Wszystkiego najlepszego z okazji 11-tych urodzin the GazettE! Od dnia dzisiejszego informacje o zbliżającej się notce będą podawane wyłącznie na naszym tt (konsolka u dołu strony). Dokładny regularny harmonogram pojawi się dopiero pod koniec maja (po maturach Enji). Wypatrujcie newsów i zapraszamy do obserwowania naszego twittera~! (`・ω・´)”
- Mówisz serio? – Ruki był szalenie
podekscytowany. Jego przyjaciel z biura, Aoi, oznajmił mu, że „odpicował” swój
stary samochód – hondę civic - i chętnie odsprzeda go Takanoriemu po cenie symbolicznej. Tak w ramach starej, dobrej znajomości. A konkretniej, Yuu nie
potrafił znieść – jako biurowy sempai Rukiego – jego wiecznych spóźnień oraz
reprymend przełożonego z powodu jego tułaczki w metro wśród salarymanów bez prawka.
Właśnie skończyli wcześniej pracę
– były okolice czwartej - i wybierali się do warsztatu samochodowego, gdzie
czekało na nich rzekomo odnowione przyszłe pierwsze autko Takanoriego!
- Tak się cieszę! – wciąż powtarzał
trzywyrazową mantrę swojemu sempai, który siłą rzeczy, powoli zaczynał mieć
tego dosyć. W końcu istniało tak wiele sposobów okazywania radości niż tylko
paplanie i wydobywanie onomatopei… - Gdzie on jest, no gdzie? – wyszedł
rozentuzjazmowany z nowego lexusa Yuu, podążając za nim tanecznym, lekko
skocznym krokiem w stronę warsztatu. Wszędzie wypatrywał auta, zastanawiając
się, czy również lakier zmienił na bardziej awangardowy koloryt. Rozglądał się
i w końcu zobaczył znajomy obiekt, który pomimo swojego warczenia, wcale nie
był… samochodem. - O nie… tylko nie On…
- skrzywił się w myślach. Był to tak mocny impuls, że jednocześnie wyraz ten
odbił się na jego mimice.
Akira – a dla Rukiego znany bardziej jako Ten Recydywista z Wczoraj – stał, dzierżąc klucz płaski w dłoni niczym insygnium jego mechanicznej profesji i uśmiechał się łobuzersko do swojego ciemnowłosego znajomego. Był rozebrany do połowy (bądź określając to mniej perwersyjnie: do połowy ubrany), a klatkę piersiową miał nieco umazaną smarem, co mimo wszystko nie sprawiało, że był niechlujny, ale – dla koneserów fetyszu roleplayera - seksowny. Zbyt luźne jeansy od Levi's zsuwały się z jego płaskich pośladków, odsłaniając kolorową gumkę od bokserek z napisem: ride hard, die young.
– Siemasz Yuu – uścisnęli
sobie dłonie, po czym Rei przerzucił swoje rozbiegane spojrzenie na Rukiego.
Jego twarz przestała się już cieszyć z taką pogardą dla mięśni mimicznych. – O,
no proszę. Kogo my tutaj mamy – wsparł się o jakiś motor enduro, patrząc na
blondynka cwaniacko.
– Znacie się? – zapytał
Yuu, nie ukrywając zaskoczenia. W końcu Ruki był raczej domatorem, stroniącym
od wszelkich niebezpieczeństw, zaś przenosząc wzrok na Reitę, a raczej jego
życiową maksymę na bokserkach… Nie potrzeba analizy, aby wiedzieć, że nie jest
to raczej ktoś, kto prowadzi osiadły tryb życia przed komputerem.
– A… Z widzenia – uśmiechnął
się rozkosznie mechanik, przerzucając klucz do drugiej ręki. – Samochód jest na
zewnątrz. Idź go sobie obejrzeć – bardziej rozkazał niż poprosił, co nie było
specjalnie dziwne, nawet jeżeli Akira był Japończykiem. Taka również chciał
pójść śladem Aoiego, lecz Akira powstrzymał go w równie żelazny sposób
łapiąc jego rękę, jak feralnego dnia ubiegłego.
– Dokąd się wybierasz? – mruknął nonszalanckim głosem, przysuwając go do siebie. – Mamy jedną niedokończoną sprawę między nami. Już ci coś powiedziałem. Nie lubię, jak ktoś mnie lekceważy.
Ruki zamarł w pół kroku, kiedy
Reita chwycił go mocno. Chciał się jak najszybciej ulotnić, ale jego wczorajszy
koszmar miał inne plany.
- Przecież to ty sobie odszedłeś, a nie ja.
Puść mnie. To boli! - próbował się
wyrwać z jego silnego uścisku, aby uwolnić dłoń. Akira jednak nie
chciał dać za wygraną, a wręcz przeciwnie, chciał zagrać mu na nerwach, bo
doskonale wiedział, że pod względem siły Ruki nie ma z nim szans. - Ugh, co mam
zrobić, żebyś dał mi spokój? Odkupię ci tą pieprzoną kurtkę, ale daj mi żyć! -
pociągnął mocno swoją uwięzioną dłoń, jednak na próżno. Reita złapał i drugą
jego rękę, trzymając drobniejszego mężczyznę oburącz tak jak wczoraj. - Co ty sobie wyobrażasz? To,
że jestem niski, nie znaczy, że możesz robić ze mną to, co ci się żywnie
podoba. Masz mnie w tej chwili puścić, napaleńcu! - Takanori był zbyt dumny, aby
pozwolić sobie na takie przedmiotowe traktowanie. Zawsze miał wysoką samoocenę
i nikt nie odważył się negować jego wyglądu czy inteligencji. Niestety, w tym
przypadku był to kardynalny błąd, mogący kosztować coś więcej niż
zadośćuczynienie „w naturze”.
– Nie zabiję cię
przecież i ucisz się, bo nas usłyszą – warknął Suzuki, popychając go do przodu
i unieruchamiając jego ręce z tyłu.
– Rei, jesteś tutaj?
– Yuu zajrzał do wnętrza magazynu. Akira sprawnie wepchnął chłopaka do
pierwszego samochodu po prawej i zamknął za nim drzwi, aby nie uciekł.
- Hej…! Czekaj! C-co ty robi… - mężczyzna
wrzucił go do obcego wozu. Ruki uderzył o skrzynię biegów, nabijając się na nią
plecami. Zajęczał zbolały i zaczął rozmasowywać kręgosłup.
– Tak, co jest, Aoi?
– Akira wyjrzał znad dachu wozu.
– Chciałem ci za to
zapłacić…
– A, wiesz co? W
zasadzie weź to po znajomości – uśmiechnął się w zupełnie niecharakterystyczny
sposób dla nerwowego macho, śmigającego na motocyklu szybciej niż kolejka
górska.
– Naprawdę?
– Tak, tak. Tylko
musimy z twoim kolegą co nie co… obgadać – spojrzał na
miotającego się w zamknięciu chłopaka i pokiwał do siebie głową. Kiedy Yuu
wyszedł, wyciągnął szybko Rukiego z samochodu i spojrzał na niego z
lubieżnością.
– Pyskate maleństwo.
Najmniejsze pieski szczekają najgłośniej. Zobaczymy jak będziesz popiskiwał –
zaśmiał się i popchnął go na maskę, zachodząc od tyłu. –
Ostrzegałem cię przecież.
- Maleństwo?! Jak ci zaraz…. Ej, co robisz?! - spytał spanikowany, kiedy Akira rzucił go na przód samochodu. Nie zdążył nawet się obejrzeć za siebie, a jego oprawca przyciskał go swoim ciałem do metalowej płaszczyzny. - Mówię poważnie. Cokolwiek planujesz, masz natychmiast przestać! - zaparł się dłońmi i próbował unieść. Reita nawet nie drgnął, był zdecydowanie zbyt mocny, a siły dodawało mu wzbierające podniecenie.
- Jaka dupcia – westchnął, kładąc dłonie na
jego pośladkach i zaciskając palce. Zupełnie nie zwracał uwagi na protesty Matsumoto. Wsunął nos w jego puszyste, blond włosy i powąchał je. Pachniały
słodkim, owocowym szamponem i waniliową nutką perfum, charakterystycznych dla
gejów. – Lubię takich – mruknął i sięgnął w końcu do swojego skórzanego
pasa. Odpiął go i zajął się swoim rozporkiem. Znów zawisnął nad Rukim i
przygryzł płatek jego ucha, ssąc go delikatnie. – To będzie dobre… –
szepnął przenikliwym głosem, jakby go oceniał.
- Przestań! - zarumienił się, kiedy Reita zaczął go obmacywać i pieścić delikatnie jego ucho. Zapiszczał chicho, klnąc pod nosem nieśmiało. - Fuck! Żeby tylko nie usłyszał - prosił w myślach. - Nie będzie nic, a nie dobre! Zostaw mnie! - z każdym kolejnym gestem motocyklisty, bał się coraz bardziej. Z początku myślał, że chce go tylko zastraszyć, ale Akira nie zaprzestawał swoich śmiałych, zboczonych gestów. Obrócił się lekko na bok i próbował go odsunąć rękami, z całej siły odpychając. Spojrzał na mężczyznę. Znów napłynęły mu łzy do oczu tak jak przy ich pierwszym spotkaniu, tym razem z przerażenia. Reita uśmiechał się lubieżnie, a oczy miał pełne niezaprzeczalnego pożądania.
- Już mnie postraszyłeś. Wystarczy! Zrozumiałem przekaz. Możesz mnie już puścić - ratował się słowami, starając chociaż uspokoić swój łamiący się głos. Miał nadzieję, że przemówi mu do rozsądku na spokojnie, bo… to miałby być jego pierwszy raz… Nie chciał tego przeżyć w ten przypadkowy sposób. Będąc... Zgwałconym?
– Puścić? Za bardzo mi się podobasz, abym miał cię teraz puścić – uśmiechnął się łobuzersko. Akira sięgnął do swojej bielizny i wykonał kilka gwałtownych, silnych ruchów, których Ruki nie mógł zobaczyć. Mógł się tylko domyślić – i tak też było – co takiego zrobił tym gestem. – No to zobaczymy, co tam takiego ciekawego masz… – mruknął roznamiętnionym głosem, sięgając do przodu, odszukując palcami guziki od jego ciasnych rurek. – O tak, malusie… wyskakujcie z otworków – zaśmiał się, kiedy bardzo szybko ustąpiły.
Teraz dłońmi mocno zaczął masować jego pośladki. Kuszące, jędrne…
- Podobam ci się? - na chwilę zapomniał o tym, że jest molestowany przez jakiegoś obcego faceta. Ruki rzadko słyszał takie cudowne komplementy od mężczyzn… od seksownych i niezwykle pociągających cieleśnie mężczyzn. Można powiedzieć, że ucieszył się na słowa Reity.
- Hej! Zostaw! - chwilę później
dłonie mężczyzny rozpięły jego spodnie. Policzki Rukiego były już niemal
koralowoczerwone. Złapał dłonie brutalnego blondyna i próbował je zatrzymać,
mimo to Reita manewrował nimi, jak tylko mu się spodobało. Był
niewiarygodnie silny, co skłaniało instynktownie chłopaka do uznania jego
dominacji. Musiał mu się oddać...I z świadomością, że nie jest wstanie uciec,
dostrzegł światełko w tunelu. Bowiem z tego jednorazowego numerku miałby
pewien „zysk”.
- Ugh…- zaciskał wargi,
żeby nie pojękiwać ku satysfakcji Akiry, który pewnie tylko na to czekał ze
wzwodem w dłoni.
– Czy mi się podobasz? – zamruczał, przejeżdżając palcem wzdłuż jego zgrabnych pleców. Gdyby mieli więcej czasu… Zdjąłby z niego tą ciasną, elegancką koszulę. Zerwałby ją, aby podotykać blade ciałko nago. – Chyba tak, jeśli narobiłeś mi tak szybko ochoty. Zdolny jesteś.
Zapuścił swoje dłonie w jego bokserki i teraz dotykał go nago. Najpierw tylne partie u dołu, które były lekko spocone od zdenerwowania. Później powędrował łakomo do przodu, chwytając za jądra chłopaka i obciągając jego delikatne, skurczone prącie. Nawet ono wydawało się bardziej chłopięce niż męskie. Jakby napletek był znacznie cieńszy i jaśniejszy.
– Nie pyskuj i nie protestuj. Jesteś zbyt śliczny, abym mógł cię zostawić w spokoju. Taka okazja więcej się nie nadarzy, aby... Kochać się z takim uroczym blondynkiem jak ty – ściągnął z niego bieliznę i klepnął go upokarzająco w pośladek, łagodząc to buziakiem w policzek. Wyciągnął z tylnej kieszeni swoich jeansów saszetkę z nawilżoną prezerwatywą. Nie miał czasu, aby bawić się w żele. Rozgryzł torebkę i nasunął wprawnie kondoma. – Pochyl się w przód i załóż nogę na maskę, to będzie mniej bolało.
Ruki rozpogodził się
pod wpływem komplementów od nieznajomego, dodatkowo „
Cel uświęca środki”. Już w głowie miał wymarzoną scenę jak spotyka się z nim i
oznajmia mu, że nie jest już prawiczkiem. Że mogą w końcu zrobić to razem. Był zły, kiedy Akira wymierzył mu klapsa w nagie pośladki.
- Mniej? -
powtórzył ze strachem w głosie. Nie był na to przygotowany. Ale nie! Da radę.
Nie może się teraz wycofać.
– Co się tak stresujesz, piękny?
Penis jak penis – mruknął, ustawiając go samodzielnie do pozycji, bo bez tych
manewrów mogłoby pójść dość opornie nawet z nawilżoną prezerwatywą. – Cudownie
się rumienisz. I na górze, i na dole – uśmiechnął się, łapiąc go pod udem, aby
nie szarpał się podczas wejścia. Twarz Akiry spoważniała, jakby szykował się do
dużego wysiłku.
Ruki zamilknął całkowicie.
Świadomość tego, że zaraz ma przeżyć swój pierwszy raz przytłaczała go. Nie
wiedział, czego ma się spodziewać, co powinien robić, jaka jest jego rola. Drżał lekko ze strachu, a policzki piekły nieznośnie. Nie miał zamiaru wyjść na
prawiczka, chociaż naprawdę się obawiał bólu oraz własnej niewiedzy w kwestiach męsko-męskich. Położył
dłonie na masce i patrzył na swoje odbicie we frontowej szybie samochodu,
oczekując na ostateczny krok... a raczej pchnięcie. Widział w lśniącym
lakierze, jak Akira nad nim góruje, patrząc łakomym wzrokiem na wypięte
pośladki.
– Każdy facet najpierw tego
chce… Nie bawię się w podchody, daję to, czego obaj pragniemy – powiedziawszy
to, wepchnął swoją główkę w rozognione wnętrze Takanoriego, mrucząc przy tym
jak rozgrzany silnik motoru.
– Jesteś ciaśniejszy niż… niż myślałem… – poruszył się, zapierając na rękach. Nie zatrzymał się, aby Ruki się przyzwyczaił do jego grubości. Biodra Akiry poruszały się w ruchach frykcyjnych, a wraz z nimi, samochód również lekko się uginał. Opony skrzypiały jak w filmie pornograficznym, wzmacnianym efektami przez „twórców”.
– Jesteś ciaśniejszy niż… niż myślałem… – poruszył się, zapierając na rękach. Nie zatrzymał się, aby Ruki się przyzwyczaił do jego grubości. Biodra Akiry poruszały się w ruchach frykcyjnych, a wraz z nimi, samochód również lekko się uginał. Opony skrzypiały jak w filmie pornograficznym, wzmacnianym efektami przez „twórców”.
