sobota, 13 września 2014

6. Zaliczenie

Ohayou! Właśnie zerwano mnie o pogańsko wczesnej porze z łóżka, abym mogła dla Was osobiście notkę (tak, pierwsza w południe to tak naprawdę sam ranek). 
Dzisiejszy rozdział jest wyjątkowy, jako że Allisven postanowiła narysować dla Was profile postaci, abyście mogli je lepiej sobie wyobrazić (bądź żebyście mogli zobaczyć, jak my je sobie wyobrażamy). Mam nadzieję, że Wam się spodobają, bo w przyszłości zamierzamy to jeszcze powtórzyć! Powiedzcie koniecznie, co o tym sądzicie. Allisven czeka na Wasze opinie~ Aby powiększyć obrazki, wystarczy na nie kliknąć.
A teraz uciekam spać do łóżka. Wybaczcie (_ _ )
(PS ikonki... no... wiecie już: w swoim czasie!)

Allisven prosi o bycie miłym ;; Nie śmiejcie się z moich szkiców. I tak się wystarczająco wstydzę... Onegaishimasu ;n;/ Allisven

~*~




Matsumoto miał niemałe problemy ze wstawaniem. Zwłaszcza rano do szkoły. Starał się być jak najciszej, aby nie zbudzić Akiry, kiedy zabierał się za przygotowania do wyjścia. Zanim opuścił dom, zostawił karteczkę na poduszce obok kochanka:


Zostawiam Ci drugą parę kluczy na stole w kuchni. Nie zgub ich, błagam! Bierz, co chcesz i czuj się jak u siebie.
Jeśli byłbyś taki kochany i zrobił mi obiad, to bym się nie obraził… Mama zostawiła jakieś proste przepisy w książce obok mikrofalówki. Nie zaglądałem tam, więc nie wiem, co tam jest.
Wrócę o szesnastej!

Ruki


Akira zawsze spał mocnym snem i nie inaczej było tym razem, kiedy nawet nie zauważył, jak z niemałym bólem Takanori wstaje do znienawidzonej instytucji. Obudził się po dziewiątej, aby zdążyć na autobus. Jako że znajdowali się na osiedlu domków jednorodzinnych,przystanek znajdował się dość daleko. Od razu znalazł na sąsiednim futonie liścik zaadresowany do niego. Prychnął cicho na prośbę zrobienia obiadu. To że w byciu gejem miał dłuższy staż od niego, nie znaczy, że nauczył się przez ten czas gotować. Niezdarnie wyjął swoją kosmetyczkę i ubrania przyszykowane na dzisiaj. Niezręcznie czuł się sam w obcym domu, w którym nie powinno go absolutnie być. Zrobił poranną toaletę i przebrał się. W swoich okularach i nażelowanych włosach wyglądał bardzo oficjalnie. Postanowił zjeść coś na mieście, jako że miał sporo czasu. Znalazł klucze ze śmieszną przewieszką z pandą Tare i wrzucił je do swojej torby na laptopa. Zamknął dokładnie drzwi i pośpieszył do pierwszego kramiku ze śniadaniowym bentou.

W szkole był punktualnie, chyba nikt nie zauważył niepokojącego zachowania senseia. Cieszył się, że dzisiaj kończy zajęcia wpół do drugiej. Pierwszą lekcję miał z maturalną klasą historyczną, a następnie wychowawczą ze swoją klasą czyli de facto Rukim. Siedział za katedrą i przyglądał się chłopakowi - jak siada, jak porusza się, wierci się w krześle... Zastanawiał go fakt, czy boli go chociaż trochę tyłek. A malinki? Czy były jeszcze widoczne? Zapudrował je? Schował za kołnierzykiem? Taksował go w zadumie znad swojego laptopa sony vaio.
- Takanori-kun? Mógłbyś mi przynieść dziennik? - to był swoisty pretekst, aby przyjrzeć się mu bezpretensjonalnie, a raczej jego szyi.
- Suzuki-sensei? - dziewczyna w pierwszej ławce nieśmiało podniosła w górę rękę.
- Tak, Haruhi?
- Miałabym sprawę do pana i reszty klasy - odpowiedziała dziewczyna będąca przewodniczącą.
- Dobrze, co to za sprawa?
- Mam propozycję klasowej wycieczki.
Akira zastrzygł uszami na ten pomysł i delikatnie się uśmiechnął. Od razu wymienił porozumiewawcze spojrzenia z odchodzącym po dziennik uczniem.

Wiedzieli, co ich czeka i jakie będą ich prywatne atrakcje. Oby wszystko się udało.
Takanori poszedł pod pokój nauczycielski, aby zabrać dziennik. W pomieszczeniu znajdował się tylko nauczyciel języka francuskiego, którego znał jedynie z widzenia.
- Um, Profesorze? – zapukał w uchylone drzwi i otworzył je szerzej.- Mógłbym prosić o dziennik klasy III B? Suzuki-sensei mnie prosił, abym go przyniósł.
- Ciebie wysłał?- dopytał zdziwiony mężczyzna. Nie znał Matsumoto, ale wśród większości nauczycieli uczeń nadal miał opinię buntownika. - Nie dam ci go. Pójdę z tobą. Dopytam się pana Suzukiego czy rzeczywiście wysłał po niego ciebie - odparł nauczyciel i chwycił chłopaka za ramię, prowadząc do klasy biologicznej.
- To twoja zguba Suzuki? Wysyłasz takiego recydywistę po dziennik?- zagaił biologa, podając mu jednocześnie dziennik. Takanori nadal pozostawał w sidłach nauczyciela, jakby bał się, że ucieknie, na co chłopak tylko wywrócił zły oczami i wykrzywił usta w dezaprobacie.

Akira akurat przysłuchiwał się przewodniczącej, która perorowała na temat miejsca pobytu i terminu wyjazdu. Padła propozycja Miyazaki na co wychowawca się skrzywił, bo w te wakacje w tamtym oto miejscu był z Kenjim... Nie chciałby kochać się w tych samych sceneriach ze swoim nowym aniołkiem. To mogło być złym omenem, chociaż nie był zbyt przesądny.

Kiedy padło jego nazwisko, uniósł wzrok na romanistę. Zmarszczył brwi w niezadowoleniu, widząc w jaki sposób ten mężczyzna obchodził się z jego chodzącą delikatnością.

