poniedziałek, 14 lipca 2014

5. Reckless Point






Po mimo wszystko wyczerpującym weekendzie, Akira wrócił w poniedziałek do pracy. Czuł się nieco skrępowany. Ten sobotni seks z Takanorim przy jego przyjacielu był dużym wyskokiem nawet jak na niego i jego szeroką strefę komfortu... 
W domu nie miał zbyt wiele czasu, aby o tym rozmyślać. Nie był przygotowany na zmierzenie się z konsekwencjami jego weekendowych wybryków. Nie wiedział, jak powinien traktować Harukiego i jaki on będzie wobec niego. 

Pierwszy poranek tygodnia zasiał w Takanorim wielką nadzieję. Widział przed sobą perspektywy na piękny i namiętny związek z przystojnym, ekstrawaganckim projektantem z Nowego Jorku. Czy to nie brzmiało prawie jak scenariusz filmowy do Sex and the City? Z tego wszystkiego coraz bardziej się denerwował. Chciał dorównać tym wszystkim smukłym, zjawiskowym nimfom, jakimi się otaczał w pracy Akira. Może Matsumoto nie był zbyt wysoki, ale na pewno mógł doścignąć ich kobiece kształty. Z tego wszystkiego niewiele jadł. Właściwie, jedynie czekoladowy pudding zrobiony przez Keisukiego. O piątej rano chłopak miał samolot do Sztokholmu i nie miał czasu przypilnować swojego sempaia. A Haruki?
Stanął  przed lustrem na kilka godzin przed wyjazdem do pracy. Był półnagi. Oglądał swoje ciało bardzo skrupulatnie i dochodził do kolejnych to wniosków, że oszukuje jedynie siebie. Nigdy nie będzie tak powabny jak kobieta nawet ta najbardziej androginiczna. Jedynie się ośmieszał. Te szerokie ramiona nigdy nie schudną... Zawsze będą tak samo odstające. Podobnie szeroka klatka piersiowa. Oraz pucołowata twarz, zbyt poważna na chłopięcą, mimo to kluskowata i ciężka. 
Westchnął i nałożył na siebie komplet ubrań, a następnie lekki makijaż. Nawet najjaśniejszy korektor w jego kosmetyczce nie zatuszowała woli pod oczami Takanoriego. Keisuke miał rację - za jego bezsenność odpowiadał Akira, ale nie miał odwagi o cokolwiek go obwiniać. Musiał dokupić kolejne opakowanie lexotanu i dzielnie znosić nocne mary. 

 - Cześć… Takka – Akira przywitał się z wspólnikiem dość pospolicie i bez wigoru. Wyraźnie było widać, że Suzuki się wstydził się tego, co mu zrobił. Nie przemyślał swoich działań, pozwolił porwać się pożądaniu, co gorsza, chwilowemu. Haruki nie wyglądał już tak kusząco, ponętnie i pociągająco jak w sobotę. Te myśli zaprzątały mu głowę i uniemożliwiały mu skupienie się na pracy. Zastanawiał się, czy może nie powinni porozmawiać na ten temat. Nie miał jednak wystarczająco dużo odwagi, żeby poprosić go o rozmowę z własnej inicjatywy. 

Haruki odpowiedział na jego skromne, koleżeńskie powitanie. Drażliwość z powodu głodówki wzmogła w nim zmysł konspiranta... Czyżby Akira już go nie chciał? Nie jako partnera? Obejrzał się na swoje barki i miał ochotę strzelić ostrą reprymendą. No jasne! Marynarka poszerzała jedynie jego męską ramę ciała.

 - Jesteś strasznie blady… Jadłeś dzisiaj cokolwiek? - Suzuki zauważył pod jego oczami nikłe sińce. Tym bardziej, że wole nie wyglądały jak te z niewyspania, a przemęczenia i niezdrowej diety. - Może przejdziemy się do kawiarenki? Ja stawiam! - zaproponował hojnie, uśmiechając się ciepło. Nie był przygotowany na odmowę.

- Blady? Ach, no tak. Kupiłem ostatnio nowy podkład z MAC i pewnie źle dopasowałem odcień - uśmiechnął się delikatnie. - Nie, dziękuję. Jadłem. Moja dieta jest dość rygorystyczna. Jem o wyznaczonych porach - znów kłamstewko. Nie mógł powiedzieć Akirze, że dla niego się głodzi, bo to skończyłoby się włożeniem go w krzesełko do karmienia dla niemowlaków.  

Takanori stanowczo mu odmówił wyjścia, aby coś przekąsić. Akira bardzo chciał go zabrać do bufetu, bo podświadomie czuł, że coś jest nie tak, ale niechęć ze strony Harukiego była bezdyskusyjna. 
Wziął głęboki oddech i wzięli się za dalsze projektowanie. Takanori pracował na swoim notebooku, a Akira na uszytych już kreacjach. Pozwolił, żeby praca pochłonęła jego umysł i wypełniła szczelnie po brzegi. Nie mógł pozwolić sobie na chwilę jakiejkolwiek refleksji. 

Po kilku godzinach pracy i kawach na pusty żołądek, Takanori zaczął mieć halucynacje. Pokój rozmywał się w jego oczach, a kreski, które próbował stawiać na ekranie macbooka same się poruszały, przybierając kształty węży i wężyków, które syczały do niego wykpiewająco. 
 - Um, przepraszam... muszę... ja muszę do toalety... - wymamrotał i wstał chwiejnie, idąc w bliżej nieokreślonym kierunku. Nagle cały jego warsztat wydał mu się niesamowicie wysoki, wręcz hipertroficzny – było to jednak jedynie złudzenie. Perspektywa z podłogi nadawała mu tych cech, bo to on leżał na podłodze. Projektant zamknął powieki. Odpłynął.

Suzuki w pierwszej chwili nie zwrócił uwagi na mamroty kolegi. Wydawało mu się, że te majaki to efekt przemęczenia, w końcu obaj pracowali zawsze do późnego wieczoru i zapewne jeszcze trochę na swoją rękę prywatnie. Jednak kiedy usłyszał huk, natychmiast oderwał się od przyszywania turniury do sukienki. 
 - Takanori? Hej! Mały, obudź się! - podbiegł do leżącego na posadzce mężczyzny i lekko potrząsnął jego ramionkami. Nie otrzymał jednak żadnych znaków przytomności. Odchylił jego głowę do tyłu i przyłożył ucho do ust. Zaobserwował, że oddycha, co sprawiło, że mu momentalnie ulżyło. Do pomieszczenia weszła właśnie jedna z asystentek, trzymając w rękach materiały nawinięte na cienkie sklejki, lecz natychmiastowo je wypuściła, widząc jak Haruki leży bezwładny na podłodze. - Spokojnie! Nie panikuj. Oddycha. Zawołaj kogoś z security i idź do bufetu po pepsi oraz czekoladę – posłał wystraszoną dziewczynę do kafeterii, a sam postanowił zająć się pierwszą pomocą. Podniósł jego nogi do góry i ułożył na swoim zgiętym kolanie. Chciał, aby krew spłynęła mu do mózgu, licząc, że to go ocuci. Długo musiał czekać, aż mężczyzna otworzył nieśmiało oczy. Powoli się dobudzał. Uderzyła go rażąca biel, która owijała się wokół kształtów, tworząc niewyraźne sylwety. Ktoś do niego szeptał, ale głos był za niski, zbyt basowy, aby szybko zidentyfikować, co mówi, kto i do kogo… Ktoś go podniósł i wsparł o ścianę. Powoli dochodził do siebie, chociaż rozgwieżdżone mroczki wciąż pląsały mu przed oczami. Poznał swoje atelier, czerwony dywan, jakim było wyłożone gdzieniegdzie oraz duże białe kafle. Poznał również Akirę, który przy nim czuwał, klęcząc i cały czas do niego mówiąc. Był zmartwiony, tak wnioskował po tonie. Musiał napędzić mu zbytecznego strachu, za co się skarcił w duchu. Niepotrzebnie niepokoił swojego współpracownika oraz resztę personelu.

Sayako, która została wysłana po pomóc, wróciła ze słodyczami, o które poprosił Suzuki. Ochroniarz wstrzymał się z telefonowaniem po karetkę, widząc jak Takanori powoli się wybudza. 
 - Takka… Hej. Masz wypij to, proszę - podał mu plastikową butelkę z napojem, który zawierał bardzo dużą ilość cukru. 

- Czy… będę po tym wymiotował? – zapytał cicho, ale Akira zapewnił go, że nie ma takiej opcji. Zaufał mu. Jemu jedynemu zaufałby nawet gdyby grali w rosyjską ruletkę. Upił drobnymi łyczkami odrobinę tej płynnej sacharozy w kwasie, której nienawidził nie tylko ze względu na kaloryczność, ale i działanie.

 -  Skarbie… Co ci jest? - kontynuował zmartwiony Akira.
 - Za dużo kawy, za mało jedzenia – próbował wyjaśnić, przygryzając swoje suche wargi. – Ale… to pierwszy raz. Będę ostrożniejszy, obiecuję ci, Aki – zapewnił mężczyznę. Chciał go przytulić, mocno, poczuć bicie jego serca, jego oddech i słowa troski skierowane tylko do niego, do jego uszka… Był jednak tak daleko. On cały był oddalony duchem, bujał gdzieś w obłokach, nie skupiał się na osobie Harukiego. – Wracajmy do pracy, nie chcę być do tyłu… - próbował podźwignąć się z podłogi o własnych mizernych siłach. 

 - Nie, Ruki – zaprzeczył mu ostro. – Powinieneś wrócić do domu i odpocząć. Na dziś wystarczy. Popracuję odrobinę sam – zapewnił go, a Takanori ponownie mu uwierzył. W asekuracji swojego bodyguarda oraz wspólnika, wsiadł do taksówki, która odwiozła go wprost do apartamentu. 
Znów został sam tych w pustych czterech ścianach swojego loftu. Zaczął padać deszcz. Głód dewastował jego wzdęty żołądek, ale ignorował go, wbijając paznokcie w udo. Pepsi i czekolada jedynie wzmogły jego uśpioną żądzę jedzenia. W dodatku kwas zawarty w coli przyspieszył trawienie masy kakaowej… Rzucił się na sofę i spróbował się zdrzemnąć. Niedobór glukozy spowodował, że przyśnił mu się koszmar - w dodatku połączony ze snem półświadomym. Czuł najmniejsze ukłucie ból. A już w szczególności to, kiedy przyłapał Akirę w sypialni z trzema dziewczynami. Jedną była modelka z agencji, która przyniosła mu czekoladę. Obudził się zlany potem i łzami ze słonym posmakiem w ustach. Tak bardzo chciał, aby Keisuke już wrócił…

Podczas pracy wciąż zamartwiał się stanem Matsumoto. Ciężko mu się tworzyło wykroje, ale obiecał, że nadrobi zaległości za nich dwóch. Miał przy sobie tabun asystentek i asystentów. Był im bardzo wdzięczny za każdą pomoc, chociaż ich wysiłki były bardziej ekstensywne niż intensywne, co go niepokoiło. 
Wrócił bardzo podenerwowany do domu. Przez głowę przeszło mu, że to jego wina - że to on doprowadził do takiego stanu wielkiego Suisena. Siostrzeńcy już na niego czekali. Zauważyli, że wujek nie jest w nastroju do dowcipkowania, więc nie odezwali się słowem, tylko pomogli mu przy przygotowywaniu obiadu. Dzisiaj wyjątkowo go o nic nie dręczyli, jedynie zapytali o zgodę na wyjście z kolegami. Akira przytaknął i został w mieszkaniu sam, mając chwilę, aby się zrelaksować. Zamiast dostać swoją upragnioną chwilę odpoczynku, przeżył najgorszy kwadrans w swoim życiu. W głowie powstawało mu tysiące scenariuszy jak Takanori się właśnie katuje w domu przez niego. Nie mógł znieść tego kompulsywnego myślotoku, który przywodził mu na myśl sceny niemal jak z thrillera psychologicznego.

Wyszedł z domu i wsiadł na motor, aby złożyć niezapowiedzianą wizytę Matsumoto. A może raczej wizytację niż wizytę. Musiał sprawdzić jak się czuje, bez tego nie był w stanie usiedzieć spokojnie. Po drodze zahaczył o renomowaną restaurację i zamówił jedzenie na wynos, bez cateringu. Wybrał najsmaczniejsze i najdroższe dania w menu. Pragnął zjeść z Harukim nie byle jaką kolację – jeśli mężczyzna tak rzadko je, to niech chociaż robi to uroczyście i z rozmachem.

Zadzwonił nieśmiało do drzwi, mając nadzieję, że gospodarz mu otworzy. Wciąż zamartwiał się myślą, że być może leży nieprzytomny w łazience. 

Haruki siedział zwinięty na sofie i słuchał bębnienia deszczu. W mieszkaniu było przeraźliwie ciemno, ale nie miał siły ruszyć się, aby zapalić światło. Bał się, że po drodze ciemność na tyle się skondensuje, że okaże się, iż po raz kolejny stracił przytomność. Pukanie do drzwi sprawiło, że aż podskoczył wystraszony. Nie spodziewał się gości, Keisuke miał swój własny komplet kluczy… Nie miał ochoty otwierać, bojąc się intruzów albo jakiś naciągaczy. Portier dbał, aby do apartamentowca nie mieli wstępu nieproszeni goście, ale przecież niektórzy byli bardzo przebiegli. Nikt nie jest nieomylny. 

Kolejne, bardziej zdecydowane, pukanie do drzwi zjeżyło mu skórę na karku. A co jeżeli na wstępie nieznajomy uderzy go w głowę i wyniesie połowę sprzętu z mieszkania? Nie miał sił się bronić przed kimkolwiek. 
Naciągnął mocniej podkoszulkę na bieliznę, w  której spał z powodu duchoty. Podszedł na palcach do drzwi i zajrzał przez wizjer. Ku swojemu zaskoczeniu u progu jego mieszkania stał Akira. W rękach trzymał opakowania termiczne, ale on sam wyglądał na zaniepokojonego. Serce Takonoriego przyspieszyło uradowane. Od razu odżył i nabrał kolorów. 
- Witaj – uśmiechnął się, ale głos miał ochrypnięty. W mieszkaniu za nim nadal panował gęsty półmrok, jedynie światło z korytarza oświetlało przedpokój. – Wejdź. Co cię sprowadza? – dopytywał się, jakby nie widzieli się co najmniej od kilku dni. Rzucił zaniepokojony spojrzeniem na opakowania z daniami. Spod pokryw wydobywał się zapach, który wyzwalał w Harukim silne instynkty, a przede wszystkim łaknienie jedzenia. 

Akira zreflektował się uśmiechem, widząc swojego kolegę. Nawet jeśli był w tym niekompletnym stroju, uważał, że wygląda słodko. Może jednak nie jest takim zatwardziałym heteroseksualnym samczykiem?
 - Przyszedłem, bo... Martwiłem się. Bałem, że dzieje się z tobą coś złego, że może chorujesz i…- spojrzał na mieszkanie. Wszędzie było przeraźliwie ciemno. - …mam wrażenie, że się nie myliłem. 

Odsunął się w głąb mieszkania, dając przejść Akirze, chociaż miał skwaszoną minę na słowa kolegi. Obejrzał się za siebie. Jego apartament wyglądał naprawdę przerażająco, będąc oświetlanym jednie przez latarnie i światła z sąsiedniego wieżowca. 

Akira wszedł głębiej do loftu i pozapalał światła. Ruszył do kuchni i pociągnął za sobą Takanoriego.

 - Spałem – wyjaśnił mu oszczędnie i defensywnie, mrużąc oczy, kiedy Akira zaczął rozświetlać jego studio. Światło było białe i ostre. Przekręcił nieco gałkę, aby je przygasić. 

 - Chciałbym żebyś zjadł ze mną kolację. Wspominałeś, że ostatnio mało jesz przez dietę - wyjął pojemniki z jedzeniem, w międzyczasie zdradzając mu swoje zamiary. Wieczka były ciepłe od gorąca potraw i pomimo szczelności, pachniały niesamowicie przyprawami. Do głowy wpadł mu pomysł, widząc skwaszoną minę Takanoriego na sam blask jarzących się agresywnie halogenów. Zapytał go, czy może zapalić świece zapachowe, które stały na etażerce w salonie. 

- Kolacja? Świece? – spojrzał z obawą na potrawy, które Suzuki wykładał nobliwie na czarno-białej zastawie. Jak od tego uciec? Nawet jeśli cały ten incydent ma odrobinę romantyczny wydźwięk, wolał od niego uciec. Nie miał zamiaru sprawiać kłopotów Akirze, ani tym bardziej sobie ze swoją platoniczną miłostką. Jeszcze większy protest w nim wzbudzały te bloki kilogramów, których pochłonięcie było równoznaczne ze zmarnowaniem tych wszystkich dni wykańczającej diety. – A… co przyniosłeś?

 -  Trochę francuszczyzny. Mam nadzieję, że lubisz – uśmiechnął się, niosąc świece, o które uprzednio zapytał. Rozpalał je umiejętnie, z manierą palacza, a kiedy przygasił całe sztuczne oświetlenie, atmosfera zrobiła się naprawdę magiczna. Kilka świec, a ocieniony loft zamienił się w romantyczny i nastrojowy niczym love hotel. Dopiero teraz zwrócił uwagę, jak piękny ma widok z ogromnych, francuskich okien na panoramę Tokio. 

Suzuki poprosił go, żeby wyjął wino i rozlał im do kieliszków. Doskonale zdawał sobie sprawę z działania czerwonego wina, które było uznawane za afrodyzjak. Zastanawiał się czy i tym razem trochę alkoholu wystarczy, aby Akira nabrał na niego ochoty… Takanori uwielbiał być adorowany, ale dzisiejszego dnia był wycieńczony i słaby. Nie miał sił uprawiać seksu. Miał nadzieję, że kochanek będzie wyrozumiały, jeśli już miałoby do czegokolwiek dojść. Poza tym, picie na pusty żołądek, po raz kolejny mogło skończyć się nudnościami, czego obawiał się z całego serca. Wycieńczony głodówką organizm nie zareaguje najlepiej na płynny etanol. 

 - To co? Zjesz ze mną? - spytał Akira, zalotnie i trochę groteskowo trzepocząc rzęsami niczym drag queen. Takanori zachichotał, ale chcąc to zatuszować, zakasłał cicho. Usiadł przy stole i pokiwał głową, że zje. Rozłożył elegancki serwis, poczęstował czerwonym, mołdawskim winem, przepraszając, że ma tylko to, które zostało sprzed kilku dni. Akira wybaczył mu to niedopatrzenie, tłumacząc, że czerwone wino wolniej kwaśnieje niż białe.

Takanori wyraźnie się krępował przy swoim gościu. Nie tylko z jedzeniem, ale również w swoim niekompletnym stroju. Haruki chciał ubrać się w coś bardziej odpowiedniego niż bielizna, czując się niekomfortowo bez spodni, ale Akira go zatrzymał, mówiąc zalotnie, że ma ochotę patrzeć na jego zgrabne nogi w miodowym blasku świec. 

Matsumoto zarumienił się i specjalnie podczas kolacji eksponował swoje łydki oraz uda pod białą tuniką.
Nałożył sobie odrobinę kalmara w jakimś sosie i zaczął jeść drobnymi kęsami, przeżuwając bardzo powoli, jak dziecko, które zmusza się do zjedzenia czegoś niesmacznego bądź nieznanego. 
- Nie smakuje ci? – zapytał z obawą Akira. Takanori pokręcił powoli głową. 
- Nie, po prostu… Muszę powoli jeść, żeby nie przeciążyć żołądka. Dawno nie jadłem w takich ilościach – uśmiechnął się pokrzepiająco. W gruncie rzeczy kalmar bardzo mu smakował. Była to eksplozja smaku, rozkosz dla podniebienia, w porównaniu do tych kilku dni głodówki i kilkudziesięciu dni diet składających się z bezsmakowych papek witaminowych. Z każdym kolejnym kęsem robił coraz bardziej wyszukaną minę, jakby był kimś, kto po raz pierwszy je i doznaje zmysłu smaku. Sos, pomimo że był delikatny, piekł go w podniebienie swoim bogatym bukietem przypraw. 

Akira jedyne, czego żałował to fakt, że nie kupił odpowiedniego wina do owoców morza. Czerwony, lekko słodkawy posmak zagłuszał smak ryb i kalmara. Martwił się również grymasem na twarzy Harukiego. Wyglądało to tak, jakby przymuszał się do jedzenia, pomimo że chłopak zaprzeczył i zaczął z większym zapałem pochłaniać kolejne kęsy. Ewidentnie było widać, że dawno nie jadł.

Akira uśmiechnął się pobłażliwie do swojego wspólnika. Podobały mu się zmysłowe wyrazy twarzy, jakie przybierał… Wyglądało to tak, jakby się z kimś kochał pod stolikiem. Wino oraz zdrowa porcja jedzenia, która wreszcie zaspokoiła jego kaloryczne zapotrzebowanie w ciągu dnia, sprawiła, że Takanori nabrał dobrego humoru. Był przyrumieniony, uśmiechnięty, jego skóra nabrała żywszego kolorytu – zupełnie jakby wrócił z salonu odnowy biologicznej. 
- Ktoś tutaj przesadza z winem – zaśmiał się Suzuzki, wskazując na jego spąsowiałe policzki. Wyglądał rozkosznie i próbował to obrócić w żart. 
- Po prostu jest mi błogo… - spojrzał na mężczyznę spod wachlarza rzęs i ociężałych powiek. Jego wzrok był bardzo znaczący.
 - Cieszę się, że ze mną zjadłeś.- nie ukrywał swojego zadowolenia z osiągniętego celu. Chętnie  zostałby na noc, aby przypilnować go rano ze śniadaniem, ale nie miał takiej możliwości. Nie mógł zostawić nastolatków samych w domu, w dodatku w środku tygodnia. Martwił się jednak projektantem na tyle, że nie mógł odpuścić szczerej rozmowy z Takanorim.
 - Takka… Ostatnio tak się zastanawiałem, po co ci właściwie ta dieta? Hm? O bulimię cię nie podejrzewam, bo wiem, że boisz się wymiotować, ale czemu ma służyć to odchudzanie? Przecież jesteś drobny. Nie rozumiem, po co jeszcze chcesz chudnąć. Dla mnie jesteś małą kruszynką – wyjaśnił mu swoje stanowisko na temat jego rzekomo bardzo niezbędnej diety. To jego niejedzenie doprowadziło aż do omdlenia. Suzuki nie rozumiał po co to robi, przecież wyrządzał sobie tylko krzywdę. 

Kiedy Akira zaczął wypytywać o jego… najbardziej newralgiczną strefę, spuścił smętny wzrok i milczał dłuższą chwilę, będąc nieprzekonanym, czy odpowiedzieć. 
 - Czuję… dyskomfort psychiczny, kiedy na siebie patrzę. I mam wrażenie, że jestem zbyt kanciasty w wielu miejscach. Mam zbyt masywne ramiona, barki i twarz. Chciałbym być bardziej… - urwał. Nie mógł powiedzieć Akirze, że chciałby wyglądać w połowie tak dobrze jak te jego półnagie modelki z fotosesji. Chciałby być kobiecy. Właściwie wolałby być kobietą, jeśli tylko miałby wybór zreinkarnować się ponownie. Lepiej im się powodziło i w świecie mody, jak i u mężczyzn. Ubierając się modnie wyglądały zjawiskowo, a nie śmiesznie, jak rośli mężczyźni w ciasnych rurkach czy wydekoltowanych bluzkach. - Chciałbym wyglądać inaczej, bez oddawania się pod nóż chirurgiczny – podsumował, nie mając zamiaru nic dodawać. 

Akira ujął delikatnie jego rękę i pogłaskał ją. Starał się zachęcić do podtrzymania rozmowy.
 - Obiecaj mi, że rzucisz tą durną dietę i będziesz jadł normalnie. Proszę. Nie mogę z tobą zostać na noc, chociaż bardzo bym chciał. Chciałbym wiedzieć, że jutro rano, kiedy wstaniesz to zjesz śniadanko i przyjdziesz do pracy z mnóstwem energii. 

Akira patrzył na niego tak ciepło, tak czule… Prosił ładnym głosem, aby zrezygnował z diety. Ale właściwie dlaczego miałby to robić? Akira przeminie, wyjedzie do Nowego Yorku i tyle po nim. A jego tłuste, kanciasto wyciosane, ciało zostanie już z nim aż do śmierci. 
 - Postaram się – pokiwał głową bez przekonania. Teraz czas na jego pytania. Zmrużył oczy. – Właściwie dlaczego się tak mną zajmujesz? Jestem oczywiście wdzięczny i naprawdę robi mi się ciepło na sercu, ale… Na co to wszystko, skoro niewiele dla ciebie znaczę? Ty sobie po prostu odejdziesz, prędzej czy później, a ja będę musiał żyć z przeświadczeniem, że ktoś mi namieszał w życiu. Wiem, że jesteś hetero. Nie chcę niczego w tobie zmieniać, bo źle byś się z tym czuł. Jeden seks niczego nie odmienił. Chcę pozostać kruszynką, tak jak ty chcesz pozostać hetero… No chyba, że… - spojrzał mu w oczy, głęboko. Nagle wszystko z niego wypłynęło. Wszystkie te zatruwające go wątpliwości i gorycz. – Chcesz się zmienić dla mnie. Wtedy i ja będę mógł zmienić się dla ciebie. Bo będę wiedział, że warto. Że mam dla kogo to robić.

Mężczyzna zmarszczył czoło i rozmasował je palcami. Haruki dobitnie dawał mu do zrozumienia, że po jednym swobodnym numerku nie będzie go słuchał - w końcu nie jest zagubionym dzieckiem.  
 - Nie wiem... Nie wiem, czy coś do ciebie czuję. Raczej w to wątpię. A jeśli cokolwiek, to swego rodzaju chęć opieki i pomocy – próbował go jakoś uspokoić, ale jednocześnie nie dać wpakować się w żadne nadprogramowe obietnice. On nie był gotowy na związek nawet z kobietą, nie mówiąc o mężczyźnie. To podwójnie trudne. 

Momentalnie cała magia chwili prysła, a całe jedzenie jakie przełknął, cofnęło mu się do przełyku. I bynajmniej nie dlatego, że za dużo zjadł. Zacisnął mocniej pięści pod stołem, kolana mu zadrżały, ale pozwolił mu pociągnąć do końca wypowiedź. Pokręcił do siebie głową, uśmiechając się histerycznie. 

