Kolejne ilustracje spod tabletowego piórka Allis. Hope you enjoy them!
Dajcie znać, jak Wam się podobają. (/•ิ_•ิ)/
(Ok. Naprawiłam ilustrację Rukiego, już nie jest taka ciemna. Jestem geniuszem~)
Dajcie znać, jak Wam się podobają. (/•ิ_•ิ)/
(Ok. Naprawiłam ilustrację Rukiego, już nie jest taka ciemna. Jestem geniuszem~)
W
trakcie swoich szpiegowskich poszukiwań w komputerze Akiry, uczeń natrafił na
spory magazyn e-mang oraz ero-zdjęć o tematyce historycznej, na których obowiązkowym
elementem były kimona oraz yukaty. Wieczorek w tradycyjnym klimacie nie wydawał
się wcale taki zły, wręcz był kuszącą alternatywą, zachęcającą swoją
odmiennością. Miał na dnie swojej szafy elegancką yukatę na specjalne święta i
inne okoliczności. Coś było z nią nie tak, bo nie bez powodu leżała właśnie na dnie szafy, tam gdzie znienawidzone
płaszczyki oraz obciachowe sweterki z gimnazjum, ale machnął na to ręką,
zamykając laptopa.
Skoro
temat na wieczór i kreację miał już gotowe, mógł w spokoju zająć się
przygotowywaniem samego wieczoru od strony technicznej. Zaczął od sprawdzenia,
co ma w domu na zbyciu, a co będzie musiał kupić w najbliższym sklepie typu konbini.
Postanowił
ograniczyć się do niezbędnego minimum w kwestii dekoracji, mimo to nie miał
zbyt wielu świec w domu, a to one miały być głównym elementem wystroju.
Jedzenie i sake również musiał nabyć, chociaż w przypadku alkoholu kwestia nie
była już taka oczywista. Postanowił najpierw zrobić zakupy, aby przypadkiem nie
zostać zaskoczonym informacją na drzwiach pokroju – Dnia XX sklep zamykamy wcześniej z powodu inwentaryzacji. Przepraszamy.
Kupił w jakiejś dobrej knajpce jedzenie na wynos, a później potrzebne świece i czerwone prześcieradło. O sake z lekkim zażenowaniem zdecydował się poprosić Akirę. W salonie zrobił dużo miejsca w jego centrum. Przesunął ławę kawową na bok wraz z kanapą. Rozłożył futony na parkiecie i założył na nie czerwone prześcieradło, które kupił. W takim samym kolorze była pościel. Poukładał z tylko jemu znanym rozmysłem małe i większe bordowe poduszki wokół zaaranżowanego posłania. Wyjął zapachowe, ciężkie świece z ozdobnego pudełeczka i poukładał kilka na podłodze – modląc się, aby będąc w trakcie „akcji” ich nie przewrócić i nie puścić domu z dymem - a resztę na półkach. Nie chciał wzniecić pożaru, przynajmniej samemu, więc na razie ich nie zapalił. Rozłożył na stoliku kawowym zastawę, a obok niej kupioną kolację i czarki wraz z karafką na alkohol.
Omiótł spojrzeniem salon i z dumą stwierdził, że wygląda całkiem zachęcająco pomimo wyzierającego jawnie amatorstwa. Nie katalogowo, ale być może przez to bardziej przytulnie. Był z siebie dumny, a szczególnie ze swoich nieznanych mu dotąd pokładów sił. Otarł pot z szyi, przecierając ją dłonią. Zmęczył się podczas przenoszenia mebli. Poszedł na piętro, aby się przebrać. Wziął długi, dokładny prysznic i przygotował swoje ciało na dzisiejszy wieczór, czując lekki wstyd podczas pielęgnacji – nigdy nie przykładał do tego takiej uwagi i pieczołowitości. Zgolił owłosienie na ciele i posmarował je pachnącym balsamem oraz wyperfumował wodą toaletową. Zajął się makijażem twarzy. Długo zastanawiał się, czy wypada mu się malować skoro będzie miał na sobie yukatę, ale po namyśle stwierdził, że nie byłby sobą bez chociażby odrobiny kosmetyku na twarzy. Nałożył cienką warstwę podkładu, po czym delikatnie przypudrował całość, aby nieciekawy połysk cery zmniejszyć do minimum. Poprawił kontur oka eyelinerem i pociągnął rzęsy maskarą, aby stały się bardziej zalotne.
Kiedy skończył się malować, przyszła pora na strój. Otworzył szafę, w duchu czując, że czeka go niemiła niespodzianka.
– Nie… Nie. Nie. Nie! – podszepty jego
instynktu okazały się słuszne. Takanori całkowicie zapomniał dlaczego zostawił,
a właściwie schował, ową yukatę na najczarniejszym dnie szafy wciśniętą w kąt,
przygniecioną toną innych, starych ubrań.
Yukata
była w pastelowym odcieniu błękitu, zdobiona ciemnozłotymi wzorami
przedstawiającymi ptaki siedzące na gałęziach sakury. Kołnierz eri był pod kolor zdobień w białe
cienkie pasy. Obi było szerokie, jasnobrązowe,
doskonale komponujące się z beztroskim błękitem.
–
Mamo, nie znoszę cię - mruknął rozeźlony pod nosem. Nie miał wyjścia ani tym
bardziej czasu, więc przywdział na siebie żenującą yukatę, której normalnie nie
ubrałby nawet jako gimnazjalista i starał się za wszelką cenę nie spojrzeć na
siebie w lustrze. Ubrał krótkie, białe skarpetki tabi, darując sobie póki co sandały geta, które mogłyby zarysować wypolerowany parkiet, zresztą nie
tylko je sobie odpuścił, ale to musiało pozostać na razie w sekrecie.
Zeszedł na dół, aby zająć się iluminacją salonu, którą miały dać wszechobecne świece. Zapalał każdą z osobna zapałkami, klęcząc na podłodze. Poczuł się przez moment jak mnich w świątyni buddyjskiej, przygotowujący się do odprawienia ceremoniału. Kiedy wygasił światło, poczuł ciarki podekscytowania na swoim ciele. Zapadał już wieczór, a światło świec wcale nie było takie rzęsiste, jak to sobie wizualizował w myślach, więc wraz z nadejściem czarnej nocy będzie tu wyglądać jak w miłosnej komnacie.
