niedziela, 15 lutego 2015

7. Zaliczenie

Kolejne ilustracje spod tabletowego piórka Allis. Hope you enjoy them! 
Dajcie znać, jak Wam się podobają. (/•ิ_•ิ)/
(Ok. Naprawiłam ilustrację Rukiego, już nie jest taka ciemna. Jestem geniuszem~)





W trakcie swoich szpiegowskich poszukiwań w komputerze Akiry, uczeń natrafił na spory magazyn e-mang oraz ero-zdjęć o tematyce historycznej, na których obowiązkowym elementem były kimona oraz yukaty. Wieczorek w tradycyjnym klimacie nie wydawał się wcale taki zły, wręcz był kuszącą alternatywą, zachęcającą swoją odmiennością. Miał na dnie swojej szafy elegancką yukatę na specjalne święta i inne okoliczności. Coś było z nią nie tak, bo nie bez powodu leżała właśnie na dnie szafy, tam gdzie znienawidzone płaszczyki oraz obciachowe sweterki z gimnazjum, ale machnął na to ręką, zamykając laptopa.

Skoro temat na wieczór i kreację miał już gotowe, mógł w spokoju zająć się przygotowywaniem samego wieczoru od strony technicznej. Zaczął od sprawdzenia, co ma w domu na zbyciu, a co będzie musiał kupić w najbliższym sklepie typu konbini.

Postanowił ograniczyć się do niezbędnego minimum w kwestii dekoracji, mimo to nie miał zbyt wielu świec w domu, a to one miały być głównym elementem wystroju. Jedzenie i sake również musiał nabyć, chociaż w przypadku alkoholu kwestia nie była już taka oczywista. Postanowił najpierw zrobić zakupy, aby przypadkiem nie zostać zaskoczonym informacją na drzwiach pokroju – Dnia XX sklep zamykamy wcześniej z powodu inwentaryzacji. Przepraszamy.

Kupił w jakiejś dobrej knajpce jedzenie na wynos, a później potrzebne świece i czerwone prześcieradło. O sake z lekkim zażenowaniem zdecydował się poprosić Akirę. W salonie zrobił dużo miejsca w jego centrum. Przesunął ławę kawową na bok wraz z kanapą. Rozłożył futony na parkiecie i założył na nie czerwone prześcieradło, które kupił. W takim samym kolorze była pościel. Poukładał z tylko jemu znanym rozmysłem małe i większe bordowe poduszki wokół zaaranżowanego posłania. Wyjął zapachowe, ciężkie świece z ozdobnego pudełeczka i poukładał kilka na podłodze – modląc się, aby będąc w trakcie „akcji” ich nie przewrócić i nie puścić domu z dymem - a resztę na półkach. Nie chciał wzniecić pożaru, przynajmniej samemu, więc na razie ich nie zapalił. Rozłożył na stoliku kawowym zastawę, a obok niej kupioną kolację i czarki wraz z karafką na alkohol.

Omiótł spojrzeniem salon i z dumą stwierdził, że wygląda całkiem zachęcająco pomimo wyzierającego jawnie amatorstwa. Nie katalogowo, ale być może przez to bardziej przytulnie. Był z siebie dumny, a szczególnie ze swoich nieznanych mu dotąd pokładów sił. Otarł pot z szyi, przecierając ją dłonią. Zmęczył się podczas przenoszenia mebli. Poszedł na piętro, aby się przebrać. Wziął długi, dokładny prysznic i przygotował swoje ciało na dzisiejszy wieczór, czując lekki wstyd podczas pielęgnacji – nigdy nie przykładał do tego takiej uwagi i pieczołowitości. Zgolił owłosienie na ciele i posmarował je pachnącym balsamem oraz wyperfumował wodą toaletową. Zajął się makijażem twarzy. Długo zastanawiał się, czy wypada mu się malować skoro będzie miał na sobie yukatę, ale po namyśle stwierdził, że nie byłby sobą bez chociażby odrobiny kosmetyku na twarzy. Nałożył cienką warstwę podkładu, po czym delikatnie przypudrował całość, aby nieciekawy połysk cery zmniejszyć do minimum. Poprawił kontur oka eyelinerem i pociągnął rzęsy maskarą, aby stały się bardziej zalotne.

Kiedy skończył się malować, przyszła pora na strój. Otworzył szafę, w duchu czując, że czeka go niemiła niespodzianka.
 – Nie… Nie. Nie. Nie! – podszepty jego instynktu okazały się słuszne. Takanori całkowicie zapomniał dlaczego zostawił, a właściwie schował, ową yukatę na najczarniejszym dnie szafy wciśniętą w kąt, przygniecioną toną innych, starych ubrań.

Yukata była w pastelowym odcieniu błękitu, zdobiona ciemnozłotymi wzorami przedstawiającymi ptaki siedzące na gałęziach sakury. Kołnierz eri był pod kolor zdobień w białe cienkie pasy. Obi było szerokie, jasnobrązowe, doskonale komponujące się z beztroskim błękitem.

– Mamo, nie znoszę cię - mruknął rozeźlony pod nosem. Nie miał wyjścia ani tym bardziej czasu, więc przywdział na siebie żenującą yukatę, której normalnie nie ubrałby nawet jako gimnazjalista i starał się za wszelką cenę nie spojrzeć na siebie w lustrze. Ubrał krótkie, białe skarpetki tabi, darując sobie póki co sandały geta, które mogłyby zarysować wypolerowany parkiet, zresztą nie tylko je sobie odpuścił, ale to musiało pozostać na razie w sekrecie.

Zeszedł na dół, aby zająć się iluminacją salonu, którą miały dać wszechobecne świece. Zapalał każdą z osobna zapałkami, klęcząc na podłodze. Poczuł się przez moment jak mnich w świątyni buddyjskiej, przygotowujący się do odprawienia ceremoniału. Kiedy wygasił światło, poczuł ciarki podekscytowania na swoim ciele. Zapadał już wieczór, a światło świec wcale nie było takie rzęsiste, jak to sobie wizualizował w myślach, więc wraz z nadejściem czarnej nocy będzie tu wyglądać jak w miłosnej komnacie.

