piątek, 14 lutego 2014

4. Zaliczenie

DOWNLOAD E-REITUKI:







Przygotował się do przyjścia Takanoriego z większą troskliwością o swój wygląd niż kiedykolwiek wcześniej. Włożył inne ubrania – zrezygnował z oficjalnego ubioru czyli schludnych koszul i ciemnych, prostych spodni niczym uczelniany asystent docenta – chciał pokazać się z bardziej ludzkiej strony. Rewersu. Włożył na siebie granatową, flanelową koszulę z grungowym deseniem i marmurkowe rurki z ciemnego jeansu. Nawet użył swoich ekskluzywnych perfum davidoff, które tak uwielbiał Kenji. Zastanawiał się czy również się nie podmalować, ale Ruki mógłby odebrać to jako prowokację, zresztą zbyt przypominało mu to o spotkaniach z jego ex-chłopakiem. 

Takanori prezentował się zwyczajnie, ale ładnie. Nie chciał zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi chłopaka Akiry. I tak sprawił im obu wystarczająco dużo kłopotu. Zaraz, stop. Od kiedy to niby zaczął się tak przejmować dobrem osób trzecich, a nawet drugich? Uśmiechnął się kwaśno pod nosem. Zachowywał się dziwnie – to stwierdzili nie tylko ludzie z boku, ale również on sam. Z zadumy wyrwał go głos biologa, który zaprosił go do środka dobrą chwilę temu. A on nadal stał na werandzie.

Grzecznie rozsiadł się w alkowie i wpatrywał się mętnie w czysty, niezarysowany parkiet. Poczuł nawet lekką irytację, że nie ma na czym skupić swojego wzroku na idealnych klepkach. Nie wiedział, po co tu w ogóle przyszedł, skoro i tak nie zamierza mu nic powiedzieć.

Akira spojrzał na nieobecnego chłopaka. Aby wytrącić go z tego depresyjnego letargu, zapytał go, czy napije się wody sodowej z sokiem, bo kupił ostatnio nowy automat, który robi bardzo dobrą oranżadę. Ruki niemrawo wybąkał, że może być zwykła sodówka i usiadł w nienaturalnej pozie na sofie, łącząc kolana i opierając na nich również złączone dłonie.

Przyniósł im coś do picia i usadowił się obok chłopaka.

 - Uwierz mi, nie tylko ty masz ostatnio problemy, więc nie ma się co łamać – poklepał go nieśmiało po plecach w solidaryzującym geście, ale chyba był dla Takanoriego zbyt mocny, bo się poprawił i skrzywił. - W zasadzie nie spotkałem się z tobą po to, aby cię naciskać, żebyś mi powiedział, co się stało. Po prostu chciałem, żebyś się trochę rozerwał... No, i ja też... Za dobrze znam facetów. Wyjawimy swoje słabości dopiero na torturach.

Ruki spojrzał na niego nierozumnie. Rozerwać się? Przecież rozrywać to może swojego chłopaka Kenjiego – pomyślał z przekąsem, nie decydując się na to, aby zacząć z nim współpracować. Jeśli chce mu poprawiać humor, to niech próbuje.

Ruki stał się nieco zgorzkniały. Upił trochę spreparowanego napoju i oparł się wygodnie na kanapie. Przewrócił głowę w stronę Akiry.

 - Twój chłopak jest w domu?- nie powinien pytać. Musiał jednak wiedzieć, czy jeśli zdecyduje się coś powiedzieć Suzukiemu, to czy „przypadkowo” nie usłyszy tego również Kenji.

Kiedy padło to pytanie, Akira odwrócił wzrok, starając się ukryć swoje skrajne emocje. Nie chciał przyznawać się, że on i Kenji to już niedawna, chociaż jednak historia. Jeszcze weźmie winę na siebie, a tego stanowczo nie chciał osiągnąć.

 - Wyszedł. Podejrzewam, że już dzisiaj nie wróci. Wiem, że źle czujesz się w jego towarzystwie, dlatego to załatwiłem – starał się przemówić, jak najbardziej wiarygodnym tonem, siląc się na słaby uśmiech. - Mamy więc dla siebie dużo czasu, Ruki - po raz pierwszy użył jego pseudonimu, schodząc z oficjalnego tonu i tytułowania go Matsumoto-kunem.

Oczy Takanoriego uśmiechnęły się delikatnie na ten komunikat. Poczuł się nagle bardziej swobodnie, zupełnie jakby ktoś odciął liny nerwów, którymi był spętany. Zebrał wszystkie siły w sobie i westchnął głośno.

