wtorek, 31 grudnia 2013

Offline [OS]



☆ tytuł: Offline, 
☆ typ: oneshot, 
☆ beta: Enji/Allisven, 
☆ gatunek: ??? okazjonalny?
☆ ostrzeżenia: seks (trochę dużo ostatnio u nas rozwiązłości... Kto nie lubi, niech nie czyta do końca~!), portale randkowe (no co? przestrzegamy Was przed nimi! :3),☆ notka autorska:

Nie spodziewaliście się, prawda? No proszę, jednak Wasze autorki potrafią Was jeszcze odrobinę zaskoczyć. Może ciężko teraz o pilnowanie systematyczności i harmonogramu (sesja, matura, kolosy...), ale z pewnością potrafimy jeszcze dopilnować okazjonalnych terminów. Tak, to zawsze dobry pretekst, aby sprawić Czytelnikom prezent! Smacznego szampana (a jeśli są tutaj nieletni ( ; > ) to jeszcze smaczniejszego piccolo!), Szczęśliwego Nowego Roku i... jesteśmy Offline~ (^3^)/

P.S. Właśnie testujemy opcję autopublikacji, którą zaprogramowałyśmy na 23:59. Jeśli nie odpaliło i czytacie tę notkę po czasie, to znaczy, że blogspot ssie...


DOWNLOAD E-REITUKI:






Rukitties: Rei-chan? Jak tam? Masz czas? ^^
Wysłano o 19:13 (piątek)
Akira: A Ruki-chan! Przestraszyłaś mnie. Mój szef nie może słyszeć, że siedzę na chacie...
Nie mam za dużo roboty, szczerze powiedziawszy.
Trochę papierkowej roboty.
Pouzupełniać bazę w accessie. Po staremu.
Wysłano o 19:14 (piątek)
Rukitties: Uhm.
Szkoda
bo
nudzi mi się trochę :<
Myślałem, że sobie porozmawiamy o...czymś przyjemnym :>
*myślałam
Akira: Nie jestem przecież aż tak zajęty... Zawsze przecież znajdę trochę czasu, żeby porozmawiać z Tobą o przyjemnych rzeczach.
Wysłano o 19:18 (piątek)
Rukitties: Nie chcę ci przeszkadzać w pracy. Albo żeby cie szef wyrzucił :< Czułabym się okropnie z myślą, że straciłeś przeze mnie pracę.
Wysłano o 19:19 (piątek)
Rukitties: Ale gdybyśmy mieli pogadać...to na co masz dzisiaj ochotę. Nie znam się aż tak na motoryzacji, ale...
Wysłano o 19:21 (piątek)
Rukitties: Nee...Rei-chan...chodź do mnie...
Wysłano o 19:24 (piątek)
Akira: Nie wyrzuci mnie Głuptasie, nie martw się.
Poza tym, sam rozważam, czy aby nie przejść do konkurencji, sam jeszcze nie wiem.
Rukitties: Oh! Czyżby lepsza stawka? Może załapię się na jakiś prezent gwiazdkowy, jesli twoja pensja będzie wyższa
Wysłano o 19:28 (piątek)
Akira: Nie musisz się znać, wystarczy, że kiedyś się spotkamy i przejedziemy się razem moim lexusem.
Wysłano o 19:30 (piątek)
Akira: Prezent gwiazdkowy? Najlepszym byłoby to, gdybyśmy się w końcu spotkali Ruki. Chciałbym Cię w końcu poznać, bo jesteś ciekawą dziewczyną. Wówczas kupię Ci, co tylko będziesz chciała/
Rukkities: Wspólna przejażdżka? Brzmi romantycznie~
Akira: Niestety, póki co nie zanosi się, że dostanę urlop.
Rukitties: Um...
Akira: Coś się stało?
Rukitties: Nie nic. Po prostu mnie zaskoczyłeś.
Akira: Chciałbym Cię spotkać w cztery oczy, bo nie wydajesz się być taka jak inne.
Dziwnie zareagowałaś, zasmuciłem Cię?
Jeśli nie chcesz mnie widzieć, to zrozumiem. trochę się pospieszyłem.
Jeśli boisz się, że chodzi mi o seks, to wcale tak nie jest... Nie musisz się bać.
Rukitties: Nie. Nie zasmuciłeś mnie po prostu...
Wstydzę się trochę
to wszystko
no i wiesz
powiedziałeś to tak nie spodziewanie
Akira: Znamy się już dość długo.
Myślałem, że może oboje tego chcemy.
Rukitties: Chciałabym sie z tobą spotkać. Tylko mam taki problem...kompleks. No i musze coś wymyślić.
Akira: Coś nie tak?
Rukitties: To jest dość...intymny problem
Akira: Naprawdę nie chodzi mi o seks... Nie musisz się wstydzić.
Wysłano o 19:38 (piątek)
Rukitties: Wiem! Intymny nie znaczy, że jest związany z narządami płciowym! >< Straszny z ciebie zboczeniec, wiesz?
A po za tym skąd wiesz, że nie chcę się z tobą kochać?
Może ja się wcale nie boję?
Wysłano o 19:39 (piątek)
Akira: Trochę, ale jak dziewczyna tak mówi to... sam nie wiem. Zazwyczaj nie spotykam się z kobietami z Internetu na seks. A te z reala się tak nie wstydzą...
Ale rozumiem, że widocznie wstydzisz się swojego ciała. Nie jestem taki.
To dobrze, nie jestem taki zły. Na pewno jeśli mielibyśmy pójść do łóżka, to samo to się wywiąże w trakcie.
Rukitties: ta rozmowa robi się powoli niezręczna. Zmieńmy temat...
Akira: Nie ma co się zmuszać, Skarbie.
Nie chciałem.
Rukitties: Chociaż jeśli mam być szczery to wolę miłość analną. Ale to tak btw.
Akira: O... Zaskoczyłaś mnie.
Rukitties: *a
Akira: Nie za często robię to od tyłu...
Rukitties: Sam mówiłeś, że nie jestem taka jak inne. Lubię zaskakiwać ;3
Akira: Dlatego Cię uwielbiam, Ruki-chan.
Jesteś chyba odważniejsza niż sądziłem.
Rukitties: <3333333
Akira: Teraz ja zaczynam bać się spotkania.
Rukitties: Nie masz sie czego bać. Wiesz, że jesteś ode mnie wyższy o 10 cm. Jestem drobnej postury.
Akira: Nie boję się, że mnie pobijesz, przestać głuptasie.
przestań*
A może to Ty jesteś tu bardziej niegrzeczna?
Wysłano o 19:46 (piątek)
Rukitties: Jakbym chciała to bym mogła zrobić krzywdę : >
Na pewno jestem~
Wysłano o 19:48 (piątek)
Akira: Chyba wolę przyjemność od bólu. Ale to już wiesz.
Muszę kończyć, bo szef zaraz robi meeting.
Rukitties: Okay
Rei
poczekaj jeszcze
Bo
ja serio chce się zobaczyć
Wymyśle coś! Obiecuję.
No to tyle...
Akira: Dobrze, jestem otwarty na propozycje Ruki.
Rukitties: ^^
To miłej pracy. Pa
Akira: Papa, Skarbie. Popiszemy jak wrócę do domu.
Wysłano o 19:52 (piątek)

Rukitties: Hej! Rei znalazłem dla nas termin na spotkanie. Długo szukałem czegoś odpowiedniego, ale w końcu znalazłem. Co powiesz na bal sylwestrowy. Nie wiem czy lubisz takie zabawy. Ale myślę, że było by zabawnie. Co ty na to? Spotkalibyśmy się w takiej willi wiktoriańskiej. Oczywiście stroje tez musimy mieć epokowe, ale mnie się ten pomysł podoba. Daj znać czy chcesz się spotkać w tym dniu na tej zabawie. P.S. Bardzo mi na tym zależy, ale nie zmuszam.
Wysłano o 01:52 (sobota)

Akira: Dobrze Skarbie, jak najbardziej mi odpowiada. Strasznie się cieszę, że w końcu się zobaczymy. Aż trochę zacząłem się denerwować. Jestem ciekaw, jak będziesz wyglądała w wiktoriańskiej sukni, moja Lolitko. Ten sylwester należy do nas 

Wysłano o 10:36 (sobota)


*

Takanori długo dumał nad swoim strojem. Cały czas musiał pamiętać, że dla Akiry fizycznie jest dziewczyną. Płaski dekolt był wytłumaczalny, ale co zrobić z ptaszkiem? Co jeśli rzeczywiście będzie chciał uprawiać z nim seks? Niby uprzedził go, że preferuje seks analny ale… Zaczynał się powoli stresować tym spotkaniem, które bardzo szybko mogło się przeistoczyć w pożegnanie.


Założył na siebie czerwoną gotycką sukienkę w stylu loli. Obszyty czarnymi kokardkami gorset od przodu złudnie dawał wrażenie obszerniejszego – a raczej jakiegokolwiek – biustu. Pod spodem miał czarną, falbaniastą halkę. Wdział - o zgrozo - białe rajstopy i poczuł się pełnoprawnie jak panienka z burleski czy czegoś równie kabaretowego. Zasunął jakimś cudem zamek z tyłu sukienki i wymalował się, aby w jak najwiarygodniejszym stopniu przypominać dziewczynę. Zakręcił na prostownicy włosy w szerokie loki i stwierdził, że nawet jeżeli wygląda ładnie, to i tak nie może pisnąć do Akiry ani półsłówka. Rozpoznałby go w mig po głosie.


Cały ten pomysł z balem, sylwestrem i w ogóle spotkaniem się face to face coraz mniej odpowiadał Rukiemu. Aż w końcu wszystko podsumowywał krótkim wyrażeniem przyimkowym - do dupy.


Przyjechał na przyjęcie taksówką. Zakupił zaproszenia wcześniej i poinformował organizatora, że Suzuki Akira wejdzie bez inwitacji, ponieważ on posiada obje wejściówki i bierze odpowiedzialność za niego. Wszedł do środka i zaczął się rozglądać za swoim… przyszłym bądź byłym chłopakiem. Wszystko zależało od tego, jak sprawy się potoczą i czy „Rei-chan” naprawdę nie jest taki napalony jak mówił, czy tylko udawał online, bo offline okaże się być okropnym zbokiem. Zauważył w tłumie szczupłego mężczyznę o szerokich ramionach w literę V, który z profilu przypominaj jego Akirę z randkowego DP. Podszedł więc do niego i zaczepił, chwytając za mankiet od koszuli. Nie mógł się do niego odezwać więc liczył, że zareaguje na ten gest. W razie czego, będzie się całą rozmowę głupkowato uśmiechał albo pisał na serwetkach, bo niestety migowego nie znał, poza uniwersalnym „fuck you”.



*

Willa w której miał odbyć się bal nosiła kuriozalną nazwę Nabokov na cześć autora nimfofilicznej powieści Lolita. Wieczór już zapowiadał się ciekawie, nie potrzeba było do tego ani podświetlanych fontann - które i tak były podświetlane - spacerniaka w kształcie labiryntu z żywopłotu, ani pawi-albinosów. Manshion był zabytkowy, odrestaurowany (najpewniej pochodzący z epoki Meiji). Wybudował go jakiś Europejski udziałowiec, taki sam jak Thomas Glover, ale mniej znany i mniej zasłużony. Z wierzchu posesja była wyłożona drewnem po amerykańsku, w środku była zaś murowana. W kolorze kremowym z białymi wstawkami. Dobudowane było szklane atrium, służące niegdyś do teaparty, obecnie za mini palarnią. Z tyłu willi znajdowała się sala balowa. Kompleks składał się z trzech części. Głównego manshionu, domków dla służby, które zaadaptowano częściowo na hotel, a częściowo na pokoje biurowe oraz stajni dla koni, których obecnie tak jakby już nie było… Zamiast tego wybudowano tam parking dla gości specjalnych.


Naokoło pasowała całkiem sielska atmosfera, ale Akira nie nazwałby tego wszystkiego wiktoriańskimi luksusami. Dopiero wnętrze prezentowało się salonowo idealnymi, epokowymi meblami oraz ornamentami. Mężczyzna był ubrany w klasyczną białą koszulę z dopinanym żabotem, czarne rurki i wysokie, skórzane kozaki na niskim obcasie. Na ramiona założył marynarkę ze złotą lamówką i dużymi, miedzianymi guzikami. W głębi siebie miał nadzieję, że nie będzie wyglądał ani  jak błazen, ani jak prostak, lecz sądząc po kreacjach reszty uczestników balu, był kimś raczej po środku skali. Szczęśliwie przyćmiewany przez lolity i shota, ale wyróżniający się na tle zwykłych wytaliowanych garniturów.  


Lawirował wśród gości, dopóki nie poczuł nieśmiałego szarpnięcia za rękaw. Obrócił się za siebie. Z dołu patrzyła na niego niższa o głowę dziewczyna, która z twarzy faktycznie przypominała jego Ruki, z tym że miała dwa razy mocniejszy makijaż. Poczuł się rozczarowany. Nie tyle dziewczyną, co samym sobą. Patrząc na jej faktycznie urodziwą twarz, na jej strój, drobne ciało, nie czuł absolutnie nic. W duchu ucieszył się, że prawdopodobnie nie pójdą tej nocy do łóżka, bo w innym przypadku musiałby się wytłumaczyć z tak późnej i niedoskonałej erekcji. A nie miał ze sobą żadnej viagry czy czegoś podobnego... Zaczął zamartwiać się zawczasu. Niepotrzebnie. Czuł, że jego dłonie się spociły. 


- Ruki-chan, to ty, prawda? Jesteś znacznie śliczniejsza niż na swoim profilowym - uśmiechnął się przymilnie i złapał za jej dłoń, nie będąc pewnym, co powinien zrobić. Pod wpływem impulsu i wiktoriańskiej atmosfery naokoło, ucałował jej wierzch niczym brytyjski gentleman. - Dobry wieczór, Skarbie. Pozwól, że będę ci towarzyszyć przez cały bal - zadeklarował się szarmancko i splótł ich paluszki razem, jakby faktycznie byli już parą. Zaczął prowadzić ją przez tłum w holu, mając absolutną pustkę w miejscu, gdzie powinien znajdować się pomysł na spędzenie sylwestra. Poprowadził Ruki pod szwedzki stół, gdzie znajdował się obfity bufet (inclusive w ofercie), łudząc się, że może dla zabicia czasu coś zjedzą.


- Wynajęłaś może też pokój w tym hotelu na przeciwko? – zapytał, nakładając sobie na talerz ciasto bezowe. - Bo nie wiem, czy mogę się napić, a przyjechałem swoim lexusem - uśmiechnął się czarownie, bo przypomniał sobie ich rozmowę sprzed kilku dni. - Mogę cię nim nawet przewieźć, tak jak obiecałem. Co prawda, karoca to to nie jest, ale zawsze jakaś zabawa.


Ruki nic nie odpowiedziała, co było dla niego dziwne, bo miał wrażenie, że prowadzi monolog, a raczej monodram. Nie spodziewał się, że będzie aż tak małomówna. Ponoć wcale nie jest nieśmiała, tak się deklarowała. 


- Nie rób takiej miny, sylwester sylwestrem, ale nie prowadzę po piciu. To jak? Zabukowałaś?

Dziewczyna pokiwała głową i uśmiechnęła się, ale to wciąż było za mało dla Akiry. To on czuł się tutaj najbardziej skrępowany, a paradoksalnie mówił najwięcej. A raczej w ogóle mówił. 

- Hej, czemu nic nie mówisz? Odezwij się proszę, bardzo chciałbym usłyszeć twój głos w realu. 

Ruki zarumienił się na widok Reity. Był wspaniały. Idealny. Totalnie w jego typie. Kuło go w sercu na myśl, że ten wieczór może być ich ostatni. Od razu poczęstował się elegancko jedzeniem, ale nie dlatego, że był głodny - wręcz przeciwnie skręcało go w żołądku ze stresu - ale żeby nic nie mówić.

Widział zażenowanie połączone ze smutkiem, kiedy Akira w pewnym momencie wybuchł i zaczął domagać się reakcji. Wyjął swój telefon z małej kopertówki przewieszonej przez prawe ramię i napisał w notatniku wiadomość, żeby się tak nie zamartwiał - To jest właśnie ten kompleks, o którym ci mówiłam. Przepraszam, nie dam rady nic powiedzieć ;<


Kompleks? - pomyślał zaskoczony Akira. Ale że wstydziła się swojego głosu...? Może mówiła bardzo męsko? Albo odwrotnie? Nie potrafił zrozumieć, o co jej chodziło, ale tylko przytaknął niemrawo. Czyli co? Są skazani na siedzenie i wpatrywanie się w swoje zmęczone od niewyspania oczy aż do dwunastej? Skoro seksu nie (nie, żeby na to oczekiwał, ale to też forma rozrywki na randce), rozmowy nie… Coraz mniej mu się ta sytuacja podobała, bo nie potrafił nad nią zapanować. 


Jego partner westchnął i nie nalegał już dłużej. Takanori skończył jeść swoje ciastko i odłożył jednorazowy talerzyk do kosza. Uchwycił jego dłonie w swoje i pociągnął na parkiet, aby razem zatańczyli. Żadne z nich nie było dobrym towarzystwem do walca, ale mogli pookręcać się wokół własnej osi. I tak po chwili szybki kawałek zamienił się na wolniejszy, w którym obaj (a formalnie oboje) przytulili się do siebie, starając się utrzymać romantycznie kontakt wzrokowy. Ruki uśmiechał się wesoło, odrobinę zalotnie. Pogłaskał lekko zarumienione policzki Reity i ucałował go w jeden z nich. Uwiesił się na szyi chłopaka i przytulił do niego ciasno. Czuł się bardzo dobrze w jego objęciach. Nawet rozczulało go to, jak trzyma go w sztucznie uformowanej talii drżącymi dłońmi. Nigdy wcześniej nie spotkał tak nieśmiałego i delikatnego mężczyzny.


Akira miał nadzieję, że Ruki nie wyczuje, że tańczył z nią odruchowo. Starał się naśladować figury ludzi obok, ale prawdziwa trudność - nie tylko manualna, ale też mentalna - nadeszła w tańcu wolnym, kiedy to Ruki zaczęła dawać mu się we znaki, że się jej podoba... Dotykała go, pieściła, muskała. Jej oczy świeciły dumą i zadowoleniem, że może go w końcu skosztować z bliska. Serce biło mu jak szalone, a dłonie pociły się coraz mocniej. Chyba robiła się coraz bardziej... napalona. Próbował symulować swoje fizyczne zainteresowanie nią, ale czuł, że tylko siebie okłamuje. Nie wzbudzała w nim nic poza zażenowaniem. Najzupełniej w świecie miał wrażenie, że tańczy z manekinem, a ten dyskomfort popychał go do coraz bardziej pesymistycznych wizji końca tego balu. Czy rozstaną się w ogóle w przyjaznej atmosferze czy też w grobowym milczeniu, uznawszy tą znajomość za niewypał... Nie wiedział, który scenariusz był mniej złowróżbny.


Ale dlaczego nic nie mówiła? Może ten cały „kompleks" to jakaś próba? Może powinien jej udowodnić, że nie jest taki jak inni mężczyźni i w obliczu problemów jej nie zostawi? I tak źle, i tak nie dobrze. Nie był pewien, co byłoby gorszym skurwysyństwem: zrobić jej nadzieję i odejść, czy po prostu odejść, dając do zrozumienia, że jest dziwaczką. 


Chcąc nie chcąc, najlepiej było wytrwać do końca tego sylwestra i zobaczyć, dokąd go to zaprowadzi. I tak nie miał gdzie się podziać o tej porze w ten szczególny wieczór.

- Odbijanie - usłyszał za sobą męski głos i już jakiś mężczyzna podebrał mu partnerkę w tańcu. W zamian został wepchnięty w ramiona uroczej, bo uroczej, ale jednak staruszki. Shit – pomyślał w duchu, ale szybko znalazł plus tej sytuacji: przynajmniej nie musiał tak skupiać się na tańcu, jak w przypadku podnieconej, młodej samicy. Miał więcej przestrzeni do rozmyślania. 

A tak w zasadzie, to po co przechodzić przez ten cały jej "test" skoro on... Chyba jednak... 

- Eh? – Takanori zająknął się, kiedy ktoś obcy pociągnął go w przeciwnym kierunku. Szarpnął się, ale nowy partner tylko uchwycił go bardziej kurczowo w kibici i uśmiechał się filuternie. Ruki poczuł, jak zaczyna w nim wrzeć, ale ze zdenerwowania i przerażenia. Drżał o to, że jego sekret może się wydać, a to przyprawiało go o choleryczne wybuchy…
- Kurwa! Puszczaj mnie podrywaczu! - wrzasnął rozwścieczony na mężczyznę, a ten zdębiał słysząc jego męski głos. Może i był chłopięcy z aparycji, nawet może nieco androginiczny, ale na pewno nie dziewczęcy…

- Chwila, czy ty… - nieznajomy zająknął się i wskazał palcem na Rukiego, zdając sobie sprawę, że jest on bardzo ładnym młodzieńcem w sukience i make-upie.

- Daj mi spokój i odczep się, słyszysz?! - pogroził palcem nieznajomemu, który zmarszczył groźnie brwi. Wąsaty mężczyzna uśmiechnął się cwaniacko i zaczął krzyczeć - Pedał! Trans w kiecce! - Ruki zdenerwował się nie na żarty, ale bardziej od złości, poczuł strach, że przypadkiem owe krzyki usłyszy Reita. Odepchnął mężczyznę, żeby przestał wykrzykiwać gromko, że jest facetem. Zaczął przeciskać się między ludźmi w poszukiwaniu swojej zguby - Akiry. Znalazł go bujającego się beztrosko z jakąś matroną, więc złapał go mocna za nadgarstek - odrobinę za mocno jak na filigranową panienkę - i wyciągnął z tłumu, prowadząc w stronę drzwi wyjściowych. Wyszli na zewnątrz, ale Takanori nadal parł do przodu. Tym razem rozglądał się za lexusem. Przeklinał się w myślach za to, że nie był nigdy na tyle męski, aby zainteresować się motoryzacją albo chociaż - cholera jasna! – nie pokusił się, aby zobaczyć w necie jak te lexusy wyglądają.
- Chcesz się może teraz przejechać? Niedaleko zaparkowałem samochód – zaproponował zbity z pantałyku Reita. Bingo - pomyślał Ruki. Akira podprowadził go pod swój dwuśladowiec i wyjął kluczyki z kieszeni. Zaczął powoli przewracać w ręku czujkę, aby odblokować zamki w samochodzie, co zirytowało niecierpliwego chłopaka. Grał tylko zbędnie na zwłokę. Takanori wyrwał mu brelok z ręki i sam otworzył drzwi, ale od strony kierowcy. Usiadł na tym miejscu i czekał, aż wsiądzie i właściciel ze swoją zbaraniałą miną. Może i nie znał się na motoryzacji, ale prawko wyrobione miał, ku chwale niebios. Przewiózł ich kawałek, dosłownie jardów dalej. Zależało mu tylko, aby ten amant się nie przyczepił do nich i nie zaczął rozpowiadać o jego sekrecie.

Suzuki nie rozumiał tego ambarasu. Przez jego myśli przeszło wytłumaczenie, że być może ten wąsiasty mężczyzna zaczął ją obmacywać...? Wyglądała na podenerwowaną, wystraszoną, wyraźnie dokądś się spieszyła, ale skoro przez swój „kompleks" nie powie mu nawet, jak się dzisiaj czuje, to co dopiero z molestowaniem. 


- Ruki, czy ten mężczyzna może... próbował cię dotykać? Jesteś strasznie przejęta. Mam tam wrócić i z nim „porozmawiać"? - zmarszczył brwi i próbował obserwować jej mimikę w lusterku wstecznym. Ruki zdawała się jeszcze bardziej zgorszyć. Pokręciła żywo głową. Przez chwilę wyglądało jakby się zapomniała i chciała coś powiedzieć, ale w porę się powstrzymała.


Jechali powolnym tempem na około placu, prawie jakby urządzali sobie spacer, tylko w samochodzie. Coś na zasadzie safari. Podziwiali zabytkowy kompleks, okoliczne zwierzęta i pijanych balowiczów. W końcu dziewczyna zaparkowała samochód w jakimś odległym sektorze tej posesji. 

Wysiadła z samochodu i zastukała szybkę od strony lewej strony, gdzie siedział zszokowany Suzuki. Uśmiechnęła się przymilnie jak słodka kokietka i zakreśliła w powietrzu kółeczko palcem wskazującym, żeby się zamienili miejscami.

- Teraz moja kolej, tak? - upewnił się czy, aby nie chce pójść na spacer za rękę. - Ale... na pewno nic ci nie zrobił? Hej, Ruki, spójrz na mnie! - upomniał się bardziej stanowczym głosem, bo dziewczyna zaczynała zachowywać się niepoważnie. Wyjęła znów smartfon ze swojej torebki i już oczywistym było, że pisze mu odpowiedź. 


Nie, po prostu nie chciałam tracić czasu na tańce z byle kim, skoro to ma być nasz wspólny wieczór. Nie wiem, kiedy następna szansa się przytrafi - wyjaśniła dość rozsądnie. 

- No dobrze, kamień z serca - podsumował to, reflektując się lekkim uśmiechem. - To co? Może Jednak przejdziemy się za rękę dookoła? Tylko jedna rundka. Widziałem niedaleko małe oczko wodne.
Ruki pokręciła głową i stanowczo wskazała na samochód. No tak, obiecał jej przejażdżkę, więc to on powinien być szoferem. Westchnął i zapalił silnik (chociaż on sam pozostał zgaszony, bo liczył na drobną romantyczność), ponownie objeżdżając całą willę dookoła. 

- Napiłbym się czegoś. Wybacz, że jestem taki niekulturalny i nie zapytałem, ale... na co masz ochotę? Możesz napisać na smartfonie, nie obrażę się.

Pokiwała głową i tak też zrobiła.

To ja zajmę stolik a tym nam cos zamów. Napiję się czegoś średnio mocnego. Może odrobinę słodkiego? Wybierz mi coś dobrego ;3 - pokazała mu wiadomość.

Weszli do aneksu kawiarnianego i zajęli jakiś stolik przy ścianie. Wszystkie w rogu były niestety zajęte.
- Proszę - Reita wrócił bardzo szybko z trunkami dla nich obojga. Postawił mu na stoliku słodkie malibu, a sobie zamówił jakiś long drinka.

Dziękuję - podsunął w stronę Akiry serwetkę, na której napisał swoje podziękowanie. Przyuważył srogie spojrzenie innych uczestników balu, którzy posądzali go pewnie w myślach, że przyszedł z chłopakiem na bal i nie dość, że z nim nie rozmawia to jeszcze smsuje z osobą trzecią.

Upił łyk swojego drinka, jego partner zatroszczył się ponownie o pozorną rozmowę, pytając czy mu smakuje likier, który mu kupił. Przytaknął z monotonią i sączył trunek dalej.
Zapadła między nimi niezręczna cisza, więc ponownie chwycił za białe serwetki i zaczął skrobać na nich małą notatkę. Pisał i pisał.

Podobasz mi się. Bardzo – a na następnej - Chciałbym z tobą porozmawiać. Naprawdę! Ale się boję . Tak strasznie się boję, że nasza znajomość się skończy. To takie krępujące. Żałuję, że nie je… - zabrakło mu miejsca, więc zaczął skrobać znaki na kolejnej. - Że nie jestem taką dziewczyną jaką byś chciał… jeśli możesz. Proszę. Obiecaj, że dasz mi szansę. Nie ważne co się stanie. Dobrze?- spojrzał na Akirę wzrokiem pełnym miksu nadziei i obawy. Nie mógł go już dłużej okłamywać. Był dla niego taki troskliwy i miły. Nie miał już siły zatajać wszystkich faktów o sobie i trwać w grobowym milczeniu, w którym oboje czuli się dyskomfortowo. Miał tego dość, postanowił temu zaradzić. - Porozmawiajmy w pokoju - wyciągnął ostatnią serwetkę w kierunku Reity i czekał na jego odpowiedź. Albo chociaż reakcję. Nawet odmowę…


Akira spojrzał na nią pytająco, ale nic nie odpowiedział. Z wolna zaczął kiwać głową i poczekał, aż dziewczyna dopije swój kokosowy likier. Złapali się pod rękę i szli w niespokojnej atmosferze do pokoju hotelowego. Każde z nich roniło w swojej głowie tylko sobie znane obawy. W recepcji Ruki poprosiła o klucz, a Reita zamówił butelkę musującego wina, bojąc się, że ta rozmowa może być nie na jego nerwy. Był podatny na działanie stresu. Wspięli się niespiesznie po krętych schodach, jakby odwlekając moment ich poważnej rozmowy. Poczekali, aż obsługa hotelowa przywiezie ich trunek i oddali się wózkiem w korytarzu. 


Pokój był również wiktoriański. Pod ścianą śliczna toaletka, a po przeciwległej stronie ogromne łóżko z baldachimem. Najpewniej dwuosobowe. Na przeciwko mały taras. Oczywiście warunki nie były zamkowe, więc na ścianie wisiał również telewizor, stał zestaw stereo, były kontakty, lampy zamiast świec, chociaż te ostatnie też stały postawione w świecznikach. 


- To jak... Możemy? - zapytał nieśmiało, nie wiedząc czego się spodziewać. Jej głosu czy kolejnej notatki na smartfonie? 

Ruki podszedł powolnym krokiem do Akiry i złapał go za dłoń prowadząc na łóżko. Szepnął „cii” i pokręcił głową, że nie nakłania go do stosunku, a po prostu chce, żeby usiedli na wygodnym materacu. Zgasił światło w pokoju, pozostawiając włączoną jedynie naścienną lampkę. Akira zastygł, kiedy światło zostało zgaszone i nastał półmrok nocy. Jedna świetlówka słabo radziła sobie z odpieraniem ciemności, wokoło wciąż unosiła się ciężka, sekretna atmosfera typowa dla sypialni. 

- Akira… - wtulił się ostrożnie w mężczyznę i bardzo cichym głosem szeptał mu do ucha, żeby przywykł do jego głosu w takiej formie. - Pozwól mi się pocałować… - poprosiło tak złamanym i zdławionym tonem, że Reita zastygł w jednej chwili. Takanori nie zastanawiał się dwa razy. Wykorzystał jego osłupienie i wplątał swoje place w jego włosy, całując na próbę jego górną wargę. Nie otrzymał ani odpowiedzi na tak, ani na nie, więc kontynuował. Całował z uczuciem, chciał w tym jednym, długim pocałunku zawrzeć jak najczytelniej to, jak bardzo mu zależy na jego osobie. Żeby go nie odrzucał.


A więc zaczęło się – pomyślał Akira, czując jak Ruki obejmuje go nieśmiało. Usłyszał jej cichutki, zdławiony głos i poczuł, że się rozczula. Nawet jeżeli nie pociągała go płciowo, musiał przyznać, że była słodka i niewinna. Szkoda tylko, że najpewniej dzisiaj straci w jego oczach tą swoją niewinność. O ile da radę spełnić swój męski obowiązek, bo na to rychło się zanosiło. 

Serce waliło mu młotem, ale oddał pocałunek. Nieporadnie, zupełnie gubiąc się w tej relacji damsko-męskiej. Całował ją, ale płytko, bez polotu. Próbował odchylić jej głowę, wysunąć język, ale szybko się wycofał. 
Już nie słyszał, co mówi do niego dziewczyna. Odepchnął ją ostrożnie, ale stanowczo od siebie, zaciskając piekące usta w linijkę. 

- Rei ja… - oderwał się od partnera i odezwał się swoim naturalnym, przyrodzonym głosem, odpowiednio głośno, aby mógł wychwycić to, że jest mężczyzną…


- Nie. Zostaw mnie! - krzyknął w jej stronę, nie wytrzymując tego napięcia. - Przepraszam... Wybacz mi, jestem gejem. Chciałem spróbować jak to jest, ale nie dam rady - próbował się wytłumaczyć chaotycznie. Czuł na sobie oniemiały wzrok Ruki, która aż wstała z zaskoczenia. Czekała na jego wyjaśnienia. - Umówiłem się na randkę tylko po to, aby przekonać się o swojej orientacji. Czy dam radę się przestawić. Przykro mi, jestem gejem...


- Co…? – Takanori wstał zszokowany nie tyle reakcją, co słowami jakimi ją usprawiedliwiał. Jest gejem. Powiedział to dwa razy! Cholera jasna, Akira jest gejem! - Wow… Aki… Nawet nie wiesz jak się cieszę - uśmiech nie schodził mu z twarzy. Przysłonił swoje usta, bo za bardzo się szczerzył, co mogło wydawać się niegrzeczne. Miał ochotę płakać ze szczęścia. Rzucił się na swojego Reitę i położył go pod sobą. Usiadł okrakiem na jego podbrzuszu i pochylił się nad nim, rozpinając koszulę. - Ja też jestem… - tchnął swoim pewnym erotycznym głosem w jego wargi, które całował zajadle i pewnie.


Poczuł jak wszystkie wnętrzności się w nim zaciskają. Ten głos... nie, te słowa... Ale jak to możliwe? Nic nie rozumiał. Zepchnął go - tak, go - z siebie i przyparł do materaca.

- Ale jak to?! Niemożliwe! Ty nie jesteś żadnym gejem, tylko zboczonym pedałkiem i tranwestytą! - zapieklił się. Nigdy jeszcze nie poczuł się aż tak oszukany. - Cały ten czas okłamywałaś... okłamywałeś mnie Ruki?! Ja… to chore! Dlaczego?!

Był naprawdę wściekły, bo ktoś właśnie uraził jego męską dumę. Puścił przyciskanego chłopaka i spojrzał na niego z nieopisanym wyrzutem. Oczami tak ciemnymi, jak zgaszone płomienie świecy.

- Ja... Nie rozumiem nic. Jak ty chciałeś te swoje kłamstwa ciągnąć dalej? Gdybym był hetero... To co? Nie odezwałbyś się do mnie do końca życia, żeby się nie wydało? I wiecznie byśmy to robili od tyłu...?
- Rei-chan... 
- Nie ma Rei. Dla ciebie jestem Akirą - usiadł zdenerwowany kilka kroków dalej, aby nie poniosło go jeszcze bardziej. - Nie wierzę. Szczęście w nieszczęściu...  

W jednej chwili cały świat wywrócił się Takanoriemu do góry nogami. W pierwszej chwili poczuł zaskoczenie i zboczone podniecenie, że jednak to zrobią, a on będzie na dole. Będę uprawiać seks… ale usłyszał coś co przeczyło jego erotycznym przypuszczeniom.


- N-nie mów tak… - zaczął niemrawo płaczliwym głosem. Cudowny obrazek Rei-chana runął w jednej chwili jak konstrukcja z domino. Z głośnym, sztywnym szczękiem. - Nie jestem pedałkiem. Za to ty jesteś świnią! Przed chwilą byłeś taki troskliwy i w ogóle! A teraz…?! Ty fałszywcu! - nie pozostał mu dłużny. Poderwał się jak oparzony, kiedy tylko z niego zszedł i jak tylko skończył go oskarżać i łajać. Czuł się koszmarnie. Nie dlatego, że się „wydało”. Akira go nie rozumiał i nie próbował nawet tego zmienić.


-Wiesz co…! Jakbyś nie spanikował jak mała dziewczynka, to byś wychwycił ten moment, kiedy się do ciebie zwróciłem per „Rei” i chciałem ci o wszystkim powiedzieć! - wbił paznokcie w swoją już niepotrzebną czerwoną sukieneczkę i mówił dalej. - Wcale nie zamierzałem tego ciągnąć. Obiecałeś, że dasz mi szansę! Dlatego cię tutaj przyprowadziłem. Uznałem, że to najwyższa pora ci o wszystkim powiedzieć. I nie jestem żadnym transwestytą! - nie potrafił się nie rozpłakać. Nigdy nikt go wcześniej tak nie znieważył. Odwrócił się w stronę tego niby szarmanckiego chłoptasia z sieci i złapał go za rozpiętą koszulę ciągnąc w furii ku sobie. -Ty myślisz, że mnie podnieca paradowanie w tej sukience i rajstopkach?! Nie! Zrobiłem to tylko dla nas. Dla siebie… chciałem spróbować. I do twojej wiadomości: nie liczyłem, że zawsze będziemy to robić od tyłu…! - puścił go i skulił się na łóżku. - Liczyłem, że może tak samo jak ja jesteś we mnie zakochany i moja płeć ci nie będzie przeszkadzać…- pociągnął nosem i przetarł palcami wskazującymi łzy spod powiek.- A ty!- znów spojrzał na Reitę srogo.- …a ty okazałeś się być gejem i zamiast się ucieszyć, że nasz związek ma jakaś realne szanse i żadne z nas nie musi się do niczego przymuszać, wolałeś mnie wyzywać od pedałów i kłamców. Wiesz co…- zająknął się, zgrzytając zębami ze złości i ponownej fali płaczu.- Nie chcę już z tobą gadać. Nigdy.


Powoli emocje z niego uchodziły. Opadały falami, jak uspokajający się sztorm. Jedna warstwa, druga warstwa... Cichy ocean.  Odpływ. Westchnął do siebie. Ruki przecież miał rację.

- Chodź, obróć się do mnie - poprosił go, delikatnie trącając za ramię, żeby wymusić na nim ruch. - Uspokój się. Weź głęboki oddech - mówił do niego spokojnie, chociaż nie był to już ten sam zawstydzony, słodki głosik, jakim obdarowywał uszy starej Ruki. - No oddychaj. Spokojnie. Lepiej? - objął go ramieniem i przytulił do siebie, głaszcząc ostrożnie jego odsłonięte ramię. - Przepraszam, masz rację poniosło mnie. Nie uważam, że jesteś... pedałem i trans. Po prostu... zakochałeś się, to normalne - zwierzał mu się nieśmiało, acz nie wstydliwie. - Z resztą, ja też ciebie okłamywałem. Nie byłem przecież wcale lepszy, gorzej łgałem. I wiesz co? Cieszę się, że tak wyszło. 

Zapadła dziwna cisza. Oboje łapali oddech. Wyciszali się. Przyzwyczajali do siebie. A więc... Jego Ruki to mężczyzna. Jak ma więc na imię? Ile ma lat? Przeraził się, bo wyglądał niezwykle androginicznie. Co jeśli jest niepełnoletni? Jakby nie było, Akira miał już dwadzieścia sześć lat.

- Ruki... To nie jest twoje imię, prawda? Jak się nazywasz? Ile masz lat? - zainteresował się, czując wewnętrzną potrzebę poznania się na nowo. Tym razem w realu, bez aury sprzyjającej kłamstwu, jaką był Internet.

Nie wytrzymał w końcu i stracił ręce Akiry z swoim ramion. Czuł się dziwnie, kiedy go dotykał. Nie pragnął już jego ciała ani bliskości. Stał się mu obcy.


-Ja? To ta znajomość była jednostronna? Wygodnicki jesteś - zakpił pod nosem.- Trochę późno się zacząłeś cieszyć. Ja już się odkochałem… Przeszło mi to zauroczenie - wstał z łóżka i zaczął się rozbierać. Zrzucił ze stóp niewygodne buty na koturnie. Nieprzyjemnie swędzące go rajstopy z nylonu. I w końcu pozbył się tej przeklętej sukienki, która tylko ośmieszała jego męskość. Może był gejem, ale w pierwszej kolejności był najzwyklejszym mężczyzną. Pod spodem miał tylko cienki czarny top i krótkie bokserki. Stojąc tyłem do Reity, postanowił mu odpowiedzieć na kilka pytań za nim zniknie w łazience.


-To nie jest moje imię, masz rację. To tylko szkolna ksywka. Ten profil też... był dla żartu. Zapomniałem, że jestem tam zarejestrowany jako laska. Byłeś przystojniakiem, więc uderzyłem do ciebie nieświadomy tego, że w rejestrze figuruję jako kobieta. Tak wyszło… nie wmówisz mi, że nigdy nie zrobiłeś żadnej głupoty -westchnął głośno i kontynuował, obracając się w stronę Akiry. - Takanori. To moje prawdziwe imię. Jestem… - zawahał się czy mu powiedzieć coś jeszcze o sobie. W końcu nie są parą i prawdopodobnie nią już nigdy nie będą. Wcale nie musi mu się spowiadać z życia prywatnego. - Rodzice mnie utrzymują. Mają spółkę z hotelami i restauracjami. Organizują imprezy okolicznościowe, wesela i koncerty. Czasami im pomagam pracując jako kelner albo host. To dlatego nas tu wpuścili taką lekką ręką. Może nie zauważyłeś, ale byli tu sami dorośli ludzie. W sumie nie wiem, co mi zrobią, jak się o tobie dowiedzą - przetarł nerwowo swoją twarz i wyszedł do łazienki nie czekając na odzew mężczyzny. Rzucił do Reity na odchodne, zanim zamkną za sobą drzwi. -Rób, co uważasz za słuszne. Ja cię nie trzymam. Możesz mnie nawet wykasować z pamięci. Już mi wszystko jedno - zatrzasnął zamek i przejrzał się pobieżnie w lustrze. Nie mógł patrzeć na swoją zmalowaną twarz, która wydawała mu się zakłamana, obca. Był zmuszony wykonać demakijaż. Przepłukał oczy kilkukrotnie letnią wodą, po czym ostrożnie rozcierał mydło w płynie na powiekach i ustach. Musiał powtórzyć ten zabieg trzykrotnie, ale finalnie znów wyglądał jak zwykły młody Japończyk po ukończeniu liceum. -Homofob - mruknął do siebie z myślą o Akirze i jego panicznie reakcji na to, że dziewczyna w sukience okazała się być chłopakiem.


Schował się w kabinie prysznicowej i przepłukał swoje ciało, starając się nie zmoczyć włosów.


Ostrożnie stanął na śliskiej posadzce z ręcznikiem w dłoni. Przetarł się pobieżnie i nacisnął na klamkę wychodząc z łazienki. W przejściu do pokoju dopiero zaczął niezgrabnie przewieszać ręcznik na biodrach. Przeszkadzały mu ubrania, które trzymał pod pachą w prawej ręce. Podniósł głowę i zamarł w miejscu, upuszczając naręcze swojej bielizny .- Ty tu wciąż jesteś…ja… - jąkał się, wpatrując z mocnymi wypiekami na twarzy w Akirę, który nie dość, że nadal był obecny w jego apartamenciku, to jeszcze przypatrywał mu się bezwstydnie. Jego nagości. - M-może byś z łaski swojej się odwrócił, jak domniemany gentleman? Nie mam na sobie ubrań… - mocniej ścisnął ręcznik na biodrach, piekląc o naruszenie jego wizualnej intymności.

W międzyczasie Reita zaczął analizować w głowie życiorys Rukiego alias Takanoriego, kiedy ten wyszedł do łazienki… Miał mętlik w głowie. Nie tylko dlatego, że został odepchnięty, a miłosny czar prysł. Zastanawiał się w takim razie, ile może mieć faktycznie lat. Skoro utrzymują go rodzice, a on nie ma stałego etatu tylko łapie się prac sezonowych to mógł być góra w okolicach lat studenckich. Czyżby maksimum dwadzieścia dwa lata? Wzdrygnął się. Cztery lata to nie tragedia, do paki go za to nie wsadzą, byle był pełnoletni. 

Nie wiedział, czy powinien faktycznie sobie odejść wedle zaleceń Takanoriego. Poczuł się odrobinę jak intruz, ale nawet to nie zwalniało go z obowiązku, aby się chociażby pożegnać. Powinni porozmawiać. Ich złość powinna zupełnie opaść. Pewnie dlatego, że Akira był starszy, rozumiał, że to oczywiste i nie obrażał się. Popełnił błąd, ale przyznał się do niego. Podczas gdy Takanori zachował się jak… 


 - Oh… - wydał zaskoczony odgłos, widząc przed sobą chłopaka z krwi i kości. Z krwi, kości i penisa… W pierwszej chwili pomyślał, że może jednak chce z nim uprawiać seks, ale w ułamku sekundy, Takanori speszył się i złapał za swój ręcznik, nie spodziewając się jego obecności. To nic, może on nie chciał tego z nim robić, ale w Akirze zawrzało… Bez tych udziwnień wyglądał jak najsłodszy chłopak z japanese gay video. I to w zupełności gotowy do scen łóżkowych. 


 - Już nie patrzę – powiedział odrobinę zasmuconym głosem i odwrócił głowę w przeciwległą stronę. To nic, że nie patrzył na chłopaka bezpośrednio, bo jego krucha sylwetka odbijała się w lustrze w toaletce, która stała dogodnie pod ścianą. Czuł, jak wszystko zaczyna się w nim z wolna gotowa pod wpływem hormonów.. Sięgnął do szyi i odpiął ten idiotyczny żabot, bo zrobiło mu się duszno. Wciąż miał rozpiętą do połowy koszulę. – Jesteś słodki… Wyglądasz dużo lepiej jako chłopak.


Ruki zawarczał zażenowany pod nosem. Nie spodziewał się tego po nim. To było takie żałosne, że zobaczył go au naturel. Takanori przykucnął, sięgając po swoje porozrzucane ubrania. Wstał, a ręcznik w mgnieniu oka zaczął sunąć w dół po jego gładkich nogach. - Nie! Nie! Nie leć…! - mruczał w panice do siebie, trzymając w jednej ręce ciuszki, a drugą łapiąc za zbyt posłuszne grawitacji frotte. Akira zaśmiał się, słysząc jego komediowe piski. - Miałeś nie patrzeć! - krzyknął w jego stronę z pretensją w głosie, a on bez żadnego zawahania odparował, że przecież go nie podgląda.


Ruki zmarszczył złowróżbnie brwi i rzucił wszystkim zirytowany o podłogę. Skoro go nie podgląda…

Sięgnął mozolnie po top i zaczął go wkładać na siebie przez głowę, słysząc jak Reita mruczy coś do niego półgębkiem. -Co mówisz? - dopytał z ciekawości, układając koszulkę na swoim płaskim torsie.
-Nie zakładaj tego - powtórzył odważniej Akira. Chłopak spojrzał na niego wymownie z klarownym niezrozumieniem w oczach.

- Miałeś nie podglądać! - żachnął się ponownie, nie wynajdując żadnego wyjaśnienia na to, jakim cudem wie, co robi skoro stoi do niego tyłem.


 - Nie podglądam. Ja się przyglądam - odpowiedział spokojnym, nieskrępowanym głosem. - Jesteś śliczny Takanori. Naprawdę. Nie ubieraj się jeszcze. Chciałbym zobaczyć, że naprawdę jesteś chłopakiem...

- Lustro… - poruszył niemo wargami i cofnął się pod ścianę, przysłaniając swoje genitalia topem, który naciągnął ku dołowi.- Jesteś zboczony! - sapnął zażenowany, ukrywając swoją mimikę za wszechobecnymi rumieńcami.

Akira odwrócił głowę, już nie będąc krępowanym przez rozkaz. Reakcja Takanoriego nakręciła go do tego stanu, że przestał liczyć się z konsekwencjami. Najwyżej wyrzuci go z pokoju hotelowego jak ostatniego napaleńca... Skoro i tak mają się pożegnać, woli nie oddać go bez walki.

Wstał z łóżka i powoli podszedł do chłopaka wyważonym krokiem. Przejechał po jego ramieniu palcem wskazującym, muskając jego zgięcie w łokciu. 

- Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy. Nie zrobię niczego, czego byś nie chciał - zapewnił go i zjechał ręką nieco niżej, dotykając splecionych na koszulce dłoni, które broniły jego skarbca. - Pokażesz mi się? Chciałbym móc obejrzeć cię z bliska... Ale takiego, jak przed chwilą. Hm? - mówił hipnotycznym głosem, ale wbrew pozorom nie prosił go. Przejechał opuszką palca po jego dolnej, suchej wardze. - Śliczny jesteś.

- Oh! Przestań mnie brać na te swoje słodkie gadki! - zapieklił się i skarcił ofensywnie Akirę, ale ten nadal nie odpuszczał. Zawziął się i Takanori to dostrzegał. Drżał pod jego dotykiem, ale też był zdeterminowany, aby nie odpuścić zbyt szybko.

- Odpowiedz mi…- spojrzał mu ostrzegawczo w oczy, aby nie próbował zrobić kolejnego, śmiałego kroku. Bo kolejnym krokiem było już obmacywanie... - Tylko szczerze! Czy ty mnie w ogóle lubiłeś? Mnie ogólnie. Nie ważne czy męską, czy damską wariację. To wszystko było na serio?- wciągnął powietrze przez nos i wypuścił, wzdychając ciężko. - Lecisz na mnie, czy na mojego małego? A raczej mój tyłek?


- Polubiłem Ruki, naprawdę - powiedział, jakby od niechcenia, bo w głębi wciąż czuł zgrzyt mówiąc o tym małym tworze wyobraźni, jakim była ta internetowa dziewczyna. - To ja przecież zaproponowałem spotkanie... Zależało mi. Dalej mi zależy, ale tym razem nie na Ruki, lecz Takanorim.

Podniósł jego bródkę tak wysoko, aby spojrzał mu w oczy. Był słodki wręcz rozkoszny...
- Lecę na ciebie, tylko na ciebie, bo nie widziałem jeszcze twojego małego. Wciąż mi tego bronisz...

- Rzeczywiście jesteś gejem – parsknął, ale już nie tak opryskliwie. - Myślisz tylko o seksie - ironizował, ale nie był to gorzki sarkazm. Odwrócił swoje zmieszane spojrzenie, które próbował przemienić na zblazowane i beznamiętne. Puścił swoją koszulkę, która w jednej sekundzie podwinęła się do góry niczym maszt .- Masz mnie dotykać tak… żebym nie żałował, że założyłem to konto na tym głupim portalu -zwrócił się do Reity butnym tonem i zarzucił mu dłonie na szyję, zmniejszając dystans jaki między nimi fizycznie występował do zera. No, zera i kilku dziesiątych. Ruki stanął na paluszkach i ocierał się swoimi wargami o jego szorstkie boki przy uchu. Miał ochotę perwersyjnie zanurzyć w nich swój język, ale uznał, że to za bardzo będzie przypominało te dziunie w teledyskach raperów. -Lubię długą grę wstępną - szepnął roznamiętnionym głosem. Oblizał usta i zjechał nimi na jego muskularną szyję, całując ją gdzieniegdzie, skubiąc na grdyce.

- Czyli ty też myślisz tylko o seksie? - odbił piłeczkę na zaczepkę, uśmiechając się dwuznacznie. Skoro obaj byli gejami... Odpowiedź była oczywista. - Nie wstydź się, jesteśmy mężczyznami... 

Oplótł go w pasie ręką i podprowadził do łóżka. Nie chciał tego robić pod ścianą ani dziko na podłodze. Skoro gra wstępna ma być długa, powinni mieć chociaż dogodne warunki dla pettingu. Posadził go na materacu i obdarzył czarownym uśmiechem księcia z bajki, który zaraz dosiądzie swojego konia. Przyklęknął przed Takanorim i nobliwie podciągnął jego podkoszulek ku górze, ukazując delikatny, drobny skarbczyk ułożony na złączonych kolanach. Dotknął go palcami i obserwował jak podryguje delikatnie. Złapał jego jądra w jedną dłoń, a drugą rozchylił mu uda, które nieświadomie zaciskał. Masował go palcami. Go, czyli penisa. Pochylił się i musnął to ustami, chcąc poruszyć i pobudzić odrobinę. 


- To co? Teraz pocałować cię w usta? - zapytał zadziornie, prostując się, aby dosięgnąć warg chłopaka. Zaczął go całować na spróbowanie. - Podoba mi się twój mały, ale wolę ciebie całego... 

Pomimo wszelkich starań, dotyk Akiry nie był dla niego... podniecający. Raczej żenujący i drażniący. Obmacywał go tak subtelnie i mozolnie, że Takanori zaczął się irytować.

- Przestań bawić się w podchody. Dotknij mnie porządnie cholera. Nie jestem żadnym kruchym aniołkiem - skarcił go, mimo wszystko wstydząc się swoich panicznych ponagleń. Zdjął z siebie top i rzucił go na podłogę. Spojrzał lubieżnie na Reitę i położył się na plecach.


- Wcale nie jest taki mały jak zesztywnieje… ale to i tak nie ma znaczenia. Jestem pasywem. Wolę jak ktoś się mną zajmuje - szepnął z pozycji parterowej, zachęcając kochanka do działań swoją łydką, którą ocierał się o jego biodro. - Reaguj tylko na moje komendy. Inaczej zdzielę cię po policzku. - zachichotał frywolnie, mimo powagi tej informacji. Ruki może i był już dorosły, ale jak każdy bał się napalonych facetów. Momentu, w którym oddają się bez reszty instynktowi i żadne słowa do nich nie trafią.


- Ahh! Czekaj! - zaparł się na klatce piersiowej Akiry, kiedy się nad nim pochylił. - Najpierw znajdź moją torebkę i wyciągnij z niej małą buteleczkę z pompką… to jest lubrykant…

Akira poczuł irytację, kiedy zaczął go naglić i krytykować. W jego żyły napłynęła żywiej krew i poczuł jeszcze większą ochotę, aby pobawić się w samczą dominację.

- Strasznie krzykliwy jesteś, mam nadzieję, że w łóżku też jesteś taki głośny - żachnął się. - Dobrze, zaraz to sprawdzimy - odparł stanowczym, męskim głosem, którego wcześniej nie mógł u niego usłyszeć. Złapał w palce jego miękki napletek i zaczął go wahadłowo obciągać, nie bacząc na jęki Takanoriego. Był niemal bezwzględny, tarł go dopóki całkiem nie stwardniał. Dopóki nie urósł do takich wymiarów, że mógł go złapać tylko całą ręką. 


- I jak? Tak wystarczy czy nadal się droczę, kruchy aniołku? - zaczął go przedrzeźniać. Nie złośliwie, ale na tyle, aby go podburzyć. - Dobrze, skoro już jesteś twardy, to może zajmiesz się mną? - zapytał, ignorując jego prośbę o lubrykant. W tej chwili to nie było najważniejsze. Przyklęknął na materacu i zaczął odblokowywać pasek w spodniach, aby je zsunąć z bioder. 


- Mówiłem, że napalony… - próbował żartować, ale Reita ani myślał ustąpić. Jęknął cicho, gdy potarł jego członek zbyt mocno. Złapał go za nadgarstek i oddychał płytko. Tarł go tak mocno i szybko, że po chwili był już gotowy. - Miała być długa gra wstępna… - mruknął słabo, ale kochanek go nie słuchał. Uszy miał już zassane ciśnieniem.


Akira odsunął się i otworzył przed nim swoje spodnie.

- Ale lubrykant... - powtórzył cienko chłopak. 
- Za chwilę, dobrze? Chcę poczuć, że uprawiamy seks, a nie że kopulujemy. Rozpal mnie. 
- Pewnie chcesz, żebym go wziął do ust? - Ruki uśmiechnął się demonicznie, ale przestał, widząc groźne spojrzenie żądnego seme. – Ale ja zrobię to po swojemu…

Ostrożnie podniósł się do siadu i pochylił nad roznegliżowanym mężczyzną. Złączył ich usta w gorącym pocałunku i całował na przemian jego górną oraz dolną wargę, cmokając głośno. Ułożył dłonie na nagiej klatce piersiowej i rozsunął poły koszuli na boki, ściągając ją z ramion. Odrzucił resztki odzieży na ziemię, nadal całując się z Akirą, który również się otworzył i złapał go w pasie. Takanori zsunął swoje dłonie po jego brzuchu i westchnął w usta kochanka, kiedy wyczuł pod palcami twarde, poskręcane włoski…


- Podobam ci się? - zapytał pyszałkowato, kiedy już klęczeli przed sobą nadzy, dotykając dłońmi swoich nagich torsów. Akira również gładził go po klatce piersiowej z czułością pomieszaną z pożądaniem. Uszczypnął go w sutek, kiedy się całowali zapalczywie. Była to reakcja na dłonie wkradające się do jego spodni i gładzące go po podbrzuszu. 


Ruki złapał za jego penisa i ścisnął między kilkoma palcami, poruszając nimi wahadłowo. Pogłębił ich pocałunek, wysuwając chętnie język. Robił to dopóki go nie odepchnął, gdy zabrakło im obu tchu. Spojrzał na kochanka i zsunął się cały w dół, obejmując główkę rozgrzanymi wargami. Polizał go kilka razy na szczycie, po czym wsunął połowę prąci do buzi, ssąc bardzo ostrożnie.

Zesztywniał całkiem, nie tylko w prąciu, kiedy Ruki pochylił się przed nim, dając jasną sugestię, że teraz będzie mu obciągał... 

Z wrażenia czuł jak popuchły i odznaczyły mu się wszystkie żyły na członku. Ruki najwyraźniej je poczuł podczas oralnej zabawy, bo skrzywił się, ale nie zajęknął się. Nieśmiało przesunął się wargami dalej, ku jego nasadzie. Akira czuł jak pulsuje w jego jamie ustnej z podniecenia i rozkoszy. Nie wytrzymał, wypuścił pierwszą porcję preejakulatu ze swojego penisa, z głośnym, głębokim sapnięciem. Właśnie wtedy Takanori pękł i wyciągnął go z ust, dając do zrozumienia, że nie będzie tego robił dłużej, bo dojdzie mu w gardle. 

Akira dyszał ciężko, czując jak na jego członku mieszają się dwa środowiska: zimne i suche oraz gorące i mokre. 

- Mam cię penetrować? - zapytał ciężkim głosem, zaczesując swoje włosy do tyłu z ekscytacji. Chłopak zdawał się być już gotowy na wszystko a nawet na cokolwiek, byle się już zaspokoić. Akira sięgnął do swoich spodni i wyjął z nich saszetkę z nawilżoną prezerwatywą. W tym czasie Ruki wyciągnął i podał mu małą pompkę z żelem. Wycisnął odrobinę na palce i zaczął smarować jego mięśnie naokoło, dopiero później wdrążył jeden w głąb jego różowej jamki. Przyglądał mu się z satysfakcją, jak się przed nim rozkracza, rumieniąc na buzi i prąciu.


- Ah… - westchnął Takanori, wyginając się na łóżku w łuk. Sapnął przeciągle, aby zaskarbić sobie uwagę kochanka. - Obejmij mnie - szepnął w końcu, widząc, że Akira nie rozumie kompletnie jego ponaglającego spojrzenia. Przesunął swoimi dłońmi po ramionach mężczyzny, głaszcząc delikatnie opuszkami palców jego skórę na plecach. Zataczał nieokreślone kształty dla uspokojenia, kiedy rozciągał go, aby uzdatnić do stosunku. Wsunął mu dłoń we włosy i przyciągnął w dół, szepcząc mu do ucha rozpalonym tonem. - Tak lepiej… ah… włóż jeszcze jeden.


Podniósł głowę, aby zetknąć się z rumianą twarzą Akiry i zacząć go znów zgłodniale całować. Pieścili się namiętnie. Dłonie Rukiego sunęły po każdej części ciała mężczyzny. Zaczął nawet pojękiwać mu w wargi, kiedy kochanek rozciągnął go odpowiednio i dociskał palce do jego wrażliwej prostaty. - Jeszcze...