 – Halo? Akira, chłopaków już nie ma, więc możesz wrócić i… – wykonał telefon do swojego kochanka, próbując go jakoś rozweselić i zachęcić do powrotu, stosując swoją enigmatyczną gierkę słowną. Siedział rozochocony na szafce i wymachiwał założonymi nogami. – Włóż na siebie coś eleganckiego. Jakiś strój. Najlepiej yukatę albo kimono. I weź sake. Pa~

*

Akira oczekiwał na Natsuko, która zapowiedziała się z wizytą. Fakt, że jego ex-żona była niezwykle punktualna nijak go nie relaksował, a wręcz stresował jeszcze bardziej w oczekiwaniu na wybicie umówionej godziny. Pojawiła się u niego w błyskawicznym tempie, trzymając w siatce termiczny pojemnik na żywność. Okazało się, że przyniosła mu kawałek ciasta śliwkowego własnego wypieku. Placek okazał się być dobrze przemyślaną fajką pokoju kobiecej strategii i trochę go ułagodził w stosunku do kobiety. Wiedział, że Natsuko jeszcze odrobinę go kochała, być może nawet w niewiedzy przed samą sobą. Skrycie, z naiwnością, ale bez jakiejkolwiek nadziei. Współczuł jej, bo to było dla niej wciąż bolesne.

 - Po co przyszłaś? - zapytał, porcjując wypiek i parząc w międzyczasie czarną kawę z ekspresu.
 - Och, daruj sobie ten ton – wywróciła oczami, odwieszając swój lekki, letni płaszczyk w kolorze pudrowym. - Nie możemy być zwykłymi przyjaciółmi? Rozwiodłeś... To znaczy, rozwiedliśmy się nie dlatego, że mnie biłeś i nadużywałeś alkoholu tylko... Sam wiesz – odwróciła wzrok z zażenowaniem, najpewniej mając przed oczami ten traumatyczny moment, kiedy dowiedziała się prawdy. Nie przeszło jej przez gardło stwierdzenie, że jej mąż okazał się być gejem.
 - Nazwałaś mnie kurewską dupodajką - zauważył spokojnie Akira, mierząc ją z dystansem swoim nauczycielskim spojrzeniem.
 - Dziwisz mi się? Z resztą. Nie przyszłam się dzisiaj kłócić...
 - Dobra. Mów, co się stało.
Akira przejrzał ją, więc Natsu wyznała z ostentacyjnym westchnięciem, że rzucił ją nowy chłopak i nie wie, jak ma sobie dłużej radzić z facetami. Po raz pierwszy zaakceptowała inność swojego byłego męża, uważając ją za zaletę, z której może skorzystać.

Siedzieli i rozmawiali na spokojnie. Bez kłótni. Poczuł się odrobinę jak za dawnych czasów ich jeszcze spokojnego, normalnego aż do znudzenia małżeństwa, kiedy on był aspirującym nauczycielem, a ona troskliwą, zaangażowaną żoną. Natsuko zawsze była jego ostoją. Bez niej czuł się zachwiany i zdezorientowany. Jak to samotny facet w gąszczu obowiązków domowych i zawodowych, próbujący nieudolnie pogodzić te dwa światy. Była jego siłą odśrodkową, działającą stabilizująco.

Rozeszli się po quasi-terapeutycznej rozmowie, która trwała dokładnie godzinę, bo Natsuko była umówiona na wizytę w salonie odnowy biologicznej w sąsiedniej dzielnicy. Zapytała z grzeczności, czy może on również się z nią nie wybierze „jak to gej”, za co Akira ją niezłośliwie wyśmiał, tłumacząc, że nie jest tym typem geja. Uścisnęli się długo na pożegnanie, życząc sobie odrobinę formalnie nawzajem szczęścia w związkach.

Suzuki stwierdził, że czuje na sobie damskie perfumy, co Takanori na pewno wyczuje, a to tylko go rozeźli. Przebrał się w czyste, eleganckie ubrania, a w momencie, kiedy kończył dopinać błękitną koszulę, zadzwonił do niego chłopak ze swoją lakoniczną informacją, która wytrąciła go z równowagi. Sake? Kimono? Akira nie był zbyt intuicyjną osobą, ale wskazówki pozostawione przez ucznia nie dawały złudzeń, że coś szykował. Z nerwowym uśmiechem pokręcił do siebie głową, zawczasu obawiając się pomysłowości ucznia.

Wyjął ze swojej szafy jedyne kimono jakie posiadał, zapięte w specjalnym foliowym pokrowcu, aby nie niszczało i nie wymagało wiecznej pielęgnacji. Nie było szczególnie wyszukane, jedno z bardziej klasycznych, tańszych, uszytych bardzo konserwatywnie i masowo, nie na miarę. Część właściwa była beżowa z brązowym płaszczykiem haori nałożonym na wierzch, zaś spódnica hakama była w odcieniu sinego pruskiego błękitu. Żadnych dodatków ani zbędnych zdobień, nie licząc białego obi. Materiał matowy, ciemny, elegancki. Czuł się trochę idiotycznie wsiadając w tym stroju do samochodu – na rundkę autobusem w takim stanie nie miał odwagi, nie był takim ekscentrykiem – a jego zażenowanie potęgowały włożone na stopy adidasy, które wraz z kimonem stwarzały niezbyt wyrafinowany duet. Nie był jednak na tyle odważnym i wprawnym kierowcą, aby zaryzykować wciskaniem pedałów w niebosiężnych jak dla mężczyzny geta. Oczywiście, przebrał ekstrawaganckie obuwie sportowe na klapki zaraz po zaparkowaniu w bezpiecznym i dyskretnym miejscu, z dala od oczu wścibskich sąsiadów.