- Przecież to aniołek, tylko trochę zbuntowany, co chyba normalne w okresie pokwitania - poprawił okulary na swoim nosie. - Okazaki-san, nawet lew, kiedy się naje jest potulny jak owca. Sądzę, że po przerwie na lunch poziom glukozy we krwi Takanoriego jest właściwy.
Nauczyciel francuskiego spojrzał na Akirę jak na debila bądź obłąkanego. Sensei westchnął tylko na ten etykietkujący go wzrok i usiadł bardziej po nauczycielsku w obrotowym krześle.
- Tak, to ja go wysłałem po dziennik. Nie widzę żadnych przeciwwskazań żeby zrobił to właśnie Takanori. Przewodnicząca jest akuratnie zajęta sprawami organizacyjnymi, a jego ręce nie mają żadnych kontuzji... Toteż czemu nie miałby dać rady unieść zeszytu A4 z oprawą introligatorską?
Okazaki puścił niechętnie młodego Matsumoto, ale gadka Suzukiego nieco go zdegustowała, pomimo że nie mówił niczego niesmacznego.
- Nie chciałbym się dowiedzieć, że ktoś pozmieniał sobie ocenki.
- Chyba w takich wypadkach mamy dziennik elektroniczny.
- Dobrze, rozumiem - wycofał się w stronę drzwi.
- Okazaki-san, jeżeli Matsumoto-kun tylko zrobił coś, co wykracza poza regulamin, jako wychowawca na pewno podejmę odpowiednie kroki - kiwnął na nauczyciela, który opuścił pomieszczenie, robiąc minę kogoś, kto nie bardzo dowierza w cudze deklaracje.
- Jak już mówiłem, Miyazaki mi nie odpowiada... A może pojedziemy do jakiegoś ładnego Parku Narodowego poobserwować zagrożone gatunki? Idealne warsztaty biologiczne - klasa zajęczała w jednogłośnym proteście, chociaż wiedziała, że Suzuki sobie z nimi pogrywa.
- No to może niech nasza Czarna Owieczka nam powie, gdzie najchętniej pobawiliby się buntownicy, co? - zwrócił się do Takanoriego.

Wrócił na swoje miejsce, kiedy językowiec puścił go. Odprowadził gniewnym spojrzeniem profesora, a później skierował swoje oczy - już rozpogodzone - na Akirę.
- Hm? Ja to bym najchętniej udał się na bezludną wyspę, żeby nikt nas nie mógł znaleźć, aż do  matur! - krzyknął entuzjastycznie. – A pan gdzie chciałby jechać? - dopytał, uśmiechając się szeroko. Odsłonił kawałek swojej koszuli szkolnej, aby pokazać nauczycielowi malinki. Jako, że siedział w pierwszej ławce od strony okna - czyli wprost przed biurkiem nauczyciela - to nikt poza Suzukim, nie mógł ich zauważyć.

Sensei pokiwał rozbawiony głową, uśmiechając się pobłażliwie.
- Ja bym najchętniej pojechał na jakiś archipelag wysp. Może Riukiu? Co wy na to? Może znaleźlibyśmy tam swoją bezludną wyspę - podał swoją propozycję, chichocząc dwuznacznie i spojrzał znacząco na Takanoriego. Zobaczył jego różowe ślady na szyi i tylko oblizał nieznacznie wargi, wyobrażając sobie, co ich czeka na wyjeździe... - Powinniśmy zaszaleć, bo lato się kończy, a to ostatni dzwonek, aby wyluzować się przed egzaminami i zintegrować się jako grupa. W końcu nie znam was jeszcze za dobrze...

Wszyscy okrzyknęli miejsce profesora świetnym wyborem – w końcu Riukiu były narodowym odpowiednikiem Hawajów. Przewodnicząca obiecała poszukać noclegów i załatwić wszystkie inne niezbędne sprawunki organizacyjne, a wychowawca zatarł dłonie na myśl o ich małym urlopie.
Kiedy klasa wyszła, rozprawiając z rozemocjonowaniem o klasowej wycieczce, Ruki zakradł się do kantorka profesora.
- Mogę? - spytał i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. - Kończysz teraz? - usiadł na krzesełku i przyglądał się jak Suzuki układa wszystkie pomoce naukowe na swoje miejsce, po lekcji z maturzystami.

Zajmował się chowaniem mikroskopów do szafki zamykanej na klucz.
 - Tak? Proszę - odpowiedział na pukanie, zamykając kłódkę i odkładając klucz do szuflady w biurku. - Ach, to ty Takanori-kun. Co się stało? - zapytał swoim oficjalnym tonem. Dopiero kiedy chłopak mruknął zirytowany „Nie zgrywaj się, nikt za mną nie szedł”, przybrał wobec niego swoją naturalną postawę. - Nie, mam jeszcze jedną lekcję z medialną. A co? Spokojnie, załatwię ten obiad. Nie martw się.

Uśmiechnął się zadowolony na wiadomość o posiłku domowej roboty i podszedł objąć mężczyznę w pasie.
- Chodź, przytulmy się. - polecił i za chwilę obaj przywarli do siebie w gorącym uścisku. Nie trwało to długo, ale wystarczająco, aby zadowolić chłopaka. Fakt, że mógł go poczuć i objąć, kiedy tylko chciał... Czuł się wtedy znacznie lepiej. - Um, to ja idę na lekcje – przypomniał sobie o nieznoszonej przez niego chemii i leniwie odsunął się od ciała profesora zapraszającego do wagarowania.

Reszta zajęć minęła mu dość aktywnie. Na większości były powtórki i przepytywanie z materiału z poprzednich lat. Takanori wrócił zmęczony po ośmiu godzinach nauki. Drzwi od domku ustąpiły od razu po naciśnięciu, nie musiał nawet sięgać po klucze. Rzucił torbę na sofę, na której sekundę później się umościł.
- Okaeri - przywitał się Akira, wychylając głowę z kuchni, trzymając w ręku kubek z herbatą dla ucznia.
- Tadaima, tadaima. Padam - mruknął półgębkiem zmęczonym głosem.

Mężczyzna wyłonił się z pokoju obok i uśmiechając się serdecznie, stawiając ciepły napój na stoliku. Podszedł kocim, drapieżnym krokiem do kanapy, a kiedy znalazł się niedaleko leżącego Takanoriego, rzucił się giętkim skokiem na niego.
 - Nie tak się wita kochanka - zamruczał jak puma. - Bo sobie pomyślę, że jestem twoim kochaniem tylko w nocy i będę dzisiaj spał w salonie... - pożalił się głosem nie wyrażającym wcale obawy. W jego oczach skakały zadziorne ogniki, potwierdzające jego wyśmienity humor.

Ruki zamruczał zadowolony, kiedy Akira zawisł nad jego ciałem.
- Przepraszam. Witaj mój ukochany rycerzu - zachichotał. - Czuję obiad. Ładnie pachnie. Co to takiego? - pociągnął nosem i pochwalił zapach dania, które przygotował. Wyciągnął ręce do przodu i oparł brodę na poduszce. - Mógłbyś mnie popieścić trochę na rozluźnienie... proszę - zamruczał cicho, czując jak Akira się na nim kładzie.

- Rycerzu? - powtórzył za nim. - Znów na japońskim powtarzaliście mity o rycerzach? - przytulił się do niego w dość niewygodnej pozie, więc zaczął się nieco wiercić. - Ja z mitów najbardziej lubię legendę o cudownym bonzie, który potrafił zaspokoić seksualnie każdą kobietę i każdego mężczyznę.
Kiedy temat przeszedł na obiad, obrócił głowę w stronę aneksu kuchennego.
 - Ugotowałem na szybko sukiyaki, powinno ci smakować - odparł beznamiętnie i znów spojrzał na swojego kochanka, obracając go na plecy - Popieścić na rozluźnienie? No nie wiem, wydaje mi się, że jak zacznę cię dotykać, to zaczniesz sztywnieć... - odpowiedział z przekąsem, ręką odpinając guziczki od jego koszuli. Rozchylił kołnierzyk, aby zobaczyć różowe malinki, które wczoraj na nim pozostawił. Już nieco zbladły. - Zrobić nowe? - zaśmiał się.

Spojrzał na niego zakochanymi oczami, nie zwracając uwagi na nic wokoło.
- Nie szkodzi. Dla ciebie mogę cały być sztywny, pod warunkiem, że nie chodzi o kopnięcie w kalendarz - szepnął. Odprowadził wzrokiem dłoń profesora, odpinającą jego koszulę. - Nie trzeba. Na razie jeszcze widać. Zrobisz mi jutro w intymniejszym miejscu. W piątek mam wuef - pocałował go czule. Uchwycił dłonią jego podbródek i całował go raz po raz, dotykając tych miękkich ust, aby pozostawić je twarde. - Nnh... Jestem odrobinę głodny. Chodźmy zjeść póki ciepłe – zaproponował i  wysunął się spod Akiry. Poszedł do kuchni, aby usiąść przy stole jadalnianym, który oczekiwał na niego zastawiony wazą z sukiyaki.

- Intymniejszym miejscu... - mężczyzna powtórzył za nim rozbawionym głosem. - Okej, przyznaj się, jak nazywasz mnie przy kolegach? Miku? A może jestem nadal Akirą w wersji gender bender? - zachichotał. Poszedł za Takanorim i wziął z blatu przygotowane wcześniej głębokie talerze obiadowe i bambusowe pałeczki. - Mam nadzieję, że lubisz tofu. Hm, to jakie rozrywki przewidujesz na dziś dla gościa? - zainteresował się, nabierając w hashi cienki płat duszonej wołowiny.

Ruki zaśmiał się szczerze na transseksualną wersję Akiry.
 - Wszyscy myślą, że nadal jestem singlem, co daje tylko du... – urwał w połowie zdania, zmieniając pospiesznie temat, aby zamaskować potknięcie swojego za długiego języka. - Lubię tofu, byle nie w nadmiarze - wsadził sobie sporo kawałków warzyw do ust, aby przez chwilę nie móc odpowiadać na niezręczne pytania. Kochanek zabiłby go, gdyby się dowiedział, jak załatwiał oceny i inne szkolne sprawunki...
- Hm, w sumie to nie wiem, co moglibyśmy porobić. Jestem trochę zmęczony, więc spacer po parku odpada. Możemy razem w coś pograć, ewentualnie obejrzeć jakiś film. Co ty na to? - dopytał z braku kreatywnych pomysłów. - Chyba, że ty masz jakąś propozycję?

- Singiel nie zrobi sam sobie malinek na szyi – zauważył, nie zwracając uwagi na podejrzane niedopowiedzenie. - Jeśli zapytają, to coś musisz odpowiedzieć... Nie mam nic przeciwko, abyś podawał mnie za dziewczynę.
Wciągnął w usta ostatni pasek makaronu i mlasnął cicho, ocierając usta.
- Skoczę do sklepu na rogu, jeśli nie masz nic przeciwko. Kupię sobie piwo, bo po pracy strasznie zamulam. Chcesz też coś? – zapytał, przeciągając się w krześle.

- Możesz mi kupić lody czekoladowe. Jesttak gorąco, że z przyjemnością zjem – poprosił, patrząc trochę spod byka na Akirę, który zadeklarował mu, że będzie się opijał piwskiem w jego domu.
Postanowił nie kwasić się na swojego kochanka, więc pozwolił sobie odpłynąć do świata fantazji, planując po cichu, jak jeszcze wykorzysta swój deser czekoladowy. Wyobrażał sobie to, jak  rozkłada lody na umięśniony brzuchu Akiry i zlizuje je, topniejące na jego gorącym ciele. Westchnął cichutko i powachlował się magazynem modowym swojej matki. Podnieciła go ta wizja na tyle,że aż przygryzł dolną wargę, przymykając powieki.

Pokręcił mocno głową, próbując wytrząsnąć z niej te gorące myśli. Na dworze był już wystarczający skwar, nie chciał się bardziej rozpalać. Akira wyszedł, oznajmiając, że wkrótce wróci. Tak też było. Po niecałych dziesięciu minutach, mężczyzna już zdejmował swoje adidasy w przedpokoju.
- Kupiłem też prezerwatywy, bo się kończą - powiedział tak niefrasobliwym tonem, jakby oznajmiał, że dokupił ryżu. - W sumie z tej firmy jeszcze nie używałem, ale nie mieli innych... Jestem ciekaw jak będą leżeć - wręczył siatkę Takanoriemu. - Twoje lody. Półlitrowe mogą być? - zapytał, siadając na sofie przed telewizorem ze swoim imbirowym piwem. Butelka była lekko oszroniona od intensywnie pracującej chłodziarki.

Słysząc głos profesora i treść słów, jakie wypowiedział, momentalni się zarumienił. Położył swoje pudełko z lodami na stoliku kawowym i poszedł do kuchni po małą łyżeczkę, w połowie drogi jednak wrócił się po gałkownicę do lodów. Przez chwilę jadł w bardzo erotyczny sposób, oblizując ostentacyjnie łyżeczkę, patrząc nęcąco w stronę profesora, który oglądał niewzruszony telewizję. Z rozczarowaniem spostrzegając brak zainteresowania ze strony kochanka, postanowił otwarcie zapoznać Suzukiego ze swoim ero-pomysłem. - Akira... A może byś się tak położył i byśmy razem zjedli... Znaczy, ja bym jadł, a ty byś leżał... – szepnął mu na ucho, owiewając kanał słuchowy chłodnym od lodów oddechem.

Akirę czasem zaskakiwało, jak łatwo było zawstydzić tego ex-buntownika. W końcu to tylko kondomy. Część garderoby każdego faceta tylko jednorazowa.
- Och. - skomentował krótko jego pokaz. Nie potrafił oderwać od niego oczu, aż miał ochotę również oblizać swoje wargi. - Położyć się? O tak? Czy na brzuchu? - zapytał, układając się na plecach. Podniecała go chęć zabawy chłopaka, tym bardziej że jej nie znał.

Ruki uśmiechnął się zadowolony, widząc jak mężczyzna z zapałem włącza się do jego zabawy. Usiadł mu okrakiem na podbrzuszu i wziął pudełko do jednej ręki, a do drugiej łyżeczkę, którą wcześniej jadł. Nabrał odrobinę lodów i podał do ust profesora. - Otwórz buzię. - poprosił i wsunął metalową łyżeczkę między jego wargi. Pochylił się nad nim i pocałował namiętnie. Wsunął język do ust profesora, wyszukując resztek czekoladowych lodów. Zamruczał głośno i odsunął się od niego.

Akira przyglądał się uczniowi zafascynowany. Mały dominator, perwers, a w tym wszystkim był niezwykle słodki i uroczy. To jak z dziecięcą manierą zajadał lody. Może jego usta były dojrzałe i doświadczone, ale w jego oczach nadal ukrywał się chłopiec. Rozkoszował się smakiem topniejącej mu w ustach czekolady, ale nie przełykał deseru. Czekał, aż język kochanka zajmie się delektowaniem jego podniebienia. Ciepło i chłód po raz kolejny. Gdyby teraz robił mu dobrze ustami... Dałoby to nieopisany efekt.

 - Zdejmij koszulkę – rozkazał Takanori, schodząc z niego. Stał obok, patrząc ochoczo, jak się rozbiera. W milczeniu pozbył się koszuli i odrzucił ją na podłogę. Jego tors był gładki i wymodelowany. W sam raz jak forma deserowa.

Chłopak złapał za gałkownicę i uformował niedużą półkulkę z lodów. Nałożył ją ostrożnie na brzuch Suzukiego, który syknął czując zimną masę na swoim ciele. Matsumoto usiadł na drugim końcu sofy i zawisł nad brzuchem mężczyzny. Językiem zaczął zlizywać ściekającą czekoladę z jego mięśni. Oblizał wargi, kończąc wyjadać deser z wypukłość na brzuchu.

Akira przymknął powieki i zacisnął szczękę, ale to nic nie dało, bo i tak syknął siarczyście. Lód szybko się topił, a Takanori go pochłaniał swoimi ustami. Lizał jego wgłębienia w torsie, siorbał cicho, spijając kakaową masę.

 - Przyjemnie ci? - zainteresował się, kiedy postanowił pójść o krok dalej. Odpiął mężczyźnie guzik od spodni i zsunął zamek w dół. Wsunął dłoń do dżinsów i zaczął masować już lekko nabrzmiałą męskość. - Chcesz, żebym wziął go do ust? - szepnął rozgorączkowany, pytając retorycznie.Nie chciał się podniecić. Zamierzał dać przyjemność Akirze, pokazując, jak bardzo go kocha. Nie miał dzisiaj czasu na dłuższe zabawy z kochankiem, a nie chciał, aby pomyślał, że go nudzi.

 - Ruki... To już sadomaso, ale bez kajdanek... - upomniał go, ale jego wyraz twarzy nie wyrażał bólu, a jedynie wyraz głębokiej rozkoszy. Na tym się nie skończyło. Zimne rączki chłopaka wpełzły mu do spodni. Nawet przez bokserki czuł chłód i dreszcze. Miał nadzieję, że nie zamierzał zrobić mu loda i to dosłownie... Aż zabolała go sama myśl, że jego penis ma znaleźć się między mrożonym deserem. - Włóż go do ust au naturel – poprosił oszołomionym głosem. To po francusku oznaczało „bez przypraw”.

- Dobrze. - mruknął uczeń. Opuścił mu spodnie, wraz z bielizną nieco w dół. Sięgnął po męskość i oblizał ją dokładnie. Wzdłuż. Chłodny język drażnił Suzukiego. Uczeń widział, jak cały drży. Z pewnością mu się podobało. Scałował jego jadra, ostrożnie wprowadził penisa do ust. Z początku ssał samą główkę, a później wsunąłcałą męskość do jamy ustnej. Przełknął go kilka razy po czym wyjął. Penis nadal stał dumnie zanurzony w ślinie Takanoriego. - I jak? - sapnął. - Mam cię dalej ssać?- spytał oblizując usta.

Zimne zęby i podniebienie drażniło jego wrażliwy członek. Temperatura wprawiała jego ciało w dygotanie. Miał dreszcze, a jego palce u nóg wyginały się we dwie strony. Naprzemiennie. W końcu poczuł to - był w jego przełyku. Nie wierzył, że chłopakowi udało się go połknąć. Długo jednak nie penetrował gardła kochanka, bo jego męskość znów wystawiono na próbę. - Tak... Ssij go – wychrypiał, zdobywając się jedynie na tę krótką komendę.

Chłopak znów zsunął swoją twarz w dół, wkładając sobie wiadomą twardość do ust. Obciągał go mocno, oddychał przy tym głośno, sapał i pojękiwał. Lizał go łapczywie i podgryzał. Robiło to wszystko, aby wzmocnić doznania Akiry, który przecież chłopcem już nie był i jako mężczyzna, na pewno miał większe oczekiwania. Poruszał głową wahadłowo - w górę i w dół. Zaciskał palce na jego jądrach. Co jakiś czas, gdy Suzuki penetrował go zbyt mocno, przesuwał drżącymi dłońmi po jego brzuchu, odznaczając paznokcie na skórze. Jeszcze kilka razy wciągnął go do ust i po chwili poczuł gorzki smak nasienia wtapiający się w nutę czekolady pozostawioną na języku. Zacisnął powieki i przełknął wydzielinę. Spojrzał na klatkę piersiową Suzukiego, widząc jak unosiła się wysoko i energicznie.
 - Podobało się ? - spytał. Takanori, wyczuwając rumieńce na swojej twarzy, ale całe szczęście nie podniecił się tym na tyle, aby musiał coś z tym zrobić.

Ruki bardzo się starał, co zaowocowało soczystym wytryskiem Akiry w jego gardle. Wyjął swoje narzędzie z jego malinowych warg i otarł pot z jego czoła. Lodowy deser obniżył na tyle temperaturę w ustach chłopaka, że cała pieszczota była niespotykanie orzeźwiająca.
- Cudownie. Gdyby ktoś mi zawiązał oczy, nigdy nie powiedziałbym, że masz dziewiętnaście lat - pochwalił go, zapinając spodnie szybkim gestem. Zbliżył się półnagi do chłopaka i położył mu obie dłonie na kroczu. Było miękkie. -  Teraz piłeczka po mojej stronie? - zapytał łobuzersko.

- Nie, nie musisz. Było miło, ale jutro mam pytanie z matmy. Muszę zrobić zadanie. - podziękował za propozycję i wyszedł do kuchni, chowając lody do zamrażalki. Półlitra dla jednej osoby to za dużo, zwłaszcza dla kogoś jego postury. Nie chciał, aby go zemdliło Ucałował Akirę w czoło i zabrał swoją torbę. Poszedł do swojego pokoju, aby zacząć uczyć się matematyki i zrobić zadane ćwiczenia. Przez pierwszą godzinę szło mu całkiem nieźle, ale później zaczął się wiercić nieznośnie w obrotowym krześle. Członek dopinał się o swoje, o tę niedokończoną zabawę w salonie. Chłopak starannie to ignorował, chociaż przychodziło mu to z coraz większym trudem.

Mężczyzna pokręcił nosem, żałując, że nie potrafi pomóc mu z matematyką, której nie miał od pierwszego roku studiów licencjackich. Westchnął do siebie i poszedł opłukać swój tors z lepkiej masy kakaowej. Kiedy wrócił na kanapę, próbował skupić się na serialu lecącym w telewizorze, ale piwo tylko wzmogło w nim chęć gdybania. Gdy Takanori się uczył, był zupełnie nieobecny. Nie zauważył nigdy tego, bo przyswajali materiał wspólnie, ale bez jego obecności było mu... Pusto.

Po godzinie postanowił złożyć mu krótką wizytę. Przyniósł mu kawę z mlekiem i snacki ryżowe, mówiąc żeby zrobił sobie przerwę od zakuwania matematyki. Chciał podzielić się z nim swoimi przemyśleniami.
- Skarbie... Tak sobie teraz pomyślałem, że nie wyobrażam sobie uczenia w szkole bez twojej obecności na lekcjach. Bez twoich wizyt w kantorku. Bez wygłupów, za jakie będę zbierał opierdziel od psorów - zaczął posępnie. - Na dodatek te egzaminy... Nie będziesz miał dla mnie czasu miesiącami. Musimy maksymalnie się sobą nacieszyć na Riukiu.

Takanori pochłonięty przez świat liczb i paraboli nie zauważył Akiry  w pierwej chwili. – Hm? Co ? A tak. Wybacz mi. - zwrócił swój zmęczony liczeniem wzrok na niego. - Prawdę mówiąc, odrobinę boję się tego wyjazdu. Nie chcę, żebyś przeze mnie wpadł w jakieś kłopoty - spojrzał na niego zmartwiony. - Ale zrobię wszystko, żebyśmy byli ze sobą jak najbliżej. Tylko we dwóch. - dodał i przytulił się do brzucha nauczyciela, obejmując go w pasie bez cienia skrępowania. - I dziękuję za kawę, przyda się – docenił ten drobny gest uprzejmości, aby rozweselić spochmurniałego kochanka.

On również obawiał się wpadki, ale starał się nie myśleć o tym, jak bardzo skandalizujące jest to, co robią. W dodatku ich stosunki ociekają perwersją. Media niewątpliwie zrobiłyby z niego wielbiciela sadomasochizmu.
- Długo ci to zajmie? Nudzę się bez ciebie - pogłaskał go po główce, całując w skroń.

- Tak szczerze, to nie mogę się skupić… - mruknął, ruszając się niespokojnie na swoim siedzisku. Doskonale pamiętał, co było przyczyną, dlatego przełknął nerwowo ślinę. – Chyba reszty pouczę się rano. Trudno się mówi, jeszcze mam czas na naukę, a ciebie nie prędko będę miał u siebie. - zamknął książkę, nadal jedną ręką obejmując mężczyznę.

 - Dziwnie mi, kiedy myślę o twojej przyszłości. O studiach i tym, co będzie później. Jak będziemy się widywać? Kiedy ze sobą zamieszkamy? Obawiam się, że może... Nasze drogi się rozejdą. Znajdziesz na roku kogoś młodszego... - westchnął, częstując się snackami. Trafił na tego o smaku wasabi, który odrobinę zapiekł go w podniebienie.

- Nie! – krzyknął, wstając z krzesła. - Nie ma takiej możliwości! Ty jesteś dla mnie najważniejszy. I choćby mieli mi płacić za spotykanie się z kimś innym, nie zrobił bym tego. Wolę umierać z tęsknoty niż szukać sobie kogoś innego! - pozwolił sobie, aby emocje wzięły nad nim górę. Ruki był całkowicie zakochany w Suzukim, był jak jego oczko w głowie, patrzył na niego jak w obrazek,  nikogo poza nim nie widział. Mężczyzna był całym jego światem. Patrzył rozgorączkowany na zszokowaną minę profesora. Ich kontakt wzrokowy i wymiana spojrzeń nieco ostudziła płomienną reakcję Takanoriego. Przynajmniej gniew go opuścił, ale zarumienił się, uświadamiając sobie, co właśnie wykrzyczał.

Nauczyciel uśmiechnął się półgębkiem. Nie odpowiedział nic, tylko go przyciągnął do siebie i rzucił na łóżko. Położył chłopaka na sobie, układając jego głowę na swojej piersi. Kochanek mógł nasłuchiwać bicia jego serca.
- A jeżeli ja upatrzę sobie innego diabełka? - zapytał zadziornie, chcąc podburzyć chłopaka do czegoś więcej.

Gdy leżeli na sobie, Rukiego ogarnął go spokój. Poczuł się odprężony. To za pewno przez naukę tak się zmęczył, dlatego też od razu zachciało mu się spać. Niedługo jednak mógł czuć się błogo. Pytanie nauczyciela na nowo zagotowało w nim krew. Wsparł się na rękach, kładąc je po bokach głowy Akiry i wypowiedział gniewnie krótkie i wymowne - Słucham?! – głos miał lekko załamany, ale wciąż był pewny siebie i donośny. - Odważyłbyś się tylko! Wiesz, jakbym chciał i był takim potworem, za jakiego mnie miałeś, to bez problemu bym się pozbył Kenjiego! Ale wiedziałem, że go kochasz i to byłoby bezsensu, bo i tak bym go nie mógł zastąpić i… - chłopak urwał, czując jak  nagle do jego oczu napływają łzy. Sam nie wiedział, dlaczego, w końcu był doskonale świadom tego, że Akira żartował z niego w paskudny sposób… A może dlatego, że przypomniał sobie tamten obraz, kiedy to Akiry przytulał się czule do Kenjiego i wyprosił go z sypialni? Rzeczywiście Suzuki żartował, że znajdzie sobie kogoś innego, ale Takanori oprócz swej miłości do niego nie mógł być niczego pewien. Usiadł na skraju łóżka i starał się zapanować nad sobą. Pamiętał doskonale ten wyraz błogiego spokoju na twarzy nauczyciela.

Akira pożałował swoich słów tak szybko, jak je wypowiedział. Był nieco zaszokowany reakcją Rukiego, ale nie mógł mu mieć niczego za złe. Podniósł się i znów przytulił do siebie ucznia. Wbrew protestom obrócił jego twarz w swoją stronę. Scałował delikatnie łezki jakie nagromadziły się w kącikach jego oczu, czując na wargach ich słony smak.
- Przepraszam, nie powinienem tak sobie żartować... Nie wiem tylko czemu płaczesz. Jestem tutaj, żebyś nie był smutny. Ja... Ja naprawdę cię kocham, łobuzie. Nie chcę innego aniołka. Nie chcę nikogo innego.

W odpowiedzi na słowa kochanka, Takanori chwycił delikatnie za kołnierz od jego koszuli i pociągnął w dół, aby nauczyciel pochylił się nad jego twarzą. Pocałował go czule, ale chwilę później nastąpiła seria namiętnych pocałunków, podczas której szeptał zmysłowo, a raczej wypraszał u kochanka, jako wychowawcy dzień wolnego. Nie żadne wagary, bo w końcu usprawiedliwiłby mu nieobecność. Chciał wymigać się od pytania z matematyki i móc zająć się swoim kochankiem należycie. Móc pieścić się bez konsekwencji całą noc...

Suzuki był tak przejęty zmysłowi wargami młodzieńca, że pokiwał głową potakująco, nie wiedząc, na co tak naprawdę się zgadza. Chciał już oddać się chwili.

*

A rano, które prawidłowo należałoby nazwać przedpołudniem. Takanori postanowił po bożemu zwlec się z łóżka, wciąż czując na swoimi ciele skutki wczorajszego miłosnego rauszu. Nic dziwnego, że wstał niewiele przed dwunastą, skoro z Akirą baraszkowali do późnej nocy.

Wykonał podstawowe obowiązki wokół siebie i resztę dnia spędził tradycyjnie przed laptopem. Przeglądał jakieś głupoty i szukał pomysłów na jutrzejszy – miał nadzieję – równie upojny wieczór. Z ciekawości sprawdził, czy w Internecie nie ma jakiś informacji o jego ukochanym profesorze Suzukim-sensei. Ku własnej radości, znalazł kilka ciekawych smaczków - jak ten, że w liceum grał na basie czy był dobrym sportowcem oraz… to śliczne zdjęcie, które udostępniła jego koleżanka z dawnego pierwszego roku biologii. Akira w damskich ciuszkach z makijażem. Zapewne był trochę wstawiony, ponieważ zdjęcie pochodziło z zakończenia szkoły. Uczeń wydrukował sobie ową fotografię i przykleił na ścianie w salonie, aby zemścić się na nim za wczorajsze słowne nieprzyjemności. Uśmiechnął się szyderczo i dalej już tylko czekał na powrót profesorka. Zanim ten jednak przyszedł Takanori przygotował naprędce coś sycącego na obiad. Po raz pierwszy zajrzał do książki kulinarnej swojej mamy. Najprostsze wydało mu się spaghetti bolońskie.