- Więcej? Więcej już może Ci dać tylko mój penis - tchnął mu w usta i rozerwał w zębach srebrną saszetkę, aby już nie czekać dłużej i nie męczyć się z opakowaniem. Nałożył wilgotną prezerwatywę na swoje prącie i wsparł się na łokciach, aby móc nisko wejść w jego ciało. By być blisko jego chłopięcej, delikatnej klatki piersiowej. Zmrużył powieki i zaczął powoli forsować jego otwór. Kochanek wiercił się niespokojnie pod nim, ale unieruchomił go swoimi dużymi dłońmi, rękami i torsem. Położył się na nim całkowicie, zakrywając swoim postawnym ciałem. Miał teraz okazję poczuć na sobie całą pracę jego mięśni jaką wkładał w ten stosunek. To jak zaciskają się jego uda oraz brzuch. Jak podnosi się na przedramionach i napina biceps, aby korpus nie leżał bezwładnie i nie przygniatał chłopaka. Przygryzł wargi, bo jamka Takanoriego z wolna się rozkurczała, co było niesamowitym uczuciem. Czuł jak zwieracz obciska jego tętniące żyły. 


- Gorąco… - szepnął Takanori, czując palące ciepło, gdy ich piersi niemalże stykały się ze sobą swoją skórą. Akira wsunął mu ręce pod jego plecy, odrywając od materaca i dociskając do swojego torsu.

Zaczął powoli posapywać i dyszeć z każdym kolejnym pchnięciem w jego otworze. Ich ciała poruszały się wahadłowo i sunęły po pościeli w górę i w dół, trzęsąc odrobinę łóżkiem. 

- Ah… Akira… ah… - odrzucił głowę do tyłu, mamrocząc bezmyślnie imię kochanka. Odsłonił swoją szyję, wbijając głowę w poduszkę, a Reita scałował jego słony od potu kark, powoli wsuwając się głębiej w jego zwieracz. - Aa…ah-Ah! AH! - jęknął donośnie, czując jak został przekroczony próg stymulacji, która nie dawała mu satysfakcji. Teraz, stękał raz po raz, czerpiąc przyjemność z ich seksu.


Akira usłyszał w końcu jęki różniące się od pozostałych, więc przyspieszył, licząc, że to odgłosy rozkoszy. Jego wcześniejsi partnerzy nie byli tak donośni, stąd był odrobinę zahukany. W głowie buzowało mu od ciśnienia i hormonów. Był blisko, ale próbował opóźnić swój orgazm, skupiając swoje myśli na baldachimie u góry. Poruszał się odruchowo, jednostajnie przyspieszając. Dawno nie uprawiał seksu, stąd nie był w najlepszej kondycji. Złapał za jądra Takanoriego i zaczął ściskać je pulsacyjnie, aby pomóc mu dość. Stymulował go obustronnie. 


- No dojdź już - syknął, słysząc, że Takanori balansuje na krawędzi. Chłopak sapnął porażony głębią jego głosu oraz komendą, a z jego członka wypłynął gorący ejakulat. Reita uchwycił go mocno pod kolanami. Przeniósł się na klęczki, uniósł się i mocno w niego wszedł, kończąc to kilkoma gwałtownymi ruchami. - Gahh - mruknął półgębkiem, czując jak traci czucie w nogach.


Ruki na chwilę stracił wszystko z oczu. Najpierw sam uniemożliwił sobie widzenie, zaciskając panicznie powieki, gdy osiągał orgazm, a później obraz był niewyraźny i niepełny przez zawroty głowy. Oddychał ciężko, regulując swój oddech leżąc bezruchu. Przymykał powieki i otwierał je.

Nagle podźwignął się w górę, opierając na łokciach i wyznał coś ostrzegawczym tonem.
- Następnego sylwestra spędzamy gdzieś indziej niż na balu…
- Czemu?- zatroszczył się Akira.

- Bo moi rodzice mogą tutaj wejść w każdej chwili. Wiesz… to nie jest love hotel. Dostanie ci się, bo nie jestem pełnoletni…- ciągnął dalej ku udręce Reity, który bladł i bladł, i… - Żartowałem - uśmiechnął się łobuzersko, podśmiechując, że taki stary koń jak Akira dał się nabrać na ten denny i oczywisty żarcik. Takanori obrócił się na bok i ucałował kochanka w usta. - Nie bój się, Rei-chan. Nie zabierze cię policja za molestowanie nieletniego.


- Co? Ja? Wcale się nie nabrałem...! - zaczął burczeć pod nosem urażony, ale Ruki go nie słuchał, bo rozświergotany całował go i przytulał, jakby zapomniał już zupełnie o ich sprzeczce. W odwecie znów przewalił go pod siebie i już miał go ukąsić za karę, kiedy wokoło rozległy się huki i skwierczenie w powietrzu. Unieśli zaciekawieni wzrok w stronę okna balkonowego i zobaczyli jak na ciemnym niebie rozbryzgują się fale i plejady fajerwerków, które barwiły chmury na różnorakie kolory. Całe niebo buzowało serią jaskrawych barw. - A więc to już... - szepnął do siebie i spojrzał znacząco na swojego kochanka. - Szczęśliwego nowego roku, kochanie.


Widział, jak Takanori przygląda się oczarowany sztucznymi ogniami, więc zapytał, czy nie chce może wyjść na taras. 


- Przecież jest zimno... 

- Spokojnie, będę przy tobie - opatulił ich ciasno pościelą i wyszli wtuleni w siebie na spory balkon. Reita przypomniał sobie o winie musującym, które przywiozła im obsługa, więc otworzył je chcąc jakoś celebrować nadejście Nowego Roku. - Wiesz Ruki... japoński przesąd mówi, że sen, który przyśni ci się w pierwszym dniu nowego roku się spełni.

Takanori uśmiechnął się czarująco.

- Mój już się spełnił. Nie potrzebuję kolejnego. Zaś europejski przesąd mówi, że co robiło się w sylwestra, będzie się robić caaały rok - spojrzał na niego sugestywnie. Obaj wiedzieli, o którą wiadomą czynność chodziło.

Akira rozpromienił się szerokokątnym uśmiechem i zwrócił się w stronę nieba, aby podziwiać seans sztucznych ogni. Po chwili jednak zrobił zmieszaną minę.

- Ale tak serio... to ile skończysz w tym roku lat?


THE END!





5 komentarzy:

  1. Jak narazie to najlepsze opowiadanie jakie przeczytałam w tym roku XD (haha bo pierwsze) Jak zawsze świetne :3 W ogóle fajny pomysł XD Końcówka najlepsza.
    - Ale tak serio... to ile skończysz w tym roku lat?
    Rozwaliło nie to. A ja rocznikowo mogę legalnie tutaj wchodzić XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Eh? No właśnie 'ile'??? X.X nadal rok mniej... Nie, raczej nie.... Więc ile? Opowiadanie jest genialne :3
    //Yūko-san

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze to czekałam na waszego one shota. Był cudowny, a pytanie na końcu Reity niesamowicie mnie rozbawiło, szkoda, że nie uzyskał odpowiedzi na te nurtujące pytanie. Tak ogólnie to ciekawy pomysł. Ruki dobrze udawał dziewczynę, zwłaszcza z nim pisząc, ale było widać, że w pewnych momentach się zapominał. W jednym się poprawił, a w drugim już nie, myślałam, że Reita zwróci na to uwagę. Trochę mnie to zdziwiło, że nie, ale pewnie uznał to za zwykłe przejęzyczenie. Plan Rukiego też w sumie był dobry z tym nieodzywaniem się, tak nie mógł go poznać, ale to było dla nich dwóch niezręczne. Bo tak siedzieć i milczeć na randce, zawsze jest niezręczne. Ale też przyznał się potem Reicie, nie dziwie się jego reakcji, bo jeśli nawet kręcą go chłopcy, to miał prawo poczuć się oszukany.A jak jedno unosi się dumą, to i drugi robi to samo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Co mogę jeszcze napisać? Przyznam, że bardzo nakręciłam się tym, że Ruki udaje przed nim dziewczynę. ^^ Jak zwykle genialne opisana scena łóżkowa. No i, wyobraziłam sobie Ruksa w tym stroju. Właśnie także zwróciłam uwagę na to, że Reita nie nabrał podejrzeń na to jego przejęzyczenie, to było dziwne, ale nieważne. Dobra puenta na końcu opowiadania. Ale... tak serio... Ruki to na prawdę imię żeńskie w Japonii czy to tylko tak na potrzeby fabuły? Bo przyznam, że gdy pierwszy raz zetknęłam się z Gazettkami, to ten jego pseudonim faktycznie wydał się kobiecy, ale nie obchodziło mnie to zbytnio, by zagłębiać się w to, czy faktycznie jest żeńskie.

    OdpowiedzUsuń