Odgłos drewnianych sandałów niósł się po chodniku przed domem, wydając charakterystyczny, pusty, szczęk, który go deprymował. Przypomniał mu się jego własny ślub. W rzeczy samej, nie było to te same kimono. Na tę okazję miał specjalne ślubne w odcieniach granatu. Potrząsnął głową, odpędzając te myśli.

- Tadaima, Takanori-kun – stanął w genkan, wahając się, czy aby zdjąć obuwie. Nikt nie odpowiedział na jego przywitanie, więc powtórzył je nieco głośniej. W dłoni trzymał butelkę schłodzonego sake. – Takanori…? Takanori! – krzyknął, wchodząc głębiej do pomieszczenia. Powoli zaczął się denerwować brakiem odzewu, ale w tej samej chwili zadzwonił jego telefon komórkowy. Wydobył go zza pazuchy dzwoniastej haori – „Wyjdź przed dom. Taka.”

Chłopak wszedł na dach, uznawszy to za wyjątkowe miejsce, którym chce się podzielić z Akirą. Siedział na niedawno położonej czerwonej dachówce koło okna, przy którym znajdowała się drabina.
Czekał na swojego kochanka, podziwiając nocne niebo i niebywałą ciszę, których wcześniej nie zauważył, niemniej jednak jakich uroki bardzo docenił w tym momencie. Zwłaszcza, że ta cisza pozwoliła mu usłyszeć stukot geta, które ktoś ubrał. Był niemal pewien, że to Suzuki. Zauważył go kątem oka, zanim nie zniknął mu w przedsionku domu. Nie wychylał się, nawet nie krzyknął za nim, chichocząc pod nosem. Napisał do niego esemesa i czekał, nerwowo wsuwając komórkę za obi. Pomasował się po brzuchu, czując, że oczekiwanie mu się dłuży.
– Takanori? – zawołał go zaniepokojony nauczyciel. No tak, nie przyszło mu do głowy, że jego psotny chłopak jest na dachu.
– No siema! – przywitał się, podnosząc nieco głos, aby go usłyszał. Zaśmiał się uroczo, machając do niego.
– Takanori? Takanori! Co ty tam robisz? Złaź stamtąd. Zabijesz się! Idę do ciebie…!
– No już, nie matkuj mi. Wejdź na strych i po drabinie przez okno – poinstruował go, wywracając oczami z politowaniem i nie bardzo przejmując się przepisami bezpieczeństwa, jakby jakieś w jego domu w ogóle istniały…

Akira z bijącym sercem przemierzał schody, aby dostać się na strych, a jego klapki szczękały złowrogo przy każdym pokonanym stopniu, które również były wykonane z drewna. Strych był niewielki, całkowicie zacieniony. Takanori bynajmniej nie próbował mu ułatwić wejścia po drabinie w samych sandałach zostawiając zgaszone światło, a sam nie mógł go zapalić, bo tylko zepsułby nim atmosferę. Zamknął oczy i zdjął klapki, wchodząc bosymi stopami po twardych, zimnych szczeblach. Wkrótce głowa profesora pojawiła się w oknie. Rozejrzał się i z wahaniem wszedł na dach, który ku jego uldze nie wydał żadnego odgłosu pod jego ciężarem. Chwilę trawersował, po czym usiadł, czując, że zakręciło mu się w głowie.

- Może ci pomóc? – zapytał nieco złośliwie, gdy Akira podpierał się rękoma zanim usiadł wygodnie obok niego.

Takanori miał z niego niemały ubaw, a kuriozalności całej sytuacji dodawał fakt, że miał na sobie spódnicę. Hakamę, która miała bardzo szerokie nogawki, ale jednak fasonem była czymś na kształt rozkloszowanej spódnicy. Poczuł się trochę bardziej komfortowo, widząc, że chłopak również włożył na siebie tradycyjny strój – jedną z bardziej strojnych yukat, która nie należała do typowo męskich, a raczej chłopięcych. Twarz nauczyciela przeciął chytry uśmieszek, zwiastujący rewanż za tę całą błazenadę, w jaką został wplątany bez wiedzy.

- Śliczna yukatka. Nie widziałem, abyś miał ją na sobie podczas festiwalu z okazji dnia szkoły – zaśmiał się, pożyczając od Takanoriego wachlarz, aby móc się nim nieco ochłodzić. Noc była doprawdy parna, doprawiona ciężkim brzmieniem owadów nocnych. – Nie zrozum mnie źle, jest bardzo ładna. Pasuje ci – dodał, widząc, że chłopak zaczyna się burzyć na złośliwy komentarz.

- Mama mi ją kupiła. Wygrzebałem ją z szafy. Gdybym pamiętał, jak wygląda i czemu jest tam schowana, kupiłbym nową albo w ogóle wybrał inny temat przewodni…! – obruszył się teatralnie, krzyżując dłonie na piersi. Kochanek uśmiechnął się szarmancko i sięgnął dłonią do policzka Takanoriego, aby go delikatnie pogłaskać. Jego cera na policzkach była gładka i blada. Odbijało się od niej światło księżyca przez puder, który nałożył wcześniej.
- Powtórzę jeszcze raz. Śliczna yukata, pasuje ci. – uczeń znów się obruszył, rumieniąc mimochodem i odtrącił dłoń kochanka. Nie lubił być w tej biernej roli, kiedy Suzuki panuje nad sytuacją i ma możliwość wytykania mu drobiazgów.

Akira dotknął palcami jego szyi i uśmiechnął się, widząc dąsy chłopaka.

- Chętnie lepiej poznałbym twoją mamę. Podzieliłbym się kilkoma prywatnymi sugestiami, w co mogłaby jeszcze ubrać syna – zrobił jedną z tych swoich min, których nie dało się określić inaczej jak „perwersyjna”. – Muszę przyznać, że ma całkiem dobry gust…
- Och, no już, przymknij się – oburzył się, zabierając mu wachlarz, aby go nim pacnąć po głowie.
- Gome, gome – pomachał rękoma w powietrzu na znak, że składa broń. – Więc… Często tu przychodzisz? – ułożył się wygodnie na plecach, zaplatając dłonie na swoim karku. Wbił swoje spojrzenie w atramentowy nieboskłon, na którym perliły się pojedyncze gwiazdki. Niebo w całym Tokio nie było nigdy bezchmurne, a nawet jeśli faktycznie naturalnie takie było, to zawsze osnuwała je półprzejrzysta, smogowa mgła niczym bardzo długo nie prana firanka. Tylko najsilniej świecące gwiazdy przebijały się przez ten ponury, smolisty granat. Mimo wszystko, nawet jeśli horyzont nigdy nie był czysty, każde niebo nocą miało w sobie coś urokliwego, nawet jeśli było zupełnie czarne, bezgwiezdne z samotnym księżycem. Szczęśliwie, dzisiejsza noc nie była wcale jedną z tych posępnych. Gwiazdki mrugały do nich, a Akira był prawie pewny, że któraś z nich to Mars albo Merkury. Zaczerpnął oddech pełną piersią, zastanawiając się, czy być może ojciec Takanoriego ma lunetę.

Młodzieniec siedział obrażony nie patrząc na kochanka. Obaj podziwiali ciemne niebo, a do uszu ucznia wlewała się ponownie błoga cisza, którą wcześniej się relaksował. Uspokoiła go szybko i pozwoliła się odprężyć, pozwalając usłyszeć bicie serca kochanka i własne, zgrywające się z nim. Nic nie mówili, ale ich milczenie było bardziej wyraziste niż słowa. Takanori leżał wygodnie na torsie mężczyzny, obejmował go ostrożnie w pasie, pozwalając trwać tej romantycznej chwili. Jednak nie na niedługo. Wsunął swoją dłoń za poły kimona Akiry i masował jego obojczyk oraz ramię, czując jak mięśnie na ciele, których dotykał, napinają się mocno.
- Nie spinaj się tak… - szepnął, nadal erotycznie dotykając kochanka pod ubraniem.

Akira uchylił swoje przymknięte powieki. Pogłaskał dłonią jego policzka, masując subtelnie koniuszkami palców. Pocałował go w usta, starając się nie zejść dłońmi niżej niż jego szyja, którą cały czas zmysłowo gładził. Przeczesywał krótkie, blond włosy na jego karku, brnąc głębiej w jego usta swoim językiem. Wyjął go z jego warg, które próbowały zacisnąć się na nim ochoczo i zniewalająco. Poczuł na jego końcu smak obcej śliny.
- Nigdy nie robiłem czegoś podobnego – wyznał, a w jego głosie pobrzmiewała przyczajona nuta speszonego chłopca, który nie miał pojęcia, że istnieją jeszcze rzeczy, które mogą go zaskoczyć. Takanori zaśmiał się nerwowo, czując, jak uchodzi z niego podniecenie wywołane pocałunkiem. Wciąż był nim lekko zamroczony, rozmyślał o nim; wyobrażał sobie jego język w środku, nadal rozkoszując się lepkim wrażeniem pozostawionym po nim. Nie potrafił zapomnieć o ich pocałunku, chciał go kontynuować. Pochylił się nad kochankiem i zaczął głaskać po wystającym jabłku adama, a palcami zahaczał o jego podbródek. Robił to z początku zmysłowo, ale kiedy skupił się na jego ustach, ruchy jego dłoni stawały się mało delikatne, wręcz nachalne.

Pieścili się namiętnie, obejmując ciasno. Wszystko szło tak, jak zaplanował to sobie Takanori. Nie myślał o niczym poza Akirą, który wytrącił go z sielanki, ściskając za udo tuż przy kroczu w natłoku podniecenia. Chłopak podniósł się, sapiąc cicho. Uświadomił sobie w lot, że nie odział się bielizną i nie potrafił się z tego na razie wytłumaczyć profesorowi, tym bardziej że przebywali właśnie na dachu…

- Zejdźmy na dół. Przygotowałem salon – szepnął enigmatycznie, ciągnąc kochanka za rękę w stronę okna. Matsumoto zszedł pierwszy, prowadząc ich na dół po schodach. Już na piętrze dało się dojrzeć, a nawet poczuć ciepły blask świec. Suzuki za pewne wcześniej ich nie zauważył, przejęty swoimi troskami o bezpieczeństwo ucznia.

Miał teraz możliwość przyjrzeć się zupełnie nowej aranżacji salonu. W pierwszej kolejności zobaczył pięknie zastawiony stolik, wyłożony prawdziwym rogiem obfitości, jeśli chodziło o rodzaje sushi, służących za przystawkę, oraz pełne dania, podane w wersji szwedzkiego stołu. Poza przygotowaną ucztą – częścią kulinarną ich wieczorku - Takanori zadbał również o część drugą, tę bardziej intymną. Pokaźne posłanie przygotowane na materacach w tym samym pokoju, w którym mieli zjeść uroczystą kolację w duchu tradycji, niemal historyczności. Przełknął ślinę, czując uderzające ciepło na twarzy. Salon zamienił się w pokój iście lovehotelowy. Forma wieczoru była jasna i przejrzysta. Mieli najpierw się posilić, paradoksalnie nabierając podczas kolacji apetytu na siebie, a później mogli od razu oddać się miłosnemu aktowi na podłodze. Ta jawność seksualnych intencji chłopaka zawstydziła go. Nie starał się być pruderyjny, skądinąd przy swoim nauczycielu. Nie było żadnych złudzeń czy fasady, co do niewinności i przypadkowości ich stosunku. Żadnego „Un, a może pójdziemy teraz do sypialni, sensei?”. Na wejściu było klarowne jedno – to nie kolacja była główną atrakcją wieczoru. Seks w tym przypadku nie miał być czymś niezamierzonym; efektem ubocznym alkoholu i romantycznej atmosfery, po którym można zachichotać niezręcznie.

- Czuję się uhonorowany, że mogę spędzić z tobą ten wieczór – powiedział na wpół poważnie, starając się zachować pozory braku jakichkolwiek domysłów, mimo że zgrzał się za swoim kołnierzem eri. Wziął do ręki przyniesioną butelkę sake i odkorkował ją, rozlewając wino ryżowe do ślicznych, ale skromnych czarek z porcelany.

- Spróbowałbyś nie – odpowiedział Takanori żartobliwie, próbując zbić tę ciężką atmosferę, którą sam im zgotował. Próbując sobie dodać odwagi, obaj wypili po kolejce sake. Nie był to zbyt mocny alkohol, chociaż w smaku przypominał rozcieńczoną wódkę, co go nieco rozczarowało. Na początek czarka nihonshu była wystarczająca. Rozgrzała ich od środka, chociaż już w samym pokoju było parno. Nie dość, że na zewnątrz panowała wysoka temperatura, to jeszcze świece, które przygotował Matsumoto, emitowały dodatkowe ciepło od swoich małych, ale gęsto rozsianych płomieni. Odczuli to po sobie, minimalnie rozsuwając poły ich ciężkich strojów. 

- Częstuj się. Dzisiaj kupiłem – podał pałeczki Akirze, zachęcając go do jedzenia, jakby sam widok smakołyków nie był wystarczająco zachęcający. Chwycili bambusowe hashi w dłonie i przełamali.

Jedli, bo jedli - byli być może nawet głodni - ale nie było w tym polotu. Takanori myślami był gdzie indziej, tym bardziej, że zapijał wszystko sake, a nie miał jeszcze okazji sprawdzić swojej wytrzymałości. Było mu gorąco w yukacie i przede wszystkim denerwował się tym, co miało nastąpić po zjedzeniu kolacji, nawet jeśli to nie miał być ich pierwszy raz. Żołądek miał ściśnięty i dość szybko odłożył pałeczki, upijając więcej wina ryżowego, chcąc uspokoić swoje nerwy i nie przeszkadzać kochankowi podczas posilania się - a doskonale wiedział, że Akira lubił jeść.

Nie potrafił się jednak tak do końca powstrzymać. Przejechał zgiętym palcem po krawędzi ust mężczyzny, licząc, że zdejmie z nich chociażby ziarenko ryżu. Niestety na jego palcu pozostał jedynie słonawy posmak sosu sojowego, w którym Suzuki umoczył maki-zushi. 

Zawiedziony uczeń przysunął się bliżej do mężczyzny i pocałował delikatnie w policzek, kiedy ten popijał sake z czarki. Usta chłopaka znów zetknęły się z jego skórą na twarzy. Przesunął je w stronę ucha, pocałował je i szepnął pytająco – Kończysz?

Akira odsunął porcelanę od ust. Czuł wypieki na swojej twarzy wywołane napitkiem. Nie należał do ludzi o śmiesznie różowych nosach w stanie upojenia, ale na jego twarzy po kilku głębszych czarkach pojawiały się lekkie rumieńce. Mrugnął zalotnie w stronę Takanoriego i ze stukotem odłożył karafkę na miejsce.

 - Co niby kończę? – spojrzał zaczepnie, udając, że nie wie, o co chodzi młodzieńcowi. Takanori spojrzał na niego ponaglająco, podnosząc do swoich ust czarkę z nabraną już wprawą i rozmachem. Akira stwierdził przed samym sobą, że właśnie wyłonił się przed nim kolejny fetysz. Podobało mu się to, z jaką manierą pił chłopak. Jak nalewał sobie sake do czarki, próbując go nie rozlać, jak trzymał kruchą czarkę w swoich niewiele mniej kruchych dłoniach, jak upijał wino, aż w końcu jak ulegał działaniu alkoholu w swoim krwioobiegu. Uśmiechał się wówczas do niego – pewnie zupełnie mimowolnie – z dziwnym połączeniem nerwowej kokieterii na swoich ustach.

Nauczyciel zdjął z siebie wierzchnie haori, a z krótszych, ale szerokich rękawów kimona właściwego wyłoniły się opalone przedramiona. Na tym jednak nie skończył. Ze swoich barków opuścił całą górną część kimona, pozwalając jej zawisnąć swobodnie, jak na starych filmach o samurajach. Zademonstrował swoją nagą klatkę piersiową.

- O to mi właśnie chodziło - pomyślał w swojej głowie Matsumoto, otwarcie oglądając odsłonięty tors swojego kochanka. Płomienie świec łyskały z jego święcących oczu. Te same płomienie nadawały nagiej skórze ciepłego, niemal czekoladowego odcienia, sprawiając że wydawała się jeszcze bardziej erotyczna. Chłopak pochylił się ku Akirze, chcąc go pocałować, zmienił jednak zdanie, widząc jak wyraźnie odznacza się na jego szyi tętnica, która pulsował coraz mocniej. Dotknął jej swoimi wargami, czując jak szybko przebiega przez nią krew. Zszedł niżej, skubiąc jego skórę we wgłębieniu szyi. Im bardziej w dół przesuwał się ze swoimi pocałunkami, tym bardziej opierał swój ciężar ciała na Akirze. Yukata nie dawała mu zbyt dużej swobody, dlatego wpółleżał na kochanku, trzymając ręce na jego nogach.
- Takanori... - usłyszał swoje imię, wyszeptane w namiętny sposób, aż zarumienił się mocniej, uświadamiając sobie, dlaczego jest wołany... Pieścił swoimi ustami twardy brzuch Suzukiego. Mężczyzna ujął jego podbródek i uniósł do góry. Uczucie pozostawiane przez chłopaka na jego ciele wywołało w jego podbrzuszu istny kocioł. Ciepły oddech wypuszczany przez nozdrza Takanoriego wprost w szare włoski, jeżył je na skórze Akiry. To uczucie od zawsze kojarzyło mu się z miłością oralną. Kiedy kochanek schodził stopniowo na kolana, aby po chwili zanurzyć cię w swoich ciepłych, mokrych ustach. Odsunął od siebie twarz chłopaka wykrzywioną grymasem niezadowolenia. Było jasne, że już nici z jedzenia. Takanori był zbyt napalony. Kąsał jego mięsiste barki zębami, ssał delikatnie sutki, robiąc wszystko z kompletnym zapamiętaniem.

 - Chodźmy na łóżko – wyszeptał, widząc, że w tym stanie chłopak byłby zdolny przymusić go do seksu na gołym parkiecie. Zgasił świece stojące na stoliku jadalnianym, aby dać im jeszcze więcej intymności i przenieśli się na posłanie, które okazało się być wygodniejsze niż na to wskazywało jego parterowe położenie. Ułożył Takanoriego na plecach i zaczął całować po smukłej szyi, rozwijając bawełnianą szarfę obi, która zwijała się u ich stóp jak gniazdo węży.

Nagle ciśnienie w ciele Takanoriego skoczyło i  tylko dlatego posłusznie ułożył się na posłaniu, pozwalając się zdominować partnerowi. W horyzontalnej pozycji odzyskał nieco świadomości i  zechciał zamienić się rolami z Akirą, któremu nie bardzo się spodobała ta inicjatywa. On sam chciał zająć się swoim kochankiem, pieścić jego młode ciałko i napawać  młodzieńczą zapalczywością, której tak mu z nostalgią brakowało. Chłopak nie odpuszczał; kąsał Suzukiego po karku, napierając na jego klatkę piersiową dłońmi. Próbował go przewrócić na plecy, jednak mężczyzna był jak skała. Akira zareagował na te próby stanowczo, niemal agresywnie, przytrzymując go za ramiona z całej siły. Takanori szarpnął się i sapnął ciężko, wpijając w materac. Przeszedł go niemiły dreszcz, który nieco później stał się bardziej przyjemny, zwłaszcza gdy wymienił znaczące spojrzenie ze swoim partnerem. 
- Suman... - szepnął cicho Akira i poluzował uścisk. Pocałował chłopaka, obejmując go pod yukatą i trzymając dłonie na jego nagim ciele.

Wierzchnia część jego stroju mimowolnie się obsunęła, pokazując delikatne sutki chłopaka na gładkiej piersi. Zaczął je pieścić, na co chłopak odchylił głowę, ciężko oddychając. Nie były bardzo erogenne, niemniej sama tylko myśl, że to profesor ich dotyka, podniecała go niesamowicie. Akira lubił dotykać Takanoriego w miejscach, które mógł wypróbować bez eksperymentowania. Drażnił sutki językiem oraz twardymi wargami, dopóki chłopak cicho nie poprosił, aby już przestał. Mężczyzna poczuł na swoim mocnym brzuchu śliski dotyk świeżo wzwiedzionego penisa. Spojrzał w dół, aby ujrzeć wynurzającego się spod połów członka. Takanori, czując na sobie ten natrętny wzrok, jedynie pokręcił głową, niemo dając mu do zrozumienia, aby go nie ruszał i nie robił niczego perwersyjnego, ale kochanek nie byłby sobą, gdyby go trochę nie popieścił. Najpierw robił to knykciami, a później opuszkami palców jednej ręki, aż w końcu chwycił go i zaczął obciągać delikatny napletek.

Chłopak sapnął i zasłonił swoją twarz wierzchem dłoni.
 - Nie dotykaj go… - wyszeptał, czując, że mężczyzna jak zwykle posuwa się za daleko, pocierając jego członkiem o swój umięśniony, płaski brzuch. Niesamowite, że ktoś tak zboczony nauczał w szkole.

 Nie przestawał drażnić chłopaka, kładąc się na nim. Docisnął wrażliwą męskość do ich ciał. W tym stanie każdy najmniejszy ruch był bardzo mocno odczuwalny, wręcz sadystycznie wyrazisty. Takanori nie wytrzymał, gdy Akira całował go po twarzy, odsuwając kciukami kosmyki na bok. Zaparł się i przewrócił go na plecy, siadając na jego kolanach okrakiem.
Z poważną miną i bez słowa rozwiązał pas, umożliwiając zdjęcie hakamy z bioder mężczyzny, który starał się wstać, ale bezskutecznie. Chłopak przytrzymał jego dłonie bez użycia siły, ale wymownie. Kochanek znieruchomiał, pozwalając mu się sobą zająć.
- Jesteś gotowy, więc na co czekasz? – spytał Takanori, pocierając erekcję palcami swojej prawej ręki.

Uniósł głowę, aby spojrzeć w górę na dosiadającego go chłopaka.
- Gotowy? – stęknął, dojrzawszy czubek własnego penisa, gładzony przez rozochoconego ucznia. – Szybciej niż sądziłem… - zmarszczył swoje brwi, poczuwszy, że naprawdę jest już twardy, czego nie zauważył pod hakamą. Podźwignął się do siadu i zaplótł nogi na lędźwi Takanoriego. Objął chłopaka mocno w pasie, szepcząc na ucho, aby rozwarł przed nim uda.

W świetle świec tubka z przejrzystym lubrykantem lśniła niedyskretnie, więc nie musiał jej poszukiwać w półmroku. Teraz to chłopak leżał na plecach rozkraczony, z nogami zarzuconymi na ramiona mężczyzny, który zaczął robić mu palcówkę, rozpoczynając od kciuka. Nie był to zwyczajny petting, więc chłopak zareagował niezwykle ekstatycznie na to uczucie w swoim ciele, kiedy dłoń obcego mężczyzny forsowała w głąb jego otwór.

