzUsuń