poniedziałek, 2 września 2013

BwO - Rozdział VI - TO-DO LIST





            Dobudzał mnie poranny chłód, szczypiąc po łydkach wystających spod przykrótkiej, pasiastej derki. W nocy najwidoczniej musiałem się wierzgać, bo znów się poodkrywałem. Niska temperatura drażniła mnie między nogami, więc uchyliłem rąbek narzuty, chcąc sprawdzić dlaczego. Szybka ocena: nie mam na sobie majtek. Uśmiechnąłem się w duchu. A więc wszystko to, co zapamiętałem, było prawdą – kochaliśmy się. Ja i Reita.
            Szkoda, że to nie ja byłem u góry, ale Akira też był całkiem dobry. Może trochę wymagający… Hm, słowo „całkiem” pasowało idealnie. Ten „dobry” był kwestią dyskusyjną, gdyż czułem przenikający ból przy mocniejszym ruchu biodrami. Udami też – musiałem leżeć rozkraczony dłuższy czas, naciągając ścięgna, ale w rezultacie – opłacało się. – Proszę, proszę. Widzę, że od rana wiesz, jak postawić mnie na nogi – oznajmiła blond czupryna Akiry, wdrapująca się właśnie po drabinie. Poranne światło odbijało się w jego włosach refleksami.
            Przesunąłem spojrzeniem za jego oczami wycelowanymi w granicę, gdzie kończyła się moja koszulka, a zaczynała cała ekspozycja od-pasa-w-dół. Odchrząknąłem, ale nie zasłoniłem się. Wiedziałem, że to lubił.
 – Ano, wiem jak cię „postawić”, ale niekoniecznie na nogi – zaoponowałem z przekąsem.
 – To dobrze. Przyda się.
Wspiął się na pięterko i pomachał mi jakimś koszykiem nad głową. Czułem znikomy zapach jedzenia, wydobywający się spod wiklinowej pokrywy.
 – Co to jest? – zainteresowałem się. Aromaty, wpadające w głąb moich nozdrzy przypominały mi, jak bardzo byłem głodny.
 – Wybierzemy się na mały piknik.
            Nie musiał dodawać już żadnej zachęty. Sama propozycja była wystarczającą zachętą dla burczącego brzucha. Nawet dziwnym trafem przestałem dostrzegać pierwszorzędne potrzeby umycia się i zmiany wczorajszych ubrań.
 – No to… Idziemy – poderwałem się tak żywiołowo, że całkiem posłusznie – prawom fizyki, nie mojej woli – jądra podskoczyły mi jak piłeczka pingpongowa. Wtedy dopiero sobie przypomniałem, że świecę nagością.
            Rei porozumiewawczo odchrząknął, jakby to było skrócone wydanie: „Nie żeby mi to przeszkadzało, ale chyba powinieneś się ubrać. Tak, żeby nie zapłacić mandatu za publiczny ekshibicjonizm”. Akira zawsze zadziwiał mnie bystrością swojego umysłu. Zaraz… jest coś takiego jak: „niepubliczny ekshibicjonizm”?
            Schyliłem się i zacząłem na klęczkach szukać reszty mojej wczorajszej garderoby, ze szczególnym akcentem na bieliznę. Reita przykucnął obok mnie, dokładnie lustrując to, jak miotam się po parkiecie z gołymi świętościami. Byłem w tamtej chwili chyba jak celownik na tarczy, w który należy trafić. Wyraźnie z czymś się bił w swoich dwuwymiarowych myślach – zawsze odnosiłem wrażenie, że myśli Rei’a wyglądają jak koślawa kreskówka. Kolorowe, przerysowane i banalne.
 – Gdzie ty mi rzuciłeś te majtki? – zapytałem oskarżycielsko.
            Akira milczał z przygłupim uśmieszkiem na ustach, namyślając się nad punktacją na tarczy, w którą nieźle byłoby trafić. Naturalnie była to setka, umieszczona po środku mojego tyłka. Chyba nawet  po wczorajszym sekscesie czerwona…
 – Nie ciesz się – sarknąłem, naciągając niżej koszulkę, aby chociaż przysłonić swój wiszący interes. Nie musiał go mierzyć wzrokiem, aż tak dokładnie. Zwłaszcza, kiedy był mały…
            Rei nadal był nieporuszony moimi monologami. Kompletnie mnie nie słuchając, na czworakach przybliżył się do mnie i objął od tyłu.
 – Dzień dobry, Kochanie – wyszeptał w stronę mojego policzka, na którym zdążył wezbrać rumieniec, kiedy tylko poczułem dłoń, gładzącą moje ciało poniżej pasa. Zwrócił moją twarz w swoją stronę i złożył na ustach motyli pocałunek.
 – Nie wiem, czy taki dobry – pogłaskałem go po torsie.
 – Aż tak boli cię tyłek? – zapytał odrobinę dumnie. Odnosiłem wrażenie, że z tego tytułu odczuwa jakiś… prestiż? Pewnie tłumaczył to sobie na swój akirowy sposób: „mam tak dużego, że aż do dziś go boli!”. Nie przyszło mu do głowy, że wszystko to przez to, że jeszcze wczoraj byłem czymś na wzór dziewicy.
 – I co ci tak wesoło? Przy zatwardzeniu boli tak samo…
 – Fuj. Jesteś obleśny – zniesmaczył się, ale na jego pięknej – od wczoraj? – twarzy nie pojawił się grymas. – Po tych słowach, chyba jednak wolę, żebyś ubrał coś na dupę. Bo zaczynam wątpić w to, że obtarł cię mój sprzęt – odsunął się teatralnie zbrzydzony i sięgnął do jednej z pokryw kosza, wyciągając z niego czysty komplet ubrań.
            Chwyciłem je jak topielec kaftanik i zacząłem się ubierać ku niezadowoleniu Akiry.
 – Dobra, jeszcze muszę się umyć – oznajmiłem, zapinając rozporek, co definitywnie położyło kres mojemu negliżowi.
 – Ale to wiesz… tak na paluszkach – Rei wywrócił oczami porozumiewawczo, jakby chciał coś dopowiedzieć w domyśle. Ściągnąłem brwi do siebie i spojrzałem na niego, oczekując wyjaśnień.
 – Ekhm? – zakasłałem wyczekująco.
 – No bo… Jakby ci to powiedzieć…
 – Po japońsku, bo widzę, że chcesz mi coś na migi wcisnąć.
 – No wiesz… tak jakby wczoraj nie było nas w nocy w domu i ten…
 – Boisz się szlabanu od mamy? A niby to ja miałem przesrane z ojcem – zacmokałem z przekąsem.
 – Bardzo kurna śmieszne. W sumie gdyby tylko mnie nie było wtedy w domu, to wiesz… pół biedy. W końcu jestem dorosłym mężczyzną i…
 – Że masz wykształcone jaja i byłeś seme, nie znaczy, że jesteś dorosły… – uśmiechnąłem się przebiegle. No tak, wracamy do codzienności.
 – …powiedział facet, który kupuje ciuszki na dziale dziecięcym – odpowiedział mi równie jadowicie.
            Odchrząknąłem, aby zakończyć tą sprzeczkę i zaprezentować moją psychiczną dojrzałość, jakby tej fizycznej dojrzałości nie było dostatecznie widać.
 – No to…co chciałeś powiedzieć?
 – To trochę podejrzane, że nas obu nie było na noc.
 – Też mi problem… Byliśmy w mieście, schlaliśmy się i zostaliśmy w hotelu – wyłożyłem mu, jak w moich oczach wygląda nasze alibi dla mamusi Akirci.
 – Czy ja wiem…? Nie lubię kłamać.
 – Dobrze, doskonale rozumiem twoją moralność. Przepraszam, że chciałem cię tak haniebnie nakłonić do grzechu. Akceptuję twoją odwagę cywilną. Po prostu pójdziemy i powiemy pani Suzuki prawdę, że pieprzyliśmy się na pieska…
 – To była misjonarka – poprawił mnie, a ja chwilowo urwałem, patrząc na niego, jak na kretyna. Boże, z kim ja się zadawałem? Nie dziwię się, że wylądowałem z tym człowiekiem w końcu nago w słomie. Po tak długim stażu znajomości z takim zbokiem było to prawie oczywiste.
            Mierzyliśmy się długo wzrokiem, aż w końcu Reita wybuchnął, nie zrozumiawszy że powiedział coś-nie-tak.
 – No co?
 – Czasami się zastanawiam, którą „kulą mózgową” myślisz…
 – Chyba półkulą.
 – Masz półkuliste jądra?
 – Nie poczułeś wczoraj jakie? Przecież się ocierały…
 – Nie było pytania – odrzekłem, wstając z podłogi i naprędce otrzepując się.
 – Ruki…
 – Tak?
            Akira chwycił mnie w momencie, kiedy szedłem w stronę drabinki i przytulił do siebie tyłem.
 – Dlaczego się tak zachowujesz? – wyszeptał cicho w moje ucho, tonem zmęczonej pielęgniarki na oddziale dziecięcym, a ja poczułem ciepło w żołądku. Niekoniecznie dlatego, że podniecały mnie ero-pielęgniarki.
 – Bo… bo… taki jestem – wybełkotałem bezsensownie, jakby to tłumaczyło wszystko, łącznie z moim profilem psychologicznym i uwarunkowaniami genetycznymi mojej złośliwości.
 – Wiesz… takie droczenie się jest zabawne, ale czasami… – przysunął swoje wargi bliżej mojej głowy, wtulając je w rozczochrane włosy – …sprawiasz mi przykrość.
            Stałem zdziwiony. Nie sensem wyznania, ale samym faktem, że to wyznał. Reita rzadko mówił o tym, co czuł. Tylko czasami mu się zdarzało, kiedy się za bardzo podniecił…
 – Przykrość?
 – Zdarza ci się traktować mnie jak swojego wroga. A przecież nie jesteśmy rywalami. Nawet wczoraj mi się nie stawiałeś, w chwili kiedy mógłbyś to zrobić. Po prostu uległeś. Mścisz się teraz za to?
 – Bo… nie wiedziałem, że to ci przeszkadza. Myślałem, że to lubisz.
            Akira prychnął.
 – Tak, jestem masochistą i jara mnie bycie poniżanym – mówił do mojego ucha. – Nie chodzi o to, że masz mi non stop słodzić, bo to byłoby ohydne. Po prostu trochę przystopuj. Chciałbym, abyś chociaż do końca naszego pobytu tutaj traktował mnie jak kochanka.
 – Kochanka… – powtórzyłem bezwiednie.
            Tak, to mogłoby być jakieś urozmaicenie. Fakultet miłości. Już dawno nikt nie mówił do mnie z taką czułością. Największą serdecznością darzył mnie producent, kiedy okazywało się, że nakład płyt sprzedał się powyżej oczekiwań. Brakowało mi miłosnych wyznań, mówionych nie do piesków, kotków czy świnek morskich, ale do drugiego człowieka… – Dobrze, postaram się… Kochanie – te słowa z niezwykłą ciężkością przeszły mi przez gardło. Nie brzydziłem się ich, ale zrzucały na mnie dziwny balast odpowiedzialności za to, co mówię.
            Akira pocałował mnie w czubek głowy i rozwarł ramiona, jak sezam otworzony magicznymi słowami.
 – Zmykaj się umyć, bo masz pełno drobinek słomy we włosach i nie wiem czy nie kilka mrówek…
            Teraz to dopiero wzbudził we mnie histerię. Nagle w te 3 minuty między szopą, a domem Suzukich nadrobiłem wszystkie opuszczone lekcje wf-u w szkole średniej.


*


            Siedzieliśmy na kocu, w cieniu świerków, na skraju nienaruszonej polany, położonej centralnie w rewirze lasu iglastego. Dookoła nas panoszyła się fauna i flora. Miałem nadzieję, że Akira zapamiętał drogę powrotną, bo inaczej wątpliwe, że ktokolwiek znajdzie nasze ciała, jeśli się zgubimy… Może za kilkaset lat archeologowie albo buldożery z zarządzeniem wycinki lasu.
            Ale teraz to nie było najważniejsze, a raczej w ogóle ważne. Siedziałem obok Reity i cieszyłem się jak nigdy pięknem natury… Zwłaszcza pijąc schłodzone piwo – które średnio lubiłem, ale od święta można jedno wypić. Dzisiaj było święto, bo odważyłem się usiąść na kocu pośród plagi pająków i mrówek.
            Siedziałem wsparty o Akirę w absolutnej beztrosce. Rei patrzył na mnie z góry, jak sączyłem napój wyskokowy po chamsku – prosto z butelki – co na tę chwilę mi się podobało. Czasami było coś pociągającego w zachowywaniu się jak menel.
 – Hm, słodko pijesz piwo – powiedział w końcu po dłuższej chwili. – Strasznie niemęsko.
            Zmarszczyłem brwi.
 – Piję barbarzyńsko „z gwinta”. Niby jak mogę to robić bardziej męsko? Zaprezentuj mi proszę – spojrzałem na niego z wyższością, pomimo że siedziałem niżej. Nie w porę zorientowałem się, że to będzie decyzja nieprzyjemna w skutkach. Jak zawsze, kiedy się zadziera z mrocznym, upartym alter ego Reity.
            Akira uśmiechnął się jak niewiniątko. Zaczerpnął spory łyk piwa i przełknął go gwałtownie. Chwilę potem rozległ się dźwięk tak zwierzęcy, przeraźliwy i ohydny dla uszu takiego estety jak ja… Niosące się echem w mojej wyobraźni, wszechpotężne, wszechobecne… beknięcie.
            Automatycznie odskoczyłem w stylu „na zajączka” na drugi kraniec naszego koca, bojąc się wycieku niezidentyfikowanego gazu.
 – Swoją drogą, jestem o tyle dumny, że nie pijesz imbirowego – ciągnął, jakby tego rażącego pogwałcenia savoir vivre przed chwilą w ogóle nie było.
 – Jesteś obleśny – warknąłem niemal z odrazą.
 – Klimatyczne określenie – przyznał, rozglądając się po (ob)leśniej scenerii. W końcu jego wzrok znów wrócił do mnie i mojej naburmuszonej miny. – Ej, no nie mów, że ty nigdy nie wydajesz takich dźwięków – ściągnął do siebie brwi. – Nie raz słyszałem i czułem, jak ci się tyłem wymsknęło…
 – To był mój żołądek przygotowujący pokarm do perystaltyki! – broniłem się jak mogłem. Nie lubiłem, jak mi ktoś wytykał jawne argumenty na to, że też „jestem tylko człowiekiem”.
            Ale przed czym ja się tak wzbraniałem? Sam byłem zbulwersowany i zażenowany, czytając kiedyś pytanie: „Czy gwiazdy też puszczają bąki?”. Byłem tak wzburzony, że czułem obowiązek odpisać: „Nie, latwce”, ale uznałem, że puchar Sucharmistrza nieładnie by wyglądał pośród moich trofeum platynowych i złotych płyt.
 – A ja myślę, że to nie był żołądek tylko dalszy narząd układu pokarmowego – spojrzał na mnie znacząco, a ja odwróciłem głowę zdegustowany. – Puzoniku…
 – Musimy tak drążyć ten temat?
 – W sumie nie. Temat twojego tyłka interesuje mnie tylko w jednym zakresie – mruknął szelmowsko.
            Gdybym nie przełknął szybko piwa, zakrztusiłbym się nim.
 – No ja widzę, że co innego cię rajcuje w tym temacie…
 – Nieważne co widzisz, ale co czujesz – powiedział to głosem recytatora, kładąc rękę na swojej piersi. – A obecnie czujesz pulsowanie w tyłku. Przyznaj to.
            Zacisnąłem mocniej palce na ciemnej szyjce butelki. Seme się, jak widzę, panoszy, więc uke musi obrać inną drogę, aby przypiłować mu pazurki.
 – Cieszy cię to, że nie będzie seksu przez najbliższy czas? Ciekawe.
            Tym argumentem dałem mu wyraźnie do zastanowienia.
 – Szantażujesz mnie…
 – Nie, stwierdzam fakty.
 – No to ja stwierdzę fakt, że nie potrzebuję cię do uprawiania seksu.
            Poczułem jak moje zęby zgrzytają nieprzyjemnie, kiedy momentalnie przed oczami stanęła mi nocna zmora – Satsu. Wzdrygnąłem się.
 – A skoro robimy przegląd faktów, to dorzucę, że od zawsze byłeś homosiem, bo pieprzyłeś sam siebie de facto faceta.
            Akira zamilknął, nie dając się dalej pociągnąć w spiralę kłótni. Przygryzł dolną wargę w zamyśleniu, dopiero potem się odezwał.
 – Ruki, obiecałeś, że będziesz mnie przez te dwa ostatnie dni traktował jak kochanka… – powiedział zmartwionym głosem.
            Najmocniej ugodził mnie komunikat, że zostały nam już tylko dwa niepełne dni beztroski, zabawy i wolnej miłości… Tak, Rei miał dobry pomysł ze spędzeniem tych czterdziestu ośmiu godzin jak kochankowie. Musiałem się tylko zmobilizować i ukoić kąśliwy charakter, jaki się przy każdej sposobności odzywał.
            Zmizerniałem. W jednej chwili smak piwa na moim podniebieniu stał się nieznośnie gorzki. Jak to dobrze, że ramiona Akiry owinęły się wokół mnie jak ciepły szal, a wargi wcisnęły w moje, językiem zbierając goryczkę z ust, zastępując słodyczą.
 – Chcę się tobą nacieszyć… – szeptał w przerwach między delikatnym, a głębszym pocałunkiem. Chciałem mu jakoś odpowiedzieć, ale w tej chwili mogłem to jedynie zrobić mową ciała. Masowałem jego usta swoimi, dotykając w najróżniejszy, eksperymentalny sposób.
 – Rei… – jęknąłem cicho, kiedy udało mi się uwolnić na sekundę od jego penetrującego mnie języka.
            Odsunął się, jakby chciał mi dać dokończyć. Widząc moje zamieszanie, całość przypieczętował tylko drobnym całusem w czoło.
 – To było takie słodkie… – uśmiechnął się.
 – Niby co takiego?
 – To „Rei”… Jak z jakiegoś filmu.
 – Niech zgadnę. Tego pod tytułem: „Wytrysk hydraulika”? Jeszcze kilka dni temu powiedziałbyś, że to „ohydne” – przewróciłem oczami z zażenowaniem.
 – To było bardzo erotyczne.
            Zamrugałem ostrożnie powiekami.
 – Uważasz, że jestem… erotyczny?
 – O tak – odparł, kręcąc w dłoniach z nudów butelką. Przyłożył ją raz ostatni do ust i haustem opróżnił. Oblizał powoli wargi. – Wczoraj nawet spełniłeś jedną moją… – urwał, jakby uznał, że się zapędził, co wzbudziło moją czujność. Spojrzałem na niego z uwagą.
 – Co spełniłem?
 – Jedną z moich… fantazji.
 – Seks w słomie? – uśmiechnąłem się głupio rozbawiony. – To takie… No i gdzie jeszcze byś chciał?
            Zainteresował mnie ten temat jego fantazjowania wokół różnych odważnych sekscesów, w różnych sceneriach i plenerach. Reita wyglądał na gotowego, aby mi z miejsca wymienić kilka – jakie zapewne albo dopiero pojawiły mu się w głowie, albo gnieździły się tam od dłuższego czasu.
 – Hm, najpierw ty mi opowiedz o jakiejś swojej – powiedział w końcu, po długiej walce w samym sobie. – Nigdy nic nie wspominałeś o swoich pomysłach, pragnieniach.
            Sięgnąłem w głąb mojej najbardziej newralgicznej części mózgowia – wyobraźni. Gdzie chciałem uprawiać seks, a nie zrobiłem tego, bo cierpię z powodu kompleksów na tle mojego nagiego torsu?
 – Myślę, że to byłoby… trochę pospolicie, ale… nad morzem. O zachodzie. Ciepły, letni piasek, rozpalone ciała, które obmywa chłodna, kołysząca się woda…
            Rei zamruczał do siebie, najwyraźniej już odtwarzając tą wizję w swoim małym mikroświecie playboya.
 – I meduzy – dorzucił od siebie. – Ale wiesz… to byłby taki powolny, intensywny seks. W rytm płynących fali.
 – Przy tobie musielibyśmy się kochać w sztormie.
 – Aż tak gwałtowny jestem? – wyszczerzył się ze swoją donżuańską skromnością.
 – Trochę… – odparłem wymijająco.
            Tak naprawdę to był najmocniejszy seks jaki dotychczas uprawiłem. Zawsze to ja nadawałem tempo – niespieszne, zmysłowe adagio, kiedy to miałem okazję, aby dogłębnie poczuć partnerkę. Przy Akirze poznałem coś nowego – samego siebie. Swoją rozkosz, na której byłem całkowicie skupiony. Którą byłem przepełniony. Zastanawiałem się, czy Rei potrafił robić to jeszcze mocniej. Bałem się odpowiedzi na dzień dzisiejszy – nadal bolał mnie tyłek.
 – Też jesteś trochę romantykiem, Rei – powiedziałem mu, raz jeszcze myśląc o stosunku w rytmie rozbijających się fal. W górę i w dół. Raz mocniej, raz delikatniej, nasuwając się na siebie gładko jak piętra spienionej wody.
 – Nie jestem… – zaprzeczył bardziej oznajmującym niż negującym tonem.
 – Czemu? Nie chciałbyś być romantyczny?
 – Nie wiem. To chyba zbyt kłóci się z moimi… „zainteresowaniami”.
 – Oj Rei, Rei, Rei… Seks też może być romantyczny.
            Tak, tylko Reita może nazwać seks „zainteresowaniami”. Mam nadzieję, że nigdy tego nie pisał w swoim curriculum vitae – chociaż jeszcze zależy, gdzie to CV składał. Czytałem kiedyś, że w formularzach zgłoszeniowych na wieczorek amatorek go-go trzeba wypełnić takie pola jak: ulubiona pozycja seksualna czy fetysze.
            I nagle zostałem zmierzony wzrokiem tak krytycznym, jakbym powiedział na auli wypełnionej astronomami, że Ziemia jest płaskim dyskiem unoszonym na gigantycznych słoniach, a Słońce jest bogiem Heliosem powożonym w rydwanie po nieboskłonie.
 – Nie wiem, co romantycznego jest w fakcie, że wkładam Ci wzwód głęboko w układ pokarmowy, którego odcinek służy normalnie do…
 – Tak, tak, wiem do czego! Uczyłem się na biologii – urwałem mu, bo obawiałem się znów powrotu rozmowy do tematu mojego odbytu i jego uniwersalizmu. – Chodziło mi bardziej nie o fizyczną stronę, ale duchową. O uczucia. Przecież to najlepsza okazja, aby się nimi wymieniać.
 – Wymieniać… – powtórzył do siebie, jak student notujący na wykładach. – Tak, jak wczoraj?
            Przesunąłem kciukiem po jego dolnej wardze.
 – Nie mów, że nigdy tego nie robiłeś w taki sposób, żeby wiedzieć, jak to jest.
 – W sumie to… – Rei zaczął swoją odpowiedź, ale w momencie, kiedy posadził mnie na swoich kolanach, przestałem go słuchać. – …długo tego nie robiłem z kimś, żeby móc się, jak to nazwałeś, wymieniać.
 – Fapfap? – zaśmiałem się cicho.
 – Ej no – uszczypnął mnie w biodro. – Gdyby nie fapfap, to straciłbyś cnotę pod namiotem.
 – Dziękuję za jednodniową przerwę – mruknąłem ironicznie. – Zdążyłem się przygotować.
 – Dobrze sobie radziłeś – wyszeptał mi w usta. – Nie potrzebujesz dużo czasu, aby się regenerować?
 – A co? – zacząłem się interesować jego dłońmi, wykonującymi dziwne manewry wokół mojego paska. – Znowu ci się chce? – jęknąłem z dziwną boleścią w głosie.
 – Za dwa dni krucho będzie z seksem. Nie porucham sobie… – bąkał Reita, odpinając moją klamrę od spodni.
 – Że co proszę, nie porobisz? – zamrugałem speszony. – Mieliśmy traktować się jak kochankowie, a nie jak alfons dziwkę – zablokowałem jego ruchy, chwytając za przeguby. Zmusiłem go, aby spojrzał mi w oczy i odczytał z nich, że nie podoba mi się takie traktowanie.
            Akira zrobił smutną, skruszoną minkę i odstąpił od swojego zamiaru.
 – Przeeepraszm. Jeszcze raz. Od początku.
            Odchrząknął uroczyście, czyniąc tą chwilę niezłym widowiskiem, jakby szykował deklamację.
 – Kochanie. Ja po prostu… Tak cię pragnę. Nie wiń mnie za to, że jesteś piekielnie pociągający w tej scenerii… Budzisz we mnie słabość – wymruczał niczym amant, dotykając palcami moich ust, rozwierając je ostrożnie. Moje policzki pokrył rumieniec. – A rozumiesz chyba, że za te dwa dni znów powrócimy do celibatu…
 – Hm, no kto wróci, ten wróci – odchrząknąłem, uśmiechając się czupurnie.
 – Próbuję być romantyczny, a ty mi to uniemożliwiasz – mruknął konspiracyjnie, jakbyśmy byli w towarzystwie, a nie twarzą w twarz ze sobą. Bał się, że to, iż jest romantyczny usłyszą niechciane osoby trzecie? Niby jakie? Szpiedzy tajnego wywiadu? Mrówki? Trójca przenajświętsza (czyli Abigaile, Kai i manager)?
 – Chyba wolę jak jesteś bezpośredni. Mogę wstydzić się tylko za ciebie, a nie swoje myśli…
            Bo prawda była taka, że kiedy szeptał do mnie miłosne wyznania, miewałem bardzo, bardzo… Hm, może po prostu powiedzmy, że rating wskazywałby na „only adult”.
 – A o czym sobie pomyślałeś? – oczy Akiry rozbłysły w półcieniu rzucanym przez gałęzie drzew.
 – Oj Skarbie, Skarbie… – pokiwałem głową rezygnacyjnie, unosząc się i ściągając z siebie spodnie. Teraz wzrok Reity nie tylko rozbłysnął, ale całkiem zaczął świecić jak sceniczne jupitery.
            Nie musiałem już nic więcej mówić, bo sam zaczął działać. Położyłem się więc na kocu i po prostu oddałem mu. Jego wprawionym dłoniom. Czułem jak pozbywa się mojej bielizny i zaczyna pieszczotliwie dotykać męskości pod nią. Najpierw rękoma. Uśmiechnąłem się pod nosem i zmrużyłem powieki. Teraz lizał mnie. Przyłożyłem rękę do czoła i zająknąłem cicho. Nagrzewałem się.
            Później uniósł się, aby także ściągnąć swoje jeansy. Patrzyłem na to przez szparki między uchylonymi powiekami. Kilkoma zdecydowanymi ruchami nadgarstka doprowadził się do sztywności. Odwróciłem zmieszany wzrok, bo ten widok był taki…
 – Nie przywykłeś jeszcze, co? – szepnął cicho, ale jakimś cudem donośnie. Przekręciłem głowę na bok i rozsunąłem mu nogi, aby ułatwić wejście.
 – Tylko proszę… delikatnie…
 – Jak ty ślicznie prosisz – zauważył Akira, smarując swój członek czymś… jakimś żelem. Skąd to miał, nie wiedziałem, ale w tej chwili było ważne tylko to, żeby się dostatecznie rozkroczyć.

