☆ typ: oneshot,
☆ beta: Enji,
☆ gatunek: komedia romantyczna, fluff,
☆ ostrzeżenia: kostiumy, puszek pomieszany z lateksem, zwierzątka (spokojnie, bez dewiacji~!) i... śmierć (tutaj też bez dewiacji),
☆ gatunek: komedia romantyczna, fluff,
☆ ostrzeżenia: kostiumy, puszek pomieszany z lateksem, zwierzątka (spokojnie, bez dewiacji~!) i... śmierć (tutaj też bez dewiacji),
☆ notka autorska:
Fick zadedykowany jedynie Allis-chan, jako że był on napisany z okazji jej siedemnastych urodzin we wrześniu. Uzgodniłyśmy, że z powodu tegorocznych świąt wielkanocnych, podzielimy się tym fluffem razem z Wami! (´∀`)♡
Przyczyną jest fakt, że zawarta w nim fabuła jest bardzo klimatyczna, przyjemna i w pewien sposób nawiązuje do jednego z symboli wielkiej nocy.
Proszę nie zrażać się przykrym początkiem. Autorka zapewnia Was, że finał jest prawdziwym Easter Eggiem!
- Mhm. Kupiłem Kiciusia. Sakoke. Wygląda jak mały gepard.
Fick zadedykowany jedynie Allis-chan, jako że był on napisany z okazji jej siedemnastych urodzin we wrześniu. Uzgodniłyśmy, że z powodu tegorocznych świąt wielkanocnych, podzielimy się tym fluffem razem z Wami! (´∀`)♡
Przyczyną jest fakt, że zawarta w nim fabuła jest bardzo klimatyczna, przyjemna i w pewien sposób nawiązuje do jednego z symboli wielkiej nocy.
Proszę nie zrażać się przykrym początkiem. Autorka zapewnia Was, że finał jest prawdziwym Easter Eggiem!
Dla zadziornego ukesia z okazji
urodzin.
お誕生日おめでとうございます!
Dedykuję Ci tą płyciznę
intelektualną, licząc że zadowolisz się tą najdziwniejszą hybrydą jaką wżyciu
napisałam. Fluff-lemon. Jestem świadoma tego, że dla Ciebie łamię dekalog yaoi
(żadnego, a już na pewno nie takiego, sexu w puszku!).
- Miał dopiero trzy lata – w głosie basisty
dawno, a właściwie nigdy jeszcze nie było słychać takiego przygnębienia. Ruki
siedział na nałokatnieku fotela w stylu retro obok pogrążonego w rozpaczy
Reity. Gładził dłuższą chwilę jego puszyste blond włosy, a kiedy ręka zaczęła
go boleć ze zmęczenia, po prostu przytulał ze współczuciem.
- Masz jeszcze drugą – mruczał maminym tonem
pozbawionym typowej dla siebie papierosowej chrypki. Wstrzymywał się od
patrzenia w stronę ptasiej klatki, nakrytej symbolicznie czarnym całunem –
zrobionym prowizorycznie ze starego t-shirtu the Exploited. Czuł nieprzyjemne
ciarki, tym bardziej, że obok stała druga, taka sama, z osamotnioną, szarą
papużką. Z niezrozumieniem w oczkach filowała w stronę swojego sąsiada, który
już więcej miał nie zaćwierkać na jego widok. Ze smutku była dzisiaj milcząca,
nawet jej piórka były nieco bardziej szare i chyba domyślała się, że Keiji już
nie wróci.
- Najbardziej mi szkoda Osukiego – wyszeptał,
patrząc podpuchniętymi oczami na swoją jedyną od dzisiaj nimfę. - Nie wiem, jak
on to przyjmie. Boję się, że on również... z samotności... - urwał,
przygryzając wargi, aby powstrzymać płacz. Takanori był już w pogotowiu, tuląc
do go do siebie.
- To nie papużki nierozłączki. Nie rozchoruje
się. Zresztą, kupimy ci drugą. Może samiczkę? Zobaczysz, od razu odżyje i we
dwoje nadrobią wszystkie straty... - próbował go pokrzepić. Bardzo martwił się
o swojego chłopaka. Był taki nieobecny, naprawdę kochał Keijiego. Niewiele osób
wiedziało, że Akira w rzeczywistości był bardzo wrażliwym mężczyzną, który lubi
małe zwierzątka.
- Nie, nic mi go nie zastąpi. To nie będzie to
samo – wzbraniał się przed śmiałą propozycją papuziej fermy Rukiego. Wokalista
posmutniał, widząc, że niewiele mu pomaga. Czuł się trochę bezużyteczny,
kapciowaty znacznie bardziej niż sam załzawiony basista.
Reita wykorzystał zawieszenie
ich rozmowy, wstał z fotela i podszedł do klatki, przyglądając się samotnie
miotającemu ptakowi. Rozsunął drzwiczki i wyjął go ostrożnie z jej środka.
Osuka posłusznie wdrapał się na ramię swojego właściciela, jakby rozumiał, jak
się w tej chwili czuje.
- Co, mały? Dajesz jakoś radę?
Papuga intuicyjnie wiedząc, o co
pyta go Akira, pociągnął go dziobkiem za złoty pukiel włosów.
- Hej, hej... - upomniał go rozgniewany
mężczyzna. - Nie jestem Keijim, łobuzie – uśmiechnął się blado. Był świadomy,
że sam go z wyglądu odrobinę przypomina. - Musimy wziąć małego na pogrzeb –
zwrócił się tym razem do Rukiego.
- Że co? Zamierzasz go aż tak uczłowieczyć?
- Osuka nie jest bardziej uczłowieczony niż
twój pies – odparł szorstko. - Z tym, że ja jeszcze nie wpadłem na pomysł, aby
dziergać mu kardigan z włóczki w stylu ombre.
Takanori wydął usta w dziobek,
ale rozchmurzył się, aby nie sprawiać dodatkowej przykrości swojemu chłopakowi
bzdurnymi przekomarzankami.
- Na pogrzeb przydałby mu się jakiś smoking.
- Osuka ma odświętne ubarwienie pierza.
Milczeli
chwilę, czując, że robi się odrobinę niezręcznie. Nie wiedzieli, o czym
rozmawiać, aby temat nie schodził na świętej pamięci Keijiego.
- Może... chcesz na rączki Osukiego? -
zapytał, zdejmując ptaszka z ramienia. Ruki wyraźnie się speszył, ale nie
potrafił mu odmówić. Wyciągnął w przód oburącz i złożył dłonie. - Potrzebuje
teraz dużo opieki i towarzystwa.
- Jaki on jest ładniutki – zaczął zachwycać
się papugą. Prowadził z nim przez chwilę niewyraźny monolog, dopóki Reita znów
nie poczuł przypływu nostalgii.
- Przypomniał mi się dzień, kiedy go kupiłem.
Traktowałem go tak samo – Akira znów skurczył się w sobie na fotelu. Podkulił
nogi i oparł na nich podbródek. - Zupełnie jakby wykluł się wczoraj... Pamiętam
jak był pisklęciem – w czekoladowych oczach Reity znów pojawiły się łezki,
które szybko otarł. – Taka mała, szara, pierzasta kuleczka! Był taki słodki…
- Rei… – zaczął niepewnie, patrząc na swojego
chłopaka, który moczył spąsowiałe policzki. Osuka uczepił się przedramienia
Rukiego pazurkami, więc mężczyzna mógł swobodnie podejść do Akiry. – Weź się w
garść, no. Jesteś w końcu facetem…
- Kiedy twój Sabu-chan zginął, musiałem parzyć
ci ziółka na uspokojenie.
- Ale Sabu nie był…
- Chcesz powiedzieć, że Keiji był mniej ważny jako
papuga?! – wrzasnął histerycznie głosem nieprzypominającym jego męskiego basu.
- Oczywiście, że nie… - zaprzeczył, zdobywając
się na odważniejszy ruch rękami. Spłoszony Osuka zaćwierkał i odfrunął w stronę
półek z komiksami i płytami CD, chowając się między nimi. – Um… - mruknął,
podchodząc do ściany i wspinając się na palce, aby zdjąć papużkę. Wyciągnął
ręce, ale nadal nie sięgał, co go zażenowało.
- Wychowywałem go. Karmiłem go jako pisklę, co
było trudne, bo niewykarmione papużki są bardzo chorowite. Mógł się zachłysnąć
i nabawić zapalenia płuc.
Rukiemu
zrobiło się przykro, słysząc, ile pracy i serca włożył Akira w opiekowanie się
Keijim. Przystanął i pogrążył się w zadumie, próbując znaleźć sposób, aby
poprawić humor swojego chłopaka. W tym czasie Reita pomógł mu zdjąć Osukiego z
naściennego regału i odłożył do klatki, aby mu nie pierzchnął. Nie zniósłby
jeszcze jego ucieczki, a widział wyraźnie, że ptak jest dzisiaj odrobinę
zdezorientowany. Mógł się spłoszyć,
wylecieć przez okno i zgubić , nie potrafiąc już wrócić.
Takanori zmarszczył bródkę,
widząc jak tęsknym wzrokiem Akira przygląda się papudze. Wolnym krokiem
powłóczył stopami i podszedł do chłopaka. Opasł go rękami i przytulił do niego
swoją twarz, na której od razu poczuł wypieki.
- A ja nie mogę
być twoim zwierzaczkiem? – zapytał niewinnym głosikiem i zamruczał jak kotek.
Reita parsknął wymuszonym śmiechem, ale coś zapiekło go w piersi.
- Zawsze i wszędzie, mój kociaku – uśmiechnął
się znikomo, ale to dla Rukiego było wystarczającą słodyczą. Takanori mocniej
zacisnął dłonie na koszuli swojego chłopaka, chcąc zbliżyć się do niego jeszcze
bardziej.
- A… a czy… może mógłbym ci poprawić humor
odrobinę cię pieszcząc? – trzymał go mocno, lecz paradoksalnie jego głos był
cieniutki i zawstydzony, co rozczuliło Reitę. Widząc niechętny wzrok chłopaka,
wyrażający dezaprobatę, poluzował nieco swoje kurczowe objęcia.
-
Masz na myśli seks? – podpytywał, ściągając do siebie brwi. Jak zwykle
dosadność jego chłopaka sprawiała, że pąsowiał z podekscytowania.
- Możliwe… Chcę, żeby ci było dobrze – coraz
bardziej ściszał głos. – Jakkolwiek mam to zrobić.
- Jestem taki przygnębiony, że chyba nawet nie
będę w stanie się kochać – odpowiedział zmęczonym głosem. Ruki zmizerniał, ale
rozumiał doskonale stan swojego chłopaka. Wieczór więc spędzili wtulając się w
siebie i dotykając z czułością. Czasem wplatali w gesty urwane słowa, zdania,
ale nijak nie można było nazwać tego rozmową. Reita usnął w fotelu, tuląc do
siebie swoją kruszynkę. Był spokojny, mogąc trzymać w swoich rękach
najcenniejszego dla niego zwierzaczka. Ruki przyglądał się śpiącemu mężczyźnie,
czując ukłucie wzruszenia. Wyglądał jak dziecko, które w końcu usnęło niewinnym
snem, po ciężkim dniu.
Tydzień później po całym
nieprzyjemnym incydencie, ceremonii pożegnalnej Keijiego, kiedy Reita jako tako
otrząsnął się po stracie swojego pupilka, wybrali się z Rukim do jednego z
największych sklepów zoologicznych w Tokio – przypominającego małe ZOO. Wybór
był ogromny: od łusek i piór począwszy przez sierść prostą i lokatą oraz włosy,
kończąc na dredach przywodzących na myśl mniej lub bardziej wysłużone mopy –
psy komondory. Maszerowali przez całą galerię klatek, terrarium, akwarium i
innych gablot ze zwierzakami, ściskając się nieśmiało za ręce. Zawstydzony Ruki
do skrajnych czerwieni na swoich policzkach, ukrywał twarz opatulony w długi,
pasiasty szalik z kaszmiru, w którym zatapiał usta.
Reita zachwycał się asortymentem
sklepu, ale widać nadal było tęsknotę za papużką. Był raczej niechętny, aby
wyprzeć z pamięci obraz Keijiego i zastąpić nowym zamiennikiem. Wydawało się to
odrobinę bezduszne.
- Może kupimy ci po prostu drugą nimfę? -
zapytał nieśmiało Takanori, widząc, że Akira nie jest zbyt entuzjastyczny. -
Bardzo podobną do Keijiego?
- To nie jest dobry pomysł. Upierzenie nimf
zmienia się wraz ze stadium rozwoju i młody osobnik po kilku latach może
zmienić się diametralnie – mruknął beznamiętnie, przyglądając się z
obojętnością skaczącym po sobie chomiczkom syryjskim. Jeden z nich uniósł się
na tylnych, różowych łapkach i zaczął skrobać pazurkami szybę, patrząc na
Rukiego prosząco.
- Awwww! Jest cudowny! - Ruki prawie
zapiszczał, przykładając dłoń do jego łapki. To przestraszyło małego gryzonia,
więc pierzchnął w głąb grupki swoich braci. - Proszę, kupmy jednego! Proszę,
tego rudawego!
- Co miesiąc będziemy kupować jednego, kiedy
zdecyduję się na pytona albinosa... ale długo się nim nie nacieszysz – odparł
mrocznym głosem. Takanori pisnął z oburzenia, nazywając swojego chłopaka
potworem.
- Jak możesz to chcieć robić chomiczkom...
- Ruki, chomiki nie są zbyt inteligentne. Nie
mają praktycznie zmysłu samozachowawczego. Wdrapią się na firankę, wypadną
przez okno i się zabiją, ponieważ nie są świadome, że upadek z wysokości może
być śmiertelny – wyjaśnił mu.
- Och, rozumiem – pokiwał główką, ale nadal
spoglądał tęsknym wzrokiem na akwarium z chomikami. - No to może szczura?
- Nie obraź się, skarbie, ale wolałbym coś
może bardziej... męskiego?
- To kup sobie dzikiego ogiera! Nie ma nic
bardziej męskiego - żachnął się urażony, że jego chłopak nie chce się dać
namówić na słodkie, futerkowe zwierzątko. - Czarny, umięśniony mustang...
- Przyznaj, że chciałbyś mnie widzieć nagiego
na takim rumaku – szepnął mu kusząco do
ucha, aż Rukiego zapiekło w podbrzuszu z podniecenia. - Na przykład na
fryzie[1].
- Aj... to całkiem seksowne, ale... - podłapał
Ruki.
- Ale co? Roznegliżowany z króliczkami na
kroczu zostałbym wzięty jedynie za zoofila.
Nawet jeśli króliczek to playboyowa ikona płodności.
- Szkoda, króliczki są...
- Płochliwe i strachliwe. Nie wytrzymałyby
głośno włączanego metalu czy punka – widząc smutną minkę swojego chłopaka,
zatrzymał się i podniósł na siebie jego twarz. - Nie chmurz się. Po prostu chcę
uniknąć takich sytuacji, kiedy pupilki umierają. To nie byłoby przyjemne, gdyby
taki króliczek dostał zawału ze strachu. Czułbym się jak morderca –
powstrzymywał się przed pocałowaniem go w usta na uspokojenie.
- Rozumiem –
spróbował się uśmiechnąć wyrozumiale. - O! Zobacz, jakie dziwne! - chcąc
zmienić niewygodny temat, wskazał palcem na nietypowy okaz zwierzęcia, który
przypominał krzyżówkę ryby oraz jaszczurki. Po bokach głowy odstawały mu
różowe, rozczepione skrzela, samo zwierzę zaś było białe, lekko perłowe. - Aksolotl
ambystomy meksykańskiej – odczytał na głos tabliczkę obok zwierzątka. - Ta
nazwa jest straszna...
Akira przykleił się do szyby,
podziwiając kilka pływającocząłagjących się okazików. Dwa były szare, reszta
rozkosznie biało-różowa.
- Patrz obok na samą ambystomę, jest świetna!
Taki jakby morski, miniaturkowy smok – Reita zachwycał się szarym, nieco
przerażającym płazem, który powoli stąpał po kamienistym żwirku i łypał spod
byka swoimi wyłupiastymi ślepiami wielkości główki od szpilki. Ruki skrzywił
się na widok ambystomy i udawał, że ma w sobie coś niewątpliwie czarującego,
ale sam nie wiedział co.