– Halo? Akira, chłopaków już nie ma, więc
możesz wrócić i… – wykonał telefon do swojego kochanka, próbując go jakoś
rozweselić i zachęcić do powrotu, stosując swoją enigmatyczną gierkę słowną.
Siedział rozochocony na szafce i wymachiwał założonymi nogami. – Włóż na siebie
coś eleganckiego. Jakiś strój. Najlepiej yukatę albo kimono. I weź sake. Pa~
*
Akira oczekiwał na Natsuko, która zapowiedziała się z wizytą. Fakt, że jego ex-żona była niezwykle punktualna nijak go nie relaksował, a wręcz stresował jeszcze bardziej w oczekiwaniu na wybicie umówionej godziny. Pojawiła się u niego w błyskawicznym tempie, trzymając w siatce termiczny pojemnik na żywność. Okazało się, że przyniosła mu kawałek ciasta śliwkowego własnego wypieku. Placek okazał się być dobrze przemyślaną fajką pokoju kobiecej strategii i trochę go ułagodził w stosunku do kobiety. Wiedział, że Natsuko jeszcze odrobinę go kochała, być może nawet w niewiedzy przed samą sobą. Skrycie, z naiwnością, ale bez jakiejkolwiek nadziei. Współczuł jej, bo to było dla niej wciąż bolesne.
- Po co przyszłaś? - zapytał, porcjując wypiek
i parząc w międzyczasie czarną kawę z ekspresu.
- Och, daruj sobie ten ton – wywróciła oczami, odwieszając swój lekki, letni płaszczyk w kolorze pudrowym. - Nie możemy być zwykłymi przyjaciółmi? Rozwiodłeś... To znaczy, rozwiedliśmy się nie dlatego, że mnie biłeś i nadużywałeś alkoholu tylko... Sam wiesz – odwróciła wzrok z zażenowaniem, najpewniej mając przed oczami ten traumatyczny moment, kiedy dowiedziała się prawdy. Nie przeszło jej przez gardło stwierdzenie, że jej mąż okazał się być gejem.
- Och, daruj sobie ten ton – wywróciła oczami, odwieszając swój lekki, letni płaszczyk w kolorze pudrowym. - Nie możemy być zwykłymi przyjaciółmi? Rozwiodłeś... To znaczy, rozwiedliśmy się nie dlatego, że mnie biłeś i nadużywałeś alkoholu tylko... Sam wiesz – odwróciła wzrok z zażenowaniem, najpewniej mając przed oczami ten traumatyczny moment, kiedy dowiedziała się prawdy. Nie przeszło jej przez gardło stwierdzenie, że jej mąż okazał się być gejem.
- Nazwałaś mnie kurewską dupodajką - zauważył
spokojnie Akira, mierząc ją z dystansem swoim nauczycielskim spojrzeniem.
- Dziwisz mi się? Z resztą. Nie przyszłam się
dzisiaj kłócić...
- Dobra. Mów, co się stało.
Akira
przejrzał ją, więc Natsu wyznała z ostentacyjnym westchnięciem, że rzucił ją
nowy chłopak i nie wie, jak ma sobie dłużej radzić z facetami. Po raz pierwszy
zaakceptowała inność swojego byłego męża, uważając ją za zaletę, z której może
skorzystać.
Siedzieli
i rozmawiali na spokojnie. Bez kłótni. Poczuł się odrobinę jak za dawnych
czasów ich jeszcze spokojnego, normalnego aż do znudzenia małżeństwa, kiedy on
był aspirującym nauczycielem, a ona troskliwą, zaangażowaną żoną. Natsuko
zawsze była jego ostoją. Bez niej czuł się zachwiany i zdezorientowany. Jak to
samotny facet w gąszczu obowiązków domowych i zawodowych, próbujący nieudolnie
pogodzić te dwa światy. Była jego siłą odśrodkową, działającą stabilizująco.
Rozeszli
się po quasi-terapeutycznej rozmowie, która trwała dokładnie godzinę, bo Natsuko
była umówiona na wizytę w salonie odnowy biologicznej w sąsiedniej dzielnicy.
Zapytała z grzeczności, czy może on również się z nią nie wybierze „jak to
gej”, za co Akira ją niezłośliwie wyśmiał, tłumacząc, że nie jest tym typem geja. Uścisnęli się długo na
pożegnanie, życząc sobie odrobinę formalnie nawzajem szczęścia w związkach.
Suzuki stwierdził, że czuje na sobie damskie perfumy, co Takanori na pewno wyczuje, a to tylko go rozeźli. Przebrał się w czyste, eleganckie ubrania, a w momencie, kiedy kończył dopinać błękitną koszulę, zadzwonił do niego chłopak ze swoją lakoniczną informacją, która wytrąciła go z równowagi. Sake? Kimono? Akira nie był zbyt intuicyjną osobą, ale wskazówki pozostawione przez ucznia nie dawały złudzeń, że coś szykował. Z nerwowym uśmiechem pokręcił do siebie głową, zawczasu obawiając się pomysłowości ucznia.
Wyjął ze swojej szafy jedyne kimono jakie posiadał, zapięte w specjalnym foliowym pokrowcu, aby nie niszczało i nie wymagało wiecznej pielęgnacji. Nie było szczególnie wyszukane, jedno z bardziej klasycznych, tańszych, uszytych bardzo konserwatywnie i masowo, nie na miarę. Część właściwa była beżowa z brązowym płaszczykiem haori nałożonym na wierzch, zaś spódnica hakama była w odcieniu sinego pruskiego błękitu. Żadnych dodatków ani zbędnych zdobień, nie licząc białego obi. Materiał matowy, ciemny, elegancki. Czuł się trochę idiotycznie wsiadając w tym stroju do samochodu – na rundkę autobusem w takim stanie nie miał odwagi, nie był takim ekscentrykiem – a jego zażenowanie potęgowały włożone na stopy adidasy, które wraz z kimonem stwarzały niezbyt wyrafinowany duet. Nie był jednak na tyle odważnym i wprawnym kierowcą, aby zaryzykować wciskaniem pedałów w niebosiężnych jak dla mężczyzny geta. Oczywiście, przebrał ekstrawaganckie obuwie sportowe na klapki zaraz po zaparkowaniu w bezpiecznym i dyskretnym miejscu, z dala od oczu wścibskich sąsiadów.
Odgłos drewnianych sandałów niósł się po chodniku przed domem, wydając charakterystyczny, pusty, szczęk, który go deprymował. Przypomniał mu się jego własny ślub. W rzeczy samej, nie było to te same kimono. Na tę okazję miał specjalne ślubne w odcieniach granatu. Potrząsnął głową, odpędzając te myśli.
- Tadaima, Takanori-kun – stanął w genkan, wahając się, czy aby zdjąć obuwie. Nikt nie odpowiedział na jego przywitanie, więc powtórzył je nieco głośniej. W dłoni trzymał butelkę schłodzonego sake. – Takanori…? Takanori! – krzyknął, wchodząc głębiej do pomieszczenia. Powoli zaczął się denerwować brakiem odzewu, ale w tej samej chwili zadzwonił jego telefon komórkowy. Wydobył go zza pazuchy dzwoniastej haori – „Wyjdź przed dom. Taka.”
Chłopak
wszedł na dach, uznawszy to za wyjątkowe miejsce, którym chce się podzielić z
Akirą. Siedział na niedawno położonej czerwonej dachówce koło okna, przy którym
znajdowała się drabina.
Czekał na swojego kochanka, podziwiając nocne niebo i niebywałą ciszę, których wcześniej nie zauważył, niemniej jednak jakich uroki bardzo docenił w tym momencie. Zwłaszcza, że ta cisza pozwoliła mu usłyszeć stukot geta, które ktoś ubrał. Był niemal pewien, że to Suzuki. Zauważył go kątem oka, zanim nie zniknął mu w przedsionku domu. Nie wychylał się, nawet nie krzyknął za nim, chichocząc pod nosem. Napisał do niego esemesa i czekał, nerwowo wsuwając komórkę za obi. Pomasował się po brzuchu, czując, że oczekiwanie mu się dłuży.
Czekał na swojego kochanka, podziwiając nocne niebo i niebywałą ciszę, których wcześniej nie zauważył, niemniej jednak jakich uroki bardzo docenił w tym momencie. Zwłaszcza, że ta cisza pozwoliła mu usłyszeć stukot geta, które ktoś ubrał. Był niemal pewien, że to Suzuki. Zauważył go kątem oka, zanim nie zniknął mu w przedsionku domu. Nie wychylał się, nawet nie krzyknął za nim, chichocząc pod nosem. Napisał do niego esemesa i czekał, nerwowo wsuwając komórkę za obi. Pomasował się po brzuchu, czując, że oczekiwanie mu się dłuży.
–
Takanori? – zawołał go zaniepokojony nauczyciel. No tak, nie przyszło mu do
głowy, że jego psotny chłopak jest na dachu.
– No
siema! – przywitał się, podnosząc nieco głos, aby go usłyszał. Zaśmiał się
uroczo, machając do niego.
– Takanori? Takanori! Co ty tam robisz? Złaź stamtąd. Zabijesz się! Idę do ciebie…!
– No już, nie matkuj mi. Wejdź na strych i po drabinie przez okno – poinstruował go, wywracając oczami z politowaniem i nie bardzo przejmując się przepisami bezpieczeństwa, jakby jakieś w jego domu w ogóle istniały…
– Takanori? Takanori! Co ty tam robisz? Złaź stamtąd. Zabijesz się! Idę do ciebie…!
– No już, nie matkuj mi. Wejdź na strych i po drabinie przez okno – poinstruował go, wywracając oczami z politowaniem i nie bardzo przejmując się przepisami bezpieczeństwa, jakby jakieś w jego domu w ogóle istniały…
Akira
z bijącym sercem przemierzał schody, aby dostać się na strych, a jego klapki
szczękały złowrogo przy każdym pokonanym stopniu, które również były wykonane z
drewna. Strych był niewielki, całkowicie zacieniony. Takanori bynajmniej nie
próbował mu ułatwić wejścia po drabinie w samych sandałach zostawiając zgaszone
światło, a sam nie mógł go zapalić, bo tylko zepsułby nim atmosferę. Zamknął
oczy i zdjął klapki, wchodząc bosymi stopami po twardych, zimnych szczeblach.
Wkrótce głowa profesora pojawiła się w oknie. Rozejrzał się i z wahaniem wszedł
na dach, który ku jego uldze nie wydał żadnego odgłosu pod jego ciężarem.
Chwilę trawersował, po czym usiadł, czując, że zakręciło mu się w głowie.
-
Może ci pomóc? – zapytał nieco złośliwie, gdy Akira podpierał się rękoma zanim
usiadł wygodnie obok niego.
Takanori
miał z niego niemały ubaw, a kuriozalności całej sytuacji dodawał fakt, że miał
na sobie spódnicę. Hakamę, która
miała bardzo szerokie nogawki, ale jednak fasonem była czymś na kształt rozkloszowanej
spódnicy. Poczuł się trochę bardziej komfortowo, widząc, że chłopak również
włożył na siebie tradycyjny strój – jedną z bardziej strojnych yukat, która nie
należała do typowo męskich, a raczej chłopięcych. Twarz nauczyciela przeciął
chytry uśmieszek, zwiastujący rewanż za tę całą błazenadę, w jaką został
wplątany bez wiedzy.
- Śliczna yukatka. Nie widziałem, abyś miał ją na sobie podczas festiwalu z okazji dnia szkoły – zaśmiał się, pożyczając od Takanoriego wachlarz, aby móc się nim nieco ochłodzić. Noc była doprawdy parna, doprawiona ciężkim brzmieniem owadów nocnych. – Nie zrozum mnie źle, jest bardzo ładna. Pasuje ci – dodał, widząc, że chłopak zaczyna się burzyć na złośliwy komentarz.
- Mama mi ją kupiła. Wygrzebałem ją z szafy. Gdybym pamiętał, jak wygląda i czemu jest tam schowana, kupiłbym nową albo w ogóle wybrał inny temat przewodni…! – obruszył się teatralnie, krzyżując dłonie na piersi. Kochanek uśmiechnął się szarmancko i sięgnął dłonią do policzka Takanoriego, aby go delikatnie pogłaskać. Jego cera na policzkach była gładka i blada. Odbijało się od niej światło księżyca przez puder, który nałożył wcześniej.
-
Powtórzę jeszcze raz. Śliczna yukata, pasuje ci. – uczeń znów się obruszył,
rumieniąc mimochodem i odtrącił dłoń kochanka. Nie lubił być w tej biernej
roli, kiedy Suzuki panuje nad sytuacją i ma możliwość wytykania mu drobiazgów.
Akira dotknął palcami jego szyi i uśmiechnął się, widząc dąsy chłopaka.
-
Chętnie lepiej poznałbym twoją mamę. Podzieliłbym się kilkoma prywatnymi
sugestiami, w co mogłaby jeszcze ubrać syna – zrobił jedną z tych swoich min,
których nie dało się określić inaczej jak „perwersyjna”. – Muszę przyznać, że
ma całkiem dobry gust…
-
Och, no już, przymknij się – oburzył się, zabierając mu wachlarz, aby go nim
pacnąć po głowie.
- Gome, gome – pomachał rękoma w powietrzu na znak, że składa broń. – Więc… Często tu przychodzisz? – ułożył się wygodnie na plecach, zaplatając dłonie na swoim karku. Wbił swoje spojrzenie w atramentowy nieboskłon, na którym perliły się pojedyncze gwiazdki. Niebo w całym Tokio nie było nigdy bezchmurne, a nawet jeśli faktycznie naturalnie takie było, to zawsze osnuwała je półprzejrzysta, smogowa mgła niczym bardzo długo nie prana firanka. Tylko najsilniej świecące gwiazdy przebijały się przez ten ponury, smolisty granat. Mimo wszystko, nawet jeśli horyzont nigdy nie był czysty, każde niebo nocą miało w sobie coś urokliwego, nawet jeśli było zupełnie czarne, bezgwiezdne z samotnym księżycem. Szczęśliwie, dzisiejsza noc nie była wcale jedną z tych posępnych. Gwiazdki mrugały do nich, a Akira był prawie pewny, że któraś z nich to Mars albo Merkury. Zaczerpnął oddech pełną piersią, zastanawiając się, czy być może ojciec Takanoriego ma lunetę.
- Gome, gome – pomachał rękoma w powietrzu na znak, że składa broń. – Więc… Często tu przychodzisz? – ułożył się wygodnie na plecach, zaplatając dłonie na swoim karku. Wbił swoje spojrzenie w atramentowy nieboskłon, na którym perliły się pojedyncze gwiazdki. Niebo w całym Tokio nie było nigdy bezchmurne, a nawet jeśli faktycznie naturalnie takie było, to zawsze osnuwała je półprzejrzysta, smogowa mgła niczym bardzo długo nie prana firanka. Tylko najsilniej świecące gwiazdy przebijały się przez ten ponury, smolisty granat. Mimo wszystko, nawet jeśli horyzont nigdy nie był czysty, każde niebo nocą miało w sobie coś urokliwego, nawet jeśli było zupełnie czarne, bezgwiezdne z samotnym księżycem. Szczęśliwie, dzisiejsza noc nie była wcale jedną z tych posępnych. Gwiazdki mrugały do nich, a Akira był prawie pewny, że któraś z nich to Mars albo Merkury. Zaczerpnął oddech pełną piersią, zastanawiając się, czy być może ojciec Takanoriego ma lunetę.
Młodzieniec
siedział obrażony nie patrząc na kochanka. Obaj podziwiali ciemne niebo, a do
uszu ucznia wlewała się ponownie błoga cisza, którą wcześniej się relaksował.
Uspokoiła go szybko i pozwoliła się odprężyć, pozwalając usłyszeć bicie serca
kochanka i własne, zgrywające się z nim. Nic nie mówili, ale ich milczenie było
bardziej wyraziste niż słowa. Takanori leżał wygodnie na torsie mężczyzny,
obejmował go ostrożnie w pasie, pozwalając trwać tej romantycznej chwili. Jednak
nie na niedługo. Wsunął swoją dłoń za poły kimona Akiry i masował jego obojczyk
oraz ramię, czując jak mięśnie na ciele, których dotykał, napinają się mocno.
-
Nie spinaj się tak… - szepnął, nadal erotycznie dotykając kochanka pod
ubraniem.
Akira
uchylił swoje przymknięte powieki. Pogłaskał dłonią jego policzka, masując
subtelnie koniuszkami palców. Pocałował go w usta, starając się nie zejść
dłońmi niżej niż jego szyja, którą cały czas zmysłowo gładził. Przeczesywał
krótkie, blond włosy na jego karku, brnąc głębiej w jego usta swoim językiem.
Wyjął go z jego warg, które próbowały zacisnąć się na nim ochoczo i zniewalająco.
Poczuł na jego końcu smak obcej śliny.
-
Nigdy nie robiłem czegoś podobnego – wyznał, a w jego głosie pobrzmiewała
przyczajona nuta speszonego chłopca, który nie miał pojęcia, że istnieją
jeszcze rzeczy, które mogą go zaskoczyć. Takanori zaśmiał się nerwowo, czując,
jak uchodzi z niego podniecenie wywołane pocałunkiem. Wciąż był nim lekko
zamroczony, rozmyślał o nim; wyobrażał sobie jego język w środku, nadal
rozkoszując się lepkim wrażeniem pozostawionym po nim. Nie potrafił zapomnieć o
ich pocałunku, chciał go kontynuować. Pochylił się nad kochankiem i zaczął
głaskać po wystającym jabłku adama, a palcami zahaczał o jego podbródek. Robił
to z początku zmysłowo, ale kiedy skupił się na jego ustach, ruchy jego dłoni stawały się
mało delikatne, wręcz nachalne.
Pieścili się namiętnie, obejmując ciasno. Wszystko szło tak, jak zaplanował to sobie Takanori. Nie myślał o niczym poza Akirą, który wytrącił go z sielanki, ściskając za udo tuż przy kroczu w natłoku podniecenia. Chłopak podniósł się, sapiąc cicho. Uświadomił sobie w lot, że nie odział się bielizną i nie potrafił się z tego na razie wytłumaczyć profesorowi, tym bardziej że przebywali właśnie na dachu…
- Zejdźmy na dół. Przygotowałem salon – szepnął enigmatycznie, ciągnąc kochanka za rękę w stronę okna. Matsumoto zszedł pierwszy, prowadząc ich na dół po schodach. Już na piętrze dało się dojrzeć, a nawet poczuć ciepły blask świec. Suzuki za pewne wcześniej ich nie zauważył, przejęty swoimi troskami o bezpieczeństwo ucznia.