Akira miał dzisiaj zajęcia do czternastej piętnaście, więc koło piętnastej był już z powrotem. Dowiedział się w pokoju nauczycielskim, że Matsumoto nie był w szkole, na co oznajmił, że jego rodzice telefonowali do niego i prosili o usprawiedliwienie mu nieobecności, z powodu… problemów zdrowotnych. Nie chciał mu robić publicznie wstydu, wymyślając bajeczkę o dyskomforcie gastroenterologicznym.
 – Tadaima! – oznajmił radośnie, zdejmując buty ze stóp bez używania rąk. Miał dobry humor. Z pewnością spędzanie czasu z kochankiem mu służyło, bo pieszczoty niwelowały wszelki stres.
Zrobiłeś obiad? Jeśli nie, to skoczę po coś do budki na rogu. Mają dobrze wyglądający ramen – zapytał, wchodząc do kuchni i rozwiązując swój krawat. Odwiesił go na róg krzesła i spojrzał na Takanoriego. Chłopak podejrzanie się uśmiechał… Ale to nic, przecież to nie powód, aby nie dać mu buziaka na powitanie.

Chłopak uniósł się dumą i tylko prychnął. Nawet jeśli spędzili wspaniałą noc (biolodzy chyba naprawdę znają się na rzeczy...), nie tak łatwo będzie mu zapomnieć, jak wczoraj zażartował sobie jego kosztem.
 - Zrobiłem. Za pięć minut wyjmę makaron to zjemy spaghetti bolognese. A do tego czasu idź do salonu i daj mi skończyć krzątaninę - poprosił. Czekał, aż Suzuki wróci z krzykiem i pretensjami o zdjęcie, gdy tymczasem tymczasem nic takiego nie miało miejsca. - Erm… Akira? Myślisz, że mógłbym sobie zrobić taki kolor w pokoju jak ten w salonie? - zagaił go, żeby spojrzał na odpowiednią ścianę. Kochanek tylko odpowiedział coś, że ładnie ma teraz tak jak jest. Takanori zagotował się jak jego makaron w garnku. Odcedził do i podał im jedzenie. Posypał danie startym serem mozzarella i podał ozdobne bambusowe pałeczki. - Jedzenie. - zawołał swojego kochanka niczym niesfornego psa. Siedział przy stole z naburmuszoną miną, będąc niepocieszony brakiem reakcji na jego intrygę.


Akira poszedł do salonu, chociaż nacisk swojego chłopaka wydał mu się dziwny. Rozsiadł się przy stoliku i czekał, aż poda mu swoją kuchenną robociznę. Dopiero śmiałe insynuacje Rukiego, co do „koloru ścian” naprowadziły go na clou całego zachowania Takanoriego… Zauważył w antyramie zdjęcie z domówki z zakończenia szkoły średniej. Zignorował to, będąc odrobinę zażenowany poziomem „zemsty” swojego chłopaka. Nie miał czemu się dziwić, w końcu nadal był nastolatkiem. Musiał go rozczarować, bo jego cenne znalezisko nie było żadną sensacją… Mógłby mu je pokazać, jeśli tylko by poprosił o jego album z nastoletnich czasów.
– A propos… Wtedy poznałem moją żonę – odparł, chwytając w pałeczki makaron z włoskim sosem pomidorowym. Czuł aromatyczny aromat ziół prowansalskich i bazylii. – W trochę dziwnych okolicznościach.​ Dziwię się, że nie poznała moich prawdziwych preferencji, chociaż wtedy jeszcze sam ich nie znałem. Wydawało mi się, że jestem bi… Wiesz, że smaczne ci wyszło? Powinieneś zacząć się uczyć – skomentował jego pomidorową pastę.
Słuchał uważnie opowiastki Akiry. Był podirytowany, że nie wkurzył się o zdjęcie i dodatkowo zły, że wspomniał o swojej żonie. Zachowanie mężczyzny tylko potęgowało jego zdenerwowanie.
- Mhm - mruknął w odpowiedzi, nie chcąc kontynuować tego niewypału. Nawet to, że Suzuki pochwalił jego obiad nie poprawiło mu nastroju. Skończyli jeść w napiętej ciszy, ale przynajmniej mieli okazję rozkoszować się smakiem obiadu. Profesor widział, że młodzieniec osowiał. Nie wiedział, czy było to spowodowane brakiem reakcji z jego strony na zdjęcie, czy wspomnieniem o jego żonie… Czemu miałby być o nią zły? Nigdy jej nie pożądał. Z pewnością bardzo lubił i szanował, ale to zdecydowanie za mało, aby dzielić z kimś życie i łóżko. Pewnie dlatego jeszcze nie miał dzieci.
Ruki wstał od stołu, zebrał swoje naczynia i włożył je do zmywarki, po czym bez słowa skierował się do swojej facjatki. Postanowił mu nie przeszkadzać. Po skończonym posiłku Takanori zamknął się w swoim pokoju. Musiał ochłonąć, więc zdrzemną się na niespełna godzinę.
Kiedy zeszedł na dół, aby poszukać Akiry, znalazł kochanka siedzącego w salonie i tępo patrzącego przed siebie. Na pewno się przejął jego szorstkim zachowaniem. Przysiadł się obok niego i przytulił, chcąc dodać odrobinę otuchy. 

Mina Akiry odbijała doskonale to, o czym sobie gdybał w głębi siebie. Zebrało mu się na zadumę i zaczął rozmyślać o swojej mglistej już przeszłości. Porównywał ją z tym jak jest teraz… Przypomniał sobie nieznacznie czasy z liceum, swoją żonę – Natsuko – i w końcu Kenjiego. Jak było mu z nimi? Lepiej niż z Rukim? Gorzej? Nie znał odpowiedzi. Czuł się teraz szczęśliwy i nie miał zamiaru tego rozdrabniać na lepiej-gorzej, ale nadal wyczuwał pomiędzy nimi spory dystans. Jakąś przepaść wieku. Przygarnął chłopaka do siebie z chęcią wypisaną w ten gest i siedzieli tak wtuleni w siebie, dopóki nie poczuł, że jest gotowy przerwać milczenie.
 – Nie czujesz czasem, że… nie wiem – nie potrafił określić swoich wewnętrznych wątpliwości. – Że za bardzo się różnimy?


Uczeń dał sobie chwilę do namysłu, aby odpowiednio ubrać swoje myśli w słowa.
- Czy to nie fajne? - zaczął, uśmiechając się łagodnie. - Każdy z nas może pokazać coś drugiemu z innego poziomu. Ty dzięki mnie możesz poczuć się jak nastolatek, a ja mogę odpowiednio zasmakować w życiu dorosłych - patrzył mu prosto szczerze w oczy. - Nie będziemy się nigdy nudzić. Po za tym... Czy wiek naprawdę jest aż tak ważny? Nie ma między nami aż takiej różnicy. Gdybyś wiekowo mógł być moim ojcem, rzeczywiście było by to dziwne... - zażartował.

Pokiwał do siebie głową. Słowa kochanka rozgrzały go w środku i poczuł się znacznie lepiej. Chyba faktycznie dojrzewał i stawał się bardziej odpowiedzialny.

Pocałował ostrożnie Akirę w policzek. Młodzieniec uwielbiał tę różnicę wzrostu. Zwłaszcza, kiedy sensei schylał się do niego, żeby go pocałować.