- Ach! - wykrzyknął głośno, kiedy blondyn wszedł w niego od razu się posuwając do przodu. - Boli… - pojękiwał głucho, ściskając obronnie swój obtarty zwieracz. Łzy mimowolnie spływały po jego twarzy, rozmywając delikatny makijaż. Miał zamknięte powieki, wstydząc się odbicia w połyskliwym lakierze, które pokazywało, jak Akira pchał go z zapamiętaniem. Nie mógł się skupić na niczym innym niż na wypełniającym go bólu, który rozdzierał go od wewnątrz. Otworzył na chwilę mokre oczy i spojrzał na dłoń opartą obok niego. Złapał ją i wplótł w nią swoje palce, zaciskał je mocniej, kiedy tylko mężczyzna sprawiał mu szczytowy ból.
Rei
odpłynął. Nie widział już magazynu, ani nawet w nim nie był. Znajdował się w
pustej, ciemnej przestrzeni swojego ciała. Jego biodra poruszały się
intuicyjnie, nie zmieniając wyuczonego tempa.
– Przecież to zawsze boli – sapnął, czując jak jego mięśnie w jamce ustępują, a członek wsuwa się głęboko do środka. – Mmm… Twardy jesteś. Wielu na twoim miejscu ryczy – szepnął mu do ucha, kładąc się nieco na chłopaku. Słychać było tylko ich odgłosy oraz poskrzypywanie felg samochodu. Czasem Rei szeptał do ucha Rukiego komplementy – w miarę jak był bliżej szczytu, coraz bardziej wulgarne. – Ach… czemu się… czemu się nie ocierasz? – westchnął ekstatycznie, kładąc swoją rękę na wierzch drugiej dłoni Rukiego. Nie współpracował z nim. Nie odnajdywał rytmu. Nie oddawał się mu, a to drażniło Akirę.
- Ahh! - jęknął donośnie. Ruki schował twarz w swoim ramieniu, bo ten jęk był pierwszym jękiem rozkoszy. Reita wsuwał się w niego coraz głębiej i chyba dosięgał upragnionego dna. Utwierdził się w swoich podejrzeniach, kiedy trafiał w jego prostatę z każdym kolejnym pchnięciem. Stracił siłę w rękach i położył się na masce. Starał się nie dać satysfakcji Akirze i nie mamrotać, że mu dobrze. Zaciskał wargi, ale na próżno, bo i tak sapał z przyjemności, oddychając ciężko przez nozdrza.
- B-bo… pomyślałbyś, że... że mi dobrze - ratował swoją dumę, jak tylko mógł. Byle ten typek nie myślał sobie, że jest bezapelacyjnie świetny.
– Nie muszę o tym myśleć – uśmiechnął, odchylając swoją głowę w tył. – Ja to wiem.
Przyspieszył, chcąc podroczyć się z chłopakiem, który specjalnie przygryzał usta, aby nie dawać mu przyjemności słuchania jego erotycznych odgłosów, po czym wmawiał mu, że jest beznadziejnym partnerem seksualnym. Teraz, kiedy z podwójną siłą uderzał w jego dno, nie było sposobu, aby nie uległ. Słuchał jego krzyków, zastanawiając się, czy aby tylko on ich nasłuchuje. Czy przypadkiem pod drzwiami również nie słychać ich igraszek. Ale z pewnością tylko Rei czerpał z tego przyjemność. Jego głośne pojękiwanie tylko zbliżało go do orgazmu.
Zakończył to kilkoma mocnymi ruchami, mrucząc wyzywająco jego imię. Zalał go żar, a ciśnienie wypchnęło z jego członka lepką spermę, którą zatrzymała lateksowa prezerwatywa.
Ruki jeszcze przez krótką chwilę wsysał swoje usta, milcząc i nie pozwalając żadnym dźwiękom wydobyć się ze swoich ust. Mimo to uległ i dalej już tylko „śpiewał” jak Rei mu rozkazał – a raczej, jak tylko go pchał. Parę sekund później doszedł na maskę, na której leżał. Zimna metalowa blacha drażniła jego penisa, a ocieranie się wahadłowo spowodowało nieoczekiwany wyciek spermy. Sapał głośno, nadal wpółleżąc na aucie, zgięty w pół. Położył rozgrzaną twarz na zimnej blasze i zamknął oczy. Był jednocześnie spełniony i rozwścieczony.
- Super… - zaśmiał się histerycznie. Podsumowanie dnia: Najpierw zasypia do pracy, potem wpada na wkurzonego motocyklistę, który się nad nim znęca, aby już na drugi dzień móc zostać przez niego zgwałconym jak szmata. Żyć i nie umierać. Carpe diem i memento mori zarazem. W duchu pocieszał się spotkaniem z nim.
Mimo wszystko, jakby jego plany
nie wyszły, to chyba umówi się z tą nową stażystką z biura, jak jej było? Maya?
Coś w tych klimatach. Widać bycie gejem mu nie sprzyjało, bo ściągało na niego
same kłopoty. Może szczęście dopisze mu, kiedy odkryje w sobie ukryty
pierwiastek hetero. W dzisiejszych czasach technologia dildo jest już tak
posunięta do przodu, że niebawem owe zabawki będą zaspokajać samoczynnie
użytkownika, bez jego ingerencji. Nie musi się więc martwić o pożycie swojego
wyimaginowanego związku z kobietą…
Wstał z zamiarem opuszczenia tego
paskudnego miejsca, ale nagle poczuł, jak jego nogi uginają się pod nim z
wyczerpania i znużenia. Nawet nie zdążył naciągnąć bokserek na siebie, a
wylądował na betonowej posadzce, obijając się mocno. Nogi zdrętwiały mu od akrobatycznej
pozycji niczym z kart kamasutry poziom średniozaawansowany, w jakiej się
znajdował. Zaczął masować obolałe pośladki, a kiedy spojrzał na swoją dłoń i
zauważył na czubkach palców krew, przeraził się.