- Wydaje mi się, że wymagają sporej opieki –
próbował odwieźć od szalonego pomysłu swojego chłopaka. - W końcu to
meksykański okaz. Na pewno je jakieś robaki. Musiałbyś mieć w domu hodowlę
świerszczy... bleh! To takie... niehigieniczne.
- Jak kupię tarantulę, to też będę musiał się
w nią zaopatrzyć – zauważył, uśmiechając się chytrze. Takanori poczuł się
spiorunowany.
- No wiesz! Nie będę u ciebie spał wśród
latających chrabąszczy i pająków! Nawet o tym nie myśl! - oburzył się. Ruki nie
przyznawał się głośno, ale miał niedoleczoną arachnofobię. Na sam widok
owłosionych nóżek egzotycznego pająka – chociażby na okładce magazynu - czuł mocne
dreszcze obrzydzenia i panikę.
- Ech, znając ciebie, pewnie wyląduję z jakimś
jeżykiem pigmejskim albo fretką na chacie – westchnął do siebie. Akira musiał
jednak przyznać sam przed sobą, że nie miał najmniejszego pomysłu na nowego
pupila. Wszystko miało swój urok i było interesujące, ale zarazem nic nie
sprawiało, że miał ochotę popiskować „ojej, chcę to, chcę!” jak mały chłopiec.
- Ale sam powiedz, czy taki jeż nie jest
przeuroczy? I można go brać na rączki – rozczulał się Ruki, stojąc przed gablotką
z gromadką gryzoni. Przyglądali się chwilę zwyczajowemu, monotonnemu życiu
takiego jeża, dopóki Akira nie stwierdził, że muli go od słodkości przez jego
zabawę w trocinach.
- Sam nie wiem...
- W czymś pomóc panowie? - do ich dysputy
włączyła się ekspedientka z potulnym uśmiechem kosmetyczki. - Może chcieliby
panowie wziąć na ręce zwierzaczka? Jeże te posiadają miękkie igły, więc w
zupełności nie kują w ręce. Proszę spróbować – zachęcała ich sprytnie, wyjmując
jedną sztukę z akwarium. Spłoszony Reita niechętnie wyciągnął dłonie, aby
przywitać się z pupilkiem. Jeż zaczął piszczeć spłoszony, co rozczuliło Akirę.
- Ej no, nie bój się malusi, cio? - zaczął
gmerać paluszkiem pod łebkiem gryzonia, który się nieco ośmielił w jego
dłoniach. - Faktycznie jest uroczy. Ile taki maluszek kosztuje?
- Trzynaście tysięcy jen – odpowiedziała z
nierzednącym uśmiechem na wyszminkowanych schludnie ustach. Akira usłyszał w
głowie wyimaginowany odgłos tłuczonego szkła.
- Ile? - pomyślał sobie. - Z
pewnością żrą jakieś drogie karmy importowane z Afryki! Do tego dojdą cholernie
drogie szczepionki, aby uodpornić go na nasz monsunowy klimat, które pewnie u
weterynarza kosztują drugie tyle... -
kalkulował w myślach, coraz bardziej się krzywiąc.
- A panowie życzą sobie jakieś bardziej
egzotyczne zwierzę, czy jednak tradycyjnego pupilka? Mamy duży wybór kotów i
psów, chociaż niektóre ściągamy na zamówienie – próbowała wyratować jakoś
niezręczną sytuację.
- Coś odpowiedniego dla kogoś, kto ma w domu
papugi...gę – poprawił się, znów zapominając, że został mu tylko Osuka.
- Hm, to nieco komplikuje sprawę –
stwierdziła, postukując paznokciem po dolnej wardze. - Odradzam kota, bo to się
może wiadomo skończyć. Wszyscy znamy bajkę o Tomie i Jerrym. Co do psów, to też
nie jest dobra alternatywa, ale zawsze lepsza niż kot. Proponowałabym inny
gatunek papugi, bądź fretkę. A może ma pan dość duży dom? Zawsze można zamknąć
pomieszczenie z papugą.
Akira poczuł się przytłoczony
przez słowotok ekspedientki. Poczuł się znów jak kilkunastoletni gówniarz,
który przychodzi zakupić swoje pierwsze zwierzątko. Chcę wszystko i nic, bo
boję się, że nabroi.
- Zwierzątko ma być dla pana, czy dla dzieci?
- Reitą wstrząsnęło odrobinę to pytanie. W końcu – jakby nie było – był gejem, który
odrobinę migdalił się ze swoim chłopakiem w tym miejscu publicznym.
- W zasadzie dla mnie, ale na jedno wychodzi.
Jestem trochę zdziecinniały – wybrnął, a jego tekst zabrzmiał odrobinkę
flirciarko. W końcu – jakby nie było – oznajmił, że jest bezdzietnym kawalerem.
Kobieta postukała się palcem po
wardze.
- Chyba mam pewną opcję, proszę za mną... -
odparła enigmatycznie, znikając w głębi sklepu.
