poniedziałek, 14 lipca 2014

BwO - Hipnotyzer - II

Wakacje pełną parą, dlatego zmusiłam swoje bezwenie do napisania czegoś bardziej twórczego niż one shot. Walczę z syndromem wypalenia - skurczenie czy nie to inna kwestia. 
A jak Wam mijają wakacje? 
P.S. Mój syndrom wypalenia daje o sobie znać nawet w notkach odautorskich. Zdecydowanie nie jest dobrze. 

I jeszcze jedno. Od tej chwili postaramy się już co tygodniowo wrzucać przynajmniej jeden rozdział. Wszyscy w rozjazdach, ale nasz blog dotrzyma Wam towarzystwa do końca (^u^ ). Yosh~!
(ikonki pojawią się, jak dorwę laptopa siostry, bo zostałam bez edytora grafiki)




Dawno żadna książka nie wzbudziła we mnie tylu sprzecznych emocji. Gdyby to była powieść fabularyzowana z wątkami pornograficznymi, na pewno stałaby się większym bestsellerem niż owa seria z „twarzami” w tytule (nie będę nikomu robił zbędnej reklamy). Bo co my tu właściwie mamy – hipnoza, stek bzdur, egzotyczny autor, gusła i okultyzm, ciemna masa oraz brak korekty językowej. Jakby połączyć to z seksem, sadomasochizmem i odrobiną fabuły to mielibyśmy kolejny superhit wydawniczy. Może minąłem się z powołaniem i powinienem zostać redaktorem? Nie, po prostu dochodzi czwarta nad ranem. Ja wciąż zmagam się z bezsennością, starając się ukołysać wodolejstwem i chyba już majaczę nie tylko na głos, ale również w myślach. Jedni liczą owce, ja liczę kolejne literówki w książce, bo tak jest znacznie bardziej artystycznie, niestety już nie tak skutecznie, bo trzeba pozostać skupionym.

Zamknąłem podręcznik i przewaliłem się na plecy, dumając o wszystkim, co mi się tylko nasunęło na myśl. Byłem naprawdę wycieńczony i rozdrażniony insomnią. Myśli krążyły mi przed oczami, zmieniając się jak kolorowe szkiełka w kalejdoskopie. Tworzyły rozetkę refleksji, bez ładu i składu. 

 - Suzuki, dupku... - szepnąłem w poduszkę, trochę zafrapowany hybrydową wizją sadomaso, hipnozy i swojego „przyszłego-niedoszłego”, który postanowił się ode mnie tak na wszelki wypadek odseparować w każdy możliwy sposób. Zwłaszcza seksualnie, co nam obu na dobre nie wyjdzie. A jemu w szczególności – pomyślałem złośliwie, łapiąc się za genitalia, aby je odrobinę uspokoić, zupełnie jakby ten gest miał wstrzymać moją spermatogenezę. – Nie, poczekam. Może jutro mu się odwidzi po porannym drągalu… - westchnąłem, odkrywając się, bo zrobiło mi się duszno od wyobrażania sobie Suzukiego z pejczem. Może i nie podzielam fascynacji sadyzmem, ale szpicruta zawsze dobrze wygląda w męskich dłoniach… 

オイ!オイ!ジャストモメント。(`^´)ノ
Oi! Oi! Jasuto momento! 


Akira i pejcz? To sieroctwo nie potrafi zrobić użytku z packi na insekty. Kiedy tylko jakiś nieszczęsny chrabąszcz przebije się przez dziurę w porwanej moskitierze, ten okolicznościowy macho nie pokwapi się użyć przemocy na robaczku… Taaaak, ta szpicruta to głupi wybryk mojej fantazji. 

Każdy, kto chociaż raz miał do czynienia z sex-mediami, przyzna mi rację, że Suzukiemu bardziej byłoby do twarzy w fikuśnych kajdankach. Sam powiedział, że jest zdecydowanie typem M [1]. Uśmiechnąłem się naiwnie do własnej wyobraźni, zupełnie jakby Akira leżał tuż przy mnie, miał wgląd do świata moich pomyślunków i grymasił na zobaczenie siebie w roli spętanego kochanka. Uśmiechałem się właśnie tak, jakby grymasił wprost do mojego ucha, próbując wynegocjować chociażby brak różowego puszku w przegubach kajdanek. 

 - Suzuki, dupku… - powtórzyłem i w tym momencie zmógł mnie sen – miałem nadzieję, że nie mokry - zmyślnie ratując przed masturbacją. Chyba przez swoje narzekanie usnąłem z otwartymi ustami, bo przez noc cały się ośliniłem. 

*

 - Mógłbym wpaść do ciebie? – basista podjął próbę wproszenia się do mojego mieszkania. Tak, basista – w robocie był dla mnie tylko członkiem zespołu. Nawet jeśli nie zdążyłem mu jeszcze odpowiedzieć, wiedziałem, że jestem już na starcie pozbawiony możliwości odmowy. 
 - Zawodowo czy prywatnie? – odbiłem piłeczkę, poprawiając apaszkę na swojej szyi.
 - Prywatnie – zrobił tak wymowną pauzę, że nietrudno było mi sobie wyobrazić jego minę (oczywistym było, że nawet na niego nie patrzyłem). Pewnie spoglądał na mnie jak psiak tuż przed kastracją – z mimowolną prośbą uszanowania jego męskości. O nie, panie Suzuki, nie będzie żadnego numerku dopóty, dopóki mnie nie przeprosisz. Miałem mu nawet ochotę to zaanonsować, ale niestety w drodze na parking szedł za nami liderek. Owszem, chciałem się poznęcać nad Akirą, ale nie nad sobą. A oczywistym było, że gdyby Yutaka dowiedział się o naszym pre-związku (czyli: że Suzuki jest najzwyklejszym w świecie gejem, pociskającym swojego przyjaciela), to ja mógłbym zapomnieć o jakimkolwiek seksie z jego strony w tym wcieleniu. W następnym pewnie też, zważywszy na to, że ja najpewniej osiągnę już nirwanę, a on nadal będzie pokutował na Ziemi jako kałamarnica. Nie, stop. Akira i tentacle jako dar od bogów to ohydne połączenie. Uzbrojenie tego zboczeńca w macki nie mogłoby się skończyć dobrze dla tego świata.

 - Nad czym się tak zastanawiasz? – niecierpliwił się, widząc, że zmierzam w kierunku jego samochodu, a jeszcze mu nie odpowiedziałem. Drgnąłem. 

 - Nad niczym! – niemal krzyknąłem, bo poczułem się przyłapany na gorącym uczynku, kiedy wyobrażałem sobie Akirę jako różową aż nadto przyjazną ośmiorniczkę. Nie żeby coś więcej, ale to samo w sobie było wystarczająco dziwaczne. Mężczyzna uśmiechnął się sugestywnie, wymyślając sobie własny (zboczony) powód mojego skołowania i wsiadł do lexusa. – Hej, jeszcze nie powiedziałem, że możemy jechać do mnie! 

 - Ty nie, ale twoje ciało tak. 

Słucham?!

 - Nie słyszałeś nigdy o mowie ciała? 

 - Ach tak? Zgadnij, co teraz mówi moje ciało! – krzyknąłem zirytowany i chwyciłem z klamkę od samochodu, aby z niego wysiąść. Niestety, ktoś zmyślnie zablokował drzwiczki od środka. Akira zachichotał i obejrzał się na mnie przez ramię.

 - Wydaje mi się, że coś w guście – ależ proszę, Rei-chan, nie krępuj się – uśmiechnął się w skrajnie groteskowy sposób, aż maksymalnie cofnąłem siedzenie za pomocą drążka. Ten celibat faktycznie nie tylko nie służył mu cieleśnie, ale również umysłowo, jednakże postanowiłem nie robić nikomu „laski z łaski”. 

 - Skoro jesteś takim wspaniałym tłumaczem cielesnego to może w ogóle zamilknę? Poradzisz sobie bez mojej zbędnej werbalizacji… 

 - Nie obrażaj się. Lubię twoją werbalizację. Czasem jest dobrym dodatkiem do mowy ciała… - odpalił silnik i wyjechał z parkingu. – Ale tylko czasem. 

- Jak to dobrze, że mowa jest srebrem… - westchnąłem do siebie i spojrzałem na swoje adidasy, które tak bardzo źle komponowały się z wnętrzem samochodu, że nie miałem nawet co się palić, ze zrobieniem feet-selfie na twittera3.

Uśmiechnąłem się z jadowitością, widząc coraz wyraźniej kreślące się na pejzażu miasta osiedle, na którym mieszkałem.

Pojechaliśmy windą do mojego loftu. Nie wiedzieć czemu, Akira czuł się nadal zaproszony i spróbował wykorzystać na swoją korzyść fakt, że nie potrafiłem nikomu trzasnąć drzwiami przed nosem. Byłem zbyt gościnny i miałem zbyt fajny ekspres do kawy, aby się odpędzić od nieproszonych gości. 

Zdjęliśmy buty i usiedliśmy w salonie, chyba tylko po to, aby ze sobą fizycznie pobyć, bo obaj zręcznie unikaliśmy rozmowy. Acz cała ta „zręczność” była jedynie naszym wymysłem, bo  nasze milczenie było raczej niezręczne niż zręczne. 

 - Złościsz się na mnie za ich idiotyczny dowcip? - zapytał, zaczynając jak zwykle od środka. W dodatku, nie od tej strony, co trzeba. Chciałoby się rzec na tę okazję „od dupy strony”, ale to zabrzmiałoby zbyt gejowsko. 

 - Nie, ich dowcip był bardzo na waszym poziomie. Nie było w nim niczego zaskakującego – wzruszyłem zobojętniale ramionami. - Na ciebie... Jestem zły o coś innego. 

Spojrzenie Akiry było tylko nieco bardziej klarowne od espresso, które sobie zaparzyłem, więc pospieszyłem z wyjaśnieniami. 

 - Wszyscy w zespole sądzą, że to ja zawaliłem z PV do MENACE. A przecież to tak samo twoja wina, jak i moja. Zamiast mnie bronić, tylko mi dopieprzyłeś – powiedziałem bez ogródek, upijając odrobinę kawy. - Właściwie, to ty upierałeś się przy urlopie. 

 - Co? Ruki, przecież to ty wymyśliłeś tą wymówkę z pracą nad singlem o boys' love... Dlaczego próbujesz zwalić na mnie swój niewypał? - spokój na jego twarzy podczas wypowiadania tych słów zirytował mnie znacznie bardziej niż same słowa. Ta jego mimiczna stoickość tylko potwierdzała, że naprawdę nie czuł się niczemu winny. Odstawiłem swoje espresso tak na wszelki wypadek na stolik kawowy i odwróciłem się w stronę Akiry, aby mógł mnie lepiej słyszeć. 

 - Do „inspirowania” mnie, abym napisał ten singiel byłeś pierwszy, ale żeby wziąć za to odpowiedzialność to nagle brakuje ci jaj, tak? 

 - Hej, hej! Po co te nerwy? Doskonale wiesz, że masz lepiej gadane niż ja. Zbajerujesz Abigaile i nawet nikt się nie połapie, że coś takiego w ogóle miało zostać wydane.

 - Tu nie chodzi o żadne bajerowanie promotorki! Po prostu zachowujesz się jak ostatni tchórz, udając przed chłopakami wielce niewinnego! Nie chcesz mówić o tym, że się pukamy? Okej! Przyznaj się chociaż, że też maczałeś palce w tym gejowskim projekcie. 

 - A po co oni mają o tym wiedzieć? Czy ta wiedza jakoś pomoże nam uciec przed graniem yaoi na planie filmowym? - żachnął się, czując się przyszpilony moimi uszczypliwymi słowami. - Oni i tak chcą, żebyś to ty poszedł do Abi. Pogadaj z nią, przyflirtuj, zahipnotyzuj, cokolwiek. Bądź kreatywny. 

Wstałem od sofy. Już dawno nikt mnie tak nie rozdrażnił jak w tej chwili Suzuki. Pieprzony lekkoduch, który w łóżku cierpi na przeprost erekcji - a raczej wszędzie, gdzie popadnie. Gdyby był takim kozakiem przed chłopakami jak przede mną w sypialni, to ludzie mogliby go uznać za herosa dwudziestego pierwszego wieku i narysować o nim biograficzny komiks Marvela. Póki co, można było o nim narysować tylko jakieś tandetne doujin-shi. Wyszedłem do mojej sypialni, gdzie miałem miałem garderobę. Zamierzałem przebrać się w coś bardziej domowego, kiedy w połowie drogi mój wzrok spotkał się z podręcznikiem do hipnozy głosem. Przypomniałem sobie swój wczorajszy atak erotycznych myśli i naszedł mnie ciekawy pomysł skrzyżowania miłosnych igraszek z hipnozą – tak na wypadek, gdyby jednak to badziewie okazało się być tylko szarlatanerią. Westchnąłem do siebie i zamiast zwykłego t-shirtu, włożyłem ciemną wydekoltowaną tunikę ze skórzanymi rękawkami i do tego srebrny wisior z krzyżem od Gucchiego. Reita chyba bezwolnie podnieca się na sam widok czegoś imitującego czarną skórę na moim ciele, zwłaszcza w postaci legginsów. 

 - Reeeei~ - mój głos zafalował w powietrzu przerażająco jak vibrato vocaloidów. Jego uszy drgnęły, a odstające płatki przyróżowiły się mimowolnie z podekscytowania. Miałem ochotę parsknąć z zażenowaniem. - Może spróbujemy nowej zabawy? Co ty na to? - wyszeptałem mu do tego przesadnie podnieconego ucha, zakradając doń od tyłu. 

 - A co to za zmiana? - zapytał zaskoczonym głosem, z automatu podbitym lekko erotyzmem. 

 - Po prostu dotarło do mnie, że za niedługo nie będziemy mieć w ogóle dla siebie czasu. Trzeba wykorzystać każdą wspólną chwilę, tygrysku.

Na ostatnie słowo położyłem dwuznaczny nacisk, który mógł być nudnościami, jak i jednocześnie gotowością do kopulacji. Westchnąłem i skoncentrowałem się, aby niczego nie przeoczyć z instrukcji podanej w książce. Każ złączyć osobie nogi i rozluźnić się.

- Kochanie, zaciśnij uda – szepnąłem niewinne, artykułując swoje polecenie dyskretnym dotknięciem jego Newralgii. Miałem wrażenie, że to mnie bardziej świerzbiła ręka niż jego krocze. - Nie spinaj się tak – zachichotałem nerwowo. - Rozluźnij się, bo popsujesz zabawę.

- Może nie masz podejścia do dzieci, ale na pewno masz podejście do dorosłych – zarechotał w działający mi na nerwy sposób, ale w porę spoważniał, zdając sobie sprawę, że póki co, to on tutaj psuł całą zabawę. - To co dalej? - podpytał.

Wskazówki w podręczniku mówiły jasno, aby hipnotyzer był tak samo rozluźniony, co jego pacjent – tymczasem ja byłem potwornie zestresowany tym, że coś spieprzę. A co jeśli Akira się już nie obudzi? Byłem antyprzykładem opanowania. Próbowałem wziąć się w garść i odkaszlnąłem. 

 - Skup się na mojej dłoni – kontynuowałem, podnosząc swoją rękę na wysokość jego czoła. - Skoncentruj się teraz na palcu wskazującym. Zwróć uwagę jak twoje oczy z każdą chwilą stają się coraz cięższe, coraz bardziej rozespane. Zupełnie jakbyś pracował całą nockę w studiu. Popuchnięte ciągną w dół... 

Sam najchętniej zamknąłbym własne oczy, czując, jak płonę ze wstydu przez całą tę komiczną sytuację. Chciałbym zapaść się w sufit, a żeby sufit – tak zapobiegawczo – zapadł się dodatkowo do sąsiada, na wszelki wypadek, gdybym przeżył. Jednak jakiś drobny refleks na twarzy Akiry podpowiadał mi, że coś zaczyna się w nim dziać. Jego mikroekspresje się zmieniły. Mimika stała się mniej czujna i mniej zainteresowana. A może to po prostu znudzenie? Nie słyszałem jednak najmniejszego mamrotu zniecierpliwienia, więc kontynuowałem swój quasi-seans hipnozy, modląc w duchu, abym nie wywołał żadnych nieodwracalnych zmian w jego podświadomości. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby Reita obudził się, udając do śmierci morświna.

Perorowałem dalej używając monotonnego, rytmicznego głosu, który nie był ani za wysoki, ani za głośny. Rozwodziłem się o tym, jak bardzo robi się senny, aż po około pięciu minutach Suzuki faktycznie pogrążył się w letargu. Oddychał miarowo jak we śnie – tak jak mu podyktowałem, w rytmie: wdech-wydech-wdech. Wystraszyłem się, ale jednocześnie byłem podekscytowany jak dziecko, które właśnie zaczęło wygrywać w nowej grze. Czas na moją sugestię.

 - Kiedy się obudzisz, będziesz spełniał każde moje życzenie po usłyszeniu słów „to rozkaz”. Powrócisz do stanu sprzed hipnozy, kiedy powiem hasło „wrzeciono”. Teraz policzę do dziesięciu, a gdy skończę, obudzisz się – poinstruowałem go z palpitacjami serca. Starałem się nie tracić swojego spokoju ducha, obawiając się, że mój niepokój może wpłynąć na efekt hipnozy. Może chciałem się zemścić na Suzukim, ale na pewno nie miałem zamiaru go skrzywdzić. Zliczyłem do dziesięciu i przygryzłem swoją dolną wargę. 


REITAは目覚めている!
Reita zaczął się budzić!


Z bijącym sercem przyglądałem się jak to przeciera swoje powieki i zerka na mnie swoim zdezorientowanym spojrzeniem, jakby coś właśnie go ominęło.

 - Um... Omdlałem?  – zapytał, uśmiechając się blado, ale promiennie. Zupełnie jak poranne słońce przebijające się przez szarówkę chmur. Zdawał się niczego nie pamiętać z czasu seansu. 

 - Chyba się zdrzemnąłeś... - odparłem ostrożnie, sięgając po papierosy, bo czułem jak moje ręce drżą epileptycznie jak po stresie post-traumatycznym. 

 - Wszystko w porządku? Jesteś jakiś roztrzęsiony – Akira spojrzał na mnie sceptycznie, nie wiedząc, jak się zachować. 

 - Jasne, wszystko ze mną jest jak najbardziej w porządku – uśmiechnąłem się nietęgo, przytykając do warg pomarańczowy ustnik od papierosa. - Ale nie wiem jak z tobą – pomyślałem i przygryzłem nerwowo mięciutki filtr o smaku mentolu. Musiałem sprawdzić, jak widoczne są rezultaty hipnozy, o ile ten trans, w który wpadł Suzuki, faktycznie był hipnozą. Powątpiewałem, aby ten uparciuch posłuchał mnie w czymkolwiek, ale nie przekonam się dopóki nie spróbuję. Musiałem dobrze ująć swoją komendę, aby nie zabrzmiała śmiesznie, a jednocześnie była na tyle nieszablonowa, żebym nie miał wątpliwości, że Akira nie zrobił tego z własnej woli. 

 - Aki, pójdziesz mi na dół do drogerii po krem do rąk. Ten melonowy – spojrzałem na niego kątem oka, aby wybadać stopień oporu swojego partnera pół-życiowego. Pół, bo póki co tylko zawodowo byliśmy pełnoprawnymi partnerami. - To rozkaz – dodałem z lekkim półuśmiechem czającym się w wolnym kąciku ust, niezajętym przez papierosa. 

Mężczyzna poprawił swoją postawę w dziwnie nienaturalny sposób, jakby babcia kazała mu się wyprostować i spojrzał na mnie beznamiętnie, bez cienia pretensji w swoich ciemnych oczach.

 - Jasne, pójdę – odparł swoim zwyczajnym tonem, bez słyszalnego drugiego dna. Odetchnąłem z ulgą, bo obawiałem się, że każdej mojej komendzie będzie odpowiadał bezmyślny humanoid, jak w tych wszystkich filmach sci-fi. Odprowadziłem wzrokiem wychodzącego Akirę i aż z wrażenia musiałem się podeprzeć o filar. Studio zatrzęsło mi się przed oczami i prawie pomyślałem, że to trzęsienie ziemi, gdyby nie fakt, że moje nogi miały konsystencję puddingu.

Zbyt wiele myśli kłębiło mi się w głowie, aby móc je opanować i poświęcić każdej z osobna tyle samo czasu, więc zanim zdążyłem o czymś konkretnym pomyśleć, Suzuki wrócił z tubką kremu, o który go poprosiłem. Wróć, który kazałem mu przynieść. Zamiast satysfakcji, poczułem wyrzuty sumienia, że to zrobiłem. Miałem wrażenie, że taka władza nad cudzym umysłem jest czymś bardziej przerażającym niż pożytecznym. Wstępnie sobie postanowiłem, że cokolwiek by się nie działo, po tygodniu uwolnię Akirę spod wpływu hipnozy. 

 - Um Rei... - spojrzałem na niego swoim nęcącym wzrokiem. Wciąż miałem na sobie swój seksowny top, więc nie czułem się do końca śmieszny, zaczynając robić podchody. - Może tęskniłeś za czymś przez ten tydzień? - uniosłem swoje delikatne brwi.

- Eettoo... Zależy. Ruki, bo w tej drogerii nie mieli kremu melonowego, więc wziąłem mango, może być? - wyciągnął z siateczki tubkę z balsamem i wyciągnął ją w moją stronę, abym mógł obejrzeć jego kosmetyczną zdobycz. Wziąłem go i odrzuciłem na sofę.

 - Nie będzie nam teraz potrzebny. Użyjemy... czegoś innego – ugryzłem go w płatek ucha, który znów zrobił się kusząco różowy.  - Chodź do sypialni. To nie rozkaz, to prośba. 

________________________________
[1] Po wyjaśnienia odsyłam tu: http://en.wikipedia.org/wiki/Japanese_abbreviated_and_contracted_words podpunkt: Single letters as abbreviations. Jeśli ktoś nie za dobrze zna angielski, może pytać w komentarzach o wyjaśnienie. A tutaj odwołanie do wywiadu: http://japaneseruder.forumfree.it/?t=31571550 szperajcie, a będzie Wam dane. 

8 komentarzy:

  1. O mój Boże ;-; Strasznie stęskniłam się za tą serią. Już od pierwszego akapitu uśmiech mi nie schodził z twarzy :D Opłacało się czekać. Dalej nie mogę przestać się uśmiechać i niecierpliwie czekam na więcej. Heh jestem ciekawa co Ru jeszcze potem będzie kazał robić Reiowi. Och z tej radości nie wiem co dalej mogłabym napisać ;-;

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę taki przerywnik przed akcją. Nie mogę się doczekać co się stanie, huhuhu~

    Pamiętam, że na początku nie załapałam, że jego pomysłem była właśnie ta książka. Pomyślałam o tym dopiero niedawno D: Ale... nie pomyślałam, że to się sprawdzi XDDD Myślałam, że Rei zacznie się śmiać, co on odpieprza, a potem po prostu rzuci go na łóżko.
    Wkurzył mnie też swoim zachowaniem... Mógł go chociaż przytulić, powiedzieć, że następnym razem może być jego bohaterem i obroni go przed tymi kretynami, a co. ALE PO CO. Piździelec, a jednak na zapewnienie mu, że dla niego zrobi wszystko i bez tej hipnozy to już nie starczy mu odwagi >:c
    Fajnie, że chociaż Ru powiedział mu co go gryzło, a nie ''jesteś do dupy *dosłownie XD* i odwal się''. To teraz bardzo bardzo niecierpliwie czekam na ciąg dalszy C:

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mogłybyście mieć jakiś spis treści. Bo co z tego, że opowiadania mega skoro zanim je znajde to sie wkurze sto razy i radosc czytania znika? ;-; jednym slowem lekki chaos macie . ;) taka uwaga, nie obrazcie sie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My się nie obrażamy. Tylko nie bardzo wiem co byś chciała, żebyśmy zrobiły. Bo spis streści jest po lewej stronie, oznaczony tytułem "kategorie". Zgaduję, że masz na myśli archiwum, z którego zrezygnowałyśmy, ale skoro jest potrzebne to jak najbardziej je dodamy ^^
      /Enji i Allisven

      Usuń
    2. Myślę, że Anonimowi chodziło o to, że jeżeli się przegląda Waszego bloga na komórce, to jest spory problem ze znalezieniem poprzedniej części opowiadania, gdyż trzeba ciągle klikać "starsze posty" po milion razy, albo wyświetlić wersję na komputer, przybliżać, szukać i przede wszystkim czekać aż się załaduje. Sama dobrze to rozumiem, bo głównie korzystam z telefonu do czytania Waszych opowiadań.
      Rozumiem oczywiście fakt, że działa tutaj "E-Reituki", jednakże ściągania opowiadań przez osoby, które szukają tylko krótkiej i szybkiej historii na zabicie nudy, jest to trochę kłopotliwe i zniechęcające.
      Myślę, że te wszystkie problemy rozwiązałaby zakładka ze spisem treści w wersji mobilnej strony.
      Nie mam szczerego pojęcia o czo chodzi z archiwum, pewnie jest to wszystko co napisałam i wskutek się ZNOWU idiotycznie wygłupiłam, ale tam, bywa.
      Mam nadzieję, że jest jakikolwiek sens w moich wypocinach itd .-.
      Pozdrawiam! c:

      Usuń
    3. Nie. Nie. Bardzo dobrze, że się wypowiedziałaś. To wiele wyjaśnia. Nie pomyślałyśmy jak by to mogło wyglądać w wersji mobilnej. Rzeczywiście jest to aspekt, który przeoczyłyśmy i postaramy się jak najszybciej go rozwiązać.
      Dziękujemy za naprowadzenie do źródła problemu! C:
      /Allisven

      Usuń
  4. Melon czy mango... wszystko jedno!~
    Czekam jak dalej rozwinie się akcja, ho ho ho. :3

    OdpowiedzUsuń