Mężczyzna uśmiechnął się do siebie.
 – Masz rację… – pogłaskał go po szczęce. Była gładka, śliska… – A ty w ogóle masz zarost? Golisz się już? – zmienił temat w swój markowy, nieprzewidywalny sposób. – Lubię patrzeć jak moi kochankowie golą się w łazience, a ty musisz być faktycznie uroczy z pianką na buzi – zaśmiał się.

- Nie mam. I pewnie nie będę miał. - odpowiedział krótko, odrobinę się krzywiąc na tak szybką zmianę tematu. - W każdym razie na dzisiaj koniec przytulania. Jutro ważny dzień, a ja nie jestem w nastroju na migdalenie się - wstał z sofy i poszedł się przygotować na jutro. Takanori starał się jak mógł, ale jego zły humor dawał o sobie znać przy każdej możliwej sposobności. Aby nie podpaść Akirze zaproponował, aby położyli się wcześniej spać. Kochanek niechętnie, ale przytaknął bez większych protestów. Matsumoto marudził tylko, żeby go nie dotykał, kiedy kochanek przymilał się do niego pod kołdrą. Chyba zabrzmiał zbyt ostro, bo sensei się obraził.

Zaskakiwały go nieco naskoki ucznia. Rozumiał, że może być jeszcze trochę zdenerwowany z jego powodu, ale żeby aż tak? Mógł wszystko znieść, ale to, kiedy zabronił mu się dotykać i to w tak butny sposób było dla niego przegięciem. Zaczął się nawet zastanawiać, czy podczas ich wczorajszych igraszek… Czy może zrobił coś źle? Sprawił mu ból? Myśląc o tym fakcie, usnął zapadając w twardy sen.

Była szósta rano, a on miał na pierwszą lekcję, rozpoczynającą się o ósmej. Postanowił już nie kłaść się ponownie. Poszedł cicho do salonu, niemal na palcach, aby nie zbudzić swojego kochanka, który dzisiaj miał wyjątkowo na późniejszą godzinę. Usiadł w jadalni, racząc się jakąś książką z biblioteczki państwa Matsumoto. Mieli cały gros intrygujących pozycji na regale… Wyglądało na to, że muszą być oczytanymi i wykształconymi ludźmi. Westchnął. Najpewniej i tak miał się o tym nie dowiedzieć.

Po godzinie ubrał się, odświeżył, zjadł grzanki z masłem orzechowym i wyszedł do szkoły, zahaczając o piekarnię, aby kupić trochę świeżych bułeczek. Dzisiejszy dzień w szkole był nudny. Takanori nie odwiedził go ani razu w kantorku, co wprawiło go w przelotną melancholię. Można nawet było powiedzieć, że poczuł smutek lżejszego gabarytu. Z wielką chęcią wrócił po zajęciach do domu Matsumoto. Nawet jeszcze Takanoriego nie było, czuł w powietrzu opar jego obecności, a to go uspokajało. Chłopak planowo miał się za godzinę pojawić, chyba że zostanie w szkolnym klubie mangi, które ruszyło w tym roku dzięki dofinansowaniu z Ministerstwa Oświaty. Zadecydował, że dzisiaj zjedzą nikujagę. Oczywiście – nie własnej roboty, bo nie potrafił gotować gulaszu, który był nieco trudniejszy od zwykłej zupy. Z nudów kupił w markecie jakieś babeczki instant, które z reguły pieką nastolatki, następnie lukrując nieprzyzwoicie różową polewą i robiąc sobie słodkie zdjęcia polaroidem. Chciał spróbować je samemu upiec, więc na początek wybrał zwykłe czekoladowe muffinki. Założył damski fartuszek w kolorze pastelowego błękitu, aby nie pobrudzić eleganckich ubrań.

Ruki ignorował Akirę nawet w szkole. Nie był już zły, ale robił to celowo, żeby kochanek nabrał jeszcze większej ochoty na niego. Serce mu się łamało, kiedy widziała podłamanego profesora, snującego się w zadumie po korytarzach, ale nie mógł nic zrobić, jeśli niespodzianka miała się udać.
Wracając do domu spodziewał się, że mężczyzna pewnie będzie krzątał się w kuchni. Musiał go po zjedzeniu obiadu wyprawić na parę godzinek na miasto.
- Akira... – zaczął słodkim, ale skruszonym głosem - bo wiesz... Chłopaki mają do mnie przyjść na playa i tak dalej... - zaczął, ale nie skończył. Suzuki od razu zrozumiał zaszytą w tych oświadczeniach insynuację.  

Akira uśmiechnął się od progu do chłopaka. Kończył rozlewać właśnie lejące się ciasto do foremek. Humor jednak mu się popsuł, kiedy powiedział praktycznie na dzień dobry, że ma dzisiaj mu się nie pokazywać, tylko bardziej eufemistycznie. Obiad zjadł szybcikiem, aby zdążyć uciec przed gośćmi babeczki. Nie mogli widzieć go jako nauczyciela w domu ucznia.
Ubrał się w pośpiechu i poinstruował go, że muffinki są w piekarniku i za dziesięć minut powinny być gotowe, toteż może je zjeść z kolegami, o ile to nie „pedalskie”.

Takanori modlił się w duchu, żeby nie zabrał laptopa. Nie bierz go, nie bierz go, nie bierz go – powtarzał w myślach niczym urok.
- Wybacz... – przeprosił go, odprowadzając do genkan. Profesor wyszedł, rzucając ponure „do zobaczenia”. Chłopak czym prędzej ruszył do salonu i włamał się nauczycielowi na laptopa. Nie to, żeby było to jakieś trudne, w końcu nie miał założonego hasła.

Przeglądał pliki i foldery w poszukiwaniu jakiś istotnych i zjadliwych informacji. Czy sensei może ma jakieś ulubione pozycje, fetysze i tym podobne guściki, o których nie chwali się na co dzień.

Suzuki zaś udał się do swojego mieszkania. Dziwnie poczuł się w tym miejscu samotnie, wracając tu po kilku dniach włóczęgi u kochanka. Odzwyczaił się tutaj przebywać. Jak będzie się czuł, kiedy zostanie zmuszony do samotnego życia bez swojego nowego chłopaka? Jego telefon zadzwonił nagle, aż podskoczył przestraszony, bowiem od dość dawna nikt do niego nie telefonował. Spojrzał na wyświetlacz.

Natsuko - zakomunikował wyświetlacz. Niechętnie odebrał połączenie, z lekkim uczuciem zniesmaczenia. I tak miał już zepsuty humor, więc był już odporny na jej zrzędzenie.

O dziwo, po wciśnięciu zielonej słuchawki, w głośniku nie rozległ się piskliwy skowyt zrzędzącej rozwódki. Jego ex-żona zapytała swoim ludzkim (nawet odrobinę kobiecym) głosem, czy może „wpaść pogadać”. Czyżby już wiedziała, że nie jest z Kenjim? Niechętnie przystał na wizytę, ale bardziej ze względu na siebie samego i swoje tymczasowe, nieprzyjemne odosobnienie.