- Co ty mi zrobiłeś? Co to jest?! - wykrzywiał w stronę Akiry, który był całkowicie nieobecny. Takanori zaś czuł się ogłupiony za strachu na widok wycieku obcej mazi, pochodzącej z niego. Spojrzał za siebie i zauważył na swoich udach czerwone ścieżki krwi, które wyglądały złowróżbnie. Zbladł. Poczuł szum w głowie i ujrzał czarne plamy przed oczami przesiane bladymi płomykami.
Reita przeraził się upadkiem mężczyzny sądząc, że może stracił przytomność od niedokrwienia mózgu, ale Mały poruszył się i zaczął podnosić samodzielnie. Akira zbliżył się doń i pomógł wstać na obie nogi. Dopiero wtedy zobaczył strugi krwi na jego bladych udach. Także kondom był umazany karminową wydzieliną.
– Cholera – skomentował to, wyrzucając zużytą prezerwatywę do śmietnika. Doprowadził się szybko do porządku, włożył koszulkę przewieszoną przez krzesło i podszedł do Rukiego potrzebującego teraz pierwszej pomocy. – Spokojnie, Skarbie. To normalne. Chodź, pomogę ci – powiedział, podprowadzając go do tego samego samochodu, na którym przed chwilą się zabawiali. – Połóż się i rozchyl nogi. Nie, nie bój się. Nic ci nie zrobię – zapewniał go aksamitnym głosem, głaszcząc po policzku, na którym pojawiły się drobne łezki, kontrastujące z różem skóry.
Akira pospiesznie wyszedł na zaplecze, zostawiając Takanoriego samego. Chłopak stracił władzę nad swoim ciałem, stanem przypominał więdnącą roślinkę. Cierpiał na hemofobię, co oznaczało tyle, że chorobliwie bał się widoku krwi. Z tegoż powodu został sekretarzem w banku. Patrząc na jego życiorys, można wywnioskować, że zachował się analogicznie do osoby chorej na hemofilię, jednak jego przypadłość dosięgała stanu umysłu.
Suzuki udał się po specyfiki do dezynfekcji ran. Oczywiście nie miał zamiaru smarować jego odbytu jakimiś medykamentami, ale wypadałoby przemyć jego uda.
– Ech, co ty robisz? – pomasował skronie, widząc, że Ruki ubrał spodnie i
zamierza uciec. – Nie, dobra, okej. Sam się tym zajmę.
Zbliżył się i w charakterystyczny dla siebie sposób po prostu zaczął go ponownie rozbierać.
Zbliżył się i w charakterystyczny dla siebie sposób po prostu zaczął go ponownie rozbierać.
- Aki… co ze mną...? - szepnął z pesymizmem w głosie i zaczął cicho łkać,
pociągając nosem. Zasłonił twarz dłońmi, nie chcąc patrzeć na nogi umazane tą
zakazaną substancją. Zaciskał swoje uda, kiedy Reita próbował je rozchylić.
Kiwał przecząco głową, dając mu do zrozumienia, że nie chce wykonać
polecenia. Kiedy Akira odszedł od niego. Nie mógł się nawet ruszyć, bo obraz
przed oczami był rozmazany i ruchomy.
Miał
wrażenie, że w każdej chwili może zemdleć. Poczuł się bardzo słabo i było
widać, że się boi.
– No przestań się opierać. Cholera, chcę
ci pomóc – upominał go Akira, próbując wziąć na ręce. Udało mu się to dopiero wtedy,
kiedy przyparł mężczyznę do drzwi samochodu. Uniósł go i położył ponownie na
podwyższeniu.
Otworzył apteczkę i wyjął z niej chusteczki nawilżające o zapachu rumianku. Wytarł starannie krew, którą zdążyła już rozmazać bielizna.
– Widzisz? Nie zrobię ci krzywdy – mamrotał. Tym razem sięgnął po wodę utlenioną i gazik, nasączając go preparatem. Mocował się z jego nogami, aby rozwarł je szeroko, ale w końcu jednak mu się udało i delikatnie przemywał poprzecierany otworek Takanoriego.
Otworzył apteczkę i wyjął z niej chusteczki nawilżające o zapachu rumianku. Wytarł starannie krew, którą zdążyła już rozmazać bielizna.
– Widzisz? Nie zrobię ci krzywdy – mamrotał. Tym razem sięgnął po wodę utlenioną i gazik, nasączając go preparatem. Mocował się z jego nogami, aby rozwarł je szeroko, ale w końcu jednak mu się udało i delikatnie przemywał poprzecierany otworek Takanoriego.
– To może
być nieprzyjemne.– uprzedził go i bardzo
niespiesznie włożył płytko zimny nasączony tampon w jego głąb.
- Wyjmij to!- zacisnął swoje pośladki i złapał za ramiona mężczyzny zaciskając na nich panicznie palce.
- Wyjmij to!- zacisnął swoje pośladki i złapał za ramiona mężczyzny zaciskając na nich panicznie palce.
–
Przepraszam cię za to. Nie wiedziałem, że tak to się skończy… Zachowałbym się
inaczej.