- Ja po prostu w to nie wierzę... - mruczał do
siebie Ruki, patrząc na swojego chłopaka, który klęczał na mechatym dywanie,
bawiąc się z biało-kawową kuleczką, która skakała rozbrykana po całej jego
płaszczyźnie. Wokalista podpierał swój pociągły podbródek na dłoni i z
zażenowaniem pomieszanym z zazdrością przyglądał się zabawie basisty. – Ktoś
coś mówił o słabych serduszkach, punku i płochliwości…
- To uwierz i przyłącz się do nas. I przestań
narzekać – odparł od niechcenia, zbyt pochłonięty swoim nowym zwierzątkiem,
które w bardzo beztroski sposób pokicywało po połaci pokoju. Akira wpatrywał
się w słodkiego, puchatego króliczka z wszechuwielbieniem. - Aaa! Taffy-chan!
Czekaj, nie uciekaj – złapał za brzuszek gryzonia i podźwignął do góry. -
Chodź, wujek Ruki pobawi się z tobą... - oznajmił ochoczo, podnosząc się z
kolan.
- Zdurniałeś, że będę bawił się z
niedorobionym zającem. Ty chyba masz jakieś braki z dzieciństwa – pieklił się,
ale nie mógł nic zrobić, kiedy króliczek wylądował na jego złączonych po
kobiecemu kolanach. Mężczyzna przełknął ślinę i wziął na ręce miesięcznego
królika, przypatrując mu się z mieszanymi uczuciami. - I co śmierdzielu? Teraz
mnie wygryziesz, prawda? Pokaż, czy w ogóle masz czym... - burczał, buszując mu
w futerku po spodniej części ciała.
- Ej no, ale nie grzeb mu tam... To ohydne.
- Chcę sprawdzić, czy nie nazwałeś go zbyt
pedalsko, jak na jego płeć. W końcu Karmelek to trochę... mało unisexowe imię –
skomentował to Ruki.
- Co za różnica, jakiej jest płci. I tak będę
dzisiaj z nim spał ♥ – wokalista niemal usłyszał w jego
głosie serduszko zamiast kropki. Mężczyzna przerwał swoje poszukiwania i
spojrzał poważnie na całkiem niepoważnego Reitę.
- Że co? Powiedz, że żartujesz! - żachnął się.
Pomysł jego chłopaka był co najmniej idiotyczny. - Nie będę spał z tobą,
rozdzielony tym gryzoniem wycierającym własne szczyny owłosionym kuprem...
Reita
skrzywił się nieprzyjemnie na kaprysy blondyna.
- Wiesz... masz w końcu jeszcze swoje
mieszkanie. Wcale nie musisz u mnie spać co noc. Wypadałoby, żebyś zabrał w
końcu swoje walizki, bo nie mam gdzie postawić kuwetki dla Taffy'ego.
Tymi słowami Takanori poczuł się
urażony. Była to otwarta prośba, aby się wyniósł na trochę, bo ma go dość.
Pociągnął nozdrzami, prezentując swoje oburzenie, ale nic nie powiedział. Za
bardzo poczuł się oszukany. W końcu to on zasugerował mu wycieczkę do
zoologicznego i wspierał go w trudnych chwilach.
- Świetnie, to ja pójdę się spakować. Życzę ci
miłej nocki. Bogatej w uniesienia – wycedził przez zęby i wymaszerował z
pokoju. Nie miał najmniejszego zamiaru ingerować i uczestniczyć w ciągu dalszym
ich przesłodkich zabaw. Może jeszcze miałby dla niego kicać? Na pewno i tak
robiłby to znacznie gorzej niż Taffy, rasowy królik miniaturowy. Bardziej
miniaturowy niż on sam.
Ruki musiał uzbroić się w
cierpliwość, bo Akira przeżywał swoją drugą młodość. Zachowywał się skrajnie
niepoważnie, trochę dziwacznie. Następnego dnia, zaraz po cudownym pomyśle
spania razem z królikiem, obudził porannym telefonem Takanoriego, skarżąc się,
że kiedy tylko wstał, Taffy'ego już nie było w łóżku. Chcąc nie chcąc – musiał
pomóc swojemu chłopakowi szukać uciekiniera, namyślając się, kto jest na tyle
głupi, aby nie przewidzieć prostego i logicznego faktu, że skoro króliki mają
łapki, toteż będą się przemieszczać. Ten incydent był jeszcze zgoła w stanie
przemilczeć z elegancją.
Nieznośne jednak stały się
powtórki tego samego dzień w dzień. Ruki został zepchnięty na dalszy plan
wspaniałej koegzystencji króliczka i jego pana. Był tłem bądź rekwizytem ich
zabaw, rozmów i – uwaga! - spacerów. O ile można było nazwać spacerem
wypuszczanie gryzonia w parku, aby odrobinę pobiegał po trawie. Wtedy Taffy i
jego pan robili furorę wśród małych dzieci i ich mam, które piszczały
podekscytowane na widok puchatej kuleczki. Takanori zastanawiał się, gdzie jest
granica pomiędzy opiekuńczością, a świrem i czy w tym wypadku została już
przekroczona. Wszystko byłoby do zniesienia, gdyby Ruki nie zaczął odczuwać
dotkliwego braku i deficytu swojego chłopaka. Pragnął go trochę popieścić,
podotykać się lub zwyczajnie posiedzieć i porozmawiać o tym-i-o-tamtym. Gdyby
nie był szczerym miłośnikiem zwierząt, wymyśliłby plan pozbycia się tego natrętnego
przez swoją słodycz gryzonia. A właściwie, nie dosypał warfaryny w granulacie
do jego karmy tylko ze względu na samego Akirę. Doskonale pamiętał jego łzy,
rozpacz i przygnębienie, kiedy Keiji pożegnał się ze światem żywych. Nie chciał
tego powtarzać, zwyczajnie za bardzo go kochał, ażeby sprawiać mu ból.
Jednak, jeśli pozbycie się
konkurencji nie wchodziło w rachubę, co powinien zrobić, aby odzyskać względy
swojego kochanka? Triumfalnie pstryknął w palce, kiedy narodził się w jego
głowie pewien pikantny pomysł, który z pewnością sprawi, że Akira przestanie
spać z królikiem pod pachą.
W tym celu był zmuszony
odwiedzić jeden z większych sklepów ze zdobyczami technologicznymi miłości
cielesnej. Wstąpił do ekskluzywnego bieliźniarskiego butiku Eres, kupując parę
kabaretek przypinanych do pasa i leiste, czarne body z trykotu zapinane u spodu
na zatrzaski. W jednym z bardziej szanujących się i klientów sex-shopie dobrał
do kompletu białe królicze uszka – usagimimi - i ogonek. Pokusił się
również o krwistoczerowną szminkę, której brakowało mu w swojej kosmetyczce z
racji zbyt agresywnego i wyzywającego kolorytu. W końcu na co dzień nie
zamierzał upodabniać swoich ust do Marilyn Monroe. Zabrakło mu funduszy i
odwagi na zakup jakiegoś obuwia od marki pleaser słynącej z zamówień online
napływających z branży striptizerskiej z całego świata, chociaż doskonale
wiedział, że przydałyby mu się jakieś buty na platformie, aby wyokrąglić swoje
pośladki w skąpym body i wysmuklić nóżki.
Postanowił, że przywabi do swojego
mieszkania Reitę. Musiał tylko wyszykować należycie siebie i lokal, aby stał
się jaskinią rozkoszy. Zaścielił łóżko ich pamiątkową pościelą z satyny, którą
kupili kiedyś wspólnie na wycieczce w Kioto. W niezbieżny sposób z
rzeczywistością przypominała czasy feudalne, przedstawiając krajobrazy z
drzeworytów. Ruki lubił ją, bo była małą namiastką luksusu. Rozpalił kominki na
olejki eteryczne, wybierając na tę okazję zapach opium. Zasunął ciężkie,
szkarłatne zasłony w oknach.
Odsapnął,
postanawiając się odprężyć w kąpieli z solami zmiękczającymi skórę.
Wypeelingował ciało i poddał epilacji. Wysuszył włosy, ułożył je pianką, aby
pozostawały w nieładzie. Przyglądał się chwilę sobie w lustrze nago. Dotknął
swoich miękkich, poskręcanych włosków na męskości i zrobił ekstatyczną minę.
Zadrżał, bo doszedł do wniosku, że niemo i bez „efektów specjalnych” wygląda to
beznadziejnie, wręcz śmiesznie.
Włożył po kolei wszystkie
elementy stroju. Zdecydował się na jedne ze swoich ozdobnych sztybletów na
kilkucentymetrowym obcasie nabite ćwiekami. Nałożył mocny mejkap, idąc w tak
zwane smokey eyes. Spryskał się swoimi perfumami unisex, wieńcząc tym samym
swój erotyczny wizerunek. Czuł się skrępowany w tym bardziej przebraniu niż
ubraniu. Wyprostował się i zakręcił tyłeczkiem w stronę lustra, chcąc ocenić
czy „ogonek” trzyma się należycie. Pomimo swojej rażącej niedowagi, czuł się
ociężale jak Bridget Jones, która udała się na przyjęcie – sądząc, że to bal
kostiumowy – przebrana za króliczka. Idiotyczne uczucie.
Rozsiadł się na fotelu i wybrał
na swoim iphone numer do swojego chłopaka. Nawet do siebie zaczął stroić jakieś
na poły słodkie, na poły wyuzdane minki niczym moe[2].
Nie poważniał nawet wtedy, kiedy w telefonie odezwał się już Akira. Wchodził
powoli w swoją rolę.
- Um, kochanie... - przyłożył paluszek do
swojej dolnej, wyszminkowanej wargi. - Chyba coś mi się stało z satelitą. Nie
odbiera sygnału telewizyjnego. Nie wiem, co się popsuło, a boję się wychylić za
okno, żeby poprawić antenę. Pomożesz mi koteczku? - zamruczał uwodzicielsko,
aby nie otrzymać sprzeciwu.
Z drobnym ociąganiem, ale jednak
w efekcie Akira zgodził się, aby rzucić okiem na usterkę. Takanori nie
potrafił, nie uśmiechnąć się triumfalnie do siebie. Był to jego ostatni,
swobodny uśmieszek, bo wkrótce dopadł go stres i niepewność związane z jego
rolą, jaką miał do odegrania przed chłopakiem. I nie potrafił ich zaleczyć
lexotanem. Na miękkich nogach stał i ćwiczył seksowne pozy, ale czuł się jak
wystrugany z drewna pajacyk.
- „Hej tygrysku, może masz ochotę pobawić się
swoim króliczkiem?” – puścił do siebie perskie oczko. - Nie, nie, nie... to
idiotyczne. Może... „Witam panie Suzuki, pokicamy razem?”. Boże, to żałosne...
- ukrył twarz w rękach. - Nie jestem ani trochę perwersyjny, za kogo mnie fanki
uważają!
Nie miał więcej czasu na
użalanie się nad swoim samodzielnie zgotowanym sobie beznadziejnym położeniem,
bo domofonem zadzwonił Akira. Otworzył mu furtę i szybko, potykając się o
przydługie noski sztybletów, uciekł do sypialni rozgrzanej ciepłym i pachnącym
niesamowicie powietrzem.
- Ruki? Już jestem – usłyszał w genkan, jak Reita ściąga swoje ciężkie,
militarne buty.
- Dobrze, kochanie. Chodź tu na chwilę, chcę
ci coś pokazać – zawołał go, czekając na niego, wsparty o ścianę. Niecierpliwie
wyczekiwał równomiernych kroków swojego chłopaka, które zgrywały się we
wspaniały i frustrujący sposób z akcjami jego serca. Kiedy tylko pojawił się w
progu sypialni, Ruki elegancko podszedł do drzwi i zasunął je, blokując swoim
ciałem wyjście. - Nie tęskniłeś za swoim zwierzaczkiem? - zapytał skruszonym
głosem, wspierając się jednak w wdzięczny sposób o zasunięte shouji. Skierował
kolana do środka i dotknął niewinnie swojej dolnej wargi. - Bo twój zwierzaczek
bardzo tęsknił za zabawą... Czuję się... taki... - przeniósł swój palec na jego
usta i trącił je delikatnie, patrząc na nie z pragnieniem - ...taki niewyżyty.
Wyraz twarzy Akiry wyrażał
pełnię niezrozumienia, zaskoczenia... Był oczarowany i onieśmielony zarazem.
Gdzie podział się jego wiecznie zagniewany Takanori?
- Ruki... - wyszeptał oniemiały, kładąc
bezwiednie ręce na jego biodrach. Muskał jego miednicę przez cienki materiał
niezwykle dopasowanego body. - Twoje ciało... - mamrotał.
Chłopak zmrużył poczerniały
wachlarz rzęs.
- Podoba ci się? - wyprostował się, aby
ułatwić mu chaotyczne błądzenie swoimi ciepłymi dłońmi wzdłuż jego sylwetki. -
Mam wielką ochotę się z tobą kochać. Dam ci to, czego nie da ci twój pupilek...
Będę twoim najwspanialszym zwierzątkiem. Tylko... tylko... - odwrócił wzrok,
czując że robi mu się przykro. Poczuł, że szklą mu się oczy. - Tylko mnie nie
zaniedbuj. Brakowało mi cię.
Akira wodził wzrokiem po jego
ciele, patrząc na niego łakomie. Przysunął swoją twarz do jego cudownie
pachnącej szyi i ukrył w niej usta. Całował go bez pośpiechu, skubiąc wargami i
gładząc palcami jego delikatny podbródek. Ruki zachwiał się, opierając plecami
o drzwi. Westchnął głośno i odchylił głowę w tył, sapiąc cicho. Zachowywał się
tak, jakby nigdy wcześniej tego nie robili.
- Przepraszam, nie miałem pojęcia. Nic mi nie
mówiłeś... - usprawiedliwiał się cicho Reita, zjeżdżając rękami do jego talii,
którą w tym stroju miał dość mocno zarysowaną jak na mężczyznę.
- Nieważne, nie tłumacz się... Pieść mnie,
tylko tego chcę – Ruki czuł, że narasta w nim podniecenie. Że ciepła krew
zalewa podbrzusze, a penis sztywnieje pod śliskim, ciemnym materiałem. Akira
nijak mu nie pomagał, tylko drażnił palcami prostującą się męskość, sprawiając,
że trykot opinał ciasno jego członek, prawie go obcierając. Poruszał dłonią w
górę i w dół, bawiąc się tą pokaźną wypustką w body. Chłopak wstydził się
początkowo dźwięków, jakie wydaje, ale kiedy przypomniał sobie, co właśnie ma
włożone na swoje ciało i kogo gra, ulżył swojej zaciśniętej krtani.
Reita rozpiął guziki u spodu
jego body, podciągając ku górze, aby nie uwierało wyrośniętego penisa jego
chłopaka. Rozsunął zamki po obu jego bokach, wpełzając pod materiał swoimi
dużymi dłońmi. Odchylił go odrobinę ukazując różowy sutek, do którego natychmiast
się przyssał wargami. Pieścił je, dopóki Ruki nie zaczął pomrukiwać z bólu,
kiedy jego brodawki popuchły. Akira położył mu rękę na nagich pośladkach i
wypychał ku górze, aby sięgnął jego ust. Chłopak czuł, że pod wpływem siły
swojego kochanka, jego nogi odrywają się od podłogi. Wisiał w powietrzu,
podtrzymywany od spodu przez swojego silnego basistę. Masował jego kark,
gładząc przykrótkie kosmyki pociemniałych włosów.
- A-Akira... zabierz mnie na łóżko... -
poprosił Takanori, czując że kręci mu się w głowie i nie będzie w stanie
utrzymać się na swoich zmiękłych nogach, kiedy go odstawi. Policzki miał równie
czerwone z podekscytowania, co wargi z których nieco starła się intensywna
szminka. Pozostawił jej resztki na szyi Reity, aby naznaczyć go tego wieczoru.
Zaprowadził go do łóżka i
klepnął w tyłeczek, aż Ruki opadł na kolana, na wpół klęcząc przed nim na
materacu. Przebiegł go dreszcz podniecenia, kiedy pomyślał, że od razu chce się
z nim kochać. Zmrużył powieki i oblizał usta.
- Stwardniałeś? - zapytał kuszącym głosem. Nie
chciał się obracać i patrzeć, jak rozpina spodnie. Sam dźwięk rozsuwanego zamka
przeszył go, sprawiając że zadrżał. Na pewno sterczał na sam widok nagich
pośladków Rukiego, wypiętych w jego stronę. Nie dostał odpowiedzi z ust Akiry.