6 komentarzy:

  1. O matko *^* to jest genialne! Jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam <3 strasznie podoba mi się też seria Blondynka w opałach i Dziennik nimfomana :3 z resztą oczywiście też zapoznam się jak najszybciej.
    Jestem ciekawa, co też chciała ex-żona od Akiry. I niech go zostawi w spokoju, bo on jest Rukiego ;_; nienawidzę dziewczyn w yaoi... to zawsze są takie żmije, ale może tu będzie lepiej. No dzisiaj sen mam z głowy ^^
    Blog ekstra :3 szkoda, że tak mało Kaia ;-; chociaż u mnie jest chyba wystarczająco >.<
    http://kai-thegazette-stories.blogspot.com/
    zapraszam do mnie, ale tylko z grzeczności, bo jak czytam tutaj, to aż mi wstyd za moją pisaninę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo i witamy ciepło, bo chyba jesteś tu nowa, przynajmniej ja nigdy wcześniej Cię nie widziałam. Bardzo nam miło. ^^
      Bardzo mi głupio, że tak zalegam z Blondynką w Opałach, ale jest to moja perełka i nie chciałabym tego popsuć pośpiechem, dobrze że Allisven sukcesywnie uzupełnia Dziennik Nimfomana :3
      Z dziewczynami w yaoi różnie bywa, ale doskonale Cię rozumiem. Kiedy ktoś postanawia wcielić do opowiadania yaoi damską postać, musi wykazywać się nie lada odwagą. Aczkolwiek wszyscy nie znoszą Satsu z Blondynki, przy czym ja uważam ją za jedyną poszkodowaną ; ;
      To niespotykane, że czyta nas fanka Kaia. Jeśli chcesz wymienić się z nami linkami, to mamy odpowiedni dział na blogu (zakładka: partnerzy). Podrzuć nam link tam, a dodamy Cię do naszej listy czytelniczej. Myślę, że to wygodniejsze niż wstawianie linku w komentarzach. Zależy nam na tym, aby nie robić offtopu pod notkami ^^
      Co do ilości Kaia na blogu... Jestem jego fanką, bardzo go lubię, aczkolwiek niewiele jest u nas opowiadań w uniwersum the GazettE, ale przemyślę to, może dam mu gdzieś jakąś małą rolę do odegrania. :3
      Zajrzę do Ciebie w wolnej chwili, chociaż ostatnio mam strasznie dużo na głowie, a za dwa tygodnie zaczyna się rok akademicki *sigh*
      W każdym razie zapraszamy ponownie! ^^ /Enji

      Usuń
  2. Jakie śliczne sketche! Właściwie bardzo podobnie wyobrażałam sobie Takę.
    Ach, w końcu doczekałam się ,,Zaliczenia''. Przepraszam za zwłokę w czytaniu i komentowaniu.
    Hrhr, wycieczka~ Już domyślam się, jak wiele zwiedzą i jak bardzo Takanori i Akira zintegrują się z resztą klasy. Chyba że ze sobą. Haha.
    Te ich wyznania są takie urocze. Naprawdę, nie mogę się powstrzymać od niewydania z siebie cichego 'aww'. Plus te Takusiowe intrygi. Mała bestia.
    AND NOW. Ciekawa jestem, cóż takiego Taka znalazł w laptopie Akiry. No i czego chce ta jego ex-żonka. Tyyyle czekania do kolejnego epizodu jednego z moich ulubionych opowiadań ;__; No nic, jestem cierpliwa *jestembardzocierpliwa*. Poczekam, dam radę!
    Rozdział (jak zawsze) wspaniały! Gratuluję i *bardzo* cierpliwie czekam na kolejne notki. Tulę mocno i życzę weny ♥

    PS. CZEMU TAK MAŁO OSÓB KOMENTUJE WASZE WSPANIAŁOŚCI?! ;__;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Reita wygląda jak taki typowy profesor-gej!
      Nie szkodzi, przecież nie jest to żaden obowiązek ; ;
      Na korzystanie tej dwójki z wycieczki odpowiem Ci tak: : )
      Widzę, że wszyscy boją się Natsuko. I dobrze, bo to moja postać! Moje kobiety zawsze muszą siać zamęt i ferment, o tak. I miło słyszeć, że Zaliczenie się tak podoba, nawet jeśli jest to kolejny szkolny fick o zwykłych perypetiach nastolatka (Taaaak, bardzo zwykłych - każdy uczeń sypia z nauczycielem biologii : |).
      Dziękujemy Ci bardzo, bardzo Kochana i wzajemnie dużo weny ♥

      PS też chciałabym to wiedzieć :c
      PPS i masz wrócić na tt albo podzielić się swoim gadulcem :cc /Enji~

      Usuń
    2. Profesor-gej? Jak mój od historii! Szkoda tylko, że jest żonaty (choć przez jakiś czas mimo bycia w związku małżeńskim śmigał bez obrączki, he).
      Niby nie obowiązek, ale... jak tutaj tego nie skomentować? Jak przejść obojętnie? No nie da się.
      To nie tak, że się boję. Po prostu zżera mnie ciekawość!
      Haha, rzeczywiście zwykły. ''Z życia wzięte'' XD
      W odpowiedzi na PPS: częściowo wróciłam na tt, ale gadulcem podzielę się również: 42103779.

      Usuń
  3. No to ja się teraz zastanawiam, co też jego była żona chce od niego jak go tak nie znosi. No i co też Ruki znalazł mu na laptopie, liczę na rozbudowaną inwencję twórczą w tym względzie. :D To co tak uwielbiam w tym opowiadaniu to właśnie to, że Reita jest tam starszy. Szkoda, że piszecie tak rzadko, ale mam dużo do nadrobienia, więc będę nieco dawkować, bo gdybym się od razu po tym zabrała za inne, to pewnie znając swoje możliwości, przy bardzo dużej ilości czasu w nocy, mogłabym przeczytać wszystko. W dzień nie mam zbytnio czasu, a ten rozdział przeczytałam już wczoraj, ale nie miałam jak odpisać, bo wkroczyła moja czujna rodzicielka, która od pewien dawna zastanawia się, co też mogę takiego czytać na laptopie. -.- Przedtem nie zwróciłam na to większej uwagi, bo nie chciałam się martwić, zaprzątać sobie tym głowy, jednakże już nie mogę, kiedy znowu napomknęłyście o tych sposobach zaliczania Rukiego. Nie podoba mi się to, BARDZO! Że ma taką przeszłość. Ale jednocześnie jestem cholernie ciekawa, czy jak jest w związku to teraz poprzesta (czemu to słowo jest błędem językowym,a słowo poprzestać nie?-.-) a zupełnie z tym, a jeśli nie, to jak zareaguje Akiś, a jeśli tak, to czy Aki się dowie o jego przeszłości i jak na to zareaguje - liczę na dramatyzm w tym względzie, ale kiedy tylko to sobie wyobrażam, to myślę o Akim jak o okrutnym sado-maso próbującym odreagować swoją złość na nim, choć to w ogóle nie pasuje do tego opowiadania; jest za pluszowe. Z drugiej strony, jednak jak dla mnie trochę pospieszyłyście za bardzo akcję z tym wyjazdem. CHCIAŁABYM PRZECZYTAĆ TAKICH WIĘCEJ O ICH WSPÓLNYM ŻYCIU W UKRYCIU - to znaczy, te schadzki w gabinecie, spojrzenia, samo to jest już bardzo ciekawe i bardzo miło, przyjemnie się to czyta. Pomijam to co się dzieje w jego domu. ^^

    OdpowiedzUsuń