- Ach… - z ust Takanoriego wydobyło się ciche sapnięcie. Przymknął powieki, marszcząc tym samym brwi. Omackiem starał się sięgnąć po dłoń kochanka, ale w tej pozycji nie był w stanie. Wyciągnął bezradnie rękę najdalej jak tylko potrafił, muskając jedynie koniuszkami palców jego wystający obojczyk. Akira pochylił się nad chłopakiem, tym samym rozpoczynając penetrację. Jego obsunięta, szeroka hakama zafalowała zamaszyście.

Widział, że chłopak stara się opanować z całych swoich sił. Był młody i niedoświadczony, nawet jeśli nie smakował seksu pierwszy raz, uzdatnianie do stosunku zawsze było dla niego intensywnym przeżyciem. Sensei zaczął całować uspokajająco Takanoriego, koncentrując jego zmysły na swoich ustach Składał pocałunki na jego rozpalonej szyi, poruszając się z wolna we frykcyjnych ruchach, kiedy już w niego wszedł.

Takanori zarzucił mu ramiona, oplatając jego silny kark i przyciągnął do siebie, chcąc się z nim znów całować. Kiedy obejmowali swoje wargi, chłopak pojękiwał w usta kochanka w miarę jak ten popędzał rytm ich stosunku. Penetracja zawsze była dla niego czymś mało przyjemnym. Czuł się wydrążany, eksploatowany dopóki, dopóty kochanek nie przeszywał go na wskroś po samo dno.

 - Usiądź – szepnął swoją prośbę wprost do ucha mężczyzny, bawiąc się zmokłym puklem jego włosów. Podźwignęli się energicznie do siadu, więc Takanori mógł teraz manewrować ekspresyjnie jak chciał. Poruszał się frenetycznie na męskości kochanka, opierając się jedną ręką o jego udo, a drugą na jego śliskim torsie. Oddychał coraz szybciej, zbliżając się do orgazmu. Miał spuszczoną głowę, a rozwichrzone włosy zasłaniały i tak ocienioną przez nikłe światło twarz. Czuł, że niedługo sięgnie limitu, ale przez to jeszcze bardziej rozkoszował się każdą upływającą sekundą, wiedząc, że ten wieczór jest wyjątkowy.

Akira napinał wszystkie swoje mięśnie, unosząc z ociężałością biodra, głęboko oddychając albo postękując. Ciężko było mu poruszać się w zawiłościach ich strojów, ale ocierająca się tkanina dodawała tylko pikanterii i egzotyki. Zamiast przymknąć swoje oczy, wolał otwarcie przyglądać się, jak Takanori porusza się na nim i zapamiętać ten widok. Był wygięty jak blady łuk wynurzający się spod obsuwającej się yukaty. Poruszał się giętko, elastycznie jak bambus, a jego ciało wydawało charakterystyczny, pusty odgłos przy każdym pchnięciu. Czasem towarzyszył mu przeciągły jęk oraz szeptane na głos imię nauczyciela.

- Jeszcze trochę, wytrzymaj Takanori – głaskał go po włosach, czując, że chłopak zwalnia, drżąc spazmatycznie, jakby mięśnie odmawiały mu posłuszeństwa.

 - Ko-kochaj mnie… – odpowiedział, otwierając na moment oczy. Jego wzrok był nieprzytomny, zupełnie nieobecny. Położył mu dłoń na piersi i krzyknął głośno, wpijając przy tym paznokcie w skórę. Sapnął kilka razy, a mężczyzna odchylił mu oburącz głowę w tył, samemu nachylając się w przód.

 - Kocham cię – szepnął, czując, że musi to skończyć szybko, aby nie sprawić mu bólu zbyt długim i wymagającym stosunkiem. Zacisnął swoje dłonie na jego drobnych, twardych pośladkach i zaczął przepychać mocnymi, przeszywającymi ruchami swojego penisa. Kilka, może kilkanaście ostrzejszych pchnięć i Takanori odczuł, jak nauczyciel cały drży, dochodząc w nim. Ekstaza zalała Akirę ciepłą falą, aż po czubki palców. To było jak porywisty przypływ. Stęknął głośno, starając się, aby nie wrzasnąć z rozkoszy, bo mógłby tym przestraszyć Takanoriego, tym bardziej, że dotychczas był spokojny podczas stosunku. Osunął się, nie wysuwając z chłopaka. Ujął jego twarz, stykając się z nim spoconym czołem. Dopiero wówczas Takanori poczuł, że w pośpiechu zapomnieli użyć prezerwatywy, więc w jednym momencie zalało go po brzegi gorące, śliskie uczucie, które było dla niego czymś zupełnie nowym. Poczuł wewnątrz siebie obce skurcze, więc wykrzywił swoją twarz w grymasie. Zamknął powieki, starając się przezwyciężyć to uczucie. To dziwne, ale pierwszą rzeczą, o jakiej pomyślał w tej chwili było…

 - Jestem od niego lepszy? – zapytał, przymykając powieki. Usiadł bokiem ze złożonymi nogami, walcząc ze swoim niespokojnym ciałem.

 - Lepszy? – Akira narzucił na swój nagi tors haori, nie zawiązując go. – Od kogo?

 - Od Kenjiego – odpowiedział mu spokojnie.

 - Wiesz… - zmieszał się nauczyciel, nie wiedząc, dlaczego chłopak wspomina o jego byłym zaraz po ich seksie. Czyżby należał do tych ludzi, których po wytrysku ogarniała melancholia? - Według mnie trudno generalnie stwierdzić, czy człowiek jest lepszy. O jaką dziedzinę pytasz? - chciał odłożyć nieco ich rozmowę na temat Kenjiego na bok. W końcu był to dobry chłopak. Z pewnością jeden z lepszych.