Suzuki westchnął do siebie. Takanori był ciężkim przypadkiem. Myślał jak skierować go na dobre tory, żeby sam wziął się za siebie i żeby nie wciągał w to niepotrzebnie niego. Przynajmniej nie stuprocentowo.

 - Uwiedź mnie… - szepnął Suzuki, po czym od razu wycofał się ze swojej nieprzemyślanej wypowiedzi. - To znaczy, ja... nigdy nie byłem w związku. Podrywam każdego, kto mi wpadnie w oko… Kolacja i do łóżka. A potem baibai - wyjaśnił jak wyglądały jego bardzo krótkie, intymne spotkania z innymi. Nie potrafił się przywiązać. Na dodatek był w ciągłej podróży, żyjąc praktycznie na walizkach. Jego wojaże, jako projektanta mody nie służyły życiu prywatnemu. Nie był w stanie utrzymywać z kimś stałej relacji, będąc jednocześnie tak daleko.

 - To ty mnie uwiodłeś, ale ja jestem łatwowierny. Nie mam zamiaru odwdzięczać się pięknym za nadobne – patrzył tępo w pustą butelkę, a jego spojrzenie zdawało się być jeszcze bardziej puste. Gdyby wypił więcej, gdyby był wciąż na głodówce na pewno uderzyłby Akirę i dosłownie „wypieprzył” za drzwi, życząc wszystkiego dobrego w szukaniu innych naiwniaków. 

 - Jesteś pewien, że chciałbyś być z kimś takim jak ja? Po za ciałem nie mam wiele do zaoferowania – zrobił krótką pauzę, ocierając usta serwetką z motywem Waterhouse'a. Chciał powiedzieć jeszcze jedno. Uświadomić mu dobitnie jakim tak naprawdę jest dupkiem. – Ty chyba nie jesteś tego świadom, że ja przespałem się z tobą tylko dlatego, że przyszedł Keisuke. Zrobiłem to z zazdrości - Akira poczuł jak wszystko z żołądka podchodzi mu do gardła. Przygotował się na to, że dostane z liścia od Takanoriego. Bez problemu podstawi mu policzek. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jaką jest napaloną świnią. 

 – Och, ze mną było inaczej. Najpierw łóżko, potem kolacja. Mam czuć się   w y j ą t k o w y? – sarknął, odwracając twarz. Nie potrafił tego spokojnie przetrzymać. Nie potrafił również spojrzeć mu w oczy. Nie wytrzymałby napięcia. – Ja… już niczego nie chcę. Wyjdź. Zostaw mnie samego – szepnął cicho. Łzy beznadziejności cisnęły mu się pod powieki. – Wynoś się stąd! Zostaw mnie! – krzyknął zły, widząc, że Akira się ociąga z opuszczeniem jego mieszkania. 
Słyszał jak w milczeniu się ubiera, otwiera drzwi i… chyba na chwilę zatrzymał się u progu, aby otaksować spojrzeniem Matsumoto. Mężczyzna nie poruszał się. Siedział ze spuszczoną głową i delikatnie dygotał, obejmując pod boki. Dźwięk zamykanych drzwi. Dopiero wtedy Takanori krzyknął na całe gardło ze złości. Łzy popłynęły po jego policzkach. 
I czego on się spodziewał? No czego?! Big love?! Z nim? Cha, cha, cha! Równie dobrze mógłby starać się o związek z dziwką. 
Sięgnął do barku po wódkę, którą kupił na wieczorek z Akirą. Upił kilka łyków i to wystarczyło, aby pobiec do toalety i zwymiotować większość tego, co przed chwilą zjadł. Zwinął się w łazience w kącie i płakał. Jak dziecko, które zatruło się czymś nieświeżym i potrzebuje opieki rodziców. Z tym, że on był sam. Nie było z nim nikogo, a na jego zatrucie nie było lekarstwa. Nie ma antidotum na bezsensowną miłostkę. 

 - I po co…? Po co mu mówiłem? Jestem idiotą… na pewno stwierdził, że jestem… że mam brzydkie ciało. Tacy ludzie patrzą tylko na ciało… Mężczyźni patrzą tylko na ciało. Im chodzi tylko o jedno… sam to powiedział… - mamrotał do siebie, a echo odbijało się od ściany, jakby odpowiadał sam sobie. Wymioty odrobinę mu pomogły, poczuł większy spokój wewnątrz swojego organizmu. Tak bardzo żałował, że Keisuke wróci dopiero jutro. Zastanawiał się, czy nie pojechać odebrać go z lotniska, chociaż ogarniał go tak silny lęk społeczny, że nie czuł się na siłach opuścić swoje mieszkanie chociażby na krok.