Miał
teraz możliwość przyjrzeć się zupełnie nowej aranżacji salonu. W pierwszej
kolejności zobaczył pięknie zastawiony stolik, wyłożony prawdziwym rogiem
obfitości, jeśli chodziło o rodzaje sushi, służących za przystawkę, oraz pełne
dania, podane w wersji szwedzkiego stołu. Poza przygotowaną ucztą – częścią
kulinarną ich wieczorku - Takanori zadbał również o część drugą, tę bardziej
intymną. Pokaźne posłanie przygotowane na materacach w tym samym pokoju, w
którym mieli zjeść uroczystą kolację w duchu tradycji, niemal historyczności.
Przełknął ślinę, czując uderzające ciepło na twarzy. Salon zamienił się w pokój
iście lovehotelowy. Forma wieczoru była jasna i przejrzysta. Mieli najpierw się
posilić, paradoksalnie nabierając podczas kolacji apetytu na siebie, a później
mogli od razu oddać się miłosnemu aktowi na podłodze. Ta jawność seksualnych
intencji chłopaka zawstydziła go. Nie starał się być pruderyjny, skądinąd przy
swoim nauczycielu. Nie było żadnych złudzeń czy fasady, co do niewinności i
przypadkowości ich stosunku. Żadnego „Un, a może pójdziemy teraz do sypialni,
sensei?”. Na wejściu było klarowne jedno – to nie kolacja była główną atrakcją
wieczoru. Seks w tym przypadku nie miał być czymś niezamierzonym; efektem
ubocznym alkoholu i romantycznej atmosfery, po którym można zachichotać
niezręcznie.
- Czuję się uhonorowany, że mogę spędzić z tobą ten wieczór – powiedział na wpół poważnie, starając się zachować pozory braku jakichkolwiek domysłów, mimo że zgrzał się za swoim kołnierzem eri. Wziął do ręki przyniesioną butelkę sake i odkorkował ją, rozlewając wino ryżowe do ślicznych, ale skromnych czarek z porcelany.
-
Spróbowałbyś nie – odpowiedział Takanori żartobliwie, próbując zbić tę ciężką
atmosferę, którą sam im zgotował. Próbując sobie dodać odwagi, obaj wypili po
kolejce sake. Nie był to zbyt mocny alkohol, chociaż w smaku przypominał
rozcieńczoną wódkę, co go nieco rozczarowało. Na początek czarka nihonshu była
wystarczająca. Rozgrzała ich od środka, chociaż już w samym pokoju było parno.
Nie dość, że na zewnątrz panowała wysoka temperatura, to jeszcze świece, które
przygotował Matsumoto, emitowały dodatkowe ciepło od swoich małych, ale gęsto
rozsianych płomieni. Odczuli to po sobie, minimalnie rozsuwając poły ich ciężkich
strojów.
-
Częstuj się. Dzisiaj kupiłem – podał pałeczki Akirze, zachęcając go do jedzenia,
jakby sam widok smakołyków nie był wystarczająco zachęcający. Chwycili
bambusowe hashi w dłonie i
przełamali.
Jedli,
bo jedli - byli być może nawet głodni - ale nie było w tym polotu. Takanori
myślami był gdzie indziej, tym bardziej, że zapijał wszystko sake, a nie miał
jeszcze okazji sprawdzić swojej wytrzymałości. Było mu gorąco w yukacie i
przede wszystkim denerwował się tym, co miało nastąpić po zjedzeniu kolacji,
nawet jeśli to nie miał być ich pierwszy raz. Żołądek miał ściśnięty i dość
szybko odłożył pałeczki, upijając więcej wina ryżowego, chcąc uspokoić swoje
nerwy i nie przeszkadzać kochankowi podczas posilania się - a doskonale
wiedział, że Akira lubił jeść.
Nie potrafił
się jednak tak do końca powstrzymać. Przejechał zgiętym palcem po krawędzi ust
mężczyzny, licząc, że zdejmie z nich chociażby ziarenko ryżu. Niestety na jego
palcu pozostał jedynie słonawy posmak sosu sojowego, w którym Suzuki umoczył
maki-zushi.
Zawiedziony
uczeń przysunął się bliżej do mężczyzny i pocałował delikatnie w policzek,
kiedy ten popijał sake z czarki. Usta chłopaka znów zetknęły się z jego skórą
na twarzy. Przesunął je w stronę ucha, pocałował je i szepnął pytająco – Kończysz?
Akira
odsunął porcelanę od ust. Czuł wypieki na swojej twarzy wywołane napitkiem. Nie
należał do ludzi o śmiesznie różowych nosach w stanie upojenia, ale na jego
twarzy po kilku głębszych czarkach pojawiały się lekkie rumieńce. Mrugnął
zalotnie w stronę Takanoriego i ze stukotem odłożył karafkę na miejsce.
- Co niby kończę? – spojrzał zaczepnie,
udając, że nie wie, o co chodzi młodzieńcowi. Takanori spojrzał na niego
ponaglająco, podnosząc do swoich ust czarkę z nabraną już wprawą i rozmachem.
Akira stwierdził przed samym sobą, że właśnie wyłonił się przed nim kolejny
fetysz. Podobało mu się to, z jaką manierą pił chłopak. Jak nalewał sobie sake
do czarki, próbując go nie rozlać, jak trzymał kruchą czarkę w swoich niewiele
mniej kruchych dłoniach, jak upijał wino, aż w końcu jak ulegał działaniu
alkoholu w swoim krwioobiegu. Uśmiechał się wówczas do niego – pewnie zupełnie
mimowolnie – z dziwnym połączeniem nerwowej kokieterii na swoich ustach.
Nauczyciel
zdjął z siebie wierzchnie haori, a z
krótszych, ale szerokich rękawów kimona właściwego wyłoniły się opalone
przedramiona. Na tym jednak nie skończył. Ze swoich barków opuścił całą górną
część kimona, pozwalając jej zawisnąć swobodnie, jak na starych filmach o
samurajach. Zademonstrował swoją nagą klatkę piersiową.
- O to mi właśnie chodziło - pomyślał w
swojej głowie Matsumoto, otwarcie oglądając odsłonięty tors swojego kochanka.