            Kiedy we mnie wszedł, cały otaczający nas świat zniknął. Najpierw była rozdzierająca pustka, która powoli zaczęła mi buzować w głowie sztucznymi ogniami. Czułem, że cała ziemia pod moimi plecami drży i pulsuje. Życiem. Jakąś energią. Dzikością – jak to natura. Chyba zespoliłem się z nią jak zwierzę. Każdy krzyk wyrwany z mojej krtani odbijał się echem między drzewami. Cały las dochodził w mojej głowie. Ty było niesamowite doświadczenie, którego nie dało się opisać. Otwierasz usta i słyszysz się wszędzie. W końcu zacząłem szczytować, krzycząc nieopanowanie. Wyprężyłem się i opadłem. Ptaki na pobliskich drzewach zerwały się do lotu, wystraszone tym odgłosem.

            Otworzyłem oczy i patrzyłem jak podniebne oczko między sosnami wiruje. Chmury skręcały się i rozwijały. Chyba tak właśnie wyglądało zobrazowanie VORTEX. Promienie słońca, jakby deszczem spadały z nieboskłonu. Akira wyprężył się i szarpnął, klęcząc jeszcze nade mną. Nadal we mnie był, ale również niebawem doszedł. Nie tak burzliwie… Jego odgłosów nie było słychać jak pobrzmiewają między krzakami. Trochę tego żałowałem…

 – N-następnym razem robimy piknik w parku… – szepnąłem słabo.

 – Lubisz tak publicznie? Przy ludziach?

 – Tego jeszcze nie wiem, ale za to wiem, że publicznie się nie obnażysz.

 – Oh, narzekasz! Masz. Otwórz mi piwo…

*

            Może trochę zahartowałem się na życie w niehigienicznym środowisku, ale jeszcze nie do tego stopnia, aby po seksie niemal-w-trawie nie skorzystać z pełnego pakietu prysznica Suzukich. Odświeżyłem się, pozbyłem ździebełek trawy ze wstydliwych miejsc i zawinięty w pasiasty ręcznik poszedłem do pokoju Akiry.

            Rei siedział przy swoim starym biurku i próbował uruchomić archaiczny komputer, najpewniej pracujący jeszcze na Windows MS-DOS. Wiatrak rzęził, całe pudło niewyczuwalnie wibrowało, ale w końcu monitor rozbłysnął i wyświetlił pulpit bez konieczności resetu. Akira skrajnie sentymentalnie uśmiechnął się na widok tapety z ‘Doraemona’ i zaczął badać zawartość swojego PC z miną archeologa. W ogóle nie zwrócił na mnie uwagi ani na moje bycie au naturel[2].  Chrząknąłem mu znacząco nad głową ze trzy razy, ale w zamian usłyszałem zbywające: „Idź do kuchni, moja mama ma jakieś tabletki na gardło. Nie możesz mieć znów zapalenia krtani”. Uznałem, że pójdę się po prostu odziać, skoro nie robi mu różnicy stan mojego ubioru (czy też rozebrania).

            Kiedy wróciłem do facjatki, Akira próbował odpalić jakąś bardzo ważną dla niego grę, bo przeklinał pod nosem zacofanie technologiczne tego wiejskiego gospodarstwa. Usiadłem obok niego na krzesełku, zaglądając przez ramię z zainteresowaniem. W końcu program zaczął współpracować i zainstalował się.

 – Co to jest? – zapytałem i podniosłem w górę pudełko po płycie.

 – Gra – odpowiedział z głupim uśmieszkiem.

 – No przecież widzę, ale dokładniej… Hm, „Trzy studentki w saunie”… – przeczytałem tytuł i uniosłem się. – O czym to ma niby być?!

 – O trzech studentkach w saunie, a o czym? – spojrzał na mnie, nie rozumiejąc mojego poruszenia. – Boże, czemu się tak emocjonujesz? Usiądź sobie, tak się wygodniej gra.

 – Nie mam zamiaru tego oglądać, cyberzboku…

 – Nie lubisz eroga[3]? To moje dzieciństwo!

 – Chyba wolałem fatal frame[4]

 – Psychol.

 – Kto tutaj jest psycholem… Oglądałeś dziewczynki w falbankach, które robią loda ogórkom morskim[5]… w wieku 15 lat! Zaraz, ty dalej oglądasz…

 – A ty grałeś w gry, gdzie dziewczynki w falbankach wypruwały flaki żywcem… I kto tutaj jest chory. Moje gry są bynajmniej zgodne z realnym funkcjonowaniem świata.

 – Ale… co? Jakim „realnym” funkcjonowaniem?! Patrz! Stosunek piersi do ciała to jakieś 2:1.

– U ciebie nie ma żadnego stosunku piersi do ciała i mi to jakoś nie przeszkadza.

 – Wyłącz to po prostu i zagrajmy w Street Fightera na emulatorze czy coś… – chwyciłem myszkę i nacisnąłem krzyżyk w prawym górnym rogu.

 – Ej nie, chotto mate! – zaprotestował.

 – No proszę. Jeszcze przeglądarka włączona. Bo jeden pornol to oczywiście mało. Muszą być dwa jednocześnie, takie combo…

            Otworzyłem okno i…
 – What the hell? – wydusiłem i złapałem się za głowę. W życiu nie spodziewałem się takiego widoku… – Czy to jest… Kamasutra dla gejów? – starałem się na niego nie patrzeć.

            Akira przysłonił swoje oczy dłonią. Przybliżyłem się do monitora, z bliska przyglądając się kreskówkowym postaciom, ułożonym (splątanym?) w perwersyjne pozycje.

 – Eee… że niby ty chcesz, abym ja… zrobił ci coś takiego…? – czułem, że rumienię się ze wstydu i zażenowania. – Ja ledwo zdawałem z WF-u.

 – Byłem ciekawy po prostu czy męskie ciało można poddać takim…

 – Eksperymentom fizycznym? – żachnąłem się, patrząc jak osoba X umieszcza osobie Y swój aplikator spermy w punkt Z. W karykaturalny sposób.