Reita zwinął się z jego domu niechętnie. Coś go tu trzymało. Obawa, że coś sobie zrobi i znów omdleje. Nie protestował zbyt długo. Po prostu wyszedł tak, jak sobie tego życzył gospodarz i wrócił do siebie. Starał się jechać powoli ponieważ prowadzenie po winie nie było najrozsądniejsze.

 - Wujku? Gdzie byłeś? - od wejścia przywitali go zaniepokojeni chłopcy.
 - Nigdzie. Nie macie nic lepszego do roboty? Dajcie mi spokój - fuknął na nich i poszedł do swojego pokoju. Był mocno wkurzony, co odmalowywało się ciemnymi cieniami i czerwienią na jego twarzy. Nie miał ochoty na nic. Chciał wszystko rzucić i wrócić do Nowego Jorku, niestety, wiązał ich kontrakt, którego złamanie wiązało się z odpowiedzialnością finansową. Nie było go na to stać, tym bardziej jego godność nie była na sprzedaż. 

Zszedł na dół do kuchni i wyjął z lodówki piwo. Wypił dwie puszki i poszedł spać. 

7 komentarzy:

  1. Rozpłakałam się. Naprawdę przykro mi się zrobiło, kiedy go wyprosił. Uspokójcie się, uspokójcie, jeju, sam poprosił Takę, że ma go uwieść. Dał mu szansę, a ten go wyprosił...
    Nie napiszę wiele, smutno mi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mam nadzieję, że Kei wpadnie pod samochód, co spowoduje, że wpadnie na nich kolejny, a potem kolejny i kolejny. Zdechnie tam na miejscu i nie ma mowy o cudzie.

      Usuń
    2. Yuuri jaki hate! xD
      Ja też średnio przepadam za Keiem, ale niestety będzie uprzykrzał ci życie jeszcze długo...
      W sumie ta sesja miała być trochę inna...ale niestety wyszło jak wyszło. Ich relacja jest trudna. Pamiętaj, że Akira jest heteroseksualny.
      /Allisven

      Usuń
  2. Czekałam długo na ten rozdział. Trochę się zawiodłam. Sądziłam, że między Rukim, a Reitą coś będzie, chyba bardziej liczyłam na jakieś love story z happy endem. Szkoda mi Rukiego, jak się poświęca. Ale on jest chyba transseksualistą, skoro chce się upodabniać do kobiety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, że rozdział nie spełnił twoich wymagań, ale "sweet happy end" jest raczej niemożliwy na ten moment. Akira nie jest homoseksualistą. To jest dla niego coś nowego i dziwnego.
      Ruki po prostu chce wstrzelić się w jego seksualne gusta. A skoro Akirze podobają się kobiety to właśnie w tym kierunku zmierza.
      A na pocieszenie powiem, że mimo tej grząskiej atmosfery, jaka między nimi jest, będą w ciepłych relacjach :3
      /Allisven

      Usuń
  3. Przemogłam się i przeczytałam. I muszę przyznać, że nie żałuję. Przez to jak wykreowałyście te postaci nie odczuwa się, że są to owi muzycy itd. Więc za to plusik.
    Podoba mi się, że ciągniecie fabułę i nie wpychacie ich od razu w sidła silnej miłości, bo to by mogło być nudnawe i sztuczne. Plusik.
    Przekonałam się do Keia. Myślę, że urozmaica fabułę na swój sposób, dzięki czemu wszystko wygląda bardziej realniej. Plus.
    W oko wpadło mi parę drobnych błędów typu niepotrzebna kropka czy powtórzone słówko.
    Przez własną wyobraźnię na początku byłam nieco zawiedziona, bo myślałam, że Takka jednak nie zje tej kolacji, ale się ogarnęłam i wyszło ładnie.
    Ogólnie - git. Podoba mi się, cóż więcej dodać. Fajne ciekawe pomysły, wciągająca fabuła. Jedna z moich ulubionych serii. Nie mogę się doczekać kolejnych części!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biednaś! Nikt nie zmusza do czytania, ja sama średnio przepadam za tą serią .-. To był wymysł Enji, ja do tego ręki nie przykładam!
      Ta sesja ma taki sinusoidalny charakter. Raz się uwielbiają, a raz nie znoszą...Jest w niej coś ciekawego (Reita projektant. Halo! XD), ale przeczytasz resztę to sama stwierdzisz. Sielankowo nie będzie. Zapewniam :>
      /Allisven

      Usuń