-
Na pewno…wszyscy się o mnie biją tak, że w efekcie wylądowałem z tobą na
aucie - ironizował przez słone łzy. - Miałem w życiu tylko dwóch partnerów…
jedyne co z tego dostałem to problemy z kredytami. Unikanie kłopotów jednak nie
wystarcza.
–
Ej, ale ciiii… nie płacz, no – jego głos nagle był zupełnie inny niż wczoraj na
mieście. Ba, nawet gesty kłóciły się z tym wizerunkiem macho, kiedy to
subtelnie ucałował go w policzek, chcąc nieco uspokoić.
– Już jest
w porządku – usunął zakrwawiony tampon i wyrzucił go do kosza, po czym zainteresował
się tym co mówił Ruki.
– Dwóch? I ani razu tego nie robiliście? – zdziwił się, puszczając chłopaka, aby ten mógł się ubrać.
– Dwóch? I ani razu tego nie robiliście? – zdziwił się, puszczając chłopaka, aby ten mógł się ubrać.
– Wybacz, że pytam, ale dla mnie to
dziwne.
Reita za to nie miał żadnego stałego partnera, ani żadnej stałej partnerki.
Miał kilku seks przyjaciół, którzy raz znikali na pół roku i nagle pojawiali
się znikąd, a on nijak nie umiał oprzeć się „małemu co nie co”.
– Dlaczego tak dziwnie się zachowujesz? Przecież nikt już nie chce ci zrobić krzywdy.
– Dlaczego tak dziwnie się zachowujesz? Przecież nikt już nie chce ci zrobić krzywdy.
Nie
zareagował na jego całusa, choć delikatne rumieńce na bladej twarzy było widać
od razu. Wstał i ubrał się szybko, przecierając oczy rękawem od koszuli.
Rozmyty makijaż wsiąkł w materiał. Nie umknęło to pedantycznej duszy
Takanoriego. Zapobiegawczo mimo, że nie miał przed sobą lustra, przetarł koniuszkami
palców skórę pod oczami, wycierając smugi pozostawione przez czarną kredkę.
- Nie zrozumiałeś? Chcieli tylko mojej kasy - odpowiedział mu jeszcze nieco otumaniony. Oparł się o drzwi samochodowe, aby zebrać siły i móc ruszyć do domu o własnych nogach. Wyciągnął swój telefon, aby sprawdzić godzinę, o raz czas odjazdu pociągu.
- Nie zrozumiałeś? Chcieli tylko mojej kasy - odpowiedział mu jeszcze nieco otumaniony. Oparł się o drzwi samochodowe, aby zebrać siły i móc ruszyć do domu o własnych nogach. Wyciągnął swój telefon, aby sprawdzić godzinę, o raz czas odjazdu pociągu.
– Ale
przecież… mogli wziąć jedno i drugie – no tak, dla Reia to niezrozumiałe, jak
można przepuścić taką ex-dziewiczą, kształtną dupcię. Jak można wziąć tylko
jedno – kasę – jak można wziąć oba skarby?
- Mam nadzieję, że było ci chociaż przyjemnie… na razie - rzucił oschle krótkie „pa”
i bez krępacji ruszył do wyjścia. Nie musiał się spieszyć, pociąg miał dopiero
za godzinę, ale nie uśmiechało mu się dalej gadać z tym typem. Myślał, że
jak pokręci się wokół jego osoby, wsadzi wzwód, uda mu się usprawiedliwić, że żyje według
domeny gdzie „Nie, znaczy tak. A Tak: bierz mnie jestem twój!”. To on mu
podziękuję serdecznie za szybki numerek i poprosi o kontakt, bo chętnie
skorzysta z jego „usług” ponownie. Ruki nie był z tych, co chodzą gdzie popadnie,
byle się tylko zaspokoić.
–
Ej, zaraz, dokąd idziesz? Czekaj! – chciał go powstrzymać, ale to nic nie dało.
Poczuł, że wzbiera w nim złość. – Jestem Akira! Suzuki Akira! I dzięki za
szybki numerek na samochodzie! – krzyczał, żeby mu zrobić na złość. Żeby go
wszyscy usłyszeli. Nawet Yuu. On – Rei – nie miał przed nim nic do ukrycia.
Oboje wiedzieli, że brał, co chciał i kiedy chciał.
Szedł
przed siebie nie zwracając uwagi na Reitę. Jednak zatrzymał się nagle w połowie
swojej drogi. Zamknął oczy i zacinał usta w cienką linię. Nie. Nie
podaruje mu tego. Odwrócił się wściekły i szybkim krokiem powrócił do Reity.
- Może jeszcze głośniej?! Żeby wszyscy wiedzieli, że w wieku dwudziestu trzech lat przeżyłem swój pierwszy raz, bo nikt mnie wcześniej nie chciał - miał ogromną ochotę go uderzyć, ale wiedział, że to nie jest dobry pomysł. Nigdy nie wdał się w bójkę, nie wiedział jak się efektywnie (i efektownie zarazem) bić. Toteż aby dać upust złości powymachiwał tylko rękoma i zacisnął je w pięści krzyżując na piersi w geście przegranego.
- Może jeszcze głośniej?! Żeby wszyscy wiedzieli, że w wieku dwudziestu trzech lat przeżyłem swój pierwszy raz, bo nikt mnie wcześniej nie chciał - miał ogromną ochotę go uderzyć, ale wiedział, że to nie jest dobry pomysł. Nigdy nie wdał się w bójkę, nie wiedział jak się efektywnie (i efektownie zarazem) bić. Toteż aby dać upust złości powymachiwał tylko rękoma i zacisnął je w pięści krzyżując na piersi w geście przegranego.