Płomienie świec łyskały z jego święcących oczu. Te same płomienie nadawały
nagiej skórze ciepłego, niemal czekoladowego odcienia, sprawiając że wydawała
się jeszcze bardziej erotyczna. Chłopak pochylił się ku Akirze, chcąc go
pocałować, zmienił jednak zdanie, widząc jak wyraźnie odznacza się na jego szyi
tętnica, która pulsował coraz mocniej. Dotknął jej swoimi wargami, czując jak
szybko przebiega przez nią krew. Zszedł niżej, skubiąc jego skórę we wgłębieniu
szyi. Im bardziej w dół przesuwał się ze swoimi pocałunkami, tym bardziej
opierał swój ciężar ciała na Akirze. Yukata nie dawała mu zbyt dużej swobody,
dlatego wpółleżał na kochanku, trzymając ręce na jego nogach.
-
Takanori... - usłyszał swoje imię, wyszeptane w namiętny sposób, aż zarumienił
się mocniej, uświadamiając sobie, dlaczego jest wołany... Pieścił swoimi ustami
twardy brzuch Suzukiego. Mężczyzna ujął jego podbródek i uniósł do góry. Uczucie
pozostawiane przez chłopaka na jego ciele wywołało w jego podbrzuszu istny
kocioł. Ciepły oddech wypuszczany przez nozdrza Takanoriego wprost w szare
włoski, jeżył je na skórze Akiry. To uczucie od zawsze kojarzyło mu się z
miłością oralną. Kiedy kochanek schodził stopniowo na kolana, aby po chwili
zanurzyć cię w swoich ciepłych, mokrych ustach. Odsunął od siebie twarz
chłopaka wykrzywioną grymasem niezadowolenia. Było jasne, że już nici z
jedzenia. Takanori był zbyt napalony. Kąsał jego mięsiste barki zębami, ssał
delikatnie sutki, robiąc wszystko z kompletnym zapamiętaniem.
- Chodźmy na łóżko – wyszeptał, widząc, że w
tym stanie chłopak byłby zdolny przymusić go do seksu na gołym parkiecie.
Zgasił świece stojące na stoliku jadalnianym, aby dać im jeszcze więcej
intymności i przenieśli się na posłanie, które okazało się być wygodniejsze niż
na to wskazywało jego parterowe położenie. Ułożył Takanoriego na plecach i
zaczął całować po smukłej szyi, rozwijając bawełnianą szarfę obi, która zwijała się u ich stóp jak
gniazdo węży.
Nagle
ciśnienie w ciele Takanoriego skoczyło i tylko dlatego posłusznie ułożył
się na posłaniu, pozwalając się zdominować partnerowi. W horyzontalnej pozycji odzyskał
nieco świadomości i zechciał zamienić się rolami z Akirą, któremu nie
bardzo się spodobała ta inicjatywa. On sam chciał zająć się swoim kochankiem,
pieścić jego młode ciałko i napawać
młodzieńczą zapalczywością, której tak mu z nostalgią brakowało. Chłopak
nie odpuszczał; kąsał Suzukiego po karku, napierając na jego klatkę piersiową dłońmi.
Próbował go przewrócić na plecy, jednak mężczyzna był jak skała. Akira zareagował
na te próby stanowczo, niemal agresywnie, przytrzymując go za ramiona z całej
siły. Takanori szarpnął się i sapnął ciężko, wpijając w materac. Przeszedł go
niemiły dreszcz, który nieco później stał się bardziej przyjemny, zwłaszcza gdy
wymienił znaczące spojrzenie ze swoim partnerem.
- Suman... - szepnął cicho Akira i
poluzował uścisk. Pocałował chłopaka, obejmując go pod yukatą i trzymając
dłonie na jego nagim ciele.
Wierzchnia
część jego stroju mimowolnie się obsunęła, pokazując delikatne sutki chłopaka
na gładkiej piersi. Zaczął je pieścić, na co chłopak odchylił głowę, ciężko
oddychając. Nie były bardzo erogenne, niemniej sama tylko myśl, że to profesor ich
dotyka, podniecała go niesamowicie. Akira lubił dotykać Takanoriego w
miejscach, które mógł wypróbować bez eksperymentowania. Drażnił sutki językiem
oraz twardymi wargami, dopóki chłopak cicho nie poprosił, aby już przestał.
Mężczyzna poczuł na swoim mocnym brzuchu śliski dotyk świeżo wzwiedzionego
penisa. Spojrzał w dół, aby ujrzeć wynurzającego się spod połów członka.
Takanori, czując na sobie ten natrętny wzrok, jedynie pokręcił głową, niemo
dając mu do zrozumienia, aby go nie ruszał i nie robił niczego perwersyjnego,
ale kochanek nie byłby sobą, gdyby go trochę nie popieścił. Najpierw robił to
knykciami, a później opuszkami palców jednej ręki, aż w końcu chwycił go i
zaczął obciągać delikatny napletek.
Chłopak
sapnął i zasłonił swoją twarz wierzchem dłoni.
- Nie dotykaj go… - wyszeptał, czując, że
mężczyzna jak zwykle posuwa się za daleko, pocierając jego członkiem o swój
umięśniony, płaski brzuch. Niesamowite, że ktoś tak zboczony nauczał w szkole.
Nie przestawał drażnić chłopaka, kładąc się na
nim. Docisnął wrażliwą męskość do ich ciał. W tym stanie każdy najmniejszy ruch
był bardzo mocno odczuwalny, wręcz sadystycznie wyrazisty. Takanori nie
wytrzymał, gdy Akira całował go po twarzy, odsuwając kciukami kosmyki na bok.
Zaparł się i przewrócił go na plecy, siadając na jego kolanach okrakiem.
Z
poważną miną i bez słowa rozwiązał pas, umożliwiając zdjęcie hakamy z bioder mężczyzny, który starał
się wstać, ale bezskutecznie. Chłopak przytrzymał jego dłonie bez użycia siły,
ale wymownie. Kochanek znieruchomiał, pozwalając mu się sobą zająć.
-
Jesteś gotowy, więc na co czekasz? – spytał Takanori, pocierając erekcję
palcami swojej prawej ręki.
Uniósł
głowę, aby spojrzeć w górę na dosiadającego go chłopaka.