 – Nie chcę ci się znudzić – próbował się tłumaczyć.

 – I dlatego chcesz mnie zamęczyć jak sierściucha? – ściągnąłem do siebie brwi. – Zaruchany na śmierć… to ciekawe jaki by na ten temat walnęli artykuł. Dobre na nagrodę Darwina[6].

  – Nie mów tak. Po prostu chciałem spróbować czegoś nowego…

Nagle Reita zrobił się taki przygaszony i skulony w sobie, że zrobiło mi się go szkoda. Nie chciałem wyśmiać jego męskości.

 – Proszę, już nie komentuj tego… Po prostu… Uch! – wstał frenetycznie z krzesła, ewakuując się awaryjnie do łazienki, mamrocząc „bo ty nie zrozumiesz”. Wzruszyłem ramionami. Pogubiłem się w seksualnych nowinkach technicznych, kiedy do obiegu weszła – wówczas niesamowicie skandalizująca – maska BDSM. Wtedy kategorycznie stwierdziłem, że tak naświnię w tym wcieleniu, że w następnej inkarnacji za karę zostanę amebą i będę się rozmnażać po przez podział komórki – nie znając nijak ani uroków, ani problemów stosunków płciowych. Wbrew pozorom wszelkie fetysze i techniki sprawiania sobie przyjemności są jak najbardziej cechą ludzką, a nie zwierzęcą. W końcu to świadome wykorzystanie wyprodukowanych narzędzi do osiągnięcia celu jakim była rozkosz. W tej chwili żałowałem, że to nie moją twarz wzięli do mema „I don't want to live on this planet anymore”. Ich strata.

Wykorzystałem absencję Rei’a, aby przejrzeć bardziej wnikliwie stronę jaką posiłkował się mój kochanek/chłopak/przyjaciel-od-seksu/BFF (niepotrzebne skreślić). Witryna nie miała nawet podanych źródeł czerpania informacji, stąd najpewniej były zapożyczane z tego najbardziej wiarygodnego – własnego doświadczenia.

na stojąco
Pozycje z tej grupy nie wymagają żadnego mebla. Partner pasywny może opierać się rękoma o ścianę lub mebel. Te cechy sprawiają, że pozycja ta jest często stosowana w ciemniach.”[7]

Potarłem brodę w zamyśleniu. Stanie to jeszcze nie akrobatyka. Na co dzień w młodości zwykłem stać w ścisku metra i niejednokrotnie przy tym wpychano mi w tyłek nie tylko cudze przyrodzenie, ale i aktówki, torebki, koszyczki, butelki z wszelakimi płynami, warzywa wystające z jednorazówek (kabaczki, pory, ogórki i inne falliczne ziemiopłody)[…]. Jak się tak namyślam, co ja w młodości przeżyłem w środkach miejskiej komunikacji to nie dziwota, że nie mam ciągotek w stronę sex-shopowych półek (i nie dziwota, że jestem trochę… zgejowaciały). Może z jubilerstwa przerzucę się na designera zabawek dla dorosłych… Chociaż nie wiem, czy przebiję projektanta dopochwowej kaczki, nawet jeśli mam obok siebie takiego fachowca jak Rei-chan.

Tak czy inaczej… miałem chyba jeszcze jedną rzecz do zrobienia na mojej TO-DO LIST.






[1]              Alternatywny tytuł: Śmietnik, tak, tak, powrzucałam tutaj wszystko, co mi zostało, a nie chciało mi się tego ciągnąć.
[2]              O ludziach „żartobliwie” – nago, bez upiększeń.
[3]              Od ang. erotic game. Gatunek gier jaki zrewolucjonizował i podbił japoński rynek komputerowy. Odłam visual novel (czyli dosłownie „wizualnej opowieści”), od której różni się tylko scenami pornograficznymi. Visual novel są zazwyczaj komediami romantycznymi, perypetiami bez scen łóżkowych. 
[4]              Japońska gra typu horror survival (polegająca na przetrwaniu, cechuje ją mała ilość amunicji, mała ilość check-pointów [punkty zapisu] itp.) wydana na nośniki PS2. Na zachodzie znana bardziej jako Project Zero. Kogo to interesuje, to odwołuję tutaj: http://www.gry-online.pl/S016.asp?ID=5379 . POLECAM! <Enji no-life>
[7]              Source: homopedia.

1 komentarz:

  1. Hahha, nie mogę uwierzyć, że nikt tego nie skomentował. Na prawdę. Tak coś czułam, że Reita nie mógłby sobie otworzyć porno z dziewczynami... A to cwaniak.... A więc tak się bawimy... Na przykrywkę to, a w karcie przeglądarki coś dla gejów? chm... ciekawe ile z tego wykorzysta Ruki w przyszłości; z pewnością to bardzo ubogaci jego relację z nim. :DD Ale te seksy to trochę za szybko, ale co można się dziwić, po takim poprzednim rozdziale zapierającym dech!

    OdpowiedzUsuń