Najwidoczniej był już zbyt podniecony. Dotykał jego tyłka palcami. Tarł jego
otwór, gładził mokre od potu uda, wcierając go w skórę. - W... w szufladzie
masz... sam wiesz co – wyszeptał, spuszczając głowę jak winowajca, który
ośmielił się przerwać swojemu kochankowi.
Usłyszał, jak Akira otwiera
komódkę i wyjmuje z niej lubrykant oraz prezerwatywy zadeklarowane jako
ultracienkie. Rozprowadził żel w jego otworze palcami, co sprawiło, że Ruki
dygotał w niekontrolowany sposób.
- Zi-zimne – ocenił maź wypełniającą jego wrażliwe
wnętrze. Powiedział to tylko dlatego, aby Akira nie zwlekał z wejściem w niego.
Zacisnął dłonie na satynowej pościeli w nieznośnym oczekiwaniu.
- Zaraz cię tak rozpalę, że staniesz się
zwykłym zwierzątkiem – obiecał mu i sprzedał kolejnego klapsa, aż Ruki zawył,
aby sprawić mu satysfakcję. Usłyszał odgłos rozrywanego sreberka i już
wiedział, co to oznacza… zaraz się w niego wsunie.
- Wejdź we mnie mocno – poprosił i rozstawił
uda szeroko, aby rozchylić swoje pośladki.
- Aż ogonek ci się zatrzęsie, królisiu –
zapewnił go i wykonał silny ruch frykcyjny. Ruki krzyknął z zaskoczenia. Nie
sądził, że włoży w to tyle siły.
Nabijał się na jego szczyt.
Słyszał jak strzelają oka jego kabaretek rozrywane naciągiem, ale nie dbał o
swój jednorazowy strój. Spełnił swoje zadanie. Był taki szczęśliwy, nawet
jeżeli zwyczajnie jego chłopak mocno go posuwał, nie patrząc niego. Wiedział,
że to nie jest odznaka pogardy.
- Tak, tak! Bosko! – jęczał na głos. Pochylił
mocno głowę w przód, kiedy zaczęły targać nim spazmy rozkoszy. Dłonie Akiry tak
nachalnie penetrowały ciało Takanoriego, wsuwając się pod body i dotykając w
każdym miejscu z ciekawością. Czuł się obleziony przez dotyk swojego mężczyzny.
Miał wrażenie, że jego ciało nie ma już przed nim tajemnic.
W końcu pociemniało mu przed
oczami, a przyjemność owładnęła go aż po końcówki włosów. Krzyknął na cały głos
imię swojego kochanka, kiedy dochodził, spuszczając się na pamiątkową pościel z
Kioto. Nie zauważył nawet kiedy, ale jak tylko uchylił powieki, leżał na swoim
nagim Akirze, a on gładził jego mokre, rozwichrzone włosy.
Uśmiechnął
się do siebie i zdjął z głowy pijącą go opaskę z usagimimi.
- Um… kochanie – wymamrotał upojonym głosem w
usta Reity.
- Tak?
- Powiedz, że jestem ważniejszy od Taffy’ego. Powiedz
to…
Akira
uśmiechnął się delikatnie.
- Byłeś cudowny – pochwalił go, smyrając
paznokciami plecy Rukiego. – Nikt nie jest od ciebie ważniejszy, skarbie. A
Taffy… cóż… - Reita zrobił niewyraźną minę, co chłopak natychmiast podchwycił.
- Co jest?
- Wiesz… - basista zmieszał się. – Oddałem go
siostrze. Królik to nie jest zbyt męskie zwierzątko.
Takanori nie potrafił się nie
rozpromienić.
- Ach tak? – na jego usta wpełzł cwaniacki
grymas.
- Mhm. Kupiłem Kiciusia. Sakoke. Wygląda jak mały gepard.
Rukiemu brakowało słów, aby
opisać dziecinne zachowanie swojego ukochanego, więc tylko westchnął i już
zaczynał w myślach projektować wygląd nowego kostiumu w stylu neko-shounen.
終
THE END
[1] Skrót od konia fryzyjskiego.
[2] Najogólniej lekko fajtłapowata (i przez to
de facto słodka, urocza) postać z mangi.
Oooorany. *Q* To było cudowne.
OdpowiedzUsuń''- I co śmierdzielu? Teraz mnie wygryziesz, prawda? Pokaż, czy w ogóle masz czym... - burczał, buszując mu w futerku po spodniej części ciała.'' - to mnie po prostu rozwaliło! XD
Teraz będę miała fazę przez resztę dnia. Chociaż ta, którą miałam, gdy weszłam na bloga i zobaczyłam, że jest coś nowego przebiła wszystkie dotychczasowe.
Czekam na nowe. ^-*
Hm.. cholernie smutno mi się zrobiło, gdy wywalił Takę. Jeszcze te mamy... weź powiedz, że patrząc na króliczka nie zauważyłyby też jego. Ookej, Akira nie powinien mieć zwierząt. Gdyby mu zmarły papugi. Aż żal mi Taki.
OdpowiedzUsuńŚwietna notka, będę cierpliwie czekać na resztę:)
Potrzebowałam solidnej dawki słodyczy, a ten shot idealnie mi ją uzupełnił
OdpowiedzUsuńArigatou! *u*
Rzeczywiście na początku było smutno, ale późniejsze wydarzenia wszystko zrekompensowały
Taka króliczek *Q*
WESOŁYCH ŚWIĄT!
Pozdrawiam
Chizuru