-
Gotowy? – stęknął, dojrzawszy czubek własnego penisa, gładzony przez
rozochoconego ucznia. – Szybciej niż sądziłem… - zmarszczył swoje brwi,
poczuwszy, że naprawdę jest już twardy, czego nie zauważył pod hakamą. Podźwignął się do siadu i
zaplótł nogi na lędźwi Takanoriego. Objął chłopaka mocno w pasie, szepcząc na
ucho, aby rozwarł przed nim uda.
W
świetle świec tubka z przejrzystym lubrykantem lśniła niedyskretnie, więc nie
musiał jej poszukiwać w półmroku. Teraz to chłopak leżał na plecach
rozkraczony, z nogami zarzuconymi na ramiona mężczyzny, który zaczął robić mu
palcówkę, rozpoczynając od kciuka. Nie był to zwyczajny petting, więc chłopak
zareagował niezwykle ekstatycznie na to uczucie w swoim ciele, kiedy dłoń
obcego mężczyzny forsowała w głąb jego otwór.
- Ach… -
z ust Takanoriego wydobyło się ciche sapnięcie. Przymknął powieki, marszcząc
tym samym brwi. Omackiem starał się sięgnąć po dłoń kochanka, ale w tej pozycji
nie był w stanie. Wyciągnął bezradnie rękę najdalej jak tylko potrafił,
muskając jedynie koniuszkami palców jego wystający obojczyk. Akira pochylił się
nad chłopakiem, tym samym rozpoczynając penetrację. Jego obsunięta, szeroka hakama
zafalowała zamaszyście.
Widział,
że chłopak stara się opanować z całych swoich sił. Był młody i niedoświadczony,
nawet jeśli nie smakował seksu pierwszy raz, uzdatnianie do stosunku zawsze
było dla niego intensywnym przeżyciem. Sensei zaczął całować uspokajająco
Takanoriego, koncentrując jego zmysły na swoich ustach Składał pocałunki na
jego rozpalonej szyi, poruszając się z wolna we frykcyjnych ruchach, kiedy już
w niego wszedł.
Takanori
zarzucił mu ramiona, oplatając jego silny kark i przyciągnął do siebie, chcąc
się z nim znów całować. Kiedy obejmowali swoje wargi, chłopak pojękiwał w usta
kochanka w miarę jak ten popędzał rytm ich stosunku. Penetracja zawsze
była dla niego czymś mało przyjemnym. Czuł się wydrążany, eksploatowany dopóki,
dopóty kochanek nie przeszywał go na wskroś po samo dno.
- Usiądź – szepnął swoją prośbę wprost do ucha
mężczyzny, bawiąc się zmokłym puklem jego włosów. Podźwignęli się energicznie do
siadu, więc Takanori mógł teraz manewrować ekspresyjnie jak chciał. Poruszał się
frenetycznie na męskości kochanka, opierając się jedną ręką o jego udo, a drugą
na jego śliskim torsie. Oddychał coraz szybciej, zbliżając się do orgazmu. Miał
spuszczoną głowę, a rozwichrzone włosy zasłaniały i tak ocienioną przez nikłe
światło twarz. Czuł, że niedługo sięgnie limitu, ale przez to jeszcze bardziej
rozkoszował się każdą upływającą sekundą, wiedząc, że ten wieczór jest
wyjątkowy.
Akira
napinał wszystkie swoje mięśnie, unosząc z ociężałością biodra, głęboko
oddychając albo postękując. Ciężko było mu poruszać się w zawiłościach ich
strojów, ale ocierająca się tkanina dodawała tylko pikanterii i egzotyki. Zamiast
przymknąć swoje oczy, wolał otwarcie przyglądać się, jak Takanori porusza się
na nim i zapamiętać ten widok. Był wygięty jak blady łuk wynurzający się spod
obsuwającej się yukaty. Poruszał się giętko, elastycznie jak bambus, a jego
ciało wydawało charakterystyczny, pusty odgłos przy każdym pchnięciu. Czasem
towarzyszył mu przeciągły jęk oraz szeptane na głos imię nauczyciela.
- Jeszcze trochę, wytrzymaj Takanori –
głaskał go po włosach, czując, że chłopak zwalnia, drżąc spazmatycznie, jakby
mięśnie odmawiały mu posłuszeństwa.
-
Ko-kochaj mnie… – odpowiedział, otwierając na moment oczy. Jego wzrok był
nieprzytomny, zupełnie nieobecny. Położył mu dłoń na piersi i krzyknął głośno,
wpijając przy tym paznokcie w skórę. Sapnął kilka razy, a mężczyzna odchylił mu
oburącz głowę w tył, samemu nachylając się w przód.
-
Kocham cię – szepnął, czując, że musi to skończyć
szybko, aby nie sprawić mu bólu zbyt długim i wymagającym stosunkiem. Zacisnął
swoje dłonie na jego drobnych, twardych pośladkach i zaczął przepychać mocnymi,
przeszywającymi ruchami swojego penisa. Kilka, może kilkanaście
ostrzejszych pchnięć i Takanori odczuł, jak nauczyciel cały drży, dochodząc w
nim. Ekstaza zalała Akirę ciepłą falą, aż po czubki palców. To było jak porywisty
przypływ. Stęknął głośno, starając się, aby nie wrzasnąć z rozkoszy, bo mógłby
tym przestraszyć Takanoriego, tym bardziej, że dotychczas był spokojny podczas
stosunku. Osunął się, nie wysuwając z chłopaka. Ujął jego twarz, stykając się z
nim spoconym czołem. Dopiero wówczas Takanori poczuł, że w pośpiechu zapomnieli
użyć prezerwatywy, więc w jednym momencie zalało go po brzegi gorące, śliskie
uczucie, które było dla niego czymś zupełnie nowym. Poczuł wewnątrz siebie obce
skurcze, więc wykrzywił swoją twarz w grymasie. Zamknął powieki, starając się
przezwyciężyć to uczucie. To dziwne, ale pierwszą rzeczą, o jakiej pomyślał w
tej chwili było…
- Jestem od niego lepszy? – zapytał, przymykając
powieki. Usiadł bokiem ze złożonymi nogami, walcząc ze swoim niespokojnym
ciałem.
- Lepszy? – Akira narzucił na swój nagi tors haori, nie zawiązując go. – Od kogo?
- Od Kenjiego – odpowiedział mu spokojnie.