Takanori na czworakach zbliżył się do kochanka. Pogładził jego policzek, a potem pocałował Akirę mocno, ale z czułością. Zawarł w tym pocałunku swoje najszczersze i najpiękniejsze uczucia jakimi darzył Suzukiego.
 – Wiesz o czym mówię. – odparł bezpardonowo. Musiał mieć pewność. - Czy jeśli by wrócił, to zostawiłbyś mnie? Czy jestem na tyle dobry, że mnie nie porzucisz dla niego? Kogokolwiek innego? – spytał, a jego oczy odrobinę się zaszkliły, jakby opowiadał o czymś trudnym dla niego. Opanował się.  

Akira wykrzywił wargi w grymasie niezadowolenia. 
 - Chyba żartujesz... Dlaczego tak bardzo się obawiasz, że cię zostawię? Nie ufasz mi? - spojrzał na niego z niewymowną czułością. - Myślisz, że ryzykowałbym i wplątał się w taki romans, gdybym naprawdę cię nie kochał? Nie zostawię cię dla nikogo. Dlaczego tak bardzo obawiasz się kogoś, kto jest już przeszłością? Ludzie nie po to się rozstają, aby do siebie wracać. Bynajmniej, ja nie. Kenji musiałby wrócić do mnie za dziesięć lat, kiedy się całkowicie zmieni... – powiedział, przytulając od tyłu Takanoriego. - A wtedy już będziesz ze mną mieszkał jak narzeczony - uśmiechnął się pokrzepiająco.

Takanori uwiesił się na jego szyi.
 - Zawsze mnie kochaj – szepnął, a z każdym kolejnym pocałunkiem dotykał go mocniej i odrywał się od ust mężczyzny coraz rzadziej, aż w końcu całował go namiętnie i przewrócił pod siebie.

Akira już się nie odezwał, odwzajemniając pocałunki z coraz większą śmiałością. Wiedział, że ten wieczór już dobiegł końca. Tak samo ich mała, tygodniowa sielanka. Przez dłuższy czas nie będą mieli większych okazji na pobycie ze sobą, tym bardziej nie będzie sposobności na chwilę intymności. Akira nigdy nie zaryzykuje seksem w szkole, nawet jeżeli brzmi to bardzo dziko. Ostatnią okazją, last minute, był wyjazd szkolny na wyspy Riukiu. 

Wzięli wspólną kąpiel w łazience „rodziców” – wnioskując po tej wielkiej wannie z różnymi opcjami hydromasażu i jacuzzi, Akira wywnioskował, że rodzice ucznia muszą być bardzo rozrywkowi. Na dodatek ta słodka yukata Takanoriego… Wciąż nie mógł o niej tak po prostu zapomnieć.

Zaraz po tej ostatniej już tej nocy atrakcji, poszli spać. Wtuleni w siebie, jak prawdziwi kochankowie. Akira jeszcze długo leżał i patrzył na profil przysypiającego Takanoriego, otulonego zapachem i rzadkim dymem ze zgaszonych świec. Jego dzwoniasta, rozpasana yukata łaskotała go po udach i choć w tej chwili było to drażniące, wiedział, że jutro w nocy będzie mu tego brakowało.




3 komentarze:

  1. KOCHAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! <3 <3 <3 Więcej nie powiem, bo jutro wcześnie wstaję. Co z tego, że ferie mam? -.-

    OdpowiedzUsuń
  2. ''Szybciej niż sądziłem…'' i tu padłam ze śmiechu, bo przypomniało mi się ''It didn't stand up!!!'' ahahah!
    W sumie widząc, że jestem już prawie przy końcu, a scena seksu dopiero się rozpoczyna, miałam wrażenie, że coś im przeszkodzi... na przykład rodzice. I wtedy zrobicie nam chamskiego trolla i zakończycie rozdział... ale nic takiego się nie stało. Chyba jestem trochę zawiedziona, bo nic szczególnego się nie działo. Miałam nadzieję na jakieś wyjaśnienie czego chce ex-żonka, a tu tylko rozmowa... ja się bałam, że nie będzie chciał przyjść do Taki, bo obrażony i jeszcze z żoną jest, więc też trochę troll, że tak naprawdę nic się nie stało ;;''
    Zdecydowanie bardziej pasuję do tych, którzy ubóstwiają małe rzeczy, malutkie gesty i sam fakt nauczyciela na młodzieżowym łóżku bardziej już mnie rajcuje niż przygotowana pościel na podłodze specjalnie, ale to nic, tylko sobie marudzę~

    Za to super rysunki, Ruki wyszedł bardzo słodko, Rei za to jak... jak... jak nauczyciel. Woah. Że takie rzeczy od razu widać... Podobają mi się~

    Tradycyjnie dziękuję za to, że dalej piszecie i życzę chęci na dalsze pisanie~

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie, jakoś tak te kimona nie za bardzo do mnie przemówiły, ale jak to zostało opisane!!! Nie, żeby coś. Rozdział mi się bardzo spodobał, ale szkoda, że nic w nim poza ,,wiadomym'' nie było, chociaż to i tak było dobre. To znaczy, każdy to uwielbia, ale jeszcze chciałabym poczytać o takich zwykłych pocałunkach, przytulankach bez żadnych stosunków, takie do granic przesłodzenie (zapierające w dech) albo żeby zaczęło się na prawdę coś dziać (w tym znaczeniu i też nieco dramatu poza ,,wiadomym'').
    Ogólnie to jestem przy tym co napisałam wcześniej, ale to nie znaczy, że nie chciałabym, by się Akira czymś na prawdę wkurzył (tak, trochę się poznęcać nad biednym Taką). Póki co, jednak wolę jeszcze poczytać o tych zwykłych ,,drobnych'' gestach, za dużo seksów też niezdrowe, choć tak dużo ich też tutaj nie było.

    OdpowiedzUsuń