- Wiesz co?
Myślałam, że tylko zgrywasz takiego frajera. Ale ty na serio jesteś zwykłą świnią!
Uśmiechał
się cwaniacko w jego stronę. Stał rozluźniony i nieco ubawiony. Zapewne przez
ten seks na masce samochodu.
– Jesteś uroczy, kiedy się złościsz – powiedział do niego, głaszcząc go po zaczerwienionych ze złości policzkach.
– Jak na pierwszy raz nie było tragicznie, więc nie histeryzuj, bo doszedłeś. Wiem, co mówię – wciąż uśmiechał się łobuzersko, jak największy playboy. Być może Akira wyglądał tylko na takiego zatwardziałego dominata, rzeczywiście w łóżku lubił się wymieniać z typu aktywnego na pasywny. Dla niego liczyła się tylko różnorodność doznań. Z resztą, jak inaczej można się przekonać, jak sprawiać komuś przyjemność? Najlepiej na własnej skórze, a raczej dupie.
– Jesteś uroczy, kiedy się złościsz – powiedział do niego, głaszcząc go po zaczerwienionych ze złości policzkach.
– Jak na pierwszy raz nie było tragicznie, więc nie histeryzuj, bo doszedłeś. Wiem, co mówię – wciąż uśmiechał się łobuzersko, jak największy playboy. Być może Akira wyglądał tylko na takiego zatwardziałego dominata, rzeczywiście w łóżku lubił się wymieniać z typu aktywnego na pasywny. Dla niego liczyła się tylko różnorodność doznań. Z resztą, jak inaczej można się przekonać, jak sprawiać komuś przyjemność? Najlepiej na własnej skórze, a raczej dupie.
- Cieszę
się. Widzę, że jesteś ekspertem. Uspokoiłeś mnie swoją oceną - wywrócił oczami
i spojrzał na niego z politowaniem. Nie miał zamiaru, ani ochoty bawić się w
takie głupie gierki. I to publicznie. - Masz
mi jeszcze coś ciekawego do powiedzenia? Czy mogę sobie już w spokoju iść,
wiedząc, że nie będziesz wykrzykiwał żadnych głupich zdań w moją stronę i robił
wstyd mnie oraz sobie przy świadkach. Chociaż podejrzewam, że tobie wszystko jedno, bo zabrałeś co chciałeś. - Playboy. Znienawidzony typ mężczyzny przez Rukiego. Wciąż stał z
założonymi rękoma, jednak z grzeczności, żeby nie wyjść na gbura - a przynajmniej
nie większego niż sam Akira - utrzymywał kontakt wzrokowy z rozmówcą i grzecznie w
milczeniu, niecierpliwie czekał, aż skończą tą jakże barwną wymianę zdań godną licealistów i to "na bani".
– Czemu
się tak zachowujesz, co? – jego wzrok złagodniał, bo widział, że jego
nonszalancja tylko irytuje Takanoriego, a nie zapesza. – Aż tak beznadziejny byłem?
Popełniłem błąd, okej. Ale nie wiedziałem, że jesteś dziewicą – mruknął, kopiąc
jakiś kamień pod stopami. Bynajmniej ma gwarancję, że nie zapomni tego seksu do
końca życia. Nie tylko dlatego, że był pierwszy, ale głównie dlatego, że był
tak nietypowy i… raptowny.
- Traktujesz mnie z góry, jak zabawkę. Jakoś ciężko mi uwierzyć w to, że
jakbym ci powiedział, że to będzie mój pierwszy raz, to zachowałbyś się inaczej… chociaż
zależy co pod tym „inaczej” rozumiesz. Że niby co? Wolniej byś mnie posuwał
czy jak? - musiał przerwać, bo mówił to wszystko na jednych wydechu. Zirytowany
stanął tyłem, marszcząc brwi. Miał go już serdecznie dość.
- Czego tak naprawdę chcesz? Już sobie wziąłeś ode mnie w naturze, więc czemu się ode mnie w końcu nie odczepisz?
- Czego tak naprawdę chcesz? Już sobie wziąłeś ode mnie w naturze, więc czemu się ode mnie w końcu nie odczepisz?
– Nie
dotknąłbym cię. Nie lubię dziewic… Nie wiem, czemu faceci tak bardzo je
uwielbiają. Jak dla mnie z nimi jest za dużo za… z resztą nieważne. Nie chodzi
tylko o moje preferencje – mruknął, czując, że po coś Ruki jeszcze tutaj stoi.
Nie chodzi mu tylko o dobre maniery i nieucinanie rozmowy. Jeśliby nie chciał z
nim rozmawiać, po prostu by sobie odszedł, zbywając go pejoratywnym „nara”.
– Spotkajmy się jeszcze. Wtedy pokażę Ci prawdziwego „mnie” – rzucił ze względną powagą. Wiedział, że powiedział za dużo… że nie zrozumie tego, co ma mu do przekazania. Każdy miał go za… brutala, szukającego albo kogoś, komu można wpieprzyć, albo kogoś, kogo można pieprzyć. Nie negował tego, bo poniekąd była to prawda, ale przecież nie sięgnął na taką płyciznę z własnej woli. – Oj, weź. Nie zrobiłem tego za kurtkę. Moi pracownicy nie raz uwalą mnie smarem i jeszcze ich za to nie dupczę. Inaczej chyba skończyliby już dawno w pampersach.
– Spotkajmy się jeszcze. Wtedy pokażę Ci prawdziwego „mnie” – rzucił ze względną powagą. Wiedział, że powiedział za dużo… że nie zrozumie tego, co ma mu do przekazania. Każdy miał go za… brutala, szukającego albo kogoś, komu można wpieprzyć, albo kogoś, kogo można pieprzyć. Nie negował tego, bo poniekąd była to prawda, ale przecież nie sięgnął na taką płyciznę z własnej woli. – Oj, weź. Nie zrobiłem tego za kurtkę. Moi pracownicy nie raz uwalą mnie smarem i jeszcze ich za to nie dupczę. Inaczej chyba skończyliby już dawno w pampersach.
- Spotkać się? Po tym wszystkim? Chyba sobie ze mnie żartujesz. Musiałbym się nad tym porządnie zastanowić… - lawirował między wymówkami w rozmowie, żeby nie myślał, że jest taki łatwy. Dlaczego w ogóle brał pod uwagę odpowiedź „Tak. Spotkajmy się”? Suzuki w końcu okazał się być gwałcicielem. Potwornym dewiantem.
- Ja nie mam czasu. Jak dopisze mi humor i bonusowe luźne godziny to dam ci znać przez Yuu. No to… ja już sobie pójdę…
Wywrócił oczami, widząc ten teatrzyk odstawiony przez chłopaka. Kiedy tak
wiercił się w tych swoich eleganckich, połyskliwych rureczkach wyglądał jeszcze
bardziej kobieco…
– No już nie udawaj, wiem, że chcesz się spotkać. Nie wierzę, że nie interesuje cię ani trochę facet, który jako pierwszy okazał ci jakieś niefinansowe względy – ujął jego szczękę i kciukiem zaczął masować te słodkie, różowe usteczka.
– No już nie udawaj, wiem, że chcesz się spotkać. Nie wierzę, że nie interesuje cię ani trochę facet, który jako pierwszy okazał ci jakieś niefinansowe względy – ujął jego szczękę i kciukiem zaczął masować te słodkie, różowe usteczka.
Ruki
zadrżał, kiedy Akira dotknął jego warg. Od razu małe rumieńce wkradły się na
jego policzki.
- Załóżmy… załóżmy, że się zgodzę. Jakie miałbyś plany? – Oparł się o samochód, aby zwiększyć między nimi dystans. Chciał, żeby go chociaż cieleśnie już nie przytłaczał. Karcił się za swoje zachowanie. Za uległość. Ciekawość.
- Załóżmy… załóżmy, że się zgodzę. Jakie miałbyś plany? – Oparł się o samochód, aby zwiększyć między nimi dystans. Chciał, żeby go chociaż cieleśnie już nie przytłaczał. Karcił się za swoje zachowanie. Za uległość. Ciekawość.
Uśmiechnął
się półgębkiem widząc tą zmieszaną minę, kiedy tylko dotknął jego warg. Pragnął
go. Mimo wszystko. Nie umiał tego ukryć, co Rei doskonale widział. Mało tego,
schlebiał mu znacznie bardziej, niż gdyby licealistka powiedziała mu zdławionym
głosem, że ma “wielkiego i chce go possać z bitą śmietaną”.
- No może jakieś spotkanko, rozmowa… Skoro seks mamy za sobą, możemy zabawić się w inny sposób – zjechał swoją dłonią niżej, na jego obojczyk. Zarysował jego kościsty kształt palcem i uśmiechnął się zalotnie.
- No może jakieś spotkanko, rozmowa… Skoro seks mamy za sobą, możemy zabawić się w inny sposób – zjechał swoją dłonią niżej, na jego obojczyk. Zarysował jego kościsty kształt palcem i uśmiechnął się zalotnie.
Znów
czuł się skrępowany i zdominowany przez Akirę. Zabrał jego dłoń ze swojego
torsu i odsunął od siebie.
- Um. No dobrze. To widzimy się jutro o….o szóstej wieczorem pod bankiem Mit-tsukari- Zaczął się jąkać. Nienawidził tego. Zawsze kiedy był w sytuacji w cztery oczy z kimś z poza rodziny, a w szczególności z osobnikiem płci męskiej, który okazywał mu jakieś tam zainteresowanie. Być może dlatego tak długo był cnotką…
- Um. No dobrze. To widzimy się jutro o….o szóstej wieczorem pod bankiem Mit-tsukari- Zaczął się jąkać. Nienawidził tego. Zawsze kiedy był w sytuacji w cztery oczy z kimś z poza rodziny, a w szczególności z osobnikiem płci męskiej, który okazywał mu jakieś tam zainteresowanie. Być może dlatego tak długo był cnotką…
- Będę tam
czekał… Cześć! - Zanim wybiegł z warsztatu, szybko musnął swoim ustami policzek
Reity. Niedługo później był już w pociągu.
Świetne :)
OdpowiedzUsuń''prawdziwego mnie '' . Lol. Jakiś bezdomny w obdartych ciuchach przyjdzie? xD
Oww, to było świetne, wspaniałe, cudowne~! Czekam na więcej. :3
OdpowiedzUsuńAle to było fajne:D Chce jeszcze :D
OdpowiedzUsuń