Nerwowo bawił się palcami, co chwilę rozglądając dookoła i szukając drogi ucieczki. Nic z tego. Akira był wszędzie. Wszędzie w jego myślach. Nawet kiedy był sam.

 - Chciałby pan wiedzieć, czemu się okaleczam, tak? - spytał niejednolitym głosem. - Ja... w sumie to nie pana wina... ech - ze zdenerwowania zaczął się trząść, więc złapał się pod boki. Drobne łezki spłynęły po jego policzkach, ale wytarł je szybko. Jeszcze nie teraz. - Więc po prostu nie byłem świadomy tego. Bo dzięki panu się zmieniłem, ale... ja się zakochałem- lekko się zapowietrzył. Był na skraju swoich wytrzymałości. Jego stan potęgował strach, że Suzuki wyrzuci go z domu za to, że nadal mu robi takie niesmaczne żarty. Takanori nie mógł już dłużej okłamywać siebie. To była jedyna okazja.

Żałował odrobinę, że tak naciskał na Rukiego, aby zwracał się doń z szacunkiem, tytułując jako Suzuki-san. Ale on sam zadecydował, że będzie używał tej formy i nie miał zamiaru go jej oduczać. Nie wiedział, czy miałoby to jakikolwiek sens. Niedługo znów zanurzą się w sieci struktury społecznej, w której on jest bezalternatywnie nauczycielem, a Takanori uczniem.

Przysłuchiwał mu się, a kiedy chłopak dostał silnych drgawek, automatycznie otoczył go ramionami. Nie wiedział czy to brak Kenjiego czy Ruki wzbudzał w nim takie quasi-ojcowskie instynkty swoją płaczliwością.

Zakochałem się - te słowa przeszyły go na wskroś, godząc w spowolnione ostatnio serce. Teraz znów zabiło mocniej jakby miał dzwon w piersi. Ruki mógł poczuć jego szybki puls. Czuł się jak przy swoim ex, a to go niepokoiło. Gładził go po włosach w ten sam pieszczotliwy sposób. Całował jego czuprynkę pachnącą kokosowym szamponem, co zaskakiwało chłopaka, bo nie spodziewał się po nim tak ciepłej reakcji. Za ciepłej i zbyt intymnej.

 - Wiesz jaki jesteś teraz słodki?

Młodzieniec poczuł jak męskie dłonie oplątują się wokół jego ciała, jak męskie, szorstkie usta całują jego włosy. Tak jak przed chwilą drżał z powodu zimnego potu, tak teraz płonął w objęciach Akiry. Zarumienił się, kiedy Suzuki nazwał go słodkim. Wyrwał się z jego objęć i odsunął, wstając z sofy.

 - P-proszę tego nie robić! Kenji! On będzie zły, że pan mnie przytula! – prosił z przejęciem. Czuł się jak małe, wystraszone zwierzątko, podczas gdy Kenji analogicznie był dorosłym samcem.

Akira nie mógł oderwać od chłopaka oczu. Po raz pierwszy widział tak niewinnego i bezbronnego młodzieńca, co niebywale go kręciło. Był typem lgnącym do słabszych, aby się nimi opiekować. Taka też była jego żona, chociaż w jej przypadku to bardziej ją skrzywdził niż jej pomógł.

 - Spokojnie. Ja i on... Nie jesteśmy już parą. Nie musisz się go bać - uprzedził, wyciągając do niego ręce. Chciał powstrzymać te zapędy ale nie potrafił. Tutaj już nie byli senseiem i uczniem. - Możesz do mnie podejść i się przytulić.

Ruki zamiast się ożywić na tą informację, czuł że jeszcze silniej nieruchomieje. Czy on właśnie powiedział, że…?

 - Przecież powiedział pan, że wyszedł - nie był do końca pewien, co się dzieje, a raczej co właśnie się stało. Co zaczęło się dziać.

Akira jest singlem? W dodatku całuje go czule w głowę i chce przytulić! Takanori czuł, jakby został przeniesiony do nowego uniwersum. Wymiaru, gdzie nie istnieje nic takiego jak mezalians, a nawet jeśli istnieje, to nie jest niczym złym. Pomimo wewnętrznego konfliktu, chwiejnym krokiem wrócił na swoje miejsce obok profesora, który patrzył na niego jednocześnie z troską i... było to uczucie na krawędzi zaciekawienia a niecierpliwości. Ruki dotknął swoich policzków, aby sprawdzić czy są jeszcze mokre od łez, ale zamiast chłodu poczuł rozpaloną skórę. Chłopak nigdy wcześniej tak nie pąsowiał, co zawstydzało go ze zdwojoną siłą.

Znowu „pan”. Z jednej strony drażniło go Suzukiego, bo pogłębiało między nimi dystans społeczny, z drugiej zaś... W bardzo sprośny sposób podniecało. Był „panem”, to podkreślało jego dominującą pozycję.

 - Powiedziałem to, abyś przypadkiem nie myślał, że to twoja wina. Nie jesteś niczemu winny - odparł, wędrując dłonią za jego palcami i również pogłaskał go po gorącym policzku. - Naprawdę jesteś gejem? - zainteresował się. - Chciałbyś mnie całować?

Ruki zamrugał kilkukrotnie powiekami. Czy ten facet, który przed nim siedzi to na pewno ten sam profesor Suzuki, który nigdy za nim nie przepadał i miał do niego żal, że wtrąca mu się w życie prywatne?

 - Nie, nie jestem - odpowiedział mu lakonicznie. Na drugie pytanie było mu gorzej udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Jakiejkolwiek odpowiedzi. - Jestem bi - dodał i powolutku przysunął się do Akiry i równie bez pośpiechu zbliżył swoją twarz do jego ust, jakby nie chciał ich dotknąć, a powąchać. Zerkał co chwila na kamienną twarz mężczyzny, czy to wszystko nie jest psikusem i Akira naprawdę go chce.

Nauczyciel patrzył jak twarz ucznia przybliża się nieśmiało jak w slowmotion. Zwilżył wargi językiem, czując jak zasycha mu w ustach, kiedy patrzył na przymknięte powieki Takanoriego. Wahał się, bo wciąż miał przed oczami Rukiego przy książkach, Rukiego w mundurku, Rukiego- ucznia... Nie, nie są nauczycielem i uczniem. Nie tu. Teraz są dwojgiem mężczyzn, którzy się chcą. Z tą myślą w głowie całował zmysłowo chłopięce wargi, bawiąc się ich dotykiem i wrażliwością na obce, szorstkie usta. Kiedy już był pewien, że są teraz tylko parą samców, dołączył język, ale nie poruszał nim. Czekał, aż to Takanori odpowie.

Młodzieniec niepewnie obejmował jego usta. Czuł rozgoryczenie, że stracił dawną pewność siebie. Stał się spokojny i wydelikacony. Stracił swoją temperamentność młodego buntownika. Starał się jakoś obudzić z tego letargu bycia niewinnym młodzieńcem. Ruki wysunął i swój język. Zaczęli się całować namiętniej, trzymając się coraz mocniej wzajemnie ramionami. Przyzwyczajali się do swojej bliskości,  nieznanego dotąd kontaktu cielesnego. Takanori w końcu wykonał śmielszy ruch, wsuwając się okrakiem na kolana Akiry. Podniecenie było coraz większe, aż zabrakło pomiędzy nimi dystansu, jaki mogliby jeszcze pokonać. Z jednej strony powstał niedosyt, że nie mogą być jeszcze bliżej, z drugiej wciąż byli za daleko… A przynajmniej Matsumoto zapragnął nauczyciela w jeszcze bardziej intymny sposób. Popchnął Suzukiego, żeby się położył na sofie tuż pod nim. Oderwali od siebie spragnione wargi z głośnym mlaśnięciem, a Ruki wygodnie rozsiadł się na pulsującym podbrzuszu łakomego mężczyzny. W ustach wciąż miał smak jego słodkiej śliny, co elektryzowało go jeszcze mocniej. Powoli zaczął rozpinać swój szary kardigan, ale nauczyciel go powstrzymał.

Akira uwielbiał się całować. Mógł to robić, dopóki nie straci czucia w wargach, a oddech nie wyczerpie się do końca, więc nie przerywał ich oralnej zabawy, dopóki nie osunął się do parteru. Wówczas uruchomił się mu system ostrzegawczy. Takanori miał w oczach czystą pretensję i niezrozumienie. Dlaczego… Dlaczego przerywa ich małą chwilę, skoro ma erekcję? Chłopak czuł ją pod swoimi pośladkami. Nie była jeszcze spora, ale na pewno już obła i odrobinę przygotowana. Ciekawa nowych doświadczeń. Uczeń był młody i porywczy. Jeszcze nie do końca panował nad swoim podnieceniem, a właściwie nie panował nad nim wcale. Gdyby doszło między nimi do zbliżenia, nie zrobiłby nic innego niż po prostu oddałby się rozochoconemu mężczyźnie, nie bacząc na konsekwencje.

 - Dlaczego? – szepnął gniewnym tonem, puszczając poły swojego sweterka z dzianiny. – Nie chcesz mnie?

 - Jest jeszcze za wcześnie, Takanori. Poczekajmy z tym. Nie chcę niczego żałować – Akira próbował się wytłumaczyć, aby uśmierzyć trochę rozgoryczenie, jakie dopiero co narastało w chłopaku. Temperatura oraz tętno w ich ciele opadały, czego nie można było powiedzieć o sterczących narządach.

 - Jedyne czego mi teraz żałujesz, to siebie – próbował się stawiać, bo nie przywykł do tego uczucia, kiedy musiał znosić własną erekcję.

 - Tak będzie lepiej – nauczyciel wciąż leżał. Wyciągnął w górę swoje ręce i dwoma palcami dotknął ust ucznia. Były wciąż rozpalone i wilgotne. Półmiękkie i półobrzmiałe od przyjemności.

Mężczyzna uniósł się do siadu i zaczął go delikatnie całować w rumiany policzek. Chłopak stwierdził, że Suzuki chyba lubi się całować, bo robi to bardzo umiejętnie i chętnie.

 - Powiesz mi, co się między wami zepsuło? -  skoro nie będą uprawiać ani seksu, ani pettingu, Takanori chciał wykorzystać ten moment na rozmowę. Chwilę szczerości.

Akira nie słuchał go. Zastanawiał się, czy powinno do tego wszystkiego dojść... Może on i Kenji... Może coś jeszcze uległoby zmianie? Nie miał pojęcia czy tego chciał. No i w końcu pojawił się ktoś taki jak Ruki... Ktoś kogo nie powinno w tym miejscu być ani tym bardziej w tak cielesnej roli. Wiedział, że dla tego „nie powinno” nie może zostawić chłopaka. Nie po tym, jak dowiedział się o jego sekrecie. Potrzebował w tej chwili pomocy, a on – Suzuki – potrzebował stabilizacji. Nie mówił o tym Takanoriemu nigdy wcześniej, ale po Kenjim zawsze to on był mu najbliższą osobą, z którą miał niema codzienny kontakt. Nieważne, że nie zajmowali się sprawami osobistymi, ale formalnymi. Czuł z nim więź. To, kiedy siedział przy jego stoliku zajęty nauką, kiedy pił herbatę i uśmiechał się, kiedy on zażartował. Kiedy oglądali telewizję albo grali na konsoli.

- Nie dzisiaj, proszę - spojrzał na niego ciepło, tuląc do siebie. Zakazane rzeczy smakują najlepiej...

Zmieszał się i przeprosił za swoje nieodpowiednie pytanie.
Ruki również objął go czule i głaskał swoim noskiem jego policzki i szyję. Sięgnął ustami do jego ucha i szepnął gorączkowo pytanie:
 - Czy mógłbym zostać na noc? - nieśmiało spojrzał w czekoladowe oczy nauczyciela. Pomimo, że przed chwilą byli o włos tarzania się nago po sofie, to nie potrafił przełamać bariery jaką między nimi stworzyła szkoła. Czy powinien już zwracać się do niego jak do rówieśnika?  Czy to wciąż faux pas?

Akira wyglądał na rozanielonego. Czuł się przy Rukim beztrosko, o dekadę młodszy. Chociaż jego obecność powinna być dla niego stresująca i niewłaściwa, to Suzuki czuł spokój trzymając go w ramionach. Wiedział, że nic mu się wtedy nie stanie. Nie zrobi sobie niczego złego ostrzem czy czymkolwiek innym.

Profesor nie odpowiedział. Złapał go za rękę, wstając za sofy. Zaprowadził go sugestywnie do sypialni, rozsiadając się na dwuosobowym łóżku. Takanori widział je już wcześniej, kiedy – wciąż czuł wstyd, kiedy sobie o tym przypominał – postanowił poszperać po jego mieszkaniu, w poszukiwaniu jakiś wstydliwych kąsków z życia belfra.

 - Zostań jak długo chcesz... - wymruczał zachęcająco Akira, oddając się słabości. Złapał jego rękę i uniósł ją do swoich warg, aby ucałować wszystkie blizny na przedramionach. Każdą całował osobno, jakby wierzył, że jakaś magiczna siła jego ust zagoi je natychmiast. - Nie rób tego nigdy więcej...

Uśmiechnął się pod nosem na zgodę na wspólną noc. Co prawda jego mama nie wiedziała gdzie jest, ale później jej powie, że został na nockę u jednego z kumpli. Kiedy Akira sięgnął po jego dłoń i scałował jego blizny po cięciach, spąsowiał. Czuł się jak malutkie dziecko, które się skaleczyło, a mamusia - w tym wypadku tatuś - całuje ranę, żeby nie bolała i szybciej się wygoiła. To był naprawdę piękny gest ze strony Suzukiego, ale nie mógł mu obiecać, że nagle przestanie się samookaleczać. W końcu robił to już od ponad miesiąca. Relatywnie krótko, ale był to jego skądinąd nałóg. Jeśli cokolwiek go rozdrażniło, sięgał po żyletkę. 
 - Postaram się... Dla ciebie – niczego nie zbędnie nie obiecywał. Widząc zaniepokojoną minę Suzukiego, pogłaskał go pokrzepiająco po twarzy. Była gładka, bez zarostu.

 - Przecież już nie musisz tego wcale robić – Akira nie zrozumiał, dlaczego nie może dać mu swojego słowa. - Przepraszam cię na chwilkę – zsunął się z łóżka i poszedł do łazienki, wracając z podręczną apteczką. Ruki niechętnie podał mu swoje ręce, kiedy o nie poprosił. Suzuki posmarował jego blizny jakimś żelem, po czym zabandażował je cienką warstewką gazy, aby nie było mu zbyt gorąco w opatrunkach. - Jeśli będziesz miał jakiś kłopot, przyjdziesz z nim do mnie – nie poprosił, ale zwyczajnie mu to obwieścił, zupełnie jakby czytał w jego przyszłości.

 – Profesorze, ja​k mam się do pana zwracać? - zagaił, aby nie zapadła między nimi ponura cisza, podczas opatrywania jego blizn. - Oczywiście prywatnie! W szkole nie zamierzam mówić do pana inaczej niż sensei - dodał szybko, żeby nie nabrał żadnych wątpliwości. Nie chciał zdemaskować ich… Słowo romans jest zdecydowanie wzięte nad wyrost, ale może spoufalenia?

- Ruki, przecież wiesz, że mam na imię Akira – uśmiechnął się łagodnie, zapinając elastyczny bandaż. - Kiedyś do mnie mówiono Reita... kiedy byłem w twoim wieku. Jeśli chcesz, możesz się tak do mnie zwracać, kotku – posmyrał kciukiem jego podbródek pieszczotliwie.

Poczuł się dziwnie mając opatrunki na rękach. Czemu miało to służyć? Żeby trudniej mu było się ciąć? Przecież nacięcia już dawno nie bolały, a goiły się lepiej mając dostęp do tlenu.
 - Kotku? - powtórzył za nim zaskoczony. Było to dla niego egzotyczne, a takie zdrobnienia w ustach Akiry brzmiały uwodzicielsko… I w dodatku były kierowane do niego. Tylko do niego. Zaśmiał się niepoważnie i speszył. - Na razie chyba będę się zwracał per „pan”. Może z czasem uda mi się być mniej oficjalnym - uśmiechnął się słabo. Ruki po tych małych przyjemnościach znów był potulnym, słodkim aniołkiem. Nawet jego wzwód opadł.

 - Pan? - zobaczył na policzkach malca różowe plamy. – Podnieca mnie to – zaśmiał się nerwowo.
Chłopak przewalił się zawstydzony na drugi bok, odwracając od Akiry i mrucząc zniecierpliwione „śpijmy już”.

 - Dobrze, dobranoc - cmoknął go w czuprynkę i również się odwrócił w drugą stronę. Dotykali się tylko pośladkami, ale Akirze to wystarczało. Wyobrażał sobie, że następnym razem to on będzie w nie wchodził. Będzie je rozsuwał i rozciągał jego otwór do oporu. Miał ochotę wsunąć mu dłoń do majtek i sprawdzić czy nadal jest nieco twardy, czy jego członek opadł, ale usłyszał, że Ruki miarowo oddycha. Nie chciał go budzić, więc sam również usnął.

*

Pierwsza myśl jaka się nastręczała Takanoriemu po przebudzeniu to: gdzie jest i dlaczego? Po chwili przypomniał sobie wczorajszy dzień, który nagle stał się dla niego bardzo odległym snem.

Wstał z łóżka i na palcach odszukał łazienkę, aby wykonać poranną toaletę. Później ruszył w poszukiwaniu swoich spodni, a raczej ich cenniejszej zawartości czyli telefonu. Spojrzał na wyświetlacz komórki i zaskoczyła go ilość nieodebranych połączeń od rodziców. W sumie dwadzieścia trzy próby skontaktowania się z nim. Kiedy sprawdzał skrzynkę SMS i wysłane do niego wiadomości od mamy - których treść była porównywalna do szantażu - właśnie zadzwoniła po raz dwudziesty czwarty jego roztrzęsiona rodzicielka. No, w tym momencie nie mocniej roztrzęsiona niż sam Takanori. Jego głos uwiązł mu w gardle.

 - Proszę? - spytał nieśmiało.
 - Takanori! Gdzie byłeś?! Nie… Gdzie jesteś?! Natychmiast masz wracać do domu! Mam nadzieję, że nic podejrzanego nie brałeś!
 - Mamo! Wiesz, że nie mam nic wspólnego z narkotykami!
 - Z alkoholem już miałeś!
 - Tylko jedno piwo! I to w gimnazjum!
 - Nieważne! Masz w tej chwili wracać. Ojciec wychodził z siebie, z resztą nie tylko on. Masz szlaban do końca semestru i jeszcze sobie z tobą porozmawiam!
 - Co…?! Ale dlaczego? -  Takanori próbował się jakoś wtrącić w słowo matki, aby załagodzić jej gniew. Kobieta była jednak nieugięta.
 - I wizyta u psychologa. Właśnie cię umówiłam na poniedziałek do świetnej terapeutki.
 - Ale ja… - Ruki zaczął płakać. Kiedyś znikał na kilka dni i nie było żadnych problemów. Od kiedy się zmienił, każde drobne spóźnienie skutkowało pretensjami i awanturą. Nie miał ochoty dłużej słuchać jak go karci i ruga tylko za nockę poza domem. Rozłączył się i rzucił telefonem o podłogę, który szczątkowo rozsypał się na części. Wypadła z niego klapka oraz akumulator.

Chłopak zeszedł po schodach do kuchni. Był całkowicie rozegrany i spłakany. Mimowolne zaczął szukać swoich żyletek, ale oczywistym było, że ich ze sobą nie zabrał. Zostały w jego biurku, przyborniku do rysowania komiksów razem z piórkiem i rastrami. Chwycił więc za mały nóż kuchenny. Rozcięcie bandaży nie było proste, ale nie zniechęcał się. Musiał się ich pozbyć, obnażyć chociaż skrawek swojej skóry. Przymierzał nóż do ręki. Pociągnął ostrze w lewą stronę i zostawił płytką ranę, która szybko zapełniła się czerwoną pręgą krwi. W ciągu kilku minut miał parzyście na obu dłoniach po pięć cięć. Precyzyjne, równoległe i równie długie.

*

Akira spał długo w weekendy, odsypiając poranne pobudki z środka tygodnia. Pewnie spałby jeszcze kilka godzin, gdyby nie trzaski na parterze, do których nie przywykł. Kenji być może był wysoki i sporej postury, ale zachowywał się dyskretnie. Ale jeśli Kenjiego tutaj nie było w jego domu, w takim razie kto...?

Zerwał się przerażony, przypominając sobie zajścia z wczorajszego wieczoru. Zbiegł na dół po schodach i wpadł do części kuchennej piętra. Zobaczył skulonego na ziemi chłopaczka. Zapłakanego z rękami umazanymi krwią, która skapywała drobnymi kroplami na parkiet.

- Ruki! - wrzasnął tak, że aż chłopak zadrżał przerażony i schował swoją twarz. - Przecież prosiłem... Dlaczego mi to robisz? - szepnął, łapiąc za jego przeguby i podnosząc go z siadu. Podprowadził go do zlewu, odkręcił kurek od baterii i zaczął obmywać jego rany zimną wodą, przecierając je papierowym ręcznikiem kuchennym. Musiało szczypać, ale Ruki nie stękał, będąc przyzwyczajonym do tego bólu, który momentami mieszał się z przyjemnością. - Czemu znów to zrobiłeś? Skrzywdziłem cię jakoś? No, odpowiedz mi!

Ruki nie wykrztusił ani złamanego półsłówka. Kiedy mężczyzna skończył ponownie bandażować jego przedramiona, wyszedł z kuchni i poszedł zebrać resztę swoich przyborów. Zaczął składać telefon, który dość mocno się porysował na drewnianym parkiecie, ale był na szczęście zdatny do użytku. Nie pomyślał, co by się stało, gdyby faktycznie go roztrzaskał. Załączył baterię. Kolejne nieodebrane połączenia. Czy dla jednego – nie do końca osiągalnego - mężczyzny warto było sobie niszczyć życie? Jeśli jego konserwatywni rodzice, stosujący na nim jakiś średniowieczny dryl, tak epileptycznie reagowali na jego nocleg u kolegi, to co zrobiliby, gdyby dowiedzieli się o Suzukim…?

 - Psycholog pewnie już na mnie czeka… -  zaśmiał się histerycznie, po czym znów sucho zapłakał. Nie ronił już łez, ale wciąż pociągał nosem. Po co ma wracać do domu? Jeśli wróci, matka zarygluje go w pokoju i odetnie od świata fizycznie oraz telekomunikacyjnie. Chłopak był na tyle otumaniony strachem, że ignorował osobę profesora. Zbierał nerwowo swoje rzeczy, co chwila powstrzymując łzy. W końcu jednak przegrał z nimi i rozpłakał się, wtulając w niego, jak w swoją ostoję. – Nie chcę do nich wracać - szepnął rozżalonym głosem.

Te słowa nie spodobały się Suzukiemu. Czyżby jego rodzice dowiedzieli się o ich schadzce? Takie irrealne wizje przepłynęły przez jego myślotok.

 - Powiesz mi, co się stało? Może mógłbym ci pomóc. Nie zapominaj, że jestem dorosłym mężczyzną. Mogę więcej niż nie jeden twój kolega - pogłaskał go po głowie, jakby był małą kocią kuleczką.

Jeszcze bardziej kurczowo objął rękami Akirę. Tyle problemów się za nim ciągło, nie chciał nimi obarczać nikogo innego.

 - Mama się zdenerwowała, że mnie nie było na noc w domu - zaczął. -  Dała mi szlaban na pół roku, załatwia wizytę u psychologa i… - zatrzymał się, bo w jego oczach zebrała się kolejna porcja łez. Dlaczego tak łatwo się rozklejał? Tęsknił za swoim starym, twardym alter ego. - Aki… Ja nie chcę, żeby oni się dowiedzieli o tym wszystkim – wskazał na bandaże pod swoim kardiganem. – Proszę, pomóż mi.

 - Dlaczego nie powiedziałeś? Zadzwoniłbym do twojej mamy i...

I co? Powiedział, że molestował jej syna i zapragnął zaopiekować się nim w swojej sypialni, aby później udać się po bożemu na całonocny odpoczynek? – skarcił się w myślach. Zagalopował się. Zachłysnął swoją nauczycielską władzą i możliwościami. Niestety, w tym wypadku jego pozycja profesora tylko go pogrążała.

 - Albo jeśli nie miałeś jak zadzwonić, to mogłeś zadzwonić sam z mojego... 

Nie potrafił patrzeć na łzy Rukiego. Za każdym razem serce szarpało go w piersi. Chciał sprawić, aby chociaż trochę zmężniał. W końcu, kto może tego dokonać, jak nie drugi mężczyzna? 

- Odkręcę to wszystko, obiecuję. W końcu to moja wina – zapewnił go, ocierając jego łzy chusteczką higieniczną. - Spróbuj już dzisiaj im się nie naprzykrzać, a na jutro przynieś zwolnienie z ostatniej lekcji. Skłam, że masz więcej zajęć i potrzebujesz je dla nauczyciela. Resztę zostaw mnie – głos Akiry był taki mocny i silny. Bez problemu można było mu zaufać. Jego osoba wzbudzała bezwątpienia respekt nawet jeżeli był stosunkowo młodym nauczycielem. - Po prostu, spróbuj ją trochę zrozumieć. Na pewno się bardzo o ciebie martwiła. Dlatego tak zareagowała. Szlaban ma służyć temu, żeby miała cię blisko przy sobie – wyjaśnił to wszystko z ich dorosłego punktu widzenia. – Możesz pożyczyć mój rower, jeśli potrzebujesz szybko wrócić. Już dawno go nie używam.

Chłopak był bierny jego słowom. Nic nie odpowiedział. Nie ripostował. Pokiwał tylko głową na znak, że rozumie – tak jak zawsze kiwał na zajęciach w szkole i jego korepetycjach.

Jeszcze przez chwilę stali wtuleni w siebie po środku salonu, po czym Ruki musiał wrócić zabrać się do wyjścia. Nie skorzystał z propozycji Akiry. Jeszcze matka posądziłaby go o kradzież cudzego roweru.

Szedł powoli na piechotę, aby mieć czas ochłonąć i zastanowić się nad swoim położeniem. Najbardziej bał się tylko tego psychologa, który bardzo szybko mógł przeobrazić się w psychiatrę…  Dotarł do domku jednorodzinnego w którym mieszkali państwo Matsumoto. Przy frontonie stali już jego rodzice. Od razy zaprosili go do jadalni na rodzinną, moralizatorską rozmowę. W trakcie ojciec czasem na niego krzyknął albo wyzywał go od gównarzerii, ale mama sumiennie go uspokajała, aby cała dyskusja nie przeobraziła się w awanturę. Znała neurotyczne skłonności swojego męża.

Takanori nic nie mówił. Wysłuchał wszystkich oskarżeń z pokorą. Na wszystkie zaprzeczył – alkohol, papierosy, panienki, zioło. Rodzice mu jednak nie do końca wierzyli, chociaż to akuratnie chłopak miał najbardziej w poważaniu. W ich oczach zawsze było z nim coś nie w porządku. Tak zwany „niereformowalny przypadek” nadający się tylko do resocjalizacji.

Kiedy już odesłali go do swojego pokoju, przemianowanego na potrzeby szlabanu na celę, zamknął się na klucz i opadł na łóżko. Starał się myśleć teraz tylko o Akirze, który stał się dla niego nie tylko szansą na zawarcie romansu, ale swego rodzaju wybawcą. Wierzył, że mu pomoże.

10 komentarzy:

  1. Ciesze sie bardzo, ze mimo iz ff jest zawieszony w okresie licealnym, to nie ma w nim ostrego i-jak na moj gust- przereklamowanego seksu
    Jest finezja! I za to bardzo dziekuje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początkowo miało być inaczej, ale zmieniłyśmy plany, bo wydało nam się to wymuszone i nierealne, a mimo to cenimy sobie chociaż ociupinkę autentyzmu ;) /Enji

      Usuń
  2. Super, bardzo mi się podoba ten ff :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Długo czekałam, aż coś dodacie, a zwłaszcza na zaliczenie ^~^
    Mam nadzieję, że u Rukiego się ułoży i bedzie mógł być z Akirą bez żadnych przeszkód!
    //Yūko-san

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile związek z nauczycielem może być bez przeszkód! /Enji

      Usuń
  4. Aish! Najsłodszy - jak dotąd - rozdział ever. (´∀`)♡ Co prawda przeczytałam go już wczoraj w nocy, bo nie ma nic lepszego niż Zaliczenie (aka najukochańsza sesja Yume forever) przed snem, ale teraz przeczytałam go po raz kolejny i jestem równie rozanielona co wcześniej. Jest tak niesamowicie słodki i uroczy. Dobrze, że Akira przestał się już martwić tym, że Ru jest jego uczniem i w koooooooońcu zaczął poddawać się uczuciom.
    ''Miał ochotę wsunąć mu dłoń do majtek i sprawdzić czy nadal jest nieco twardy (...)'' - tak bardzo mnie to rozwaliło. XD Zaczynam już pisać głupoty. <<<<

    Ah, z wytęsknieniem czekam na kolejny rozdział ''Borderline''. (。ˇ ⊖ˇ)♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszymy się, że się podoba~ Najdłuższa z naszych sesji i... jedyna zakończona (_ _ ). I ubolewam, że jej planowany sequell będzie diametralnie różny od jedynki. Będzie brakowało mi tej puchowości życia licealisty.
      (Z serii: Enji włączył się kac moralny).

      Usuń
  5. *.* KOCHAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! W KOŃCU! Kurde, ale przeczytał komentarz wyżej, co to za spoilery jak takie osóbki jak ja co się dopiero przyplątały na tego bloga dopiero co zaczęły czytać to opowiadanie? Nie chcę spoilerów w komentarzach. ; _ ; Zaraz będzie - TO NIE CZYTAJ!

    Tyle, że ... nie umiem się powstrzymać przed czytaniem dodatkowo komentarz, mam nadzieję, że nie natknę się na kolejne spoilery - lub co gorsza - jakieś większe smaczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ jakie spojlery? Nic tu takiego nie ma! ^ ^ Chociaż ja jestem tą, która lubi takie "większe smaczki" dać/dostać.
      Bardzo się cieszymy, że podoba Ci się nasza sesja! :3 Niewiele Ci zostało rozdziałów, bo dwa, więcej nie udało nam się póki co opublikować. Zapewniam, że spodobają Ci się pozostałe części ;3 Może nawet bardziej!
      /Allisven

      Usuń