- Wiesz… - zmieszał się nauczyciel, nie
wiedząc, dlaczego chłopak wspomina o jego byłym zaraz po ich seksie. Czyżby
należał do tych ludzi, których po wytrysku ogarniała melancholia? - Według mnie
trudno generalnie stwierdzić, czy człowiek jest lepszy. O jaką dziedzinę
pytasz? - chciał odłożyć nieco ich rozmowę na temat Kenjiego na bok. W końcu
był to dobry chłopak. Z pewnością jeden z lepszych.
Takanori na czworakach
zbliżył się do kochanka. Pogładził jego policzek, a potem pocałował Akirę
mocno, ale z czułością. Zawarł w tym pocałunku swoje najszczersze i
najpiękniejsze uczucia jakimi darzył Suzukiego.
– Wiesz o czym mówię. – odparł bezpardonowo. Musiał mieć pewność. - Czy
jeśli by wrócił, to zostawiłbyś mnie? Czy jestem na tyle dobry, że mnie nie
porzucisz dla niego? Kogokolwiek innego? – spytał, a jego oczy odrobinę się
zaszkliły, jakby opowiadał o czymś trudnym dla niego. Opanował się.
Akira wykrzywił wargi w
grymasie niezadowolenia.
- Chyba żartujesz... Dlaczego tak bardzo się
obawiasz, że cię zostawię? Nie ufasz mi? - spojrzał na niego z niewymowną
czułością. - Myślisz, że ryzykowałbym i wplątał się w taki romans, gdybym
naprawdę cię nie kochał? Nie zostawię cię dla nikogo. Dlaczego tak bardzo
obawiasz się kogoś, kto jest już przeszłością? Ludzie nie po to się rozstają,
aby do siebie wracać. Bynajmniej, ja nie. Kenji musiałby wrócić do mnie za
dziesięć lat, kiedy się całkowicie zmieni... – powiedział, przytulając od tyłu
Takanoriego. - A wtedy już będziesz ze mną mieszkał jak narzeczony - uśmiechnął
się pokrzepiająco.
Takanori uwiesił się na jego
szyi.
- Zawsze mnie kochaj – szepnął, a z każdym
kolejnym pocałunkiem dotykał go mocniej i odrywał się od ust mężczyzny coraz
rzadziej, aż w końcu całował go namiętnie i przewrócił pod siebie.
Akira już się nie odezwał,
odwzajemniając pocałunki z coraz większą śmiałością. Wiedział, że ten wieczór
już dobiegł końca. Tak samo ich mała, tygodniowa sielanka. Przez dłuższy czas
nie będą mieli większych okazji na pobycie ze sobą, tym bardziej nie będzie sposobności
na chwilę intymności. Akira nigdy nie zaryzykuje seksem w szkole, nawet jeżeli
brzmi to bardzo dziko. Ostatnią okazją, last minute, był wyjazd szkolny na
wyspy Riukiu.
Wzięli wspólną kąpiel w
łazience „rodziców” – wnioskując po tej wielkiej wannie z różnymi opcjami hydromasażu
i jacuzzi, Akira wywnioskował, że rodzice ucznia muszą być bardzo
rozrywkowi. Na dodatek ta słodka yukata Takanoriego… Wciąż nie mógł o niej
tak po prostu zapomnieć.
Zaraz po tej ostatniej już
tej nocy atrakcji, poszli spać. Wtuleni w siebie, jak prawdziwi kochankowie.
Akira jeszcze długo leżał i patrzył na profil przysypiającego Takanoriego,
otulonego zapachem i rzadkim dymem ze zgaszonych świec. Jego dzwoniasta,
rozpasana yukata łaskotała go po udach i choć w tej chwili było to drażniące,
wiedział, że jutro w nocy będzie mu tego brakowało.
KOCHAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! <3 <3 <3 Więcej nie powiem, bo jutro wcześnie wstaję. Co z tego, że ferie mam? -.-
OdpowiedzUsuń''Szybciej niż sądziłem…'' i tu padłam ze śmiechu, bo przypomniało mi się ''It didn't stand up!!!'' ahahah!
OdpowiedzUsuńW sumie widząc, że jestem już prawie przy końcu, a scena seksu dopiero się rozpoczyna, miałam wrażenie, że coś im przeszkodzi... na przykład rodzice. I wtedy zrobicie nam chamskiego trolla i zakończycie rozdział... ale nic takiego się nie stało. Chyba jestem trochę zawiedziona, bo nic szczególnego się nie działo. Miałam nadzieję na jakieś wyjaśnienie czego chce ex-żonka, a tu tylko rozmowa... ja się bałam, że nie będzie chciał przyjść do Taki, bo obrażony i jeszcze z żoną jest, więc też trochę troll, że tak naprawdę nic się nie stało ;;''
Zdecydowanie bardziej pasuję do tych, którzy ubóstwiają małe rzeczy, malutkie gesty i sam fakt nauczyciela na młodzieżowym łóżku bardziej już mnie rajcuje niż przygotowana pościel na podłodze specjalnie, ale to nic, tylko sobie marudzę~
Za to super rysunki, Ruki wyszedł bardzo słodko, Rei za to jak... jak... jak nauczyciel. Woah. Że takie rzeczy od razu widać... Podobają mi się~
Tradycyjnie dziękuję za to, że dalej piszecie i życzę chęci na dalsze pisanie~
Faktycznie, jakoś tak te kimona nie za bardzo do mnie przemówiły, ale jak to zostało opisane!!! Nie, żeby coś. Rozdział mi się bardzo spodobał, ale szkoda, że nic w nim poza ,,wiadomym'' nie było, chociaż to i tak było dobre. To znaczy, każdy to uwielbia, ale jeszcze chciałabym poczytać o takich zwykłych pocałunkach, przytulankach bez żadnych stosunków, takie do granic przesłodzenie (zapierające w dech) albo żeby zaczęło się na prawdę coś dziać (w tym znaczeniu i też nieco dramatu poza ,,wiadomym'').
OdpowiedzUsuńOgólnie to jestem przy tym co napisałam wcześniej, ale to nie znaczy, że nie chciałabym, by się Akira czymś na prawdę wkurzył (tak, trochę się poznęcać nad biednym Taką). Póki co, jednak wolę jeszcze poczytać o tych zwykłych ,,drobnych'' gestach, za dużo seksów też niezdrowe, choć tak dużo ich